Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD jak pomóc tacie

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 18)
  • Autor
    Wpisy
  • To_nie_ja_M
    Uczestnik
      Liczba postów: 18

      Cześć,

      mam 37 lat i jestem DDA.

      Mój tato całe moje życie pije. Gdy spoglądam wstecz widzę już,  że pomagała mu w tym piciu cała rodzina: babcia i dziadek, którzy wciąż wspierali nas finansowo, rodzeństwo taty, które wspierało nas w nauce, generalnie rodzina ojca, która za wszelką cenę udawała, że nic się nie dzieje. Byle było 12 potraw na wigilijnym stole, bylebyśmy chodzili do kościoła, dobrze się uczyli. I jakby nie zauważali, że tato regularnie, jak w zegarku wpada w cug, zazwyczaj raz wi miesiącu na tydzień, jak miesiączkująca kobieta. Potem kolejny tydzień „choruje” i tak w koło Macieja.

      Wywalali go przez to z różnych prac. Był więc takim „panem domu”, który siedział w domu gotował i sprzątał. Potem założył własną działalność, którą utrzymać pomagała mu znów cała rodzina ze mną na czele. Teraz już jej nie ma, utrzymuje się z renty, która wynosi 1200zł. Pewnie by mu to wystarczało, bo mama miała nieco lepszy dochód i byli dzięki niej w stanie utrzymać (za)duży dom. Ale tygodniówki zmieniły się w dwutygodniówki, potem właściwie tych tygodni bez picia było mniej niż tych z nim.

      Aż przyszedł ten dzień, w którym w jakimś amoku uderzył mamę tak, że złamał jej nos, ta wezwała policję, potem złamał zakaz zbliżania się i zabrali go do aresztu.

      Jego rodzina jeszcze mnie prosiła, żebym wzięła mu prawnika, żeby go wyciągnąć. Ale nie wzięłam.To było w maju.

      W międzyczasie załatwiłam mamie mieszkanie tak, by się nie bała. Wyprowadziła się z domu. Niestety, wszystkie rachunki są na nią. Ogrzewanie na gaz, dom duży, węgla i drewna brak. Masakra.

      Od maja nie widziałam się z tatą. Nie odwiedziłam go w areszcie, on nie dodał mnie do listy gości. W poniedziałek kolejna rozprawa. Może nawet już wyjdzie.

      No i nie wiem, co dalej. Mam po niego pojechać? Pomagać mu ? Dorzucać się do rachunków? Czy odwrotnie odciąć się, by zobaczył, że sam nie da rady utrzymać domu i może wreszcie zgodzi się na sprzedaż…

      Mieszkam 70km od niego, ni mogę fizycznie tam bywać częściej niż raz w tygodniu. No i jest jeszcze mama, która też potrzebuje, żeby ją odwiedzać.

      Jest mój mąż, który twierdzi, że ojciec sam sobie na to zasłużył, że odtrącał wszelkie próby pomocy itp.

      Jest rodzina taty, która pisze do mnie, bym mu pomogła, nie zostawiała go samego, żeby nie skończyło się jak z jego bratem (któremu bardzo dobrze się wiodło za granicą, niby pił kontrolowanie, bo tylko po pracy albo w weekendy, ale żona nie wytrzymała, odeszłą a on popełnił samobójstwo).

      Ja się pytam jak? jak mogę pomóc tacie?

      Bardzo bym chciała. Dla siebie i uspokojenia własnego sumienia. Ale naprawdę nie wiem do cholery JAK…

      Dziękuję za wysłuchanie.

       

       

       

      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 628

        Rozwiązanie jest proste. Tym, czego potrzebuje pijący alkoholik, jest tzw. TWARDA MIŁOŚĆ. O tym mówią nieraz wieloletni członkowie wspólnoty AA.

        Jeśli on sam chce się przewrócić, nie rzucamy mu poduszek pod stopy. Jeśli chce rozwalić sobie łeb, nie zakładamy gumowych nakładek na wszystkie rogi. To nie raczkujące niemowlę – to dorosły człowiek, który MUSI sam stać się odpowiedzialnym za siebie i swoje wybory. Nie może go garstka kretynów, którzy myślą, że robią dobrze, utwierdzać w przekonaniu, że picie tygodniami jest fun, złamać nos żonie jest OK, areszt to betka…

        A to najwyraźniej utrudnia zakłamana, współuzależniona i nie mającą ani krzty wiedzy o chorobie alkoholowej rodzina Twojego taty. Alkoholik, żeby zacząć zdrowieć, musi osiągnąć swoje dno. Dla jednego jest to odwrócenie się dzieci, dla innego utrata małżeństwa, dla jeszcze innego konflikt z prawem. „Ułatwiacze picia” przesuwają tę granicę w stronę śmierci z przepicia, a wtedy jest za późno.

