Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Zycie z DDA

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 208)
  • Autor
    Wpisy
  • sleepysis
    Uczestnik
      Liczba postów: 53

      Grygol..

      Twoja historia to takze moja historia, co do joty, tyle ze ja mam chlopaka DDA i tak jak TY wierze w to ze kazdy moze zmienic swoje myslenie jak sie wskaze mu dobra droge. Jestem bardzo zdeterminowana. On nie widzi problemu ( choc twierdzi ze widzi ) a ja przetrzasam wszystkie fora, szukam ksiazek, czytam i juz patrze gdzie tu jaka terapie wynalezc. On teraz na pol roku idzie do wiezienia i nie wiem czy podrzucic mu tam ksiazke o DDA czy raczej absolutnie nie, bo przeciez to miejsce samo w sobie przytlacza a nie chce by czytajac pekl, bo nie moze tam sobie raczej pozwolic na okazywanie slabosci i takich uczuc, poza tym bedzie tam sam bez wsparcia wiec mysle ze jednak chyba nie.
      Podswiadomie wiem, ze najlepiej byloby dla mnie odejsc teraz, zwlaszcza ze robi takie rzeczy ktore mnie do tego zmuszaja i to by bylo naturalne, zatroszczenie sie o sama siebie bo teraz jako ze kocham bezwarunkowo martwie sie tylko niego i o nas.Wiem ze jestem silna psychicznie wiec nie martwie sie teraz soba tylko tym jak MU pomoc, i oczywiscie bardzo sie boje. Bo coraz wiecej swiadczy to tym jak ciezko bedzie sprawic bysmy mieli szczesliwe zycie,a ja CHCE byc szczesliwa jak kazdy i od zawsze wiedzialam, ze nie chce wiazac sie z nikim kto moze zagrozic szczesciu w sposob oczywisty, z nikim z rodziny patologicznej. Ale poznalam jego, poznalam go z calkej innej strony, ze wspanialej strony pelnej czulosci, pomocy, checi opiekowania sie kims, naprawde bylam pod wrazeniem i tak jak grygol piszesz jak jestesmy sami z dala od jego srodowiska to jest CUDOWNIE. Jednak zycie pelne jest problemow a teraz gdy pojawil sie jeden z nich ( co prawda teraz mieszka na nieszczescie z rodzicami…. ) on sobie kompletnie nie radzi, unika odpowiedzialnosci, nie widzi problemu, udaje ze go nie ma, wie co ja mysle wiec czasem sie kruyje i nie odbiera telefonow, nie potrafi dotrzymac danego slowa, nie mysli o tym jak ja sie czuje, a gdy wreszcie rozmawiamy twierdzi nieprzerwanie ze tylko ja sie dla niego licze i ze beze mnie nie darady. ja znajac go z tej dobrej strony widze w nim tak dobrego czlowieka, ale on sie gupi czasami tak ze ciezko go wydobyc, nie potrafi zastanowic sie nad problemem, odpowiada na odczepnego to co chce uslyszec. Boje sie ze nic z tego, ze wpakuje sie w cos co mnie unieszczesliwi a mu i tak nie pomoge, ale NIE MOGE go zostawic, dalej walcze, wierze ze uda sie mu pomoc, ale nie wiem czy on tego chce, narazie jest dalej skryty i nie chce rozmawiac i zaglebiac sie w to wszystko, wiec pewnie nie chce.
      Tak jak powiedziala tu pewna osoba, nie pamietam nicka, jestem wykonczona psychicznie mimo ze nie widzielismy sie od miesiaca, narazie tylko na odleglosc, nie mam tego na co dzien a mimo to tyak nie to wykancza, to ze ja staje na glowie by mu pomoc i mam wrazenie ze chce go uszczesliwic na sile. Chcialam to skonczy, zadzwonilam, odebral ale on twierdzi ze jak juz wyrwie sie stamtad i bedziemy razemt o bedzie cudownie bo on przy mnie jest inny, ale co bedzie jak pojawi sie kolejny zyciowy problem? Czuje ze ja tez niedlugo bede potrzebowala psychologa. To co czytam o DDA i zwiazkach z nimi zalamuje mnie, to glos rozsadku ja wiem, podswiadomie tez to sobie tlumacze a mimo to wierze… Boje sie strasznie o to ze jak zdecydujemy sie kiedys na rodzine to dopiero sie zacznie, nie da sie tego przewidziec a moze wlasnie sie da?? Nie chce nikogo skrzywidzic ani siebie ani przyszlych dzieci ani jego. Odchodzac od niego wiem ze bardzo go skrzywdze, boje sie ze zrobi sobie krzywde. Kocham go wiec chce dla niego jak najlepiej, dlatego jestem taka rozdarta….pozdrawiam wszystkuich
      p.s. chcialam ten post umiescic w temacie grygola ale wyskakiwal mi kod antyspamowy…

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        Tam obok w pomaranczowej ramce jest kod i to trzeba wpisać w niebieskie okienko.

