Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Czy DDA może czuć się szczęśliwe i wewnętrznie spokojne

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 18)
  • Autor
    Wpisy
  • Fenix
    Uczestnik
      Liczba postów: 2551

      Czy DDA może czuć się szczęśliwe i wewnętrznie spokojne?

      Tak, ja właśnie tak się czuję.

      Powoli rok zmierza ku końcowi. Dla mnie był on bardzo intensywny emocjonalnie, wiele się wydarzyło i wiele rzeczy mi ostatecznie pokazał. Kończę go z pełna satysfakcją i poczuciem, że ostatecznie zamyka się moja przeszłość.

      Przeżyłam najtrudniejsze dla mnie odejście człowieka, który wiele dla mnie znaczył i mimo wszystko zawsze wiele dla mnie będzie znaczył. Jednak to rozstanie stało się dla mnie dowodem, że udało mi się odbudować poczucie własnej wartości. Strata nie zburzyła tego co tak mozolnie tworzyłam od fundamentów, mimo wszystko czuję się kompletna, wartościowa i ma poczucie, że w pełni zasługuję na dobre życie, tyle samo otrzymując od innych co daję od siebie. Nie muszę nikomu udowadniać, że zasługuję na miłość, przyjaźń i szacunek bo jestem wystarczająco dobra, żeby to otrzymywać.

      Ten rok pokazał mi również, że tym czego mi faktycznie brakowało, to było moje miejsce na ziemi, mój azyl, bo z brakiem emocjonalnej bliskości i akceptacji matki również się uporałam, a emocjonalną bliskość uzależnionego taty mimo wszystko jako dziecko czułam. Paradoksalnie tata alkoholik, który zbyt wcześnie odszedł dawał mi większą akceptację niż cały czas obecna mama.

      Dla mnie był to ciężki ale bardzo znaczący rok.

      Kończę go z poczuciem wewnętrznego spokoju i uporządkowania. Czego również Wam życzę.

      Podobno marzenia wypowiedziane szybciej się spełniają. Zatem, moim jedynym na tę chwilę marzeniem jest, żeby niezwykle bliska mi osoba zaznała również wewnętrznego spokoju, żeby odnalazła drogę do siebie i była szczęśliwa.

      Mój Przyjacielu na zawsze już pozostaniesz w moim sercu. Bądź szczęśliwy.

       

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Pogratulować. Piękne świadectwo. Wszystkiego dobrego😊

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          Dziękuję. Tobie Jakubku również życzę wszystkiego dobrego 🙂

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            Fenix, a możesz się podzielić ile trwało twoje budowanie nowego porządku od fundamentów? Czy miałaś w tym jakieś wyraźne etapy, czy raczej płynnie to ci się zmieniało?

            Pytam, bo mam teraz kryzys. Kiedy już miałem sporo poukładane, odezwały mi się nagle inne niezaspokojone potrzeby. Wiem, że nie wracam do początku procesu, tylko widzę ile problemów czekało aż zrobi się trochę spokojniej. Dopiero gdy mam niezły kontakt ze sobą i umiem jasno mówić o swoich emocjach, na pierwszy plan wyszły problemy ze stosunkiem do ciała i do kobiet (są trochę powiązane, ale osobne). W pierwszej chwili się przestraszyłem, że coś mi się wali, ale teraz wydaje mi się, że jako DDD mam tyle problemów, że gdy już kilka przepracowałem, to lepiej widać pozostałe. Zawsze we mnie były, tylko je dotąd omijałem jak tylko mogłem.

            Chwilami czuję się jakbym był znów na terapii. Tracę poczucie bezpieczeństwa, bo jak nauczyłem się mówić bardziej wprost, to osłabiłem odruch omijania problemów i teraz widzę jasno z czym kiepsko sobie radzę. Dopiero gdy zaczynam się temu dokładnie przyglądać i mija trochę czasu w takim stanie niepewności, przychodzi mi do głowy co mogę spróbować zmienić. Towarzyszy temu trochę euforii z odkrywania czegoś nowego, ale nawet gdy coś mi się udaje, to przypływa gwałtowny strach, że się odsłoniłem, i że spotka mnie za to jakaś kara. Bo w dzieciństwie ujawnienie problemu było przez rodziców wyśmiewane albo odsuwane ze złością. Ale jest to też wzruszające, bo wiem, że moje wewnętrzne dziecko może wreszcie się pokazać i doświadczać życia – jako dorosły dbam o niego i pozwalam sprawdzać, a ono ma w sobie dużo ciekawości.

