Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD DDA a fobia społeczna, lęk uogólniony, nerwica lękowa

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • Artur1983
    Uczestnik
      Liczba postów: 13

      Witam wszystkich serdecznie, mam fobię społeczną, poprzez co wyjście, otwarcie się na ludzi choćby znajomych jest dla mnie trudne. Kiedyś spotykaliśmy się co jakiś czas, a przez covid-19 ograniczyliśmy kontakty. Teraz odnoszę wrażenie, że bardzo wielu moich znajomych się na mnie obraziło i straciłem z nimi kontakt. Odczuwam silny lęk przed tym, aby do kogoś zadzwonić, gdyż nie wiem jak zareaguje. Boję się wychodzić poza swoją strefę komfortu. Ciekawy jestem czy Wy też tak macie? Jeśli tak lub jeśli komuś udało się to przezwyciężyć to czy może coś poradzić w jaki sposób poradził sobie z lękami?

      joanna.b.g
      Uczestnik
        Liczba postów: 51

        Cześć, wiele lat spędziłam na rozgryzaniu siebie samej … min. z powodu fobii – Wiesz, w pewnym momencie przyszło mi do głowy : to tylko nazwy … za którymi nic a nic się nie kryje .. te diagnozy i te terapie …. Przerabiałam sytuacje – najchętniej nie wychodzić nigdzie a świat oglądać przez szybę … jeździłam tylko gdy było w miarę luźno w autobusach itd, itd… Kiedyś trafiłam na terapię właśnie dotyczącą fobii społecznych – oczywiście z niej zrezygnowałam (teraz powód wydaje się błahy lecz wtedy to było nie do przeskoczenia ..) ale nim zrezygnowałam dowiedziałam się od lekarzy jak wygląda naprawdę taka terapia … resztę doczytałam . i zaczęłam doprowadzać siebie do kultury ….

        Powiem może to tak  : terapia tylko wtedy będzie skuteczna gdy osoba poddająca się terapii uwierzy w siebie – nie w terapię tylko w siebie … Ja w tamtym czasie sadziłam że to co mnie w życiu spotkało nie nadaje się do opowiadań na spotkaniach w grupie czy indywidualnie … dlatego min. zrezygnowałam .

        Czy i jak sobie poradziłam : mój największy kłopot w tamtym czasie było w ogóle wychodzenie między ludzi , tłum mnie przerażał a sam fakt że ktoś odezwał się obcy … – efekt był tego taki że zacinałam się jak kałasznikow za przeproszeniem …

        Jak ogarnęłam temat wychodzenia z domu : muzyka na uszach , książka w dłoniach i mogłam ruszyć (oczywiście to tylko ładnie brzmi – bo z 10 razy wracałam się od drzwi i szukałam pretekstu by nie wyjść z domu…) wsiadłam do WKD i do Warszawy – kocham książki i za zadanie nr 1 postawiłam sobie wejść do EMPIK-u na Marszałkowskiej ( to sklep piętrowy , masa ludzi etc…) dotarłam do sklepu i gdy zobaczyłam tłum oczywiście cofnęłam się i już chciałam wracać … ale no przecież robię to dla siebie … więc znów ze trzy razy podchodziłam do drzwi … gdy ochroniarz zaczął mi się bacznie przyglądać – wpadłam jak po ogień – dosłownie tak to wyglądało i na ostatnie piętro sklepu … Tam było najmniej  ludzi .. znalazłam cudną książkę … i zaczęłam ją czytać … tak trafiłam do kasy … plecak na plecach nie pozwalał innym wleźć mi na plecy ( żebym nie czuła cudzego oddechu n karku a z przodu książka w uszach muzyka … zapłaciłam i prawie biegiem do domu …. W domu uświadomiłam sobie „kurka wodna – byłam po książkę i żyję …. nic złego się nie stało … ” radość z zadania była ogromna i wtedy dotarło do mnie : co trzeba robić dalej – nie jest ważne zadanie … tylko to uczucie z osiągniecia danego małego lub dużego kroku – Uczucie radości – bo udało się … za 3 czy za piątym razem – nie ważne ale udało się … I tak zaczęłam ogarniać po kolei wszystko … Miałam kłopot z kontaktami z obcymi ludźmi – podjęłam prace w fabryce (1200 osób załogi ) zespół (mój ) 20 łbów … każdy inny … to była moja „szkoła” „plac zabaw i ćwiczeń” … Ogarnęłam to nie zawsze było dobrze … i do tej pory różnie bywa lecz ogarniam cały czas niedociągnięcia … Myślę Artur1983 że wszystko siedzi w głowie … poza tym każdy ma swoją własną ścianę której już nie przeskoczy .. gdy do niej dojdzie wtedy zaczyna działać …Bo działanie a nie myślenie jest tu potrzebne a później trzeba te „swoje ćwiczenia powtarzać ” tak często aż człowiek zapamięta – tę radość a nie strach … Strach przed czymś tam ma wielkie oczy … trzeba tylko i Aż uwierzyć we własne serce i głowę … czyli w samego siebie … wtedy zacznie się odczarowywać „zły czas z dzieciństwa ” czy młodości