        To ja moze powiem Wam w co wierzyłam i jak wyszło.
        Podobnie jak Grygol nie wierzyłam w determinizm. Uważałam, że człowiek odpowiada sam za siebie, jest panem swojego życia i to on może zmieniać swoje myśli, likwidowac swoje wady itd. Wiedziałam,ze niektórych rzeczy nie da się zmienić samemu, bo są głęboko zakorzenione i zautomatyzowane, czasami tez wyparte i czlowiek nie zawsze je widzi. Uwazałam, ze pomimo,ze wiele ludzi i ich zachowan nas ukształtowało, to tak na prawde tylko my mozemy byc sobą.Nikyt nie bedzie przeciez za nas zył. My mozemy duzo zmienic ciężką praca nad sobą.
        Wierzyłam,ze kazdy moze byc na tyle dojrzały, na tyle znający siebie i na tyle otwarty, że potrafiłby zmienić te złe rzeczy. Nie uwazałam, ze sama wiedza, ze one istnieją cos da. Uwazałam natomiast, ze chęc to juz dużo i przy pomocy terapii, da się duzo osiągnąć. Oczywiście wszystko wymaga czasu, ale przede wszystkim CHĘCI. A z chęciami jest najgorzej..

        No i musiałam pozbyc się idealizmu, bo:
        -moj ex uwazał,ze on taki jest i koniec
        -ze mam absolutnie go nie zmieniac
        -ze "milosc"polega na bezgranicznej akceptacji( w tym patologicznych zachowań)
        -ze nie jest "swirem"
        -ze nie potrzebuje psychologa

        Po prostu jesli komus zalezy na drugim czlowieku, to jest szansa, ze nie bedzie chciał go ranic, wiedzac, ze sam nie zmieni tych zachowań, taki czlowiek brałby pod uwagę terapię, albo przynajmniej na początku dopuszczał rozmowę ze swoją drugą połówką.

        Są jednak ludzie, ktorym jest dobrze z ich raniacymi zachowaniami. Nie maja motywacji by je zmieniac, mimo,ze czasami sie mecza sami ze sobą, to wolą to niz zmiany. Niektórzy nie widzą problemu. A jak tu coś zmieniać skoro :"nie ma problemu", a "ty sobie coś wkręcasz i szukasz dziury w całym"

        Ja bylam tez kiedys w takiej sytuacji, ze kochałam, ale juz nie mogłam dłużej znosic hustawki emocjonalnej i byc z kims na jego warunkach( ja Cię ranię, Ty musisz to znieść, bo ja nie umiem tego zmienic)

        Pewnego dnia spasowałam. Nie miałam już siły tkwić w tym bagnie. Po prostu zaczęłam ratować siebie i swoje poczucie wartosci, juz miałam dosyć znoszenia hustawki emocjonalnej, dni milczenia, godzenia, doprowadzania do kłótni, by się "wspaniale pogodzić".

        Uwazam, ze taka miłosc jest niezdrowa, destrukcyjna i nic dobrego z tego nie wyniknie. Oczywiscie wielka strata i bol po rozstaniu. Długa walka, zeby sie zdecydowac na ten krok..
        Cholernie cięzki wybór, miedzy normalnoscią, swoim zdrowiem, a swoim szcześciem i kimś kto był częścią Twojego życia. Rezygnując z miłości czułam, że niszczę samą siebie. Utrata ukochanej osoby bardzo boli.

        Strasznie trudno jest rozstać się z kimś kogo się kocha, nie jest łatwo pogodzić się, że to co wydawało nam się najważniejsze w życiu to jednak za mało. Mi było bardzo trudno, czułam się jak w załobie, miałam chwile załamań, chciałam wrócic, marzyłam tylko,zeby znowu się do niego przytulic…ale w koncu nie chciałam spieprzyc sobie zycia na własne zyczenie.
        Nic by się nie zmieniło, my nie mozemy kogoś zmieniac na siłe, mozemy jedynie decydowac za siebie. Tkwic w chorym związku i cierpiec lub odejsc.

