Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • Barbasia
    Uczestnik
      Liczba postów: 6

      Mood91 trzymaj się kochana. To zawieszenie jest okropnym uczuciem, ale (pomimo, że brzmi to jak banał) to na prawdę w końcu się rozpływa i jest lepiej. W grudniu myślałam, że zawalił mi się świat – pod koniec stycznia nieplanowanie poznałam kogoś nowego. Klasyczne teksty”skup się na sobie”, „nie myśl” itp. w danym momencie nie pomagają, wiem o tym, ale jedynie mogę Cię tylko wirtualnie zapewnić, że to przejdzie, z czasem może nawet docenisz, że uniknęłaś późniejszych trudów i bólu.

      Co mi pomogło w przypadku relacji, w której cały czas mieliśmy kontakt a ja niepotrzebną nadzieję:
      Przede wszystkim działaj zgodnie ze swoim sumieniem – jeżeli czujesz, że chcesz przez jakiś czas jeszcze to utrzymywać i dawać wsparcie a on też Cięnie unika to wspieraj, jedynie miej z tyłu głowy, że z czasem możesz sama redukować swoje zaangażowanie, aż któregoś dnia w ogóle przejdzie Ci ochota na kontakt.

      Barbasia
      Uczestnik
        Liczba postów: 6

        @blabla jak można napisać coś tak krzywdzącego, poddając pod wątpliwość czy te osoby można nazwać ludźmi? To, że Ty nie spotkałeś się z empatią czy współczuciem od drugiej strony nie znaczy, że możesz tak wyrażać o całej grupie osób.

        Barbasia
        Uczestnik
          Liczba postów: 6

          Zgadzam się z tym co piszesz, dlatego jedynie poprosiłam by wrócił na terapię bo nie chcę żeby nasza relacja przepadła, a wierzę że to mu może pomóc. Ja ze swojej strony mogę dać tylko pomoc w formie wsparcia i bycia dla tej osoby.

          Niestety na ten moment cały czas jestem w zawieszeniu. Nie wiem co będzie dalej, mamy kontakt, ale ja bardzo cierpię przez to oczekiwanie. Nie czuje się gotowa na inny związek, więc go nie szukam. Wiem co czuję do byłego, więc ta rozłąka mnie boli. Ciężko przez to wszystko przejść. Wyrzucenie swoich myśli na tym forum przynosi trochę ulgi.

          Barbasia
          Uczestnik
            Liczba postów: 6

            Czuje się z tym dziwnie. W głowie pojawiają mi się myśli, że może nie byłam dla niego wystarczająca, że może przy innej by się przełamał.

            Dużo się naczytałam o tym żeby stawiać siebie na pierwszym miejscu, żeby nie wchodzić w rolę terapeuty. A prawda jest taka, że znam swoją wartość, chodzę na terapię od wielu miesięcy, wiem jakie mam problemy, wiem czego się boję w życiu oraz wiem, jakie rzeczy mimo strachu i bólu jestem w stanie przetrwać. Nigdy nie próbowałam i nie chciałam wchodzić w rolę terapeuty. Nie mam do tego kompetencji i aspiracji, jednak uważam, że związek to bycie przy drugiej osobie nie tylko w dobrych chwilach, ale też w tych złych, w chwilach słabości.

            Jestem egoistką i stawiam siebie na pierwszym miejscu bo też wiem co na mnie dobrze działa. W tej relacji czułam się bezpieczna, od swojego byłego wiele się nauczyłam i czułam, że przy nim mogę się rozwijać i przełamywać swoje lęki, bo czułam, że nie jestem w tym sama a on rozumie co się dzieje w mojej głowie. Z tego co on mówił, on też czuł się w tym dobrze, też czuł się przy mnie spokojny i pomagałam ukoić ból istnienia. I myślę, że doskonale wiedział, że nie chcę być jego terapeutką, sama jestem zwolenniczką sięgnięcia po pomoc osoby z zewnątrz.

            Mimo wszystko czuje się winna. Czuję się winna za to, że nie umiem odpuścić, że mówię o swoich uczuciach. Przeraża mnie myśl o tym, że ktoś mógłby uznać to za osaczanie, próbę nacisku, manipulacji. Bardzo doceniam fakt, że mój były wie, że nie próbowałabym za nic w świecie takich rzeczy, że po prostu ja w taki sposób radzę sobie z tą „żałobą”, że nie potrafię blokować swoich emocji i uczuć w sobie.

            Czytając też wątki na forach zauważyłam zarzuty do osób, które znalazły się w sytuacji takiej jak moja, że walczą bo mają problem ze sobą, że traktują związek jak misję naprawienia drugiej osoby. Zastanawiałam się mocno nad tym i chyba nigdy w życiu nie miałam myśli, że chciałabym coś w nim zmienić. Nigdy nie będę w stanie zrozumieć co przeżył i co dzieje się w jego głowie, ale w nim, jako w człowieku nic bym nie zmieniła. Jedyna „misja” jaką sobie postawiłam to pokazanie, że w przyszłości nie musi być zawsze źle i można cieszyć się z małych codziennych spraw.

            Niemniej jednak… wiem, że muszę zaakceptować jego decyzję. Wiem, że każde z nas jest silne, przeszło przez swoje problemy i da sobie radę w życiu. Mimo wszystko w tym momencie pójście dalej wydaje się abstrakcją i odejście od walki o tę relację napawa mnie ogromnych strachem.

            Barbasia
            Uczestnik
              Liczba postów: 6

              @Aggy jak się trzymasz teraz po czasie? Czy jest Ci łatwiej?

              Ja mimo, że mijają kolejne dni to co raz gorzej to znoszę i nie wiem jak się z tego podnieść.

              Barbasia
              Uczestnik
                Liczba postów: 6

                Aggy jestem w identycznej sytuacji co Ty. Na prawdę czytając Twoją historię miałam wrażenie, że ktoś opisał moje przeżycia. Mój partner również rzucił mnie z dnia na dzień, ale my się nie kłóciliśmy. Po prostu jednego dnia było ok, a następnego mnie pożegnał.

                Cały czas mamy ze sobą kontakt i to pozytywny kontakt. Za każdym razem staram się mu przekazać, że rozumiem jego ograniczenia i dalej chcę cierpliwie przy nim zostać, aby mógł na spokojnie, w poczuciu bezpieczeństwa przełamywać ten mur. Niestety nie potrafię tak jak tu wyżej opisano pokazać „twardej miłości”, ale też postanowiłam się już odsunąć. Wie, że jeżeli się przełamie i będzie chciał to zawsze może się do mnie odezwać i nie zamierzam go opuścić.

                „Potrzebowałam tych słów wsparcia tutaj, żeby upewnić się że zrobiłam wszystko co mogłam po mojej stronie dla naszego zwiazku, któego sama nie potrafiłam uratować. Pozostaje mi tylko świadomość że wiem na 100% że to co było między nami to była autentyczna miłość. Tego mi żadne rozstanie nie zabierze, więc cieszę się że poznaliśmy się i byliśmy razem choć przez chwilę” – czuję to samo po przeczytaniu tego wątku i mam nadzieję, że znajdę też siłę żeby jakoś się z tego otrząsnąć 🙂

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)