Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Być tak blisko…
-
AutorWpisy
-
Tak chciałbym żeby mnie ktoś przytulił. Zebym nie musiał udawać zadowolonego tylko trochę popłakać. Zebym to nie ja musiał być tym silnym.
Bardzo się cieszę że czuję taka potrzebę, bardzo się cieszę że czuję…
a ja już się z takiego stanu mie cieszę, że chciałabym być blisko.. dla mnie teraz ta chęć staje się obciażeniem. wymagam od siebie że będę godna czyjejś bliskości.. chore.. dobrze Ci.. 🙂
Ja zawsze czulem sie sam bezpieczniej. Uwazalem, ze druga osoba to ciezar….przez to wiele rzeczy w zyciu mnie ominelo….
Edytowany przez: Noel_1980, w: 19.04.2007 11:23
Przytulanie kojażyło mi się z tym że to ja mam dawać oparcie, nawet kiedy miałem 11 lat i nie byłem silniejszy od napastliwego ojca.I każde przytulenie jest takie cięzkie, bo to jak orka na szczerym polu, syzyfowa praca…
Chciałbym żyć wśrod zrownoważonych i pokornych wobec świata ludzi.
Pokora to nie bezwolność, ale świadomość i umiejętność oceny co mogę zmienić a czego nie…Nie chce już zeby ktokolwiek brał odpowiedzialnośc za moje życie wieksza niż ja. Nie obcy ludzie sa do "zbawiania" mnie ale ja sam, może z czyjas niewielka pomoca.
A ja bym chciał tak że ktoś jest obok i się usmiechnie jak ja się spojżę, albo opowie co smutnego się stało dzisiaj. I żeby nie było lepszy-gorszy, wazniejszy-mniej ważny, tylko ja i ta osoba i swiat ,niekoniecznie taki szary …
Najlepsze co mozna dać to wolność… chyba 😉
Sam sie dziwie ze pisze takie rzeczy, kiedys chciałem tylko przeżyć albo przejsc na druga stronę…
ech…całe zycie unikałam dotyku,przytulania…a teraz jestem jak ja to nazywam bliskoholiczka,ciagle mi mało bliskosci ,przytulania…ech…,moze nadrabiam w ten sposob te wszystkie zimne lata..hmm… B)
A ja zawsze czułam piszac za Kingiem, że przytulenie, objęcie to taka czułość, w ktorej można trwać godzinami i czuć to ciepło. Ja na pewno mogę, bo dziś już wiem, że jest to bezinteresowny gest.
tia… od miesięcy marzy mi się do kogoś tak po prostu przytulić.. ale nikogo nie obchdzę… tak się nie da normalnie żyć :((
Potrzeba bliskości, dotyku w moim przypadku była całkowicie odsunięta na drugi plan… wcześniej nie odczuwałam takiej potrzeby a czasami czułam wręcz wstręt przed bliskościa.
Teraz chciałabym się do kogoś przytulić. Chyba uswiadomiłam sobie, że nie jestem w każdym calu samowystarczalna i że samotnośc to nie jest ławta rzecz… Mam ochote oprzeć głowę na czyimś ramieniu… wreszcie poczuć się bezpieczna.Myslę,że to cudowne,że jestescie po prostu gotowi na to,żeby byc z kims, żeby zaufać, zbliżyć się,pokochać i w koncu też dac się komuś pokochać taka normalna miłościa, a nie wspołzaleznoscia,To jest bardzo ważny moment w życiu być gotowym na miłość, szukać jej, czekać na nia, nie chować się,No ja jeszcze nie jestem gotowa….moze kiedys będę,Na razie ciesze sie z Wami, gratuluje Gonzo….I życzę, żebyś nie musiał czekać długo.
witajcie…
Ja tak samo boje sie bliskosci… boje sie zwiazkow z mezczyznami. W mojej glowie wlacza sie automatycznie alarm, gdy ktos probuje mi okazac swoje zaainteresowanie, lub stara sie do mnie zblizyc,, UWAGA, ON CHCE CIE ZRANIC,, chyba sie nigdy tego nie pozbede. w glowie slysze slowa pioseki:
,,……mieszkam w wysokiej wiezy, otoczonej fosa.
mam parasol, ktory chroni mnie przed noca,
oddycham gleboko, stawiam piedestaly
jutro bede duzy, dzisiaj jestem maly…..
(…….)
mieszkam w wysokiej wiezy, ona mnie obroni
nie walcze juz z nikim, nie walcze juz o nic
pala sie na stosie moje idealy, jutro bede duzy, dzisiaj jestem maly".ta moja wieza, trzyma mnie w swoim zamknieciu….jak z niej uciec???
Edytowany przez: butterfly, w: 21.04.2007 16:47
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.