Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jakie mam wspomnienia z dzieciństwa?

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 75)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Witam, ja chętnie dołączę do tego jak to napisała teresa "kącika złamanych serc"…:) a dlaczego? Bo w końcu nie wstydzę się o tym mówić i uważam, że jeśli komuś rozmowa o tym co było pomaga, to jest to jak najbardziej wskazane.

      U mnie było tak, że mamę mam kochaną, naprawdę wspaniała, przecudowna kobieta. Tylko dzięki niej nasz dom był czysty, było biednie ale zawsze posprzątane. Była nas czwórka dzieci więc mama miała i chyba nadal ma co robić i nad czym rozmyślać;) było krucho z pieniędzmi i wszyscy bardzo szybko to zrozumieliśmy. Były dni że nie było co do garnka włożyć, że nie było chleba do szkoły… a w pewnym momencie w czwórkę byliśmy w szkole. Ale mama była twarda, bardzo dobrze sobie radziła. Walczyła o nas i za tą ją kocham. Mama jest współuzależniona i wie o tym, od 1,5 roku chodzi na terapię. Chyba jej to pomaga, bo ostanio zdała sobie sprawę, że nie przytulała nas jak byliśmy mali, nie mówiła że nas kocha i teraz nadrabia te wszystkie stracone lata.:)

      "Ojciec" – hmmm dziwnie brzmi:) kiedy nie pił, to bał się wszystkiego, był wielkim tchórzem. Nie zajmował się nami, nigdzie nas nie zabierał, niczego nie kupował bo zawsze miał wytłumaczenie, że wszystkie pieniądze oddaje mamie, a przecież jeszcze na piwko i papierosy musiał mieć, więc… a na to zawsze miał. Pił codzień. Kiedy przychodził pijany to dopiero był szeroki. Ustawiał nas po kątach, że mamy mu usługiwać, że mamy go szanować bo jest naszym ojcem i należy mu się szacunek. Oczywiście awantury były o wszystko … mama powtarzała nie odzywajcie się to się naje i pójdzie spać… a tu nici, zawsze znajdował powód.. wtedy wszystko w domu latało, szklanki, talerze…efekt dnia kolejnego…dziury w drzwiach od pięści, pobite szklanki, talerze on poraniony, mama uryczana i my którzy całą noc nie spalismy i nasłuchiwalismy czy już śpi. Kiedy wchodził do domu cała latałam co znowu wymyśli….
      Nigdy nie uderzył mamy i żadnego z moich 3 braci, mnie tak. Uważał kobiety za gorsze istoty, stworzenia niegodne, słabe. Nasuwa się pytanie dlaczego? Przecież dziewczynki to zawsze córeczki tatusia… On mnie nienawidził bo tylko ja się stawiałam. Nie chciałam żeby mamę traktował jak szmatę to się stawiałam i obrywałam. Pierwszy raz uderzył mnie ostrożnie z płaskiej reki, później było gorzej… dużo gorzej.

      I jak słyszę ludzi którzy mówią: po co wy do tego wracacie, po co się katujecie, po co tamto i owamto, to mnie pusty śmiech ogarnia….
      A no wracamy bo to część nas, bo to nasze dzieciństwo, które było i minęło, ale BYLO. Chcesz czy nie pewnych rzeczy nie da się wymazać z pamięci nawet jeśli bardzo będziesz chciała. Przeżywaj to tak długo jak to będzie konieczne, aż w końcu nie będziesz czuła żalu i złości, bo tylko wtedy będziesz naprawdę wolna od tych wspomnień.

      A nie ukrywam tereso, że chętnie pobiczowałabym się dalej czytając historię Twojego dzieciństwa i młodości.

      Trzymajce się cieplutko:)

      Anonim
        Liczba postów: 564

        Edytowany przez: gandi71, w: 2008/10/07 09:49

        Edytowany przez: gandi71, w: 2008/10/09 01:13

        jackie
        Uczestnik
          Liczba postów: 48

          Ja najpierw zareagowałam jak Teresa – po co nam to? Po co prać te brudy? Dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że to nie moja reakcja tylko ten głos w głowie który całe życie każe nam "nie czuć, nie mówić, nie pamiętać", który postawił tamę naszym uczuciom i wspomnieniom. Który wmówił, że pamiętanie i przeżywanie krzywdy to "użalanie się". A to nieprawda. Użalać się można jak nas samochód ochlapie, a nie wtedy, gdy każdego dnia przez wiele lat żyliśmy bezradni w obawie przed utratą życia i zdrowia( mnie tatuś obiecywał za każdym razem, że zabicie mnie jest kwestią czasu). To jest ogromna trauma ale to ważne zeby o tym mówić, żeby ludzie wiedzieli że dda to nie fanaberia nadwrażliwców, tylko piętno ludzi którzy przeszli piekło.
          Ja pamiętam przerywanie snu wrzaskiem (do dziś nie zasnę gdy drzwi są otwarte), "wigilię" spędzaną na mrozie, często do rana, bo ojciec w domu świętował, rękoczyny, darcie książek, żebym nie mogła się uczyć( tatuś ledwo zawodówkę ulepił, miał kompleks na tym punkcie – jedyny plus – skończyłam studia, gdzieś tam m.in. na złość jemu). Przykłady możnaby mnożyć. Niech ludzie wiedzą, niech nam będzie lżej. Zebyśmy nie czuli się jak dziwadła, ponure społeczne odpady z chorą, owianą milczeniem historią. Niech nas usłyszą wreszcie. Mamy cholerne prawo poużalać się nad tym wszystkim, większe niż ktokolwiek. Niech choć tu będzie nam wolno.