            Czasem tylko mam już dosyć tych wszystkich emocji i chciałbym tylko, żeby się uspokoiło. Żeby zasnęło na przykład. A ono nie chce, cieszy się, żałuje albo boi na całego. Przez lata trwało w milczeniu, bo mu nie pozwalałem się ujawnić, żeby nie stracić poczucia kontroli, to teraz nie chce do tego wracać, ono ma z kolei dosyć tego milczenia. Rozumiem je, ale nie chcę być teraz tylko dużym dzieckiem.

            Jak to napisałem, to poczułem się spokojniej, ale nie wiem jak będzie w najbliższych dniach. Czeka mnie impreza sylwestrowa, na której te wszystkie emocje mogą się znów obudzić. Dopiero wtedy będę mógł zamknąć ten rok i już czuję, że zarazem otworzyć nowy, bo wcale nie mam nastroju schyłkowego. Grudzień wydaje mi się przygrywką do dalszych zmian. Nie wiem tylko na ile gładko mi będą szły i jakie kryzysy czekają mnie po drodze.

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Witaj Truskawku

              Moje budowanie poczucia własnej wartości było rozłożone w długim okresie czasu ale myślę, że to tylko dlatego iż długi czas nie miałam pojęcia o istnieniu syndromu DDA, nie pracowałam z żadnym terapeutą i nie uczęszczałam na spotkania DDA.

              Rozpoczęło się to chyba mniej więcej około 9 lat temu, kiedy najpierw zaczęłam zauważać, że daję sobie radę w pracy, udaje mi się osiągnąć różne cele i w sumie jestem całkiem zaradna. Później było odkrycie tego co faktycznie kocham robić i sukcesy, które udało mi się osiągnąć w związku z moim hobby.

              Mniej więcej 6 lat temu dowiedziałam się o syndromie DDA. Wtedy także uporałam się ze wstydem jaki odczuwałam w związku z alkoholizmem taty. Zrozumiałam wtedy, że jego choroba nie wyznacza tego kim ja jestem. Wtedy przestałam się postrzegać jako Fenix-córka alkoholika a zaczęłam na siebie patrzeć jako Fenix-odrębna osoba. Wtedy także powoli przestawałam przejmować się tym co inni ludzie o mnie mogą mówić lub myśleć. Ale mimo wszystko gdzieś wewnętrznie czułam, że coś nie gra, że problem tkwi jeszcze gdzie indziej. Ale wtedy sobie odpuściłam, bo myślałam, że są to tylko „skutki uboczne” syndromu.

              Ostatecznie moja intensywna praca nad sobą trwała około dwóch lat i rozpoczęła się po rozstaniu z długoletnim partnerem i powrocie w rodzinne strony. Wtedy zaczęłam wertować różne materiały na temat DDA, toksycznych relacji. Pochłaniałam dosłownie wszystko co wpadło mi w oko i ręce a co uznałam, że może mi w jakiś sposób pomóc. Wreszcie dotarło do mnie, że moim największym problemem były skutki trudnej relacji z mamą a dodatkowo doszły doświadczenia ze związku. Wtedy także dotarłam do materiałów dotyczących introwertyków i wszystko cegiełka po cegiełce zaczęło się układać.

              W momencie jak sobie uświadomiłam w czym tkwi mój problem wszystko zaczęło ze mnie wypływać a w zasadzie wybuchać. To był dla mnie bardzo ciężki czas, trwało to mniej więcej rok. Ale w czasie tego roku zaczęłam sobie uświadamiać, że mam wiele pozytywnych cech. Polubiłam swój introwertyzm, swoją nadwrażliwość, polubiłam i pokochałam siebie taką jaką jestem i chociaż czasem inni ludzie pewnie mnie nie rozumieją i uważają za dziwaka, to mnie ze sobą jest dobrze. A to jak się zachowuję tylko poprawia moje samopoczucie i doprowadziło mnie właśnie do tego, że wreszcie czuję się wewnętrznie spokojna.

