Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › niedziela jaka jest?
-
AutorWpisy
-
hej jest ktos dzisiaj na liniach? jak tam wasza niedziela? ja od zawsze nie lubilam niedziel.Byly takie oficjalne i uporzadkowane,takie na pokaz.Obiad z rosolkiem ,spacer po miescie i rozmowy o niczym.Niedziela byla dniem najwiekszego zamkniecia w sobie.Dlaczego tak odbieram ten dzien? Moze dlatego ze oddaje po czesci nasza polska mentalnosc udawania,ze problemow nie ma:w niedziele wszyscy alkoholicy sa trzezwi a przynajmniej staraja sie trzymac w pionie.Niedziela jest dniem zaklamania.Nie znosze niedziel.Bog dal ja na odpoczynek,ale nie od mysli i sumienia.Napiszcie o waszych niedzielach Pozdrawiam;)
Ja głęboko nienawidzę niedzieli, od byłam bardzolat staram sie jakoś z nią walczyć, właśnie w niedzielę mam największe doły depresyjne.Teraz sobie to uswiadomilam,ze to wynika na pewno z dzieciństwa jak wszystko.Ja nie miałam niedzielnych obiadków, ani rodzinnych spacerków.Chyba zazdrościłam innym dzieciom, nie przychodzili do nas nawet goście,Mój ojciec pracował w teatrze i miał popołudniowe przedstawienie, co wiązało się z tym ,zawsze przychodzil pijany ok.20….no więc bylismy spięci już od popołudnia,w dodatku w pobliżu nie mieszkali żadni rówiesnicy, z którymi mogłam pogadać, czy tam w ogóle spędzić czas.Z utęsknieniem czekalam na poniedziałek, pojście do szkoły, gdzie mnie wszyscy lubili.No a potem kiedy dorosłam planowałam niedziele, już kilka dni wcześniej.Jezeli nie zorganizowalam jakiegoś, wyjscia, wyjazdu czy spotkania wcześniej to rano ogarnialo mnie takie poczucie beznadziejności,ze mogłam tylko w szlafroku przed telewizorem,Kiedy miałam już dzieci zastosowałam moj wymarzony schemat: nabożenstwo, obiadek z rosolkiem i spacer…Ale nie bylo tak fajnie jak myślałam, no bo ja nie bylam juz dzieckiem, a poza tym byłam bardzo spięta,żeby wszystko zrobić dobrze, szybko , to zabijało radość.Teraz staram sie w niedzielę byc dobra dla siebie, niczego nie planuję, nic staram się nie musiec.Przygotowuję sobie jakąs książkę do czytania, najlepiej taką, którą znam, długo śpię, słucham muzyki i wszystko idzie dobrze.Czasem też zamieniam sobotę na niedzielę.Bo sobotę bardzo lubię.Zazdrościłam mojemu znajomemu adwentyście dnia siódmego, że świętuje właśnie sobotę,A więc w sobotę odpoczywam i zajmuję się przyjemnościami.W niedzielę sprzątam,piorę prasuje , gotuję , uczę się i to jest moja zemsta na niedzieli.Pozdrawiam wszystkich, którzy niedzieli nie lubią, boją się jej,męczą się….Nie dajmy się kochani, szczególnie odkąd jest internet chyba nie grożą nam samotne niedzielę, w odświętnym tlumie.
wiecie…a mne kiedys MILOSC kojarzyla sie wlasnie z taka nudna niedziela…:S
niedziela—upalne popoludnie,nic sie nie robi,tylko lezy sie do gory brzuchem…nie mozna isc nic zrobic,bo nie mozno… do kosciola z rana…bo jak sie nie pojdzie teraz,to potem sie nie bedzie chcialo…
i ta parujaca szosa…potem byla faza —NIEDZIELA-koniec tygodnia,jutro zajecia…bezsennosc strach…placz…balam sie tego dnia,bo niosl ze soba nowy tydzien…
a teraz… ech…sama nie wiem…nie przepadam za tym dniem,bo jest oznakiem konca tygodnia i poczatku…takie "w kolo Macieju" i…musze sie zawsze z kims rozstawac,zegnac,oby do nastepnego weekendu… 🙁
P.S. co do milosci jest zupelnie inna…moze dlatego,ze wiem jaka jest naprawde:)
Niedziela i sie kręciła karuzela.Jedyny dzień kiedy siedzieliśmy razem przy stole.Cała rodzinka jak z obrazka.Tylko jakoś tak dziwnie zaskoczeni swoja obecnością,skrępowani.A w
menu rosół ,nieśmiertelny schabowy i ziemniaczki;)
Dzisaj wole zgospodarować niedziele aktywnie zeby nie odczuwac tej przymusowej nudy Miłość -hmm…tez nie wiem tak do konca jak to z nia jest,ale na szczęcie nie jat tak przewidywalna jak moje niedzielne obiadki:PJa osobiscie, wyciolbym Niedziele z kalendarza. Nie lubie jej, ojciec jest wtedy w domu …i co najgorsze jest trzezwy!!!:blink:
Edytowany przez: Noel_1980, w: 2007/05/21 05:10
Niedziele nie kojarzą się z niczym miłym. Ojciec siedział w domu, gapił się w telewizor, marudził, że chce jeść (w każdą niedzielę musiał być rosół, kurczak i ziemniaki) i awanturował się, gdy kończył się alkohol. Dziś już go nie ma, a ja spędzam niedzielę inaczej: czytając książki, spacerując z ukochanym. Daleko od tego, co było.
Nie! :woohoo: Wszystko, byle nie rosołek z makaronikiem:blink: 😉
hehe, ciekawy watke, ostatnio poruszalam go w gabinecie pani psycholog.
nie cierpialam wolnych dni typu niedziela, swieta. niesmiertelny obiad z dwoch dan, napieta atmosfera przy stole.masakara.
najbardzije lubilam sobote, zajeta porzadkami, myslaca o wieczornym wyjsciu.
ucze sie teraz kazdy dzien przezywac na nowo i a co do niedzieli ostatnio traktuja ja jako dzien zaleglych porzadkow domowych, hehe. staram sie wiecej czasu spedzac z dzieckiem i nie traktowac niedzieli jako przymusowego dnia do robienia przymusowych rzeczy. ucze sie leniuchowania, cieszenia sie drobnostkami..nic na sile…
bosko 😉czyli co niedzieli mówimy zdecydowane NIE!!!! 😉 hihi
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.