Rodzice pili odkąd pamiętam. Oboje. W moich oczach zawsze byli uznawani jako „funkcjonujący alkoholicy”. Ojciec później tę opinię stracił. Redukcja etatu. Ale dalej potrafił zarobić na swoje zachcianki. Matka całe życie jest nauczycielką. Pili dużo i często. Ze znajomymi i rodziną. Czasami tylko sami. Czasem piło tylko jedno. Częściej matka niż ojciec, ale tylko on bywał agresywny do tego stopnia, że potrafił uderzyć. Matka potrafiła godzinami urabiać ojca o kolejną połówkę, ten zwykle albo się denerwował i uciekał do swojego pokoju, albo jej ulegał. Te spokojne weekendy można było policzyć na palcach jednej ręki.
Pamiętam kilka specyficznych sytuacji z dzieciństwa, których nigdy nie zapomnę. Pewnej nocy matka była w takim stanie, że nie potrafiła wydać z siebie słowa i nie mogła podnieść się z podłogi. Ratownicy medyczni, którzy przyjechali, byli pod wrażeniem, że jeszcze żyje. Ojciec kłamał na temat pochodzenia alkoholu i sytuacji, w której doszło do zatrucia. Jako trzynastolatek mogłem tylko przytakiwać. Innym razem ojciec uderzył mnie w twarz tylko dlatego, że stałem mu w drodze w kuchni.
Strach był obecny przez całe dzieciństwo. Nie było takiego miejsca, w którym czułbym się bezpiecznie. To wewnętrzne dziecko, które jest w każdym z nas, jest we mnie silniejsze niż ta dorosła, pewna siebie osoba. Tak nie powinno być.
Mam 25 lat i nigdy nie pracowałem w pełnym wymiarze godzin. Chociaż pracy szukam cały czas. Zmagam się z depresją i nerwicą, która najbardziej nasila się podczas rozmów z nieznajomymi i rozmów o pracę. Nigdy nie byłem w związku i na co dzień dokucza mi samotność. Tak naprawdę nie ma już ani jednej osoby, z którą mógłbym zwyczajne porozmawiać.
Dla pełnego kontekstu powinienem dodać, że od 5 lat choruję na łuszczycę, chorobę autoimmunologiczną. Oczywiście nigdy nie mówiłem o tym na żadnych rozmowach, choć nie było ich wiele. Jest to choroba nieuleczalna. Objawia się silnym zaczerwienieniem skóry. W moim przypadku są to miejsca bardzo widoczne. Niestety pomimo leczenia nie mam nad nią całkowitej kontroli.
Choroba ma własny cykl. Jest całkowicie niezakaźna, choć wygląda bardzo nieestetycznie. Pokrywa całą skórę głowy i nie jestem w stanie tego ukryć. Jedyne co mogę zrobić, to iść z podniesioną głową i udawać, że mnie to nie dotyka. Wiem, że co najmniej jedna oferta pracy nie została mi zaproponowana właśnie z jej powodu. Nikt w rodzinie nigdy na nią nie chorował. Podejrzewam, że przewlekły stres mógł się przyczynić do jej rozwoju.
Oczywistym jest, że każdy pracodawca chce mieć w swoich szeregach pracownika bezproblemowego. Niestety czasami układa się trochę inaczej. Ale każda osoba ma tę potrzebę, żeby wykonywać pracę, która chociaż trochę będzie zgodna z jego wykształceniem i zainteresowaniami.
Stąd duże obawy co do przyszłości i presja towarzysząca procesowi rekrutacyjnemu.
M, 25 lat