Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Matka furiatka

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 16)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Dzis w necie znalazłam to http://psychotekst.com/strona.php?nr=347 i po przeczytaniu pomyslałam ze to wypisz wymaluj moja matka… I co gorsza nie byla to jej jedyna negtywna cecha. Czy wasi rodzice rożniez byli uzaleznieni od złości? Jak to na was wplyneło, jakie cechy w was rozwinęło? Powoli dochodze do tego dlaczego tak potwornie boje sie złości i pretensji, agresji slownej, dlaczego uciekam od ludzi w obawie ze na mnie "napadna" i wyładuja złość… Wydaje mi się ze to gorsze niż alkoholizm, bo to tak jakby rodzic byl pijany zawsze i jego dobry humor nie znaczy wcale ze wszystko w porzadku i za piec sekund nie bedzie awantury.

      Zauwazylam tez ze sama nie umiem sobie radzic ze zloscia, choc bardzo sie staram. Cale szczęscie moje wybuchy sa bardzo rzadkie.
      Pozdrawiam serdecznie

      Aniaaa
      Uczestnik
        Liczba postów: 36

        "potwornie boje sie złości i pretensji, agresji slownej"
        Mnie to rowniez dotyczy, choc mysle ze nikt nie lubi agresji i u wielu ludzi, nie tylko doznajacych zlosci w dziecinstwie, wywoluje strach.. Ale rzeczywiscie zlosc przejawiana przez rodzicow w stosunku do dzieci napewno dodatkowo rozwija takie lęki. Ja nieznosze gdy ktos ma do mnie o cos pretensje, wini mnie za cos, bo ja zawszw za wszystko czuje sie winna i nie rozumiem czemu 🙁 ALE! Nie przypominam sobie zeby u mnie w domu bylo jakies takie wyżywanie… Moze gdzies to schowalam.. Jako dziecko sprawialam problemy i mama czesto musiala mnie za cos okrzyczec, ale traktuje to jako cos normalnego… Ale coraz czesciej mysle ze moglo byc inaczej, ze tej zlosci bylo w rzeczywistosci zbyt wiele. Ale poniewaz uwazalam sama siebie za zle dziecko uznawalam ze powinno sie na mnie krzyczec, nawet mnie zbic i traktujac to jako cos normalnego, wyrzucilam to ze swoich mysli i nie mam do nikogo o nic zalu…

        Aniaaa
        Uczestnik
          Liczba postów: 36

          A w ogole to jestem teraz w zwiazku w ktorym ON jest w stosunku do mnie agresywny. Tzn na codzien jest milutki ale jak wpadnie w zlosc to juz koniec.. Pozabijal by wszystkich. Mnie i siebie przede wszystkim..
          Wkurza mnie to ze mu na to pozwalam ze mu wszystko wybaczam. Czuje ze powinna odejsc ale nie umiem. Chyba przyzwyczailam sie do tego ze ktos na mnie krzyczy, wini za wszystko, podnosi na mnie reke… Chcialabym umiec bronic siebie. I spotkac kogos kto zrozumie problem DDa i bedzie umial ze mna zyc w spokoju i harmonii…

          Aniaaa
          Uczestnik
            Liczba postów: 36

            po przeczytaniu tego artykulu, wiem ze dotyczy on mojego chlopaka.. dokladnie. Ale mojej mamy nie. Ani tez mojego taty(ktory pil ale byl spokojny)

            aniaDDA
            Uczestnik
              Liczba postów: 410

              ten problem dotyczy i mnie. moja mama ,,dała mi w kość” tak, że do dziś odczuwam skutki jej nastrojow,przede wszystkim lękliwość.boję się ludzi głośnych i pewnych siebie,nie cierpię hałasu.ostatnio jechałam tramwajem i pewna nastolatka tak głośno się zachowywała, że normalnie aż mnie nerwy poniosły i rozbolała głowa 😡 a głośni i pewni siebie ludzie sprawiaja, ze staję się malutka i wtedy moje granice sa ledwo widoczne,łatwo wtedy wejść mi na głowę,ale jak mam świadomość swojego problemu, robię wszystko, aby sie nie poddać woli takiej osoby.