              Podobnie jak u Ciebie w czasie tych dwóch lat były kryzysy i wzloty. Faktycznie, z czasem zaczęły wychodzić kolejno róże problemy, których wcześniej nie dostrzegałam i czasem miałam wrażenie, że nigdy się to nie skończy. I pewnie nadal będzie coś jeszcze wychodzić. Zauważyłam jednak, że każdy kryzys wyznaczał pewien przełom, po którym było tylko lepiej.

              Myślę, że w pewien sposób rozumiem Cię co miałeś na myśli pisząc o stosunku do ciała i kobiet. Dla mnie to też był zawsze problem, nasilony dodatkowo zachowaniem mojego długoletniego partnera i jego emocjonalne zdrady. Dopiero po rozstaniu dotarło do mnie jak bardzo biło to w moje poczucie kobiecości i poczucie atrakcyjności. Każda kobieta wydawała mi się ładniejsza, inteligentniejsza, bardziej interesująca i uważałam, że nawet jeżeli ktoś pojawi się w moim życiu, to i tak mnie zostawi dla innej kobiety. Z perspektywy czasu myślę, że zachowanie byłego partnera nasiliło te wszystkie obawy ale prawdziwym źródłem było ogólny brak poczucia wartości.

              Mnie pomogły rozmowy i obecność mężczyzny, który pojawił się w moim życiu po rozstaniu. Stało się chyba tak dlatego, że znajomość rozwijała się stopniowo bez angażowania się w związek. I chociaż odszedł, to jego odejście sprawiło, że ostatecznie poczułam swoją wartość. Ostatecznie poczułam, że dobrze mi jest z tym jaka jestem. Dobrze mi z tym, że jestem nadwrażliwym introwertykiem. Wreszcie zrozumiałam, że jestem całkiem inteligentną osobą a to, że jestem raczej spokojna nie oznacza, że jestem nudna tylko oznacza, że nie lubię robić wokół siebie hałasu. 😀 Wreszcie zrozumiałam, że czuję się dobrze we własnej skórze. Wreszcie dotarło do mnie, że może w żadnych wyborach na miss, nie wygrałabym ale mam za to wiele uroku w sobie, czuję się kobieco i mam wiele cech, które mogą ująć kogoś za serce 😉

              Ale to może kiedyś. Póki co jest mi dobrze ze sobą i cieszę się spokojem, który czuję. Ten czas teraz jest dla mnie taki zasłużonym urlopem po ciężkiej pracy. A czas pokaże jak się potoczy moje życie.

              Truskawku nie zastanawiaj się nad tym jakie kryzysy mogą się jeszcze pojawić, z czym będziesz się mierzył. Przyjmuj to co się pojawi i pracuj dalej nad sobą, tak jak to robiłeś do tej pory. U mnie z czasem kolejne rzeczy do przepracowania przechodziły coraz szybciej, łatwiej było mi się z nimi uporać, bo nauczyłam się nie blokować emocji. Miałam ochotę płakać, to płakałam, potrzebowałam się złościć, to się złościłam, potrzebowałam się wyciszyć, to się wyciszałam. Nauczyłam się zauważać czego w danym momencie potrzebuje moje wnętrze i to robiłam. Dzięki temu łatwiej było mi łapać równowagę.

              Wierzę Ci, że możesz być chwilami zmęczony już tą praca nad sobą. Ja miałam takie momenty. Koniec roku dla wielu osób jest ciężki, bo ogólnie jesteśmy zmęczeni.Dodatkowo otoczenie wywiera presje, że Sylwester to musi być super zabawa. Ja ostatnie dwa spędziłam sama i było mi bardzo dobrze.

              Kończąc już ten mój długi wywód. Napiszę jeszcze tylko.

              Truskawku jestem pewna, że w końcu Tobie także uda się osiągnąć wewnętrzny spokój.

              Pozdrawiam ciepło

              Fenix

               

              Fenix
              Uczestnik
                Liczba postów: 2551

                Hmm, ciekawe spostrzeżenie teraz mi się nasunęło w związku z tym co napisałeś Truskawku o swoim wewnętrznym życiu.

                W trakcie tych dwóch lat intensywnej pracy nad sobą widziałam siebie właśnie jako dwie osoby. Jedną było moje wewnętrzne dziecko, druga byłam ja jako troskliwy rodzic. Wtedy bardzo często stosowałam taka moją wizualizację, że obejmuję i przytulam właśnie tą małą dziewczynkę, zwłaszcza w takich trudnych dla mnie chwilach. Wtedy nawet nieświadomie podpisywałam się Fenix Fenix.

                Jednak z czasem to dziecko zaczynało się stopniowo uspokajać i jakby powoli znikało. Zmienił się także mój nick – Fenix. Teraz dopiero do mnie dotarło, że w trudnych dla mnie chwilach, już nie tulę tej małej dziewczynki, tylko sama dodaję otuchy i mówię sobie jako dorosłej osobie „spokojnie, będzie dobrze, zobacz jak daleko doszłaś, ile rzeczy osiągnęłaś”. Teraz widzę ile rzeczy udało mi się w życiu osiągnąć, swoją własna konsekwencją, nawet jeżeli na coś baaardzo długo czekałam. To mnie uspokaja, że prędzej czy później wszystko się ułoży. I chociaż ktoś z boku mógłby powiedzieć a co ona niby osiągnęła? To jest wiele rzeczy, z których jestem dumna, które są dla mnie ważne, bo są to MOJE WŁASNE SUKCESY. A najbardziej jestem z siebie dumna, że własną pracą nad sobą doszłam do tego miejsca, w którym jestem, że udało mi się odnaleźć wewnętrzny spokój, akceptuję siebie taką jaką jestem. I kocham siebie z moją nadwrażliwością i introwertyzmem, bo dzięki nim dostrzegam wiele rzeczy, które innym umykają.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 miesięcy temu przez Fenix.
                truskawek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 581

                  Dzięki za odpowiedź, pokrzepiło mnie zwłaszcza to, że też szło ci etapami. Ciekaw jestem czy w końcu po drodze skorzystałaś z terapii albo spotkań DDA, czy wszystko przepracowałaś samodzielnie (z pomocą bliskiej osoby)? Ciekawi mnie jeszcze co znalazłaś o introwertykach, że ci tak pomogło w zaakceptowaniu siebie?

                  Czasem tak to odbieram jakby było we mnie dziecko i ja jako dorosły, ale nie zawsze. Ja sobie akurat nie zacząłem wyobrażać przytulania tego chłopca kiedy mi ciężko, za to uspokaja mnie gdy położę dłoń tuż poniżej obojczyka albo na brzuchu (w tych miejscach najbardziej czuję ciepło – objęcie się rękami tego mi nie daje). To chyba najprostsza działająca forma pracy z ciałem jaką wymyśliłem.

                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    Do tego punktu, w którym jestem dotarłam sama bez terapii i spotkań i faktycznie bardzo mi pomogły rozmowy z bliską mi osobą.

                    Jeżeli chodzi o introwertyzm, to wcześniej postrzegałam siebie jak kogoś dziwnego, takiego wyalienowanego. Od zawsze pamiętam, że lubiłam swoja samotność, swój wewnętrzny świat, nigdy nie byłam osoba, która chce błyszczeć i być dostrzegana przez innych. Jednak kultura, w której żyjemy, póki co stawia na ekstrawertyzm i właśnie stąd pochodziły moje kompleksy. Dowiadując się coraz więcej na temat introwertyzmy lepiej zrozumiałam siebie. Zaczęłam dostrzegać swoje mocne strony. Dzięki introwertyzmowi łatwiej było mi nawiązać połączenie ze swoim wnętrzem bo więcej analizuję. Ogólnie dzięki introwertyzmowi więcej dostrzegam i wyczuwam, bo nie tracę energii na pusty szum wokół siebie, bardziej skupiam się na obserwacji. Myślę, że dzięki analizowaniu potrafię na wiele rzecz spojrzeć z różnej perspektywy. A co dla mnie najważniejsze, że dzięki introwertyzmowi nauczyłam się czerpać radość z prostych rzeczy np. że latem rano uroczo wygląda pajęczyna pokryta rosą, że cudownie przezierają promienie Słońca przez gałęzie w lesie, że rozgwieżdżone niebo i Księżyc magicznie przyciągają. 😀 Introwertycy mają po prostu bardzo rozwinięty swój wewnętrzny świat i może dzięki temu łatwiej jest im także złapać równowagę.