        To alkoholizm, a nie rak. NIE jesteś w stanie pomóc swojemu tacie. Jedyną osobą, która może mu pomóc, jest on sam. Im szybciej to zrozumiesz, tym mniej głupot narobisz. Ale musisz też, niestety, brać pod uwagę to, że z alkoholizmu zdrowieje tylko jeden do kilku procent dotkniętych tą chorobą. Pozostałych czeka więzienie, wariatkowo, życie na ulicy, picie do śmierci lub utraty zdrowia albo śmierć z przepicia.

        Co możesz zrobić, to używać słów typu „Tato, widzę, że masz poważny problem z alkoholem i powinieneś zacząć się leczyć. Jeśli chcesz, zawiozę Cię do ośrodka. Ale ja za Ciebie trzeźwieć nie będę. To możesz zrobić tylko Ty sam.’

        P.S. Możesz też zrobić coś dla siebie. Myślę, że pójście na najbliższy mityng DDA, Al-Anon, otwarty mityng AA czy do terapeuty zajmującego się tego typu sprawami może Ci pomóc poczuć się w tej sytuacji mniej osamotnioną i pozbyć się „wyrzutów sumienia”, które są tu naprawdę złym doradcą.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez dda93.
        2wprzod1wtyl
        Uczestnik
          Liczba postów: 1177

          Nie udzielę rady, bo w tej relacji dużo zależy od tego na ile jesteś wstanie wyjść ponad emocje. Rady są oczywiste natomiast zrealizować jest bardzo trudno. Nie ma.mocy stąd dobrym posunięciem może być to co mòwi Dda93.

          Jednak na jedno bym.zwròcił uwagę. Rodzinę Twojego taty, ktòra najprawdopodobniej w ucieczce przed konfrontacją ze swoim lękiem poprzez manipulacje i wzbudzanie w Tobie poczucia lęku ( o życie Twojego ojca a ich brata syna)  oraz poczucia winy (pròba przeniesienia odpowiedzialności na Ciebie za jego życie) używa mocnej przemocy wobec Ciebie.

          Cokolwiek zrobisz chcę Ci ukazać tą perspektywę czyli manipulacje, przemoc, wzbudzanie lęku i poczucia winy przez rodzinę Twojego ojca.

          Dlatego jeżeli chcesz i masz siły to spotkałbym się z rodziną Twojego taty i powiedział, że rozumiesz ich lęk i możesz z nimi obgadac wspòlną strategię zaznaczając przy tym, że nie jesteś i nie byłaś ani nie będziesz odpowiedzialna za życie Twojego ojca a każda pròba wzbudzenia winy i lęku oraz przerzucanie odpowiedzialności  jest przemocą z ich strony (przy tej rozmowie nie oskarżałbym ich o 'pomaganie’ w piciu ojcu)

          Strategia raczej ma się sprowadzać do wskazania ojcu drogi leczenia oraz ew. wsparcia w ramach tej drogi.

          Zwròciłbym też uwagę na manipulację Twojego ojca, ktòry nie dodał Cię do odwiedzających tutaj podobnie wzbudzanie poczucia winy. On może w tej retoryce (jak Cię wyczuje) trwać, będzie wchodził w rolę ofiary(’nikt mi nie pomògł a w więzieniu było strasznie) i sprawcy( wbiliscie.mi nòz w plecy, wysłaliście do więzienia).

          Ważne aby w tym.zauwazać gdzie jest manipulacja natomiast co do granic to pewnie jesteś za słaba i potrzeba wsparcia dla siebie.

          Jest jeszcze trzecia perspektywa mama.

          Tyle ile mogłaś już jej pomogłaś i powoli warto też jej sugerować pòjscie po wsparcie dla osòb wspòłuzaleznionych, bo inaczej przejmujesz odpowiedzialność za jej życie a ona będzie tkwiła w.roli ofiary.

           

           

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
          To_nie_ja_M
          Uczestnik
            Liczba postów: 18

            Dziękuję Wam bardzo.