        Z tej sytuacji na prawdę nie ma dobrego wyjścia, życie nie jest takie, ze druga osoba pedzi na terapie i zyjemy długo i szczesliwie.

        sleepysis
        Uczestnik
          Liczba postów: 53

          JaAaga, dziekuje za Twoj post, i za ta historie. Strasznie ciezkie to wszystko, ja wiem co powinnam zrobic a poki co nie moge. Po prostu bede czekac az juz dobitnie bede miala dowod ze on sie nie zmieni, tylko ze znow uplynie sporo czasu, pol roku w wiezieniu a potem zycie razem i dopiero test dla nas, ale ja wiem juz co to bedzie… wiem, ale nie moge go zostawic teraz gdy mowi mi ze tylko ja mu pomagam jakos to wszystko znosic 🙁 Niektorzy godza sie na terapie, moze i on tez sie zgodzi bo dalam mu do przeczytania opis DDA i powiedzial ze wie ze to o nim, i ze bedzie staral sie zmienic itd ale nie wiem czy to sie uda. Bo jak zaczynam ten temat to zamyka sie w sobie, nie chce o tym rozmawiac. Nie wiem co to bedzie, ale to wszystko tak strasznie boli. Najgorszy bedzie ten KROK ktory Ty uczynilas, i pewnie nie zalujesz bo wiesz ze to bylo dobre rozwiazanie..Tez zajmie mi chyba duzo czasu podjecie tej decyzji… pozdrawiam

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            ;mogę opowiedzieć swoją historie?
            nawet nie wiem jak zacząć pierwszy raz biorę udział w tym forum …mam 24lata skolńczyłam niedawno studja aktualnie szukam pracy…mój ojciec jest alkoholikiem zawsze nim był od kąd pamiętam pił przez co w moim domu czesto zle się działo np.pamiętam jak miałam moze 8 lat mama musiała jeździć po niego pod sklep albo nas wysyłała jak bił talerz szklanki wszytko co mu podeszło pod rekę jak mam nie chciała mu dać pieniędzy na picie nie liczył sie nigdy z dziećmi a ma ich 7 ani z żoną, choć to były jego ostatnie pieniądze on je musiał wziąść bo nie dopisł…pamiętam jak najstarsza siostra prosiła mame zeby go zostawiał zeby nas zabrała i wyjechała pare razy doszło do trgo ze się pakowalismy..zniszczył nam dzieciństwo tak jest prawda choć mama starała sie jak mogła by było pogodne on wszytko zniszczył!!moja najstarsza siostra ma padaczkę kadde z nas ma nerwice i problemy z sobą najmłodszy brat ma astme problrmy z mową…kiedy był mały pamiętam czesto bywał w szpitalu łapały go duszności a ojciec często mówił ze mama przesadza ze tylko by po lekarzach jedział i nie chciał go zawieść na szpital mama musiała chodzić po sąsiada, brat do tej pory ma powarzne kłopoty z mową a ma już 14 lat.Moje życie?jestem pewymistką nie wieże w siebie i we w łwsne siły ,boje się odrzucenia, braku akceptacji nie umiem walczyć,nie radze sobie z samą sobą własnymi problemami …uwarzam się za niedorajede życiowa która niepotrzebie żyje i zabiera innym tlen…oststnio słyszałąm opinnie ze kiedyś to jak dziecko było chore to poprostu umierało i nikt z tego zadnej afery nie robił z dziś to jedzą z tymi dziećmi po lekarzach i je lecza a zdrowe dzieci muszą za to pałącić:*no ja jestem jednym z takich dzieci jestem chora mam chorobr genetyczna na która nie ma lekarstwa objawia się ona tym ze moje mięsie nie mogą długo proacować szybko sie męczą ogulnie są słabiutkie,pare lat temu miałąm operacej podcigano mi powieki gówne bo mięsnie pracujące w powiekach peraktycznie nie ptracowały podtrzymywałąm powieki palcemi albo zapałką jak można sie domyśleć było to dosyć uciążliwe poeracja się udała jedno oko bwyszło bardzo dobrze a drugie gozej 🙁 ..w tej chwili mam wrazenie ze powieki znowu przestają pracować 🙁 oprucz tego mam strita w skrócie wygladam jak chyba jak narkoman bo często mnie za niego biorą:(nie moge zkceptowć siebie choć bym chciała choć troche zdobyć tej pewnoąci siebie ale jak odczasu do czasu mamtakie sytałącej ze biorą mnie za narkomana np.kiedyś poszłąm do salonu tel kom dowiedzieć się o warunki jakiejś promocji pracownik do którego sie zwróciałam z pytaniami powiedzoał mi ze jestem naćpana i nie chciał o niczym poimformować i ze mną rozmawiać nie pamietam co mi dokładnei powiedział zle pamietam ze wyszłam z pałączem i czułam sie jak śmieć…to było jakiś 4lata temu ale zdaza mi sie to i teraz w ak miałam przewisko slepa 🙁 nawet dziś usłyszałam ze najadłam sie grzybków chlucynogennych i ze musze zmienić dilera.nie umiem sobeir radzić z takimi sytałącjami boję się zycia uwarzam ze nic nie potrafie ze powinnam uprzeć by nikogo nie męczyć i siebie nie męczyć.moja osoba nie jest potrzeban mama mnie kocha ale było by jej bezemnie lzej jak byłam mała ciagle musiała mnie bronić bo ja sama nie umiwłam sie obronić wiem ze to zle ale ja naprawde nie wnosze nic dobrego do zycie i osoby które nawet mnie kochaja doskonale soboie poradzą ja jestem i bedze zasze tylko balstem, wiem ze tak najłatwiej poddać się ale nie mam siły żyć nie che juz zyć!

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              sleepysis Lena …
              Język, którym się posługujemy już tak jest zbudowany, że klasyfikuje, a czasami stygmatyzuje. Powiedzenie komuś, że jest DDA (DDD, DDTR) jest w oczywisty sposób naznaczające. A jak wiecie z forum i książek – część z nich można ściągnąć z netu (Podam link na końcu) dziecko uczy się, że pewne zachowania są po prostu normalne. To codzienne wykrzywienie wpływa na DDA i powoduje, że jest to dla niego zupełnie normalne. Nie jestem terapuetą, ale sądzę, że każdy problem psychologiczny polega właśnie na tym, że traktujemy nasze działanie (choćby było niewłaściwe) jako racjonalne i uzasadnione. Spójne. Ludzie racjonalizują swoje zachowanie i doświadczenie (na przykład poprzez wyparcie, projekcje).
              I wtedy cios w twarz nie jest niedopuszczalnym naruszeniem zasad, ale normalną reakcją na moje zachowanie.
              I nagle Ty przychodzisz i mówisz, że twój chłopak jest DDA ergo jest ze złej, gorszej rodziny, że jego rodzice są źli (on przynajmniej tak to rozumie). Cała ta racjonalizacje swoich doświadczeń znika i rozsypuje się w proch. Znacznie łatwiej odrzucić taką tezę. Tym jest to trudniejsze, że nie koniecznie musi to być alkohol, może być kazirodztwo, czasami cios ręka, słowa, lub wręcz obojętność czy chłód emocjonalny rodziców. Może być też tak, że matka lata za ojcem, który się zdrowo buja, bawi się, zdradza… Są tak zajęci sobą, że zostawiają dzieci samym sobie. Zobacz przecież oni mogą być zupełnie normalni ci rodzice, ba szanowani nawet.
              To stygmatyzujące słowo DDA (dla tej osoby) tym bardziej może być trudne do akceptacji, że przy nawet bliższym poznaniu jest to osoba pogodna, uczynna, pracowita etc. Moja kobieta (trochę chwaląc się 😉 jest absolutną ekstraligą Jest naprawdę bardzo piękna, ma doskonałą pracę, dużo podróżuje, jeździ na rowerze górskim, koniu, nurkuje, pracuje w fundacji, chodzi na Salse. Najbliższe otoczenie mówi o tej osobie, że jest doskonała (moja Kobieta, ma mnóstwo przyjaciół, którzy mówią jej same komplementy), zwierzchnicy wysyłają ją na szkolenia etc.
              Słowem jest cudowną młodą energiczną inteligentną kobietą. I co taka osoba ma być DDA. Ma w ogóle kogoś krzywdzić? Ona przecież ona jest doskonała…
              Chyba trochę mało się o tym mówi, ale DDA powielają modele zachowań swoich rodziców. Wpadło mi to do głowy po przeczytaniu książki Susan Forward – Toksyczni Rodzice. W jej molestowaniu psychicznym i czasami fizycznym były raczej zachowania które Pani Susan przypisywała toksycznym rodzicom niż DDA. Przytoczę taką sytuację. Wysłała mi kiedyś zdjęcie ze ślubu X. Napisała (w skrócie):
              "- Kochanie zobacz jak pięknie wyglądałam, na tym weselu na pewno było fajniej niż na weselu Y na którym byłeś ze swoją ku***ą" (chodziło o moją byłą dziewczynę i wesele o której jej kiedyś opowiadałem). Zobacz w tych słowach są następujące tezy:
              – Doceń mnie, powiedz mi, że jestem dobra! – brak poczucia własnej wartości
              – Kocham Cię – lęk przed opuszczeniem