          yucca
          Uczestnik
            Liczba postów: 588

            Tak sobie myślę, że żalenie sie może słuzyć różnym celom. Nie wiem czemu służy w przypadku dziewczyn i nie oceniam. Nie powiem, nie uzalajcie sie czy coś w tym stylu. Pragnę natomiast zwrócić uwagę na to, że czasem niestety żalenie się niczego dobrego nie przynosi, jest taplaniem się w krzywdzie. I zdaje mi się że tak się dzieje tak dlugo, jak długo nie możemy się zgodzic na to, że nasze dzieciństwo było okropne, a my nigdy nie będziemy mieć szansy na żadne inne, a mimo to musimy wstać, żyć, starać się, dbać o sobie, i robić te wszystkie rzeczy które robi dorosly czlowiek, choć wcale nie wiemy jak, choć mamy w sobie taki niedopieszczony kawałek, który chce, potrzebuje, nieczesto przeszkadza dlatego, że ma w sobie tę krzydę i bardzo się boi powtórek.

            Wydaje mi się, że do momentu aż to wszystko zrozumiemy, przyjmiemy, opłaczemy i pogodzimy się z tym, żalimy się by coś dostać – to żeby ktoś zrozumiał, pochylił się, wsparł, zapłakał, czy jakoś uratował. Tylko czasem robiąc tak, to my sami sobie nie pomagamy a nasze podejście jest wyłącznie roszczeniowe.

            I choć, co podkreślę jeszcze raz, nie oceniam nikogo, bo nie wiem co kto ma w głowie i czego potrzebuje – to co napisałam ma na celu zachęcenie do przyjrzenia się sobie. W żaleniu się nie ma nic złego, dziwne mogą być natomiast cele, dziwne to znaczy, niekoniecznie pomocne nam samym.

            Ze swojej sprony powiem tyle, w momencie gdy powoli zaczęłam się godzić na to o czym napisalam powyżej, przestałam odczuwac potrzebę wyciągania z pamięci moich krzywd. I to nie jest kwestia głosu który zakazuje, wstydu, czy wpojonego "nie mów". Kiedyś dużo pisałam, mówiłam, myślałam o swojej krzywdzie, przypominałam sobie różne sytuacje, sceny teraz coraz mniej. Na tyle na ile jest mi to potrzebne do zrozumienia siebie, przyczyn swoich zachowań. Ale u różnych ludzi moze być inaczej, a czasem wręcz na odwrót.

            Edytowany przez: yucca, w: 2008/10/04 15:02

            agus
            Uczestnik
              Liczba postów: 3567

              "Pomęczę” Was troszkę…;)
              Napisałm już ostatnio jedno motto z podręcznika mojego dziecka, dzisiaj znalazłam drugie równie mądre a zarazem adekwatne do tego tematu
              " ZYCIE CZLOWIEKA TO DLUGIE DODAWANIE. w DODAWANIU WYSTARCZY POMYLIC SIĘ NA POCZATKU, ABY MYLIC SIĘ DO KOŃCA. UDANE DZIECIŃSTWO TO NAJLEPSZY START W ZYCIE” P.P.
              Nie obraźcie się na mnie za te "mądrości" …;)

              _teresa_
              Uczestnik
                Liczba postów: 264

                a ja wam powiem tak ,
                mie mam nic do tego ze chcecie o tym mówic ale do pasji doprowadza mnie reakcja na to co wy piszecie, na to co było trescia waszego zycia a teraz słuzy podnoszeniu na duchu osób ktore mówia oj jakie wy biedne jestescie , oj to ja nie miałam az tak zle, no tak płakałam nad wami naprawde
                czegos takiego spodziewałabym sie po ludziach z zewnatrz którzy nie znaja takiego zycia jak nasze ale nie po kims z nas???
                dlatego napawa mnie obawa mówienie o moim zyciu, o walce jaka toczyłam z ojcem, o mojej nienawisci która towarzyszyła mi przez całe zycie ani o jego smierci i tym co czułam wtedy i co czuje teraz
                nie chce by ktos jeden z nas sie nademna uzalał i dzieki mnie czuł sie lepiej
                bo to troche wstretne.
                wasza potrzebe mówienia rozumiem i cenie ale nie pobłazliwosc innych i ich rozczulanie. brrrrrrrrrrrrrrr
                i tak jak mówicie kazdy ma prawo do własnego zdania ja tez. i kazdy ma prawo do szacunku i tego że radził sobie ze swoim zyciem jak tylko potrafił.wytrwał, nie poddał sie , zyje , to powód do dumy nie litosci.
                wiec wsadzcie sobie tę litośc w buty bedziecie wyzsi a mi okazcie szacunek bo na niego zasługuje , bo wytrwałam , obroniłam matke i siostre, obroniłam siebie , zyłam uczciwie i uczciwie umre, nikomu ani niczemu nie jestem nic winna.
                uważacie inaczej??????????? trudno……..
                pozdrawiam

                abc58
                Uczestnik
                  Liczba postów: 19

                  Tereso-jestem zdumiona tym co piszesz.
                  Osoby z DDA nie opisują swojego dzieciństwa po to, żeby ktoś się nad nimi litował.
                  Tu nikt nie potrzebuje litości.
                  To prawda, że każdy może mieć własne zdanie ale nie do każdego można mieć szacunek, którego Ty tak bardzo się domagasz. Jakoś trudno mi , mieć do Ciebie szacunek.
                  To co piszesz świadczy jak bardzo wywyższasz się i na te opisujące osoby patrzysz z pogardą.
                  Według mnie nie zasługujesz na szcunek.
                  A skoro Ciebie drażni to co opisują tu osoby, to po co wchodzisz na tą stronę, po co to czytasz ?
                  Po to, żeby pokazać jaka jesteś silna i sobie radzisz ?
                  A czy Ty myślisz, że te osoby sobie nie radzą? , że nie są silne.
                  Dorosłe Dzieci Alkoholików są bardzo silne i świetnie sobie radzą w życiu, bo to życie ich tego nauczyło-i to od wczesnych lat.
                  Musiały być silne, żeby przeżyć w tym haosie.

                  Więc lepiej pomyśl co chciałaś przez to osiągnąć ?

                  agus
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 3567

                    Teresko!

                    Pociekły mi łzy, ale wiesz dlaczego…? Bo mam dzieci, jestem mamą i od momętu jak ją zostałam- we mnie urodziło sie to uczucie, którego nigdy nie czułam do nikogo…., to jest tak silne uczucie że nie da się go opisać…!
                    Do tamtego czasu nie byłam tak wrażliwa na krzywdę jaką wyżądzają rodzice dziecią…
                    Nie rozumiem takich rodziców , nie cierpię ich, tępię ich za postępowanie.
                    Pisałam kiedyś tu o mamie, która przyprowadzała swoja pociechę do szkoły nawalona- zbierało mnie na wymioty jak na nią patrzałam, dowiedziałam sie ostatnio że u nich mąż też pije i w domu jest przemoc, ten dzieciak jest tak zastraszony, że szok…
                    Na szczęście interwencja już była i teraz zajmuje się nim rodzina.
                    A czutając wyznania dziewczyn w moich oczach, była twarz tego biednego, wyciszonego, zastraszonego, chłopca….
                    To nie jest litość…. to raczej wzruszenie i niemoc w takim postępowaniu rodziców….

                    doris
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 396

                      Aguś chyba wyjaśniła dobrze wszystko. Ja dodam, że osoby, które zareagowały w sposób tak ostro potępiony przez teresę (ja również) są po prostu empatyczne.

                      Reakcja nie ma nic wspólnego z uczuciem wyższości! To, że ja czegoś nie zaznałam, nie oznacza, że mam się wywyższać! Jestem wrażliwa na cierpienie dzieci z uwagi na moje własne dziecko, które mnie w tym kiernku uwrażiwiło. A wrażliwość taka chyba nie jest zla, zwazywszy ilu alkoholikow mamy w naszym kraju i że ten problem jesli bezpośrednio nas nie dotyczył w takim zakresie to na przykład naszych rodziców, dziadków, krewnych, sąsiadów, znajomych etc.

                      yucca
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 588

                        _teresa_ zapisz:

                        nie chce by ktos jeden z nas sie nademna uzalał i dzieki mnie czuł sie lepiej
                        bo to troche wstretne.

                        A skąd wiesz Teresa, że dziewczyny którym "popłyneła łezka" miały na celu właśnie użalanie się dzięki któremu się dowartościują, czy poczują w jakikolwiek sposób lepiej? Osobiście nie bardzo rozumiem co ma piernik do wiatraka, jakoś mi się użalanie nad kimś nie klei z dowartościowywaniem czy lepszym samopoczuciem, bo to by mówiło o jakimś wielkim oderwaniu od innych i postrzeganiu siebie jako "państwo w państwie".

                        Masz owszem prawo do swojego poglądu, do takiego odbioru, bo pewnie wynika ono z Twoich doświadczeń, natomiast sądze, że wtłaczanie komuś na siłę takich a nie innych pobudek i wierzenie, że właśnie tak a nie inaczej ktoś postapił jest niczym innym jak projekcją. Może tak właśnie postępowali Twoi rodzice, bliscy, ale nie jest to jedyne ujęcie tematu. Na rożnych ludzi cierpienie działa różnie, wywołuje różnie skojarzenia, różne emocje, i niekoniecznie jest otwartą szansą na to by sobie "dolać".
                        Pozdrawiam

                        Edytowany przez: yucca, w: 2008/10/05 11:25

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 75)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.