Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Lęk silniejszy od miłości?

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 20)
  • Autor
    Wpisy
  • alutek
    Uczestnik
      Liczba postów: 45

      heh…mi facet oświadczył się 7 lat temu…tak mnie sparaliżowało, ogarnął lęk i tak wielkie przerażenie że rzuciłam mu pierścionkiem w twarz! do teraz tego żałuję, ale nie dało się już czasu cofnąć. Szybko sobie znalazł pocieszenie, ona zaszła w ciążę, pobrali się…
      3 lata byłam sama, nie mogąc się pozbierać przez własną głupotę…i wtedy pojawił się on. Starszy ode mnie pare lat, fantastyczny facet niestety mieszkał w Szwecji…po dłuższej znajomości kiedy był na urlopie tutaj w Polsce, powiedział o parę słów za dużo…"chcę wrócić, tutaj, do ciebie, zamieszkamy razem", zgadnijcie jaka była moja reakcja?! uciekałam aż się za mną kurzyło – dosłownie! wyszłam z knajpy, i biegłam ile sił w nogach! mimo iż sobie obiecałam, ze nigdy więcej nie ucieknę.
      To chyba każdy z Nas ma, lęk przed statecznością…
      Generalnie teraz jestem sama- i chyba tak zostanie, bo ja nie potrafię kochać a tym bardziej ufać, a chyba na tym się związek opiera.

      optima
      Uczestnik
        Liczba postów: 86

        aliing zapisz:
        „heh…mi facet oświadczył się 7 lat temu…tak mnie sparaliżowało, ogarnął lęk i tak wielkie przerażenie że rzuciłam mu pierścionkiem w twarz! do teraz tego żałuję, ale nie dało się już czasu cofnąć. Szybko sobie znalazł pocieszenie, ona zaszła w ciążę, pobrali się…
        3 lata byłam sama, nie mogąc się pozbierać przez własną głupotę…i wtedy pojawił się on. Starszy ode mnie pare lat, fantastyczny facet niestety mieszkał w Szwecji…po dłuższej znajomości kiedy był na urlopie tutaj w Polsce, powiedział o parę słów za dużo…"chcę wrócić, tutaj, do ciebie, zamieszkamy razem", zgadnijcie jaka była moja reakcja?! uciekałam aż się za mną kurzyło – dosłownie! wyszłam z knajpy, i biegłam ile sił w nogach! mimo iż sobie obiecałam, ze nigdy więcej nie ucieknę.
        To chyba każdy z Nas ma, lęk przed statecznością…
        Generalnie teraz jestem sama- i chyba tak zostanie, bo ja nie potrafię kochać a tym bardziej ufać, a chyba na tym się związek opiera.”

        o jaaaa ja podobnie reagowalam na zwykle okazanie powazniejszych wzgledo wobec mnie , czuje cos ze jak juz naucze sie otwierac na kogos i kogos pokocham to jednak bedzie nastepny etap i bede musiala pokonac strach,lęk przed tym czyms co opisujecie Wy tutaj

        alutek
        Uczestnik
          Liczba postów: 45

          tak Optima, tylko ile można? jak długo? żyć samemu nie jest łatwo…kurcze, tylko z kimś dla mnie jeszcze trudniej:( a czasem wije się z bólu tak mnie samotność dobija, ale nie potrafię… a najgorsze jest to, że nawet jak spróbuje być z kimś to nie zaufam, bo wiem, że mnie zdradzi, skrzywdzi, prędzej czy później uderzy, i boję się, boję się tego strasznie:(

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            oj …ja tez zadaję sobie te pytanie Alling , ale od niedawna ..

            kiedyś mówilam, że nie boje sie samotności bo uwaga…dlatego ze "wiem co to znaczy samotnosc", uwazalam ze pomimo rodziny i znajomych,kilku prawdziwych przyjaciól i tak czuje sie samotna bo nikt tak naprawde mnie nie zna,nie rozumie…ale ja byłam naiwna,aha i co lepsze ja dobrze czułam sie z tym, nie miałam jakiegos poczucia krzywdy,nie czulam sie gorsza…wrecz przeciwnie…nawet lepsza-wyjatkowa (tak mają 4w3 z enneagramu ;p)

            od jakiegos roku poznałam pewną osobę, dziewczynę z którą rozumiem sie bez słow, smiejemy sie ze do prawdziwego związku tylko fizyczności nam brakuje, i ze szkoda ze nie jestem facetem bo w naszym "partnerstwie" to ja bardziej zachowuje sie jak facet 🙂

            kiedys uwielbialam duzo samotnosci, samotne spacery, rozmyslenia, uwielbialam wychodzic sama na miasto i lazic ulicami,nie lubilam sie przytulac, w ogole sie nie przytulalam, nie umiałam mowic o swoich uczuciac, nie bylo dla mnie problemem jeść samotnie posiłków i chociaz chodziłam jakis czas na terapie to mogę z cała pewnościa powiedziec ze ona nic mi nie dala, ze to tylko ta wyjatkowa relacja spwodowała ze w tej chwili jest zupelnie na odwrot

            dopiero teraz czuje jak naprawde boje sie samotnosci, zwlaszcza jak sobie pomysle ze nie umiem zaufac, a to podstawa