              – Jestem lepsza, a ty i twoje sprawy i przeszłość jest zła – a więc chodziło o podkreślenie układu zły (ja) – dobra (ona). Ten układ był pewną wygodną dla niej emocjonalnie "równowagę" – dla mnie zaś był on oczywiście nie do przyjęcia.
              Na marginesie zacząłem u siebie również obserwować pewne objawy związane z DDA – np. niskie poczucie własnej wartości, zaburzenia snu etc.
              Zastanawiając się nad tym doszedłem do wniosku, że realną przyczyną porażki mojego związku był właśnie ten układ , który powodował, że byliśmy związkiem toksycznym. To ten układ powodował, że moja Kobieta sabotowała wszelkie próby mojego poradzenia sobie z tą sytuacją. Ponieważ w istocie się bała go porzucić, bo oznaczało to przewartościowanie swojego i mojego wizerunku. I ja w zasadzie się z tym układem zgadzałem, też w nim byłem!
              Zapewne praprzyczyną tego jest DDA, ale prawdę mówiąc mam to gdzieś.
              Wydaje mi się, że poprzez odkrycie, że twój chłopak jest DDA dajesz sobie wygodne usprawiedliwienie do mitologizowania swojego związku i waszego uczucia. Tymczasem związek to też jest realność i byt. Skupiając się na jego DDA zapominasz o waszym związku i swoich odczuciach (tu Lena ma racje). Może wy jesteście w układzie dobra-zły??? Jak sama piszesz jesteś silna. Może to jest układ silna – słaby.
              Każdy taki układ jest jednak chory i zły dla związku, czy jesteś po stronie siły czy dobra czy też słabości i zła. Bo dobry związek można opisać znakiem "=". Pisałem kiedyś o tym chyba na poście "Małżeństwo z DDA…"
              I jedyne chyba co może zrobić partner DDA (oprócz oczywiście wsparcia, zrozumienia, akceptacji pomimo ataków i weryfikacji – czyli czego? normalnych rzeczy w związku!) to właśnie skupić się na swoim związku i pokazaniu wpływu jakie opisane powyżej układy, nieufność, niskie poczucie wartości mają dla związku i osobowości partnera.
              I właśnie chyba to można zrobić, można spróbować uświadomić, że te reakcje, które tak destrukcyjnie wpływają na związek to jest jakiś opisany zestaw zachowań (właśnie nie cecha twojego chłopaka!). Bo chyba decyzja o nazwaniu siebie DDA jest decyzja osobistą… Więc nie nazywaj go tak, ale mów o tym co Ty czujesz zrobiłaś i dlaczego. I poznaj przedtem dobrze siebie.
              Moja Kobieta raz mnie przeprosiła za swoje czyny. Nie wtedy kiedy mówiłem, że bicie jest niedopuszczalne, albo kiedy pisałem, że musi mi zaufać. Tylko wtedy kiedy wygarnąłem jej moje uczucia w sposób jasny może nawet brutalny. Niestety nie zauważyłem tego fenomenu i szybko wróciłem do roli Złego, który stara się odpokutować, przeprosić, wyjaśnić. Kurczę wiesz co w sumie nie dziwię się jej byłem wtedy taki żałosny i niedojrzały. W sumie niemęski.
              Reasumując nie nazywaj go DDA bo może poczuć się oskarżonym, tylko mów o sobie i waszym związku. Jeżeli uzna, że bycie DDA jest dla niego ważniejsze niż Ty odejdź, pojedz do Lichenia i mówię Ci – na kolanach dookoła bazyliki! Ciesząc się, że nie wpadłaś w takie gówno jak ja. Nie byłaś w depresji, nie chciałaś się zabić, nie straciłaś szacunku wielu bliskich ci ludzi, nie była opętana, nie malowała całej chaty po 3 razy, żeby dogonić nie doścignionego, nie utyła 20 kg itp. itd.

              A teraz obiecany link. Nie lubię piractwa, więc niektóre z tych książek sobie kupię, ale niech każdy robi co uważa za słuszne.

              http://www.chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=Stella85&fid=1230672

              grygol
              Uczestnik
                Liczba postów: 19

                Sorry pisałem do sleepysis i JaAga.

                Choć historia leny jest przejmująca to akurat nie pasuje do tego postu.

                sleepysis
                Uczestnik
                  Liczba postów: 53

                  Do Grygola 🙂

                  Ja uwazam ze DDA, pojecia DDA powstalo po to by okreslic pewien typ zachowan ktore wystepuja u ludzi dorastajacych w niesprzyjajacym ( lekko mowiac ) srodowisku rodzinnym. To udowodnione. Dlatego sie tego pojecia uzywa, to fakt, nie znaczy to ze to jakas obelga, obraza czy obwinianie. Moj chlopak pochodzi bezsprzecznie z rodziny alkoholowej w ktorej byla i jest przemoc i oboje rodzicow od wczesnego jego dziecinstwa pija i nie radza sobie z problemami zycia. U niego teraz zauwazam cechy ktore bezsprzecznie pokrywaja sie z cechami innych ludzi ktorzy wychowali sie w podobnych warunkach. To oczywiste i dlatego nazywam to po imieniu, to cechy DDA. Dlaczego mam to ukrywac skoro tak jest?

                  Czesto jest tak ze wypychajac wszystkie zle wspomnienia w podswiadomosc on nie zdaje sobie sprawy ze postepuje np niewlasciwie, nieodpowiedzialnie mimo jego doroslosci, zle sie z tym czuje ale nie wie o co chodzi, co jest za to odpowiedzialne. Ja moge mu zasugerowac wlasnie to ze ma to na wplyw jego dziecinstwo, rodzice i ze jak tylko znajdzie w sobie sile i checi moze sobie z tym poradzic i sobie pomoc. Rozmowa o tym miedzy nami nie polega na wytknieciu mu ze jest DDA czyli jak mowisz zlym, niewlasciwym, jakims nie wiem….ulomnym?? Absolutnie nie, i nie pisz ze ja tak do tego podchodze. Ja ciesze sie ze wiem w czym tkwi problem bo tylko wtedy mozna to zrozumiec po czesci ( czytajac o tym ) i sprobowac cos na to poradzic.

                  Nasz zwiazek rzeczywiscie jak mowisz jest to zwiazek 2 osob silnej i slabszej (psychicznie ) bo jest oczywiste z tego wzgledu ze mnie rodzice od dziecka uczyli pewnosci siebie, mialam poczucie bezpieczenstwa, bylam doceniana, zachecana do inicjatywy itd itd, po prostu mialam to szczescie. On nie mial i ma pewne braki pod tym wzgledem, co zapewne rozumiesz, tak juz dziala ludzka psychika. Ale nie zrozumialam twojego stwierdzenia ze zwiazek osoby silnej ze slaba jest chory i powinien miedzy osobami byc znak rownosci. Czyli co sugerujesz? Ze osoby slabe psychicznie, nawet powiedzmy z rodzin patologicznych ktore maja pewne problemy powinny tylko i wylacznie wiazac sie z podobnymi osobami? Mamy sie dzielic na 2 grupy? Sam piszesz by nie dzielic ludzi na tych "dobrych" i "zlych" a twoja wypowiedz troche temu przeczy. ja go pokochalam i kocham i nawet teraz jak odnajduje w nim cechy ktore np utrudniaja zycie jemu i mnie, chce by sobie z tym poradzil, oferuje mu pomoc jakakolwiek ode mnie bedzie potrzebowal, wsparcie, dobry przyklad, no cos w tym stylu, duzo milosci. Czy twoim zdaniem powinnam go rzucic od razu odkrywajac ze ja jestem silniejsza psychicznie od niego? Nie sadze. Ludzie sa tak rozni ze w wiekszosci zwiazkow ktos jest w jakims tam wzgledzie silniejszy, stabilniejszy emocjonalnie.

                  Zgadzam sie z Toba ze zwiazek to tu i teraz, byt, obserwacja, ale to nie przeszkadza w tym by nazywac problemy po imieniu. Jego problemy wyplywaja z dziecinstwa i to wiaze sie z DDA, nwazwa ktorej tak strasznie nie lubisz, ale to w skrocie okresla te cechy o ktorych wszyscy tutaj wiemy.
                  Masz racje ze jedynne co dla niego i dla nas moge zrobic to uswiadamiac mu niektore reakcje, skupic sie na zwiazku, uczuciach, zawsze to robie nawet mimo to tego ze lacze to z DDA,a le wlasnie dzieki temu ze on uswiadomi sobie dlaczego czasem zachowuje sie tak czy inaczej bedzie mogl z tym walczyc, np poprzez pojscie na terapie.