        Artur1983
        Uczestnik
          Liczba postów: 13

          Cześć, dziękuję Ci za ciekawy tekst, podzielenie się swoją historią. To bardzo przykre, że spotkało Cię coś przykrego w życiu. Jeśli mogę Ci coś poradzić, to zaufaj Panu Jezusowi. Jemu możesz wszystko zawierzyć, powiedzieć o wszystkich swoich problemach. Jeśli o mnie chodzi, to kiedyś panicznie bałem się ludzi. Wynikało to chyba głównie z mojej przeszłości, gdy tata wracał pijany z pracy, mama na niego krzyczała, a w podstawówce starsi koledzy mnie straszyli, śmiali się ze mnie również niektórzy rówieśnicy. W sumie to nie słyszałem nic dobrego o sobie, jedynie złe rzeczy na swój temat, sam nie wiem do końca dlaczego. Teraz jest nieco lepiej, ale z niektórymi sytuacjami mam problem do dzisiaj. Np. boję się / odczuwam duży dyskomfort w sytuacji, gdy mam do kogoś zadzwonić przez telefon. Nie wiem dokładnie z czego to wynika. Polecam Ci książkę pt.: „Lęk i fobia” – Edmund J. Bourne. Pomogła mi, choć muszę jeszcze popracować nad tym, aby było lepiej np. nad samooceną. Myślę, że Tobie również może pomóc. Powodzenia 🙂

          joanna.b.g
          Uczestnik
            Liczba postów: 51

            Artur1983 myślę, że ta praca jaką wykonujemy nad sobą : pod okiem terapeutów , czy tez bez nich … nigdy się nie skończy … Ale akurat to jest bardzo dobrą perspektywą … bo dzięki pracy nad sobą człowiek staje się lepszym a nie gorszym wydaniem samego siebie … rozmowy telefoniczne mają poważny minus – rozmówca może w każdej chwili rozłączyć się (rzucić słuchawką) … tego nikt nie lubi … może to o to biega…

            Praca jaką wykonałam i na co dzień wykonuje – robię to samodzielnie bez podparcia się terapeutami … – może dlatego, że pokutuje w mojej świadomości – moja historia nie nadaje się do rozmów przy kawie i ciastku …, To co już zrobiłam zajęło mi ogrom czasu (pewnie z terapeutą byłoby może inaczej – ale opowiadanie o sobie i o przeszłości jest nie do przebrnięcia dla mnie )… już zdążyłam zmienić pracę … na taką, bardziej pod siebie …dopasowana do siebie …

            Tak trochę z perspektywy czasu : nie ważny jest czas … tylko to co w nim robi się i jak … gdy człowiek pozwoli sobie na błędy … może podejść do zadań życiowych po raz enty … za którymś razem uda się … tylko trzeba w to uwierzyć … Tylko największa trudność to : wiara … że mogę potrafię i umiem ….. Każdy z Nas – DDA- ma swój własny krzyż …. to czy go zostawimy po drodze życia , czy w ręcz odwrotnie będzie my dźwigać … to już inna inszość .. – tak czy inaczej najmniejsza praca jaką wkładamy w siebie procentuje na naszą korzyść …  DDA to nie choroba to Tylko i Aż syndrom … jak to mówią psychologowie .. a rzeczywistości Każde z Nas uczy się po swojemu żyć na nowo … bo Każde z Nas musi najpierw przeżyć „w kontrolowanych warunkach „(mam na myśli terapeutów ) to co było w dzieciństwie złe a później uczy się trochę od nowa wszystkiego – eliminując złe zachowania , nawyki i zastępuje je dobrymi …

            Strach nie jest czymś złym … lecz jego nadmiar jest zły …, odrobina egoizmu też nie jest zła … ale jego całkowity brak powoduje że człowiek poddaje się manipulacjom … itd., itd… Poza tym pojęcie radości  w zderzeniu z DDA : radość to coś co często jest spaczone … lub wręcz nie znane ….. Dlatego terapeuci mają pełne ręce roboty – bo na terapiach trzeba odkrywać samego siebie a później uczyć się nowości – tego czego w normalnych warunkach człowiek uczy się poprzez dorastanie i poznawanie otoczenia … Nauka tak podstawowych rzeczy jak rozpoznawanie uczuć … w dorosłym życiu i bagażem doświadczeń często gęsto nie nadających się do opowiadania innym…. to ogromna praca … Kwestia : czy człowiek ja podejmie i zawalczy o siebie samego ? czy raczej stwierdzi … swoją klateczkę znam …tu mi dobrze bo tam ta zielona trawka …, tam najdrobniejszy krok zwali mi na głowę za wiele … przytłoczy mnie nieznane – czyli tak po ludzku mówiąc część z nas woli „najgorszą katownie” – bo ją znają niż wyjść z niej i nauczyć się żyć – to przerażą – nieznane … Ja sama nim podjęłam decyzje o podjęciu walki o siebie – troszeczkę siedziałam w tej klateczce swojej … bo Świat był po prostu przerażający …