              http://www.terapiadda.republika.pl

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Dziękuję Ci Tysiu za zwrocenie uwagi na ten problem. Mam z nim do czynienia od dawna. Od dziecinstwa mamy z ojcem problem z nasza "nadpobudliwa mama". To taka chodzaca bomba zegarowa. Nigdy nie wiedziałam, kiedy wybuchnie i z jakiego powodu. Obawiałam się popełnić jakiś bład, bo wiedziałam,że może się zdarzyć,że ona wtedy wyładuje się na mnie ze zdwojona siła. To taki tyran domowy. Czasami coś zrobiłam, a ona nie wybuchła, ale innym razem tak. Taka wieczna huśtawka nastrojow.
                Ta niepewność, ten ciagły lęk towarzyszy mi do dziś w kontaktach z lud¼mi, utrudnia bliższe zwiazki, gdyż kilka razy słyszałam od moich partnerow, że w obcowaniu ze mna czuja takie niezidentyfikowane napięcie.
                Ja także kumuluję złość od dawna. Nie wolno mi było okazywać złości nigdy, więc tłumiłam ja. Jestem jedynaczka, więc matka wiele rzeczy wpajała mi do głowy, a ja tego nie mogłam z nikim przedyskutować, skonfrontować, czy to dobre czy złe.
                Ja chyba też jestem taka złośnica niestety. Zdarzaja mi się wybuchy złości, sa bardzo rzadkie, ale w najmniej odpowiednim momencie i nie sa rozumiane przez otoczenie nigdy. Słowem sa niewspołmierne do zaistniałej sytuacji, a ja mogę tylko jedno powiedzieć, że ten wybuch to po prostu czara, ktora przebrała.
                Nie potrafię sobie radzić ze złościa, czasami nie potrafię rozpoznać, że to złość. Smutno mi i płaczę z bezsilności, użalam się na niezrozumienie przez bliskich, a to chyba jest po prostu złość. Nie potrafię zidentyfikować, kiedy ktoś mnie krzywdzi, nie reaguję na ataki, bo nie wolno mi było. Też obawiam się osob aresywnych, pewnych siebie tzw. hiperasertywnych. Dbajacych o własne interesy wykorzystujacych moja nieudolność w tej kwestii. A ja nie potrafię się bronić. Dzisiaj odnosze porażkę za porażka, gdyż niereagowanie na to gdy ktoś mnie krzywdzi rodzi po¼niej złość we mnie i do mnie na ogoł. Potrafię się zorientować,że ktoś mnie skrzywdził, ale zawsze jest za po¼no,by na to zareagować.
                Jak taka bomba z opo¼nionym zapłonem jestem. Wiele tych bomb udaje mi się "zdetonować na szczęście",zanim wybuchna same. Ale sa takie chwile,że po prostu za wiele się dzieje na raz i wtedy booom…najczęściej jest to niezrozumiały i niekontrolowany wybuch płaczu, ale zdarzały się też ataki agresji słownej w bliskich zwiazkach. Wtedy przypominała mi się analogia do mojej matki i pojawiała się nienawiść do mnie,że jestem taka sama jak ona. Lęk i wyrzuty sumienia…i tak jest do dziś niestety.
                Wracajac do matki furiatki, dopiero jakieś dwa lata temu odkryłam, że to co zrobiła z nami matka-podporzadkowała nas całkowicie swoim wybuchom złości, tyranizowała-jest złe. Zawsze ustępowaliśmy jej. Chodziliśmy na "paluszkach" by jej nie denerwować. Dzicinstwo to ciagłe życie w takiej niepewności, co się wydarzy. Czy będzie awantura, czy nie. Ojciec też nie potrafił nigdy zareagować, gdy matka mnie krzywdziła, gdy w pijackim szale wyrzucała mi,że jestem niewdzięcznica, wyganiała mnie z domu, obrażała i jeszcze wymuszała ślepe posłuszenstwo. Wyżywała się na mnie za wszystkie czasy. Ojciec wchodził do mojego pokoju po takiej kłotni cichutko, mowił,żebym się nie przejmowała, czasem przytulił i to wszystko. Matka wtedy czuła się urażona,że spiskujemy przeciwko niej i czasem mi się za tę ojcowska solidarność jeszcze oberwało.
                Kilka razy powiedziała mi,że mnie nienawidzi i naprawdę to czułam, gdy to mowiła. Potem, gdy się zreflektowała, że przeholowała przepraszała, ale ja nie potrafiłam zapomnieć. Zawsze przyjmowałam te przeprosiny, bo tak mnie nauczono,że trzeba wybaczać, ale stało się to rytuałem, a rany nie zdażyły się czasem nawet zabli¼nić. Raz jej powiedziałam,że nie chcę tych przeprosin. To jeszcze mi dorzuciła,że jestem wredna i nie mam prawa się na nia złościć, bo jest moja matka i dopoki żyję pod jej dachem to ona rzadzi i ma prawo… ¯al mi mojej matki. Przegrała swoje życie w pewnym sensie. Utrudniła mi start w moje życie. Ale chyba nie mogę jej winić za to, bo jej Rodzice też nie najlepiej jej pokazali jak wystartować. Jedyne, co mogę jej mieć za złe chyba to to,że nic z tym nie chciała zrobić. Ucieczka w alkohol, inne uzależnienia-leki nasenne teraz. Ojciec też pije. Ojciec pił i pije, bo ciężko jest żyć ze złośnica. Matka piła i pije, bo ciężko żyć z pijakiem i lepiej zapić to przegrane życie. A ja żyję ich życiem…ich pijackim, niepijackim, bo tak mnie przyzwyczajono.Piłeczka, artykuł przetargowy między nimi, sojusznik, mediator do dziś. Mam swoje życie, ale jestem ogromnie od nich uzależniona, zupełnie zagubiona, prawie przegrana:(
                Chcę jednak w koncu ukrocić to wszystko. Nie chcę unieszczęśliwić moich dzieci, jeśli się kiedyś pojawia. Mam nadzieję, że wyjście z tego impasu jest w ogole możliwe,bo nie chcę być kolejna matka furiatka i odpowiedzialna za następne DDA. Dlatego poddaję się terapii poki co indywidualnej, sama zrezygnowałam z alkoholu na podpowied¼ terapeuty i staram się patrzeć jasno w przyszłość,że będzie lepiej i coś uda mi się zmienić, choć tkwię w tym samym środowisku, staram zmienić siebie:)))a chciałabym stosunek do samej siebie i innych.

