Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jest dobrze i będzie jeszcze lepiej!

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • Damroka
    Uczestnik
      Liczba postów: 12

      Witam serdecznie Wszystkich Przewspaniałych Ludzi, którzy tu sobie czasami zaglądają jak chwilkę lub rozterki mają. Chcę Was zapytać:
      Co Was motywuje do życia?
      Jakie fajne techniki stosujecie, żeby było dobrze i było jeszcze lepiej?
      Za co jesteście wdzięczni?

      Może ktoś ma ochotę pogadać od czasu do czasu na takie pozytywne i mega ważne tematy?
      Może razem z kilkoma osobami założymy słowny ogród i sobie tu trochę pozytywnej psychologii pouprawiamy 🙂 Bo często, tak często zapominamy i pomijamy ile mamy!

      goplana
      Uczestnik
        Liczba postów: 7

        Jestem wdzięczna za to wszystko co mnie spotkało: za chorobę, za rodzinę z jakiej pochodzę, za duszę niedostosowaną do dzisiejszego świata, za spotkanie miłości udanych i tych mniej – za dziś. I mam nadzieję, że zastanę też JUTRO. 🙂

        Myślę, że to wspaniały pomysł, by dzielić się na forum tym, co dobre, pozytywne. Bo przecież życie DDA to nie jest tylko padół gorzkich łez. 😉

        Pozdrawiam!

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          Musiałem się przespać kilka dni z tym tematem, bo nic mi akurat nie przychodziło do głowy, ale spodobał mi się.

          Mnie ostatnio dobrze robi, że mogę sobie kupować różne książki i potem je oddawać chętnym albo do biblioteki, bo nie chcę nic gromadzić w domu, a zwykle nie mam potrzeby żeby czytać coś drugi raz. Sprawia mi też przyjemność, że mogę się tym podzielić z innymi ludźmi.

          Myślę sobie też czasem jak daleko odszedłem od dysfunkcyjnego dzieciństwa i daje mi to satysfakcję i poczucie bezpieczeństwa. Bo jak wraca mi poczucie, że sobie nie radzę, to widzę, że nie jestem już nieśmiały, umiem postawić granice ludziom, z którymi mi nie po drodze, przeszedłem długą terapię, na której się nauczyłem kilku nowych rzeczy, które stosuję w życiu. Szczególnie mnie to wzmacnia, gdy sobie przypominam jak przepełniony byłem strachem przed przyszłością i przed dorosłością jako dziecko. Moje życie nie przypomina tego koszmaru, jaki sobie wyobrażałem.

          Oczywiście nie wszystko mi się udaje i nie ze wszystkiego jestem zadowolony, ale to ma się nijak do poczucia przymusu, nieznośnej powtarzalności, samotności i lęku przed fatalnymi konsekwencjami pomyłek, jakich się spodziewałem. I myślę sobie, że skoro nie musiałem zostać nikim wybitnym ani zdobywać się na nie wiem jakie bohaterstwo, to może nie jestem tak skrępowany starymi wzorcami, żeby nie nauczyć się nowych, a wychowanie nie przesądza o tym, jak będę żył, tylko daje początek tej drogi. Im więcej czasu mija, tym więcej ma znaczenie to, co wybieram, a mniej to, co dostałem na początku.

          Od tych myśli robi mi się spokojniej i mam więcej nadziei na to, że poradzę sobie także z obecnymi problemami. Nie wiem jeszcze jak, ale przecież będąc dzieckiem tym bardziej nie wiedziałem…

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Technika Powrotu

            którą stosuję, gdy łapię się na tym, że zbyt wiele myśli poświęcam przewidywaniu lub wspominaniu interakcji z inną osobą. Kiedy kotłują się w mojej głowie obawy o to, jak zostałem/zostanę odebrany, co o mnie konkretna osoba pomyślała/pomyśli, jakie wrażenie na niej zrobiłem/zrobię, itp. Czyli generalnie chodzi o sytuacje, w których pozwalam, aby w moje tu i teraz wdarły się napastliwe powidoki i fantomy innych ludzi. Sytuacje, w których we własnej głowie zaczynam z tymi powidokami i fantomami wchodzić w kontakt, dialog, polemikę. Kiedy zaczynam wymyślać między mną a nimi nierealną relację.

