Już od jakiegoś czasu zbierałam się do opublikowania swojej historii. Dlatego podzielę ją na dwie części. Pierwsza będzie tą, którą już napisałam jakiś czas temu. Druga to ta, którą dopisuję w tym momencie.
_______
Pierwszym wspomnieniem, które potrafię ulokować jest moja komunia. Innych wspomnień nie umiem ulokować. Nie wiem czy to dlatego, że byłam za mała, czy dlatego, że nie potrafię. Matki z komunii nie pamiętam. Pamiętam tylko ojca i rodzeństwo. I jak potem jeździłam na rowerze.

To by było na tyle z „dobrych” wspomnień mojego dzieciństwa.

Nie znaczy to, że nic więcej nie pamiętam. Pamiętam. Jak co wieczór łaziłam z Pauliną po nawaloną matkę do Teresy. Jak nie raz trzeba było przebierać młodą, bo matka ją w nocy obrzygała. Nigdy po niej nie sprzątałam. Jak dla mnie mogła się udławić tymi rzygami. Pamiętam codzienne awantury i to jak nie raz ojciec jej przyłożył. A my jej broniliśmy, bo pewnie by ją zabił. Pamiętam też raz, jak któreś z nas wyruszyło do niego z nożem, kiedy znowu zaczął ją lać. Jaką awanturę Jarek zrobił jej, kiedy zrobiła coś (już nie pamiętam co) z jego zwierzątkiem. Jak nas wyzywała kiedy się nawaliła. Od suk. Kurew. Szmat. Dziwek. Raz nawet dostałam od niej w twarz przy tych wyzwiskach.

Ile razy uciekaliśmy z domu, żeby nie słuchać tych awantur? Nie wiem. Nie pamiętam. Nie byłam aż tak świadoma w wieku kilu lat. Kiedy podrosłam bujałam się nawet z najgorszymi ludźmi tutaj, tylko po to, żeby nie musieć wracać do domu. Wieczorami często udawałam, że śpię, tylko po to, żeby nie chciała zaczynać wojny.

Pamiętam też, że jak Michał się urodził i zaczął już trochę rozumieć to trzeba było go wiecznie okłamywać, że babcia „jest chora”. Bo spała nawalona w trzy d…

Później potrafię umiejscowić wspomnienie z moich 15 urodzin. Wyprawiałam też jakieś inne, wiem to ze zdjęć, ale ich nie pamiętam. Te jednak zapamiętałam.
Zaprosiłam na nie moją, jak mi się wtedy wydawało, najlepszą koleżankę. Nikomu nie mówiłam, że moja matka jest alkoholiczką. Wstyd mi było niesamowicie. Ale zaprosiłam ją mimo to. Poza nią było też kilka osób z rodziny. Matka oczywiście była nawalona. Ona nigdy nie była pijana. Ona wiecznie była nawalona, tak że wymiotowała i nic nie pamiętała. I w tym pijańskim amoku postanowiła się schować do szafy i tam spać, żeby nikt nie wiedział, że ona jest w domu. Całe przyjęcie się denerwowałam, że to się wyda. Więcej nikogo nie zaprosiłam do domu.

Teraz jak to piszę to trochę chce mi się śmiać. Tylko nie wiem z czego.

Kiedyś naprawdę ciężko było mnie do domu ściągnąć. Teraz ktoś może pomyśleć, że zrobiłam się aspołeczna. Ale to nie o to chodzi. Lubię spędzać czas ze znajomymi. W obce grono ciężko mi się przełamać. Mam bardzo niskie mniemanie o sobie. Najgorsze jest to, że po każdym wyjściu w momencie powrotu do domu czuję ogromną pustkę. Tak jakby moja dusza została tam skąd wróciłam. Nie umiem nad tym zapanować. Ale czuję to za każdym razem. Asia i dziura w Asi. Dlatego nie chcę wychodzić do ludzi. Ta pustka po powrocie mnie przeraża. Nie wiem wtedy co mam ze sobą zrobić. Czuję się wtedy osamotniona i nie kochana przez nikogo.

Mam żal sama do siebie, że doprowadziłam się do takiego stanu. Przecież gdybym nigdzie nie wyszła nie czułabym tak ogromnej pustki. Jeszcze nie wiem skąd się ta pustka bierze i jak z nią walczyć. Bardzo chciałabym się zmienić i potrafić z tym walczyć. Tylko przydałaby mi się pomoc.