            Arturze : wiara pomaga , książki to wiedza teoretyczna – a ta jest cenna … w sumie każdy sposób jest dobry jeśli prowadzi do celu ; a celem tu i teraz jest odzyskanie siebie …

             

            Artur1983
            Uczestnik
              Liczba postów: 13

              Myślę, że masz rację Asiu. Gdyby człowiek uważał, że już wszystko osiągnął, to chyba by się już więcej nie rozwijał. Nikt z nas nie jest idealny i każdy może coś w sobie poprawić. Jeśli chodzi o rozmowę telefoniczną, to w moim przypadku chyba chodzi o coś innego. Gdy mam do kogoś zadzwonić, to odczuwam lęk, natomiast, gdy już z kimś rozmawiam, to czasami trudno było zakończyć rozmowę.

              Dobrze, że jesteś samodzielna i niezależna jeśli chodzi o pracę. Myślę, że terapeuci, psychologowie są od tego, aby nas wysłuchać. Chyba boisz się przed nimi otworzyć. Myślę, że niepotrzebnie bez względu na to, jak trudna dla Ciebie Twoja historia. To przecież nie Twoja wina. Nie obwiniaj się. Jesteś wartościową, sympatyczną kobietą. Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, lecz odczuwasz jakieś lęki i jednak nie chcesz się otworzyć, to zawsze możesz porozmawiać z Panem Jezusem – On Cię na pewno zrozumie – przecież sam cierpiał niewinnie. Im więcej cierpisz w życiu, tym jesteś bardziej podobna do Pana Jezusa. To dobrze, że zmieniłaś pracę na taką jaka Ci się bardziej podoba.

              Myślę, że ważne jest przebaczyć sobie i pokochać siebie, ale nie miłością egoistyczną. Byłem kilka razy u psychologa, ale jakoś nie odczuwałem, że mi to jakoś szczególnie pomaga, więc zrezygnowałem. Myślę, że być może nadejdzie kiedyś taki czas, kiedy się komuś zwierzysz ze swojej przeszłości. Wtedy będzie Ci zapewne lżej. Myślę, że ważne jest również przebaczenie ludziom, którzy Cię skrzywdzili. To prawda – każdy ma swój krzyż. Masz rację – strach może nas chronić, ale nadmiar strachu może nas paraliżować. Ważne, abyśmy panowali nad swoimi emocjami, a nie one nad nami. Nie wiem czy Cię dobrze zrozumiałem – zrozumiałem, że nie chodziłaś na terapię, a odnoszę wrażenie, że sporo wiesz o terapii. Sam byłem kiedyś bardzo uległy i bardzo źle się z tym czułem, a teraz staram się być asertywny, uczę się tego. To prawda, wielu ludzi woli siedzieć w tym co znane, niż wyjść w nieznane, opuszczając swoją strefę komfortu. Wierzę, że uda Ci się wyjść ze swojej klatki. To prawda Asiu – wiara jest ważna, wiedza też, jak również doświadczenia.

              joanna.b.g
              Uczestnik
                Liczba postów: 51

                To fakt niezaprzeczalny … rzeczywiście z otwieraniem się na innych mam nie lada kłopot. Podjęłam kilka prób podjęcia terapii takich dedykowanych DDA ale …. do jakiegoś momentu … Lecz zebrałam spora wiedzę na czym tak naprawdę polegają poszczególne etapy i jakie mają zadanie tzn.: co naprawdę mają naprawiać w człowieku … Do tej pory nie udało mi się otworzyć lecz zrobiłam w duszy miejsce na dobre rzeczy … Każdy człowiek, gdy doznał jakiejś tam krzywdy i nie „otrzymał” .. no nie zwrócono mu honoru godności i tego co utracił nie jest w stanie otrząsnąć się z tych przeżyć – kiedyś to usłyszałam od lekarza … coś na wzór krzywda i kara … Dotarło do mnie że jeśli czegoś z tym konkretnego nie zrobię to nie ma szans na ozdrowienie … Po latach już w dorosłym wieku i w czasie gdy już wszystko przedawniło się złożyłam papiery do prokuratury – lecz nie po to by ktoś po latach za to wszystko odpowiedział lecz i głównie po to by zrzucić to wszystko z siebie … Dostałam odpowiedz : oczywiście odmowną i na moje szczęście odmowną … lecz w piśmie które otrzymałam było rozpisane co za poszczególne rzeczy groziłoby sprawcom … Dzień w którym dostałam odpowiedz okazał się najszczęśliwszym dniem : bo gdy czytałam to tak jakby cały tamten okres mojego życia przestał boleć …. i znikał ot tak …. Poczułam się tak jakby mi ktoś zdjął kamień z serca , który nie pozwalał złapać oddechu …Od tego dnia przestałam tak naprawdę uciekać od siebie i innych – coś absurdalnego bo od siebie nie da się uciec…