            Przykładem może być kłótnia z kimś i potem uporczywe przerabianie tego zdarzenia w myślach. Mniej skuteczna jest (w moim przypadku) wobec niedawnych emocjonujących wydarzeń, po których wzburzenie wciąż jeszcze mocno wibruje w ciele.

            Technika jest prosta, ale wymaga znalezienia się w samotności. Staję wyprostowany. Przykładam rozłożoną lewą dłoń między piersiami na wysokości serca tak, aby wypukłość dłoni wypełniła wgłębienie w okolicy mostka. Dłoń naturalnie się tam wpasowuje. Z kolei prawą dłoń przykładam do brzucha na wysokości splotu słonecznego. Mając obie dłonie przyłożone w tych wrażliwych miejscach (tantrycy dostrzegliby tam dwie czakry: splotu słonecznego i serca), staram się poczuć ciepło, które płynie z nich w głąb ciała. Wystarczy trochę skupienia, by poczuć to ciepło wnikające w klatkę piersiową i brzuch. Kiedy już poczuję ciepło (to warunek udanej techniki), robię spokojne, miarowe wdechy i wydechy,  powtarzając w myślach trzykrotnie:

            KOCHAM CIĘ

            KOCHAM CIĘ

            KOCHAM CIĘ

            Czasami podczas tej mantry poprawiam ustawienie ciała, jeśli odczuję gdzieś napięcie czy niewygodę. Poruszam barkami, ramionami, prostuję szyję lub wyżej unoszę głowę, itp.

            Cała technika trwa może 3-5 minut. Po jej wykonaniu zwykle kakofonia intruzywnych myśli cichnie. Znowu jestem blisko siebie. Obawy o reakcje innych ludzi znikają. Wróciłem do tu i teraz. Jeśli technika zawodzi, to właśnie wtedy, kiedy robię ją zbyt szybko i nie pozwalam sobie na chwilę kontemplacji ciepła płynącego z dłoni do wnętrza ciała.

            Oczywiście słowa „kocham cię” adresuję do siebie samego.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Jakubek.
            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Jakubek.
            Damroka
            Uczestnik
              Liczba postów: 12

              Czołem Wszystkim! Bardzo mnie niezmiernie cieszy, że odpisaliście  i że tak dużo własnych przemyśleń, opinii i technik. Czerpmy od siebie nawzajem. Ja jestem miłośniczką tzw. „Efektu Synergii” gdzie 2+2=5!
              Myślę, że razem jest zawsze bardziej treściwie, radośniej i korzystniej. Jak mówił poeta: Człowiek nie jest wyspą. Mam nadzieję, że od czasu do czasu podzielimy się naszymi POZYTYWNYM WRAŻENIAMI Z ŻYCIA – które jest DAREM i które jest różnorodnie, ciekawe i warte zachodu.