                  Boje sie problemow z tego wynikajacych i sa to obawy uzasadnione bo mimo ze wszyscy ludzie roznie potrafia sie zachowywac, to jednak sa niektore zachowania, ktore DDA wynosza z domu, a ktore szczesliwie dorastajacy ludzie maja niemalze nieprzyswojone. Co dla mnie oczywiste dla niego wcale nie musi byc, nie rodzimy sie z recepta na zycie, wszystkiego uczymy sie od otoczenia. Nie jest to usprawiedliwianie go, tylko taka jest prawda. Ja mialam dobrych nauczycieli w odpowiednim czasie, on nie mial a teraz nie latwo nauczyc sie zachowan z dnia na dzien i przestac czuc to co sie czuje, lek przed nieznanym, chec ucieczki od problemow, ja domyslam sie ze to nie latwe. Bo to cos czego ja uczylam sie cale zycie, a nie miesiac czy dwa.

                  Twoja rada odnosnie tego by skupic sie na jasnym mowieniu o moich uczuciach a nie skupianiu sie na jego i wytykaniu mu bledow jest wydaje mi sie naprawde cenna 🙂 Nie wiem czy uda mi sie to w praktyce ale bede o niej pamietac by to wszytsko jakos sie toczylo dobrym torem. Dzieki 🙂 Zycie pokaze jak nam wyjdzie i czy nam wyjdzie. Dopiero mieszkajac razem i zyjac z dnia na dzien bede miala jasna odpowiedz czy wazniejsze jest dla niego nasze wspolne dobro czy jego wlasne ( mimo ze zarzeka sie zawsze ze on dla siebie samego jest niewazny, swoich potrzeb nie widzi, tylko czyjes ). Trzymajcie kciuki….

                  Pozdrawiam bardzo bardzo bardzo cieplo =)

                  grygol
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 19

                    do sleepysis

                    Absolutnie nie potępiam DDA. Nie uważam za gorszych etc. Napisałem jedynie, że dobry związek oznacza równowagę pomiędzy partnerami. I nie chodzi o siłę czy słabość psychiczną lecz o to, że każdy z partnerów może się rozwijać i podkreślać swoją osobowość.
                    Jeżeli stworzyłaś układ w waszym związku w którym jeden z parntnerów jest słabszy psychicznie a więc trzeba mu pomóc, może narzucić coś czasami. Poprowadzić za rękę do celu. To nie jest to związek dobry. Dobry jest taki w którym akceptujesz jego psychikę i wspierasz ewentualnie jej rozwój. I on musi akceptować twoją siłę.

                    Podkreślam odnosi się to tylko do związku jako takiego w którym musi panować równowaga. A DDA, przecież to są szlachetni i dobrzy ludzie. Nie mam nic przeciwko nim.

                    Pozdrawiam

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      W moim związku nie mówiłam o DDA, nawet o tym nie słyszłam, dopiero po jakimś czasie oświeciło mnie, że jest coś takiego jak syndrom Dorosłego Dziecka.
                      Zaczęłam dużo czytać i więcej rozumieć. Wiedziałam już z czego wynikają pewne zachowania: brak zaufania, bojkotowanie związku, sprawdzanie mojej wtrzymałości, prowokowanie kłótni itp.

                      Wczesniej tylko mówiłam o swoich uczuciach. O tym, że przeszkadza mi to, że on nie ufa, ze się oddala emocjonalnie…

                      On za każdym razem mówił, że próbuje się zmieniać, ale nie umiał sam tego zmienić, bądz po prostu nie zależało mu na mnie…
                      Często też mnie atakował, że on po prostu taki jest i mam go nie zmieniać. Ot taka sprzeczność, zmienność czy dobry kit.

                      Nie wiem czy nie mowienie o DDA, jest dobre. Nie wydaje mi się, że powiedzenie komuś, ze istnieje coś takiego jak syndrom DDA az tak stygmatyzuje. Czytałam posty ludzi o tym, jak się dowiedzieli o DDA, o tym, ze na początku byli wściekli, ale pozniej wiedza, o tym z czego mogą wynikac pewne zachowania, duzo im dała.

                      Myslę, ze same mowienie o uczuciach nic za dużo daje. Przynajmniej u mnie tak było.
                      Facet czuł się jeszcze bardziej podle. Doszło do tego, że powiedział, ze on po prostu inaczej nie potrafi. Nie był typem refleksyjnym, osoba zastanawiająca się nad sobą w nieskonczonośc, on po prostu działał i doświadczał. Widząc, że mnie rani, a nie wiedząc z czego to wynika i nie rozumiejąc swoich reakcji dochodził do wniosku, że jest po prostu takim dziwnym, złym facetem.