Będąc w technikum poznałam M. Byłam z Agą na piwie. Miałam 17 lat. Aga zaprosiła pewnego pana z kolegą. I tak jakby strzelił mnie grom z jasnego nieba. Zakochałam się. Chyba od pierwszego wejrzenia. To było ponad 2 lata temu, a pamiętam jakby to było wczoraj. Jak z wrażenia wlazłam w szklane drzwi. Później spotykaliśmy się, a ja się wgłębiałam i wgłębiałam. I pokochałam tego mężczyznę.

Niestety nie doceniałam tego co mam. Wiecznie go sprawdzałam. Nawet mimo tego, że od razu zaangażowałam się w 100%. W dzieciństwie brakowało mi uwagi i bliskości dlatego chciałam podświadomie żeby M. nie opuszczał mnie na krok.

On oddał mi całego siebie. Tak mi się wydaje. Znosił moje humory. Znosił to że go odpychałam i przyciągałam.
Zadałam mu ogromnie dużo bólu. Dopiero z perspektywy czasu widzę, co mu zrobiłam. Jak bardzo zraniłam mężczyznę, z którym chciałabym spędzić resztę życia. Jak bardzo nie doceniałam jego obecności.

I co z tego mam? Siedzę tu sama. Jestem samotna. Nie mam z kim porozmawiać. Tak bardzo za nim tęsknię. Oddałabym wszystko, żebym mogła to naprawić. Oddałabym wszystko, żeby odzyskać jego zaufanie.

Planowaliśmy ślub. Mieliśmy mieć dzieci. Założyć rodzinę. To nie ważne, że dzieli nas 9 lat. Naprawdę to nie miało znaczenia. Czułam się przy nim bezpieczna.

Codziennie o nim myślę. Nie ma takiego dnia, żebym nie zastanawiała się nad tym, czy jest szczęśliwy z tą kobietą. Tak bardzo za nim tęsknię…

Przez jakiś czas potrafiłam codziennie sięgnąć po alkohol. I ryczeć w poduszkę. Wspominać go i rozdrapywać swoje serce. Kocham go. I chyba już zawsze będę go kochać. Nigdy nie wymażę go ze swojego serca. Wystarczyłoby jedno spojrzenie. Jeden telefon. Jedno słowo. Oddałabym mu ponownie swoje serce, jeśli tylko by mi pozwolił…

Wiele razy zastanawiałam się, co u niego słychać…
_____

…I odezwał się. W walentynki. Niby przypadkiem. Ale zaczęliśmy pisać znowu ze sobą.

Oddałabym mu całą siebie, jeśli pozwoliłby mi naprawić wszystkie krzywdy. Ale już na starcie schrzaniłam to, zanim się zaczęło od nowa.

Jak wygląda moje życie? Jest bardzo puste. Nie mam nikogo bliskiego i nawet wśród rodziny czuję się obco. Tylko przy nim potrafiłam się rozluźnić. Pomógł mi, kiedy potrzebowałam pomocy, mimo tego że nie widzieliśmy się prawie rok.

Jestem strasznie zagubiona, ale postanowiłam się pozbierać. Zaczęłam się interesować kim są DDA, skąd to się wzięło i jak mogę sobie pomóc. Myślę o terapii, chociaż boję się, że sama nie wejdę tam pierwszy raz.

Matka siedzi za granicą. Kontakt mamy tylko przez internet. I całe szczęście. Kiedy zjeżdża do domu na wakacje ogarnia mnie panika, bo wiem co będzie się działo.
Udało mi się jedne wakacje bez tego przeżyć, ponieważ nie mieszkałam przez kilka miesięcy w domu. Obyło się bez oglądania jej nawalonej.

Mam nadzieję, że nie będę musiała się nią opiekować na starość. Nie potrafiłabym. Zbyt dużo krzywd mi wyrządziła i nigdy jej nie wybaczę, że wychowała nas na osoby niezdolne do zdrowych relacji społecznych.

Asia, 21 lat
asiax75@gmail.com

Przyp. red.: Imiona występujące w tekście zostały zmienione.