                    Odnośnie „opieki nad własnym wewnętrznym dzieckiem” każdy sposób, przynoszący efekty jest dobry i każdy działa tak jak czuje. Ciekawe jest to co napisałeś o dotykaniu siebie w celu przyniesienia ukojenia. Ja ogólnie jestem osobą, która lubi przytulanie ale bardziej na zasadzie przekazywania swojej własnej energii i ciepła drugiej osobie, jednak w stosunku do swojego wewnętrznego dziecka wystarczało mi samo wizualizowanie obejmowania i troskliwe tłumaczenie. Nigdy nie czułam potrzeby obejmowania siebie.  To taki moje spostrzeżenie w nawiązaniu do tego co napisałeś.

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581

                      Ja akurat zdecydowanie wolę kontakt z introwertykami, bo zwykle więcej mi to daje przyjemności, satysfakcji i poczucia bliskości, i sam też się nim czuję. Oczywiście główny problem żeby druga osoba też lubiła gadać, bo inaczej każdy zostaje w swoim bogatym świecie i trudno w ogóle mówić o kontakcie… 🙂

                      Nawiązując do innego wątku, w którym mi odpisałaś, i a propos analizowania, to czuję trochę nieufność. Jest mi przyjemnie usłyszeć od ciebie, że jestem inteligentny, odbieram to jako miły komplement z twojej strony, dziękuję! Ale nie ufam inteligencji jeśli chodzi o emocje. To pomaga w odkrywaniu prawdy, ale tak samo służy do zagadywania uczuć i uciekaniu od nich. Idąc na terapię już wiele kojarzyłem na głowę, ale dopiero kontakt z uczuciami coś mi zmienił. Także ćwiczenie nowych zachowań i powtarzanie nawet mało odkrywczych rzeczy bardzo dużo mi dało. Myślenie niewiele mi pomogło, za radą terapeuty raczej starałem się zwyczajnie pomijać intelekt (nie iść za myślami) i chyba dopiero wtedy zaczęła się dla mnie praca terapeutyczna.

                      Bardzo lubię dotyk, ale z tym jest chyba dużo gorzej niż z akceptacją introwertyzmu. Można usiąść sobie z boku i milczeć bez specjalnych konsekwencji, ale dotyk wydaje mi się akceptowany właściwie tylko na powitanie i pożegnanie oraz w związkach. Nie mam teraz związku i szukam jak można inaczej realizować tę potrzebę, bo nie chciałbym wchodzić w związek tylko po to. Dużo mnie to szukanie kosztuje i głównie na tym tle mam teraz kryzys.

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Dziękuję Truskawku za wprowadzenie mnie w dobry nastrój z samego rana. Po przeczytaniu początkowej części Twojej wypowiedzi, nasunął mi się obraz takich dwóch milczących introwertyków na kanapie i bardzo mnie to rozbawiło. Od razu pojawił się cały scenariusz, jak to się spotykają, przywitają się, jeden drugiemu zaproponuje coś do picia, siadają na kanapie, milczą, milczą, milczą. Po jakimś czasie jedna osoba wstaje, mówi „no to ja już pójdę, do następnego razu, to było bardzo miłe spotkanie”. 😀 😀 😀

                        Dla mnie mój introwertyzm nie oznacza, że jestem milczkiem. Z jednymi łapię lepszy kontakt, z innymi gorszy ale to normalne. Chyba spora część ludzi postrzega introwertyków, właśnie jako takich milczków a to nie jest prawda. Ludzie czasem mylą introwertyzm z nieśmiałością wynikającą z niskiej samooceny. A to jest zupełnie co innego. Kiedyś sama byłam nieśmiała i małomówna, bo bałam się negatywnej oceny innych ludzi. Dla mnie mój introwertyzm oznacza, że potrzebuję spokojnego czasu dla siebie, żebym mogła „naładować baterię”.

                        To co pisałam o Twojej inteligencji odnosiło się ogólnie do obrazu, który mi się wyłania na podstawie Twoich wypowiedzi a nie odnośnie tego jak pracujesz nad sobą.

                        Zgodzę się z tym, że emocje działają w zupełnym oderwaniu od rozumu, jednak dzięki rozumowi i analizie docieramy do tego co spowodowało ich pojawienie się, odkrywamy sposoby radzenia sobie z nimi.

                        Ja również nie rzucam się na zupełnie obce osoby w celu przytulania 😀 Natomiast zauważyłam, że mam odruch przytulania kogoś, kto jest w słabszej kondycji psychicznej.

                        Bardzo ogólnikowo piszesz o swoim kryzysie, więc nie za bardzo wiem czego konkretnie on dotyczy i nie mam jak się do tego odnieść.

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 18)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.