              Jedną z technik,  o której słyszałam, technik na odpędzenie natrętnych, dołujących myśli jest: podśpiewywanie. Jak się śpiewa, to nie można się skupić na myśleniu o niczym innym, bo człowiek poszukuje w pamięci tekstu by go odtworzyć. Najlepiej coś fajowego, pozytywnego, a jak się jeszcze człowiek do tego zacznie „gibać w te i we w te” to nie ma bata, żeby nie poprawić sobie humoru. Wdrożyłam to i podtrzymuję. Wybijam się tak z kołowrotka myśli, jeśli zauważam, że za długo w czymś „siedzę” i marnuję swój cenny czas. A ja nie chcę już marnować czasu na czarnowidztwo.
              Od jakiegoś czasu zaczęłam wybierać świadomie. Czy chcę poświęcać dużo czasu „czarnym myślom”, marudzeniu, narzekaniu i skupianiu się, na „bo gdyby tylko….”, czy chcę robić w tym czasie coś fajnego, co mi przyniesie korzyści na przyszłość i da radość TU i TERAZ.
              Ćwiczę jak na siłowni – przestawianie się na inne tory. Jak się złapię, że „mój pociąg myśli” jedzie nie w tę stronę, nie do tej stacji, co trzeba, że skręcam w bocznicę, to zaraz pytam siebie, jakie są moje cele – jaką chcę podążać drogą i to mi pozwala wrócić na właściwy kurs. Ćwiczę, bo to nie od razu wychodzi, trzeba być na początku bacznym OBSERWATOREM SIEBIE i swoich zachowań. My z reguły skupiamy się na obserwowaniu innych, na oglądaniu ich, na ocenianiu ich zachowań, a zapominamy przyglądać się uważnie sobie. Teraz ćwiczę się w byciu bacznym, świadomym obserwatorem siebie.
              Więc polecam od siebie podśpiewywanie Panowie i Panie!

              przyszlamposiebie
              Uczestnik
                Liczba postów: 9

                Czytam wasze wypowiedzi i jestem mocno wzruszona. Czekam na taki stan u mnie…

                Damroka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 12

                  Drodzy Koledzy i Koleżanki, mam potrzebę wyrazić dziś swobodną wdzięczność, za całokształt mojego życia. Jest ciekawe. Tak sobie pomyślałam dziś. Jest warte zachodu. Pomyślałam, że jeszcze tak wiele ciekawych, fajnych, ekscytujących rzeczy, zdarzeń przed mną, że się do siebie uśmiecham na tę myśl.

                  Bo czemu by nie! A niech będzie fajnie! A nawet jak się przydarzy „spadek mocy” to wtedy już na spokojnie to przyjmę i zaaopiekuję się sobą kładąc się z herbatką i książką pod kocyk. Bo nawet ze „spadku mocy” można mieć przyjemność. Tylko kiedyś tego nie zauważałam, bo wymagałam od siebie cały czas bycia na 120% i więcej. Nie potrzebowałam wrogów na zewnątrz, bo miałam największego wroga i kata w sobie. Gdy do tego doszłam, po mozolnej pracy nad sobą zrozumiałam, że mam ze sobą współdziałać, a nie przeciw działać względem siebie. I staram się. Więc jestem dziś WDZIĘCZNA ZA TO, ŻE MAM W KOŃCU TĘ ŚWIADOMOŚĆ. I wiem, że mam SPRAWCZOŚĆ. Więc mogę sprawić wiele. Kiedyś oddawałam tę sprawczość nad moim życiem w ręce innych, w ręce losu, w ręce przypadku. Teraz staram się zauważać co się dzieje w moim życiu. Nie śpieszyć się. Nie nakręcać emocjami. Bo pośpiech i emocji mi to przesłaniały bardzo.

                  Z tego miejsca gdzie jestem przesyłam WAM POZYTYWNĄ ENERGIĘ I ZACHĘCAM BY NA CHWILĘ SOBIE PRZYSTANĄĆ I PODZIĘKOWAĆ ZA TO CO MAMY. ZA NASZE ŻYCIE. Wiecie teraz jesteśmy już coraz bardziej świadomi, a to sprawia, że możemy więcej wprowadzać do naszego życia rzeczy, których chcemy tak naprawdę. Bądźmy świadomymi OBSERWATORAMI NASZEGO ŻYCIA.

                  Kurcze blade ile to trzeba czasami przejść, żeby przestać się w końcu kręcić jak chomik w kółko i wyciągnąć inne wnioski. Ale warto. Cierpliwość też się przydaje.
                  Pozdrawiam – Wdzięczna 🙂

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Damroka.
                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.