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  Mysle ze nasze przezycia, Fuko , sa bardzo podobne i podobne piętno na nas wywarło. Chciałabym dodac cos do Twojej wypowiedzi. Powiedzialas ze nie umiesz dostrzec, ze ktos Cie krzywdzi, ja też tak mam, dostrzegam to czasem po czasie, czase wcale i tez mam do siebie pretensje ze nie zareagowała. Mam też przeciwienstwo tego zachowania, czyli dostrzegam krzywde tam gdzie jej nie ma, u osob ktore sa mi przyjaciołmi. Zaczynam widzieć w nich wrogow… To strasznie trudne. Czytalam o tym kiedys, nie pamietam jak sie takie zachowanie nazywa, ale ponoć jest bardzo niebezpiecznie, gdyż ktos posiadojacy ta przypadłośc przyjmuje krzywde od wrogow (uwazajac ze na nia zasłużył) a nie przyjmuje pomocy od przyjacioł (uwazajac przeciwnie, ze nei zasłuzyl). To jest specyficzne pomieszanie dobra i zła. W sumie taki czlowiek wie co jest dobre a co zle dla innych, odnośnie siebie jest odwrotnie.
                  Pozdrawiam

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    Jejku Tysiu, czesto mam tak,że zaczynam nie ufać moim przyjaciołom, izolować się od nich i watpić w ich pomoc i dobre intencje, to jest jakiś koszmar. Nie iwem, i nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, to jest silniejsze ode mnie. Uważam wtedy,że nie zasługuję na nich i pomoc z ich strony. Ciagle się obwiniam, że ich za bardzo obciażam i takie tam…a od wrogow, jasne.. należy mi się, bo niby dlaczego to robia? jak kiedyś usłyszałam, każdy ma to, na co zasługuje!!ała to boli

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      "jak kiedyś usłyszałam, każdy ma to, na co zasługuje!!" No właśne… Bo skoro rodzić Cię traktuje jak śmiecia to widocznie nim jestes … oni to robia z miłości do Ciebie i dlatego byś była lepsza… Co za bagno! Normalnie łapencje opadaja…
                      U mnie w domu dodatkowo wszystko było zawoalowane, ukryte pomiędzy wierszami a czyny przeczyły słowom… No i jak tu ufać komukolwiek, gdy nie ufasz w żadne słowa, w żadne zapewnienia a każda bliskość w twojej głowie rodzi strach, że oj, już za blisko, wiec trzeba przestać ufac bo ten ktoś może już Cię zaczać krzywdzić. Tez tak mam, że czasem jestem bardziej ufna w stosunku do obcych ktorzy nie moga mnie zranić bo w żaden sposob nie jestem z nimi emocjonalnie zwiazana. Z czasem, gdy sie do kogoś zbliżam (jesli sie w ogole zbliże i nie uciekne ze strachu przed ta rosnaca bliskościa) coraz bardziej się zamykam i jestem coraz mniej przyja¼nie nastawiona…
                      Puki co zależność emocjonalana ( bad¼ przywiazanie) to dla mnie coś czego trzeba sie bać i kontrolować na kazdym kroku, żeby tylko nie przeoczyć kiedy przyjaciel zacznie być wrogiem. Czasem wręcz sama inicjuje sytuacje by kogoś takiego wyprowadzić z rowowagi i mu udowodnic ze jest moim wrogiem a nie przyjacielem. Puki co oni jakoś to znosza i maja nadzieje ze sobie z tym poradzę, ja też mam taka nadzieje 🙂
                      Pozdrawiam