                Od tamtego dnia całą swoją wiedzę jaką zebrałam na temat DDA/DDD przekuwam na to aby pracowała dla mnie i naprawiam to co było zniszczone … Fakt, że pracuje w miejscu bardziej dostosowanym do siebie oznacza dla mnie tyle – proces zdrowienie jest na dobrej drodze …

                Mówisz o Bogu … sporo w tym racji … gdy kiedyś usiadłam i spisałam to wszystko , przypomniałam sobie wszystko i poukładałam chronologicznie … samo spisanie już było czymś dobrym to trochę jak forma rozmowy … Może to jest właśnie ta wiara, o której Piszesz … bo to trochę rozmowa z niewidzialnym ….przyjacielem … Wysłucha lecz nie odpowie a za odpowiedzi służą sytuacje, które stawia przed nami życie … te sytuacje to są odpowiedzi … Ha, trochę Matka Natura czuwa nade mną… myślę, że nadejdzie kiedyś taki moment, że bez obaw otworzę się lecz na razie jeszcze mam sporo „pracy domowej ” do wykonania … bo nie odkładami niczego na strych życia i nad każdym drobiazgiem pracuję – bo z własnego doświadczenia wiem , że jeśli teraz nie po-pracuje jutro uderzy mnie to ze zdwojoną siłą …

                Wiara to podstawa wszystkiego … bez niej człowiek tak naprawdę nie istnieje – jest tylko ciałem czyli je pracuje używa … ale nie czuje … Żeby odczuwać trzeba wierzyć i koło się zamyka …

                Teoria to podstawa wiedzy … a bez niej nie można ruszyć do przodu

                joanna.b.g
                Uczestnik
                  Liczba postów: 51

                  Napisałeś o wybaczaniu … – to bardzo ważny „drobiazg ” Bez wybaczenia nie ma miejsca na radość z życia … Wybaczyłam, może dlatego że znalazłam swoje odpowiedzi … bo rozłożyłam na czynniki pierwsze dokładnie wszystko … lecz trzymam się od tych osób na odległość – wybaczenie – powiedzenie tego na głos zrobiło miejsce w duszy na cos fajnego … Gdybym nie wybaczyła ból i żal zagłuszałby wszystko co dobre i fajne

                  Artur1983
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 13

                    Nie martw się. Ja również mam problem z otwarciem na innych ludzi, szczególnie tych których w ogóle nie znam.

                    Artur1983
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 13

                      Coś tak jakby mnie blokowało do wewnątrz. Czasami głos wewnętrzny mówi mi, że nie warto próbować, bo i tak nie dam rady, przypominam sobie niektóre przykre wydarzenia z przeszłości w których ktoś się ze mnie śmiał, dokuczał. Czasami przez to sam sobie tłumaczę, że przecież nie jestem potrzebny, inni dadzą sobie radę be ze mnie. Beze mnie będzie lepiej. Myślę, że prawda jest inna, ale te zniekształcenia wynikają z moich doświadczeń z przeszłości. Chyba to mnie blokuje. Ciekawy miałaś pomysł z tym złożeniem dokumentów do prokuratury. Bardzo dobrze, że poczułaś się dzięki temu lepiej. Zapewne wiele lat więzienia groziłoby sprawcom. Niektóre przykre sprawy raczej chyba nie powinny ulec przedawnieniu. To bardzo dobrze, że zmieniłaś na lepszą pracę. Być może do całkowitego uzdrowienia potrzeba wiele czasu. Ważne jest zaakceptowanie siebie. Zgadza się – Pan Bóg daje nam różne odpowiedzi w postaci różnych wydarzeń i ludzi jakie pojawiają się w naszym życiu.

                      Artur1983
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 13

                        Myślę, że przebaczenie jest ważne. Starałem się przebaczyć i myślę, że przebaczyłem, ale i tak mam jeszcze problem z otwarciem się na ludzi. Chyba straciłem zaufanie do wielu ludzi, bo na wielu ludziach na których polegałem zawiodłem się, ale chyba takie jest życie. Ważne, aby się nie poddawać i postawać nie ważne ile razy się upadło.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.