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        Zgadzam się w sumie z JaAga

                        Jeżeli sprawy w rodzinie są oczywiste tj. jest alkohol, bicie etc. to wtedy DDA nie stygmatyzuje… Jeżeli ich nie ma, to co? Jeżeli jest to ciąg wydarzeń, które są okryte tajemnicą. Zobacz jak Donek porobił Jarka w debacie telewizyjnej. Zapytał go o ceny dowiódł, że Jarek choć babuli o wzroście gospodarczym nie wie ile kosztują jabłka i jajka. Tym samym podważył jego kompetencje w tej dziedzienie jakiekolwiek by one nie były.
                        Jeżeli więc mówisz komuś że jest DDA, bo ma wszystkie symptomy a w domu nie było alkoholu, a np. bicie to podważasz całą swoją wypowiedź. To chciałem powiedzieć. Trzeba więc mieć całkowitą pewność.
                        Ja uważam jedno zdrowy związek to nie związek bez kłótni, czy z całkowitą zgodnością, ale związek, w którym oboje partnerzy są niczym konie, bądź psy biegnące w zaprzęgu. Jeden może być trochę z przodu, może być silniejszy, a drugi trochę słabszy, ale biegną oboje w jednym kierunku.
                        DDA tworzą związki – znaczy mój DDA stworzył ze mną związek pełen nierównowagi. Abstrahując od tego jaki jestem i jaka ona była to nie mogło się utrzymać. Ani ja nie chciałem być zły, ani ona ze złym być tak naprawdę nie chciała. Jej DDA wyrażało się tym, że pomimo toksyczności i nieznośności trwania w nim, nie pozwalała zburzyć tej chorej równowagi razem. Bo to było jedyne co znała.
                        Co to znaczy DDA dla kogoś kto zawsze spał w ciepłym łóżku, czuł się w domu bezpiecznie, miał mniejsze lub większe wsparcie rodziny. Smiem twierdzić, że NIC. Mój brat jest lekarzem – gastrologiem. Ale nigdy nie robił sobie gastroskopii, choć pacjentom robi ich 10 dziennie. Ja akurat w związku z depresją miałem podejrzenie wrzoda i ją wykonałem. Potem zmusiłem go nieomal, żeby podał się temu nieprzyjemnemu badaniu. Podziękował mi mówiąc, że teraz traktuje inaczej pacjentów. Na szczęści ani nie możemy, ani zapewne nie chcemy doświadczać tego co DDA, więc jeżeli mamy być szczerzy i skuteczni musimy mówić o tym co sami doświadczamy w związku – swoich uczuciach.
                        Dlatego celem sleepsys nie powinno być uświadomienie DDA (choć może to być środek ku temu), ale NAPRAWA ZWIAZKU, dla którego żadne literki nie mogą być wytłumaczeniem, nawet jeżeli wybaczcie wiążą się one z największą traumą. Nie da się żyć z partnerem, który przyjmuje postawą wyższości lub niższości. Podobnie jak nie umawiamy (mam 30+) się zwykle na spotkanie towarzyskie z uczniami liceum lub profesorami uniwersytetu, tylko z ludźmi podobnymi do nas doświadczeniem , wiekiem i zainteresowaniami. Bo wtedy jesteśmy dla siebie partnerami.
                        Nie oznacza to, że w związku jedna osoba nie może być liderem, a druga podążającym za nim. Przeciwnie to jest często dobry dla obu stron układ. Ale musi to być układ obustronnie akceptowany. Wtedy jest dobry.
                        A już w ogóle najgorsza jest litość nad partnerem… Wsparcie, zrozumienie akceptacja tak, ale litość to koniec zachwytu i tajemnicy. Mogiła.
                        Ważna rzeczą jest też zrozumienie, że tak nas stworzyła natura, że nie jesteśmy tacy sami. Każdy ma inne DNA i co się z tym wiąże również charakter. Czy wiecie np. że 40% adopcji się nie udaje? To znaczy dzieci w dorosłym wieku powtarzają błędy swoich biologicznych rodziców. A większość dzieci w domu dziecka jest sierotami społecznymi więc chyba wiecie o czym mówię.
                        O tym też trzeba pamiętać myśląc o związku czy z DDA czy z kimkolwiek. I może właśnie taki był twój mąż JaAga, taki, że ci nie pasował nie ważne w jakiej szufladce siedział.

                        Pozdrawiam

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 208)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.