Witam, tutaj SamaSamotna. Początkiem roku skończyłam 19 lat.
Sama nie wiem od czego zacząć… O syndromie DDA dowiedziałam się nie tak dawno. Moja mama kupuje miesięcznik ?Gość niedzielny?. Pewnego razu była dołączona do niego płyta – audycja właśnie na temat DDA. Wysłuchałam jej… moja historia jest może nieco mniej bolesna od innych, ale możecie mi wierzyć… jestem wrażliwą osobą i niejednokrotnie wpadam w depresje, nie umiem już sobie z tym radzić. To jak schody w dół, a ja nie mam siły wołać o pomoc, by ktoś wyciągnął mnie na górę…
Odkąd pamiętam, tata lubił podpijać sobie, zwłaszcza wieczorami. Później wracał od kolegi do domu, niejednokrotnie chwiejnym krokiem. Mama się złościła, ponieważ zazwyczaj prawie nic nie robił w domu (czy coś się popsuło, czy trzeba było odgrzać obiad mi i mojemu rodzeństwu), zawsze wszystko odkładał na później. Nigdy nas nie uderzył, czasem się tylko awanturował, robił wstyd przed kolegami, sąsiadami. A co najgorsze? Nie przeszkadzało mu po piwie, czy dwóch wsiąść za kółko. On nie rozumiał, mama puszczała to płazem, ale co miała zrobić, jak zwracała mu uwagę, on miał się za wielce odpowiedzialnego…
Ja osobiście nie mam uzależnień, choć bywają chwile, że mam ochotę wieczorem wypić coś, popłakać sobie w poduszkę i ?oczyścić? swoje myśli. Teraz, gdy od października wybieram się na studia, musiałam jeszcze po maturze znaleźć pracę, gdyż mama pracuje za najniższą krajową, a tata póki co też, ale interwencyjnie. Ale nie wiem co będzie dalej… ale o tym zaraz.
No więc mam jeszcze młodszego brata i siostrę, oni uczą się jeszcze w podstawówce. Ostatnio mam wszystkiego dość, w pracy czuje się momentami dyskryminowana przez starsze osoby. Gdy wracam jestem dość przemęczona, co więcej mam problemy z dusznościami. Wystarczy, że wyjdę po schodach a już zadyszka, kłucie w sercu… Z racji, że potrafię wszystkim się przejmować i o wszystko winić siebie serce bardzo często mnie boli, lekarz ciągle powtarza, że jestem zdrowa, że to stres… ale sama nie wiem 🙁
No więc wracam z pracy, tata palcem nie tknie, mama pracuje do późna… obiad, pomoc młodszemu rodzeństwu. Wiem, nie powinnam narzekać, ale nie daję rady… każdy wieczór jest przepłakanym w poduszkę, pełnym żalu do samej siebie… Dlaczego nigdy nie starcza nam do końca miesiąca, wiecznie trzeba martwić się o to, żeby na rachunki starczyło, na jedzenie… Czuję się po prostu jak jedyna dorosła w tym domu, że muszę za wszystkich być odpowiedzialna. Tata odpowiedzialny nie jest, mama już nie radzi sobie, dużo się modli, ale całymi dniami chodzi smutna. Brat z siostrą też powoli zaczynają wszystko rozumieć, a ja tak nie chcę, żeby musieli czuć to, co ja… Jedyną osobą, która mnie wspiera jest mój chłopak, ale ostatnio i jego mi żal, boję się że nie powinien wiązać się z moją rodziną…
Wracam do punktu kulminacyjnego… Tata miał stałą pracę – wiadomo nie niewiadomo co, ale była. Kilka lat temu przyszedł pod wpływem i wyleciał. Później raz został zatrzymany pod wpływem, potem drugi… i trzeci… nie rozumiał, że to poważne, że tak nie można… o wszystko obwiniał moją mamę… że gdyby ona nie chciała tak często jeździć do dziadków, nic by się nie stało… ale przecież nie powinien obwiniać mamy, bo gdyby on nie wypił, wtedy nic by się nie stało… no więc nie uznawał tego, że na kilka lat zabrali mu prawko, nie… a teraz? Czeka go sprawa w sądzie, już nigdy nie odzyska prawa jazdy, i nie wiadomo co będzie dalej… grozi mu więzienie… jestem jedynym kierowcą w domu, dzięki Bogu że udało mi się zrobić to prawo jazdy… ale co dalej? Jeżeli jego w domu zabraknie, pensja mamy nie wystarczy, ja mam myśli o rzuceniu studiów, każdy mi to z głowy wybija, ale ja się czuję odpowiedzialna za to wszystko, że muszę pracowaę i wspomóc mamę… gubię się w tym… 🙁
A tata? On nic nie rozumie, jest uzależniony, a kiedy delikatnie mówimy mu z mamą o odwyku, grozi że się zabije… już raz pod wpływem zaczął się wygłupiać i chwytać za linę… a teraz? On jest załamany, pije jeszcze więcej, co będzie po rozprawie…? Tak się boję… 🙁
Najtrudniejsze jest to, że tak naprawdę nie pamiętam, kiedy moje dzieciństwo i teraz, jak jestem jeszcze młoda, były beztroskie… Tak bardzo chciałabym wyjść na prostą, ale jak tylko pomyślę, że kiedyś miałabym się wyprowadzić z domu, czy myśleć o założeniu własnej rodziny… robi mi się strasznie żal mamy, rodzeństwa i nie wiem, jak mogłabym od nich odejść… nie wiem już co robić 🙁
Wiem… wiele osób ma gorzej, o wiele gorzej… ale to co tutaj napisalam trapi mnie od dawna… i nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się to wszystko poukładać. Chyba tracę wiarę w lepsze jutro.
SamaSamotna, 19 lat