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        to co opisała Fuka -to jakbym widziała swoj dom, tez jestem jedynaczka, a mojej matce najchetniej kupilabym miotle i wyslala ja na łysa gore, tam byłaby wsrod swoich, jest straszna, nie wyrabiam z nia, niestety ja na terapie zdecydowalam sie , kiedy moje zycie posypalao sie totalnie i zaczylam dostrzegac, ze to nie moja wina , ze sie tak dzieje, a moja matka wpieprzala sie juz wszystko. niby chce zebym sie usa modzielnila wyrzuca mi to jedna k rozpieprzyla moje dwa ostatnie zwiazki we wzorcowy sposob, mam jej juz dosc, niestety moje ukochane dziecko cierpialo przeze mnie rowniez, bo dlugo ja zachowywalam sie jak moja matka wobec mojego dziecka, teraz za kazdym razem kiedy to sobie uswiadamiam plakac mi sie chce, ale ja podjelam wyzwanie i od ponad roku jestem na terapii indywidualnej i inaczej to widze, w jednej z pierwszych wypowiedzi, niestety nie pamietam kto, napisal, ze ma wrazenie, ze w domu nie bylo wlasnie takich syt zwiazanych ze zloscia, znam to uczucie dlugo nie chcialm przyjac do siebie rzeczywistosci, ze ludzie ktorych kochalam najbardziej na swiecie, zwlaszcza matka wyladowywali swoje frustracje na mnie i jeszcze wmawiali mi, ze to z milosci i powinnam byc wdzieczna, znam te przeprosiny u mnie poparte kasa.I albo robisz jak ci nakazuje, albo jestes niewdziecznica, wiem co to znaczy byc karta prztargowa, kublem na ktory wylewa sie pomyje, bo po co rozwiazywac swoje problemy, naj;latwiej uznac, ze dziecko jest wszystkiemu winne, nie nienawidze moich rodzicow, ale nienawidze tego jak mnie traktowali, najwazniejsze dla mnie, juz nie boje sie tej zlosci, jest dla mnie trudna, ale staram sie z nia zmierzyc, uznaje jej istnienie i moje prawo do niej, tak mjestem wsciekla na rodzicow, no i co z tego ze sa moimi rodzicami, rto ich nie usprawiedliwaa, wiem, ze nie zdaja sobie sprawy z tego co zrobili w ich mniemaniu sa idealni i dali mi wszystko, tylko ja jestem zlym dzaieckiem, mam gdzies to co im sie wydaje ich opinid, czas zeby uznali moja doroslosc, maja z tym problem. W domu nie by;lo jednosci moglobyc tylko ja z matka przeciwko ojcu lub matka z ojcem przeciwko mnie. Teraz nie odzywa sie do mnie, bo zwrocilam jej publicznie uwage, ze powiedZiala do mojego dziecka zamknij sie, poniewaz wziela jego rzecz bez pytania, moje dziecie bardzo szanuje prawo do wlasnosci, cudzej i swojej, i nie lubi kiedy cos bierze sie bez jego zgody i ma do tego prawo, ale babcia jest wielce urazona, i jej zdaniem nic sie nie stalo, ja jej nie daje szcunku przynaleznego rodzicom, naturalnie jestem wyrodna, niewdzieczna corka,a moje dziecko jest wredne i wkoncu nic sie nie stalo, co z tego ze do dziecka powiedziala zamknij sie nie poraz pierwszy zreszta-malpa jedna, a ja zrobilam cos na co ona nigdy wobec mnie sie nie zdowbyla wobec swojej matki – stanaelam po wlasciwej stronie-moje go dziecka!

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 16)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.