            Alling moge dosłwonie Cie zacyttowac : …… ja nawet nie sprobuje,nigdy nie sprobowałam,nie mialam tej odwagi kogos poznac (chodzi mi o prawdziwe poznanie,powierzchownych znajomosci to ja mam mnostwo), nie zaufam bo "wiem ze mnie zdradzi, skrzywdzi, predzej czy pozniej uderzy" ja wiem ze nawet na poacztku wielkiej fascynacji i zakochania bede miała mysli ze to i tak sie skonczy…

            i cos tez tylko sie pytam ile mozna? na co ja mam czekac??? :/

            byszek
            Uczestnik
              Liczba postów: 341

              Może optima to jest to czego ci trzeba, ta zajomość? od tego się zaczęło i może skończy się na tym, że zaufasz w końcu jakiemuś facetowi. Chyba są normalni faceci na świecie, chociaż musze przyznać, że jakoś tak mi się wydaje, że jednak kobiety mają bardziej poukładane często w głowach, przynajmniej z obserwacji znajomych wnioskuję. Pamiętam z podstawówki, że miałem takich przyjaciół jakby, robilismy różne rzeczy razem, bez jakiegoś napinania się, tak naturalnie i swobodnie wszystko wychodziło. Niestety dawno już zagubiłem to wszystko i nie czułem prawdziwej przyjaźni, został lęk niestety.

              alutek
              Uczestnik
                Liczba postów: 45

                oj Optima, ja mam chyba zbyt duże tendencję do wyszukiwania sobie źle na mnie wpływających ludzi, mówię tu nie tylko o mężczyznach ale i o kobietach również. Mam wiele bliskich mi osób, tzw. "przyjaciół" ale kiedy wali mi się świat (po raz kolejny) 😉 na głowę to nagle tych tzw. "przyjaciół" nie ma, znikają, i zostaję sama. I bardzo dobrze że masz taką bliską Ci osobę:) ja też miałam, i ufałam bezgranicznie:) i kiedy jej potrzebowałam, nagle zniknęła, ot tak po prostu, bo miała lepsze zajęcia…i nawet w coś takiego jak przyjaźń ciężko uwierzyć…

                no ba…świetnie jest samemu, mówi się "nauczyłeś się liczyć, to licz na siebie", to moje motto życiowe. I tak wyszło że liczę na siebie, matka mówi że bede całe życie sama, że nie nikt mnie nigdy nie pokocha, ale jak ma ktoś pokochać, skoro ja nie potrafię. Mam zamknięte serce, i mimo iż czasem się otowrzy (bo nie ukrywam nie jestem przecież z kamienia:)) to ktoś zawsze wbije tępy nóż w to serce, a ja już nie mam siły na nowe doświadczenia….choć bardzo bym chciała

                pszyklejony
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2948

                  Bo tak naprawdę każdy jest sam. aliing – życie cały czas Ci pokazuje jak jest, tylko odwołujesz się do nierealnych oczekiwań. To są złudzenia. Niezaspokojona potrzeba z dzieciństwa. Całe sedno dd.

                  alutek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 45

                    Pszyklejony ale ja nie wiem czy to realne czy nierealne oczekwiania, ale samotność czasem jest spoko a czasem powoli zabija…huśtawka nastrojów nie pozwala mi stwierdzić czego od życia chcę, czy chcę być sama czy nie…czasem wierzę, (jak takie dziecko wierzące w bajki) że gdzies jest ta druga połówka pomarańczy, że każdy ma gdzieś tą swoją drugą część. Innym razem że życie nie ma sensu, bo i tak samemu trzeba iść przez każdy dzień, nie mogąc liczyć na miłość czy przyjaźń. A przecież każde z nas potrzebuje drugiej połowy, każdy z nas potrzebuje pomocy…nie wiem, dziś mam stan depresyjny więc raczej nic "mądrego" ani "logicznego" nie jestem w stanie napisać…:(

                    nataku
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1

                      Mam niemal identycznie. Obecnie jestem zaręczony ale dopada mnie lęk. Lęk przed życiem, czy kocham, czy może nie kocham. Z jednej strony, gdy ona nie wytrzymuje i chce odejść to błagam ją i walczę. Zamykam się w tym wszystkim i izoluję, To mnie wyniszcza.Nie chce kończyć tego. Zadaje sobie pytanie czemu chcę z nią być i odpowiadam "bo ją kocham", ale potem znowu bicie się z myślami: że nie kocham, ze wszystko robię źle, że nie jestem skory do miłości, że to nie jest szczere. Co robić?

                      mase
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 9410

                        Zaręczyny to nie ślub więc staraj się nie wpadać w panikę. Musisz na spokojnie zastanowić się co czujesz, bo w chaosie nic mądrego się nie wymyśli. Napisz sobie na kartce za co kochasz swoją narzeczoną, a co wzbudza w Tobie lęk. Samo stwierdzenie, że kochasz to za mało. Często miłość jest mylona z innymi uczuciami. A może kochasz tylko boisz się takiego całkowitego oddania, zaangażowania, może to chwilowe i minie. A może boisz się samotności?
                        Z mojej strony tyle, nic więcej nie wymodzę 🙂

                        Edytowany przez: mase, w: 2014/08/07 15:17

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 20)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.