…budzi się i czuje łzy wpływające jej do ust.
Jej czteroletnim ciałkiem targają torsje, a spływające łzy dławią w gardle.
Leży w wąskim łóżku razem z nim – Mędrcem.
Rant dębowego łóżka wystaje wyżej niż sienny materac, dlatego często budzi się obolała. Co noc śpi na tym czterocentymetrowym rancie, który zostawia ślad jedynie na jej drobnym ciałku.
Ale co ważne on nie zostawia śladów na zawsze, miło, że jego obecność powoduje niemały ból.

Budzi się i myśli o tym co powoduje, że łzy znowu płyną?
Czy to ból fizyczny, który doskwiera jej co noc?
Czy to tylko zły sen? Natychmiast próbuje przywołać marzenia senne ostatniej nocy – nie, to nie one spowodowały, że znowu tonie w kałuży łez.

Czy to może to coś, co wydarzyło się wczoraj?
Coś czego nie pojmuje, co sprawiło, że straciła bardzo cenną rzecz, co wywołało u niej ogromny lęk?

Głucha cisza, ciemna otchłań nocy i to bliżej nieokreślone COŚ sprawiają, że leży zwinięta w kłębek i cichutko łka.
Boi się poruszyć ścierpniętym i zlanym potem ciałkiem, jakby nad jej najdrobniejszym ruchem czyhał zły, który porwie ją w tę czarną otchłań, w której fizycznie tkwi.

Czeka nadejścia świtu i milczy, bo dobrze wie, że jej wołania nikt nie usłyszy.
Jej płacz jakoś magicznie staje się milczeniem nim zdąży dotrzeć do właściwych uszu.

Ale gdzie są te właściwe uszy?
Te, umęczone codzienną, bardzo ciężką pracą fizyczną i wieloma troskami nie są właściwe.
Te, których dotknął niewyobrażalny głód, chłód i prześladowania, mimo iż najbardziej wrażliwe – właśnie teraz śpią.
Te, które cierpią katusze psychiczne i fizyczne są teraz skupione wyłącznie na własnym ja, a tym samym głuche.

Stygnący pot ochładza jej ciałko i powoduje, że koc, którym jest przykryta staje się mokry.
Zimno jest kolejną rzeczą, która jej doskwiera. Bardzo nie lubi zimna i jeszcze o tym nie wie, ale … nigdy go nie polubi.

Próbuje na odległość przyciągnąć odrobinę tego ciepła, które bije od Mędrca.
Najchętniej przytuliłaby się do niego, ale przecież nie może się poruszyć.

Już dawno przestała płakać. Teraz woda z jej ciałka wydobywa się przez pory skóry i wciąż moczy koc.
Nadejście bladego świtu powoduje, że zły znika, a ona – zziębnięta i obolała – zasypia z wycieńczenia.

COŚ, co wydarzyło się wczoraj!
Przeraźliwe krzyki dobiegają do jej uszu z zewnątrz. Łkanie rodzicielki i krzyki złego, potem głos mędrca i zapłakana opiekunka przebiegająca przez pokój.

Wychodzi, żeby nasycić swoje oczy tym widokiem, który…….. utkwi w niej na zawsze.

Z przerażeniem obserwuje przetaczające się przed jej małymi oczkami obrazy.

Rodzicielkę leżącą na trawie, przyjmującą ciosy i łkającą wniebogłosy.

Złego w roli oprawcy wymierzającego sprawiedliwość swoimi wielkimi pięściami i kopnięciami w już spory ciążowy brzuch rodzicielki.

Odważnego Mędrca próbującego powstrzymać pędzącą machinę zagłady. Jego drobne ciało bezskutecznie siłujące się z oprawcą. Głuchy huk uderzeń na jego drobnym aczkolwiek silnym ciele.

Lamentującą opiekunkę, która w biegu tam i z powrotem wznosi modły do wszystkich świętych.

Nasyciwszy oczy i uszy istniejącą sytuacją odruchowo chwyta swoje nowe, wykonane przez Mędrca malutkie grabki do siana i z wielkim hukiem łamie je złemu na plecach!

Zapada głucha cisza. Zły odstępuje o krok, patrzy na nią i odchodzi… na bardzo długi czas.

Agnieszka, 37 lat
cielo.78@wp.pl