Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 5 wpisów - od 11 do 15 (z 15)
  • Autor
    Wpisy
  • To_nie_ja_M
    Uczestnik
      Liczba postów: 18
      w odpowiedzi na: jak pomóc tacie #486069

      Śniło mi się dziś, że dom obok naszego się palił. Wybiegłyśmy z mamą, usiadłyśmy na krawężniku i nadbiegł tata. Pochylił się nad nami i zaczął się dźgać w pierś, a potem odciął sobie głowę.

       

      Sorry,  że spamuję tutaj, ale muszę to wyrzucić. A kto mnie zrozumie, jak nie inne dorosłe dzieci?

      Tato mieszka teraz w tym domu. Sam. Ciocia i kuzynka dowożą chyba mu zakupy. Ale nie wiem.

      Wiem, że dzwoni do mnie zawsze pijany. Czasem płacząc, jak bardzo nas kocha, czasem z wyrzutami, że nie ma kontaktu z wnuczką.

      Za każdym razem odpowiadam mu, że jak się ogarnie i będzie czysty to będziemy znów rodziną.

      Chociaż jest mi ciężko. Bardzo. Nie ma dnia, bym nie myślała co u niego. Czym pali, co je, czy potrafi ogarnąć telefon, czy znajdzie jakąś pracę, bo przecież za 1080zł nie wyżyje.

      Ciężko mi.

       

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez To_nie_ja_M.
      To_nie_ja_M
      Uczestnik
        Liczba postów: 18
        To_nie_ja_M
        Uczestnik
          Liczba postów: 18
          w odpowiedzi na: Nowotwór złośliwy #485934

          Może abcd ma rację. Widziałam na tym forum kilka głosów w podobnym tonie (o pogodzeniu, pojednaniu).

          Ale ja Cię rozumiem. Rozumiem, dlaczego nie chcesz i tu i teraz do tego wracać.

          Pytanie, czy nie będziesz tego w przyszłości żałować. Gdy już jej nie będzie, a ty będziesz mieć 20 lat więcej.

          Ale to chyba TY musisz siebie samego o to zapytać.

          To_nie_ja_M
          Uczestnik
            Liczba postów: 18
            w odpowiedzi na: jak pomóc tacie #485921

            tato wyszedł wczoraj, dziś zadzwonił do mnie z telefonu cioci (jego zatrzymali jako dowód). Był pijany.

            Powiedziałam mu, że mama się wyprowadziła. Obiecałam, że w sobotę się z nim spotkam.

            Nie wiem co dalej. Będę go namawiać na leczenie , ale po tylu miesiącach w areszcie obawiam się, że się nie zgodzi.

            Jest kompletnie zagubiony, z drugiej strony już dziś podczas krótkiej rozmowy zarzucił mi, że go nie odwiedziłam.

             

            Wiem, wiem, wiem: muszę się odciąć.

            Ale czy będę w stanie spać spokojnie wiedząc, że on nie ma co jeść, czym palić w piecu itp.?

            Czy ktoś tak miał?

            To_nie_ja_M
            Uczestnik
              Liczba postów: 18
              w odpowiedzi na: jak pomóc tacie #485916

              Dziękuję Wam bardzo.

              Też jestem zwolennikiem twardej miłości.

              Jest mi trudno, ale wiem, że tak trzeba.

              Tato był dwa razy na leczeniu. Na drugie sama go zawiozłam (zaraz przed więzieniem). Niestety, kilka dni po wyjściu znów zaskoczył… Proponowałam mu wówczas ośrodek prywatny, do którego chciałam się dokładać. Ale nie chciał. A rodzina go w tym wspierała wybrzydzając, że nie ma tam siłowni czy koni (jprd… moje kuzynki żyją w jakimś świecie równoległym).

              Nie wiem, co zrobić zaraz po jego wyjściu (będę wiedzieć, bo pewnie dostanę info od operatora, że jest w zasięgu). Czy odezwać się i namawiać na kolejne leczenie. Czy odezwać się, poinformować, że kupiłam mamie mieszkanie i namawiać na sprzedaż domu i kupno małego mieszkania. Czy olać. I machnąć ręką na +/- 400tys. zł, mając świadomość, że ojciec prawdopodobnie zadłuży dom, rozda wszystko, co bardziej wartościowe z wewnątrz i po prostu go straci (być może da się nabrać na te karygodne reklamy, które oferują „dożywotnią emeryturę” w zamian za dom.

              Co do rodziny taty: tak, doskonale widzę tę manipulację, próbowałam poprosić ciocię i kuzynki o wspólny front, ale one zupełnie inaczej widzą tę sytuację: obwiniają mamę o prowokowanie taty, a nas za to że „niewystarczająco” się troszczymy o tatę. Kuzynki podkreślają, że tato jest CHORY, ze trzeba go wspierać. Nie mówią tylko JAK. Ja mieszkam 70km od rodzinnego domu i nie mam możliwości fizycznie tam bywać regularnie. Poza tym, nie mam zamiaru pozwalać wykorzystywać mojego małego  dziecka do szantażu emocjonalnego.Powiedziałam tacie, że zobaczy je jak zachowa trzeźwość przez kilka miesięcy i weźmie się w garść. Nie chcę, żeby grał na emocjach, płakał przy dziecku powtarzając, jak bardzo je kocha i sugerując, że jego trzeźwość zależy właśnie od regularnych wizyt.

              Na grupowy meeting DDA się zapisałam, ale po dwóch spotkaniach wstępnych z prowadzącą, ta stwierdziła, że ja najpierw powinnam odbyć terapię indywidualną. Kazała sobie szukać samemu terapeuty, co zrobiłam. Ale albo nie mają godzin popołudniowych wolnych, albo są jakimiś marketingowcami, którzy zrobili papier na terapeutę i zajmują się właściwie wszystkimi…

              Kilka razy byłam już u słabego terapeuty i serio, czułam jedno wielkie zażenowanie.

              No nic, teraz i tak już raczej nie stać mnie: kupiłam mamie mieszkanie na kredyt i teraz mam już dwa kredyty mieszkaniowe. Więc trzymam kciuki, żeby szaleństwo inflacji powoli odpuszczało, a ja zaciskam pasa.

              Dziękuję Wam bardzo za to, że mnie wysłuchaliście i naprawdę doceniam te komentarze.

            Przeglądasz 5 wpisów - od 11 do 15 (z 15)