            Też jestem zwolennikiem twardej miłości.

            Jest mi trudno, ale wiem, że tak trzeba.

            Tato był dwa razy na leczeniu. Na drugie sama go zawiozłam (zaraz przed więzieniem). Niestety, kilka dni po wyjściu znów zaskoczył… Proponowałam mu wówczas ośrodek prywatny, do którego chciałam się dokładać. Ale nie chciał. A rodzina go w tym wspierała wybrzydzając, że nie ma tam siłowni czy koni (jprd… moje kuzynki żyją w jakimś świecie równoległym).

            Nie wiem, co zrobić zaraz po jego wyjściu (będę wiedzieć, bo pewnie dostanę info od operatora, że jest w zasięgu). Czy odezwać się i namawiać na kolejne leczenie. Czy odezwać się, poinformować, że kupiłam mamie mieszkanie i namawiać na sprzedaż domu i kupno małego mieszkania. Czy olać. I machnąć ręką na +/- 400tys. zł, mając świadomość, że ojciec prawdopodobnie zadłuży dom, rozda wszystko, co bardziej wartościowe z wewnątrz i po prostu go straci (być może da się nabrać na te karygodne reklamy, które oferują „dożywotnią emeryturę” w zamian za dom.

            Co do rodziny taty: tak, doskonale widzę tę manipulację, próbowałam poprosić ciocię i kuzynki o wspólny front, ale one zupełnie inaczej widzą tę sytuację: obwiniają mamę o prowokowanie taty, a nas za to że „niewystarczająco” się troszczymy o tatę. Kuzynki podkreślają, że tato jest CHORY, ze trzeba go wspierać. Nie mówią tylko JAK. Ja mieszkam 70km od rodzinnego domu i nie mam możliwości fizycznie tam bywać regularnie. Poza tym, nie mam zamiaru pozwalać wykorzystywać mojego małego  dziecka do szantażu emocjonalnego.Powiedziałam tacie, że zobaczy je jak zachowa trzeźwość przez kilka miesięcy i weźmie się w garść. Nie chcę, żeby grał na emocjach, płakał przy dziecku powtarzając, jak bardzo je kocha i sugerując, że jego trzeźwość zależy właśnie od regularnych wizyt.

            Na grupowy meeting DDA się zapisałam, ale po dwóch spotkaniach wstępnych z prowadzącą, ta stwierdziła, że ja najpierw powinnam odbyć terapię indywidualną. Kazała sobie szukać samemu terapeuty, co zrobiłam. Ale albo nie mają godzin popołudniowych wolnych, albo są jakimiś marketingowcami, którzy zrobili papier na terapeutę i zajmują się właściwie wszystkimi…

            Kilka razy byłam już u słabego terapeuty i serio, czułam jedno wielkie zażenowanie.

            No nic, teraz i tak już raczej nie stać mnie: kupiłam mamie mieszkanie na kredyt i teraz mam już dwa kredyty mieszkaniowe. Więc trzymam kciuki, żeby szaleństwo inflacji powoli odpuszczało, a ja zaciskam pasa.

            Dziękuję Wam bardzo za to, że mnie wysłuchaliście i naprawdę doceniam te komentarze.

            2wprzod1wtyl
            Uczestnik
              Liczba postów: 1177

              Czytając Twój wpis nasuwają mi się trzy myśli.

              Pierwsza to taka, że jest kilka linii osòb wspòłuzaleznionych pierwsza to najczęściej mąż, żona, dzieci druga to rodzice, rodzeństwo a nawet mogą być znajomi. I wiedząc o tym w rozmowie z rodziną w tym.z kuzynką nie podkreślałbym jak bardzo chory jest Twòj tata, bo to oczywiste, ale zastanowił się jak bardzo i co z tym zrobić jesteś wspòłuzalezniona Ty i rodzina ojca w tym.kuzynka (jak łatwo rozmawiać o chorobie ojca i wikłać się zamiast rozmawiać o swoim wspòłuzaleznieniu).

              Druga myśl jest taka, że Twòj wpis jest takim mocnym.sygnalem.jak bardzo jestes uwikłana w w nałòg swojego ojca i 'pomaganie’ swojej mamie.

              Jest jeszcze jedna myśl, że w tym.momencie warto ròwnolegle udać się do prawnika aby zabezpieczyć się przed ew. konsekwencjami ew. zadłużania.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
              To_nie_ja_M
              Uczestnik
                Liczba postów: 18

                tato wyszedł wczoraj, dziś zadzwonił do mnie z telefonu cioci (jego zatrzymali jako dowód). Był pijany.

                Powiedziałam mu, że mama się wyprowadziła. Obiecałam, że w sobotę się z nim spotkam.

                Nie wiem co dalej. Będę go namawiać na leczenie , ale po tylu miesiącach w areszcie obawiam się, że się nie zgodzi.

                Jest kompletnie zagubiony, z drugiej strony już dziś podczas krótkiej rozmowy zarzucił mi, że go nie odwiedziłam.

                 

                Wiem, wiem, wiem: muszę się odciąć.

                Ale czy będę w stanie spać spokojnie wiedząc, że on nie ma co jeść, czym palić w piecu itp.?

                Czy ktoś tak miał?

                dda93
                Uczestnik
                  Liczba postów: 628

                  Brawo! Jak na razie bardzo dobrze idzie Ci wywiązywanie się z roli rodzica swoich rodziców. Nagrodą główną dla Ciebie będzie utracenie swojego własnego życia po to, żeby wiecznie ratować alkoholika (z całym szacunkiem dla faktu, że jest on Twoim ojcem). Czy to nie jest może tak, że Ty potrzebujesz terapii i wsparcia psychologicznego nie mniej niż on? Żeby wyzwolić się ze współuzależnienia…

                  Namawiać ojca do zaprzestania picia? Może raczej namawiaj go do dalszego picia. Może wtedy przynajmniej zacznie coś podejrzewać, albo zrobi Tobie na złość. NIE WOLNO nakłaniać alkoholika do zaprzestania picia – to on sam ma tego chcieć. Można i trzeba natomiast stawiać go przed konsekwencjami jego picia. Np. utratą kontaktu z córką. Bo w tej chwili certolicie się z nim jak z obkupkanym niemowlęciem. A to dorosły człowiek, który powinien ponosić pełne konsekwencje swoich czynów i wyborów.

                  Pieniądze szczęścia nie dają. Weź jednak, proszę, pod uwagę, że ja przez 25+ lat uczciwej i wytężonej (i trzeźwej) pracy nie byłem w stanie zarobić nawet na własny pokój. A Ty chcesz oddać rodzinny dorobek do przepicia osobie z problemem alkoholowym w pełnym rozkwicie? Hm…

                  Kilkanaście lat byłem ojcem własnej matki, która beznadziejnie „kochała” pijącego alkoholika. I teraz widzę, że współuzależnienie to dolegliwość nie mniej zdradliwa i podstępna niż sam alkoholizm. Fajnie by było, gdybyś sobie tego oszczędziła w swoim życiu, póki jesteś dość młoda. Czy możesz?

                  Drs.amarkowska@gmail.com
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1

                    Hej zapraszam do nowo otwartej grupy DDA,AA,Współuzależnieni we Wrocławiu zapisy 665716860

                    dda93
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 628

                      Słyszałem ostatnio od koleżanki o takim fajnym ćwiczeniu na terapii: Jedna osoba staje na krzesełku i próbuje się przewrócić albo spaść. Pozostałe osoby stoją wokół i próbują nie dopuścić do tego upadku. Tak właśnie wygląda alkoholik i jego chore otoczenie. Jak pączek w maśle.

                      Istotą rozpoczęcia leczenia jest pozwolić mu, żeby z tego krzesła spadł. Dopóki bowiem nie wyrżnie gębą o posadzkę, nie dojdzie do wniosku, że to co robi jest złe i że trzeba spróbować wyjść z tego. Bo zawsze czeka na niego ułożona przez „kochających” sterta poduszek i „życzliwych” rąk, które mają zamortyzować jego pijacki upadek.

                      Oczywiście, istnieje ryzyko, że przy tym upadku się zabije – ale równie dobrze może to zrobić pijąc dalej, za dzień, tydzień lub rok – a przy okazji jeszcze zrujnować życie paru niewinnym osobom (np. jako pijany kierowca). To jest choroba, ale specyficzna.

                      aktywny187
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 87

                        Trzeba być łagodnym wobec człowieka, ale Bezwzględnym wobec problemu – picia….

                        Możesz spróbować przekonać Tatę, żeby zaczął chodzić  na terapię….,żeby zaczął sam siebie ratować…..

                        Możecie się spotykać ale na tylko  Twoich warunkach bez agresji, wyzwisk….

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 18)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.