Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nowa na forum ;)

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 26)
  • Autor
    Wpisy
  • nevergiveup15456
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Marzena19, dziękuję za dodanie otuchy ale jednak strach wygrywa. Ja swojej mamie powiedziałam o tym, że pedagog chce mnie zapisać do takiej grupy. Jej odpowiedz była oczywista „niech ta pani pedagog ne wymyśla, nie będziesz chodziła i wyglupiala się na jakiś spotkaniach. Ci co mieli nam pomóc widzisz jak pomogli? Nic z ich pomocy… widzę ,że się zmieniłam, że nie jestem już taka jak kiedyś, nie umiem wyrażać swoich emocji do końca i wiem ,że może dzięki tym grupom coś się zmieni. Ale tak jak napisał Wilk Stepowy psycholog namieszała mu w życiu. I to jest chyba najgorsze, ułożenie sobie go od nowa. Zmienienie się ,które wydaje się terapeucie niby proste ale jednak takie nie jest . Marzena czy chodzisz juz na takie spotkania? Dałaś rade tym wszystkim zmianom jakie musiałaś przełamać w sobie jak i w swoim życiu? Umialas się tak bo d razu otworzyć dla innych obcych sobie osobom? Czy to pomaga?

      marzena19
      Uczestnik
        Liczba postów: 11

        Hmmm, wiesz ja nie chodze jeszcze na zadna terapie, odwlekalam to od trzech lat sle tetaz czuje ze juz najwyzsza pora. Rowniez o tym nke rozmawiam, szczegolowo, moi znajomi wiedza ze mam ojca pijaka ale nogdy nie mowilan o awanturach itd., moj byly facet dowiedzial sie dopiero po rozstaniu o akcjach ojca. W sumie mialam odentyczna sytuacje jesli o to chodzi jak kolega wyzej i chyba to przesadzilo o mojej decyzji o terapii.
        Wiesz, pisalsm juz z kilkoma osobani na ten temat. Wszyscy pisali ze fakt, bylo ciezko, nomentami chcieli rezygnowac, ale ulgi ktora czuja po terapii nie zamieniliby na nic innego i to rowniez mnie motywuje, ze po terapii narodze sie jakby na nowo i uwolnie od przeszlosci.
        Jesli chodzi o matke to studiuje w innym miescie i dzieki temu sie o tym nie dowie 😛 tzn. o terapii, bo nie chce sluchac jej gadania, typu ze kazdy musi nosic swoj krzyz a pewnie to bym uslyszala. Tak w ogole to jesli jestes wierzaca to moge Ci napisac to co zawzze mi pomaga inaczej na to wszystko patrzec ze Bpg nigdy nie daje wiecej niz mozesz uniesc.
        Napisze Ci jeszcze cos: od utodzenia mam zeza, co prawda jestem po operacjach alr dalej mam na tym punkcie obsesje wiec w szkole bylo mi podwojnie trudno znosic utyskiwania dzieci o zezowatym dziecku ojca ktory cale dnie siedzi pod sklepem. Ale wiesz co? Dzieki temu jestem tym kim jestem. Malo rzeczy moze mnie zlamac przy ktorych ludzie z „normalnych” rodzin sie zalamuja.
        Jesli Ci to w czyms pomoze to bede sie za Ciebie modlic, zebys znalazla odwage i sens. Trzymam za nas obie kciuki i za wszystkich ktorzy sis jeszcze wahaja 😉 mozesz byc pewna ze wszystko sie predzej czy pozniej ulozy ale szcesciu trzeba czasem pomoc 😉

        nevergiveup15456
        Uczestnik
          Liczba postów: 4

          To dźwigałaś podwójny ciężar, bo nie jest łatwo żyć z ojcem alkoholikiem i w otoczeniu, które się z ciebie nasmiewa, gdzie to ze masz zeza nie zależało od Ciebie. Taka się urodziłas i tyle. Przykro jest czytać, że szykanuje się kogoś za jego wadę na którą nie miał wpływu.  Masz na tyle lepiej ,że studiujesz w innym miejscu i dasz rade to ukryć przed mamą. Ja takiej możliwości niestety nie mam. Zapisze sobie te słowa ,że Bóg nie daje więcej niż moglibyśmy unieść, będę od dziś miała je w pamięci.  Zawsze myślałam, że Bóg sprawdza naszą wytrzymałość,  czy jesteśmy słabi.  Jak tak to znaczy, że nie nadajemy x się do życia w tym świecie, „odpadamy z gry”. Czuje się przegrana po  tym wszystkim co mnie spotkało. Wiem ,że mogłam wiele spraw inaczej rozegrać, mogłam im podołać ale przegralalm.   w trudnych chwilach spróbuję przypomnieć sobie te słowa, że dam radę, że nie jest to ponad moje siły,  że wszystkie nieszczęścia jakie mnie spotykają mają mnie czegoś nauczyć, żebym się nie poddawala. Mam nadzieje, że wszystkim nam uda się przełamać pierwsze lody co do terapii 🙂

           

          marzena19
          Uczestnik
            Liczba postów: 11

            W trudnych monentach warto jest zwrocic sie do kogos wiekszego 😉 nic nie dzieje sie bez przyczyny, ani to ze mamy jednego z rodzicow ktory jest alkoholikiem, ani moj zez i wiele innych spraw. Tez czasem czuje ze odpadam z gry ale potem nachodzi mnie mysl ze jedbak wszystko jest po cos. Czesto myslalam czemu akurat ja? I wiele czasu zajelo mi zrozumienie ze alkoholizm to tez choroba. Nasi ojcowie sa po prostu chorzy i nke pozwalaja sobie pomoc, zreszta sadze ze przynajmniej moj ojciec nie ma az tak silnej woli zeby z tym zerwac i chyba nke do konca sobie zdaje sprawe z tego ile zniszczyl. Ja doszlam do wnioslu ze nie moge mu pomoc ale moge pomoc sobie bo na to nogdy nie jest za pozno, nie chce zaloeac ze znalazlan wyjscie ale nie skorzystalam a my jestesmy mlode i nie mozemy pozwolic zeby to nas az tak niszczylo 😉

            marzena19
            Uczestnik
              Liczba postów: 11

              Nevergiveup , to moj nr gg 55690900, jezeli bedziesz chciala to napisz 😉

              Mery93
              Uczestnik
                Liczba postów: 1

                Cześć. Też jestem tu nowa. W sumie to nie wiem od czego mam zacząć i czy w ogóle zaczynać. Długo się zastanawiałam, czy dołączyć do jakiegoś forum dla DDA, podzielić się swoimi problemami, poszukać wsparcia. Dużo łatwiej mówi się o swoich problemach ludziom o podobnych doświadczeniach, anonimowo.
                Mam 22 lata, pochodzę z małej wioski, gdzie „każdy wie o każdym wszystko”, a jednak największe tragedie odbywają się za drzwiami.
                Moi rodzice piją odkąd pamiętam. Imieniny, urodziny, spotkanie z rodziną, ze znajomymi. Wydawało mi się, że to tata dużo pije, że z matką jest okej. Tak było kiedy byłam jeszcze dzieckiem chodzącym do podstawówki. Kiedy dorastałam dostrzegałam więcej. W gimnazjum zauważyłam już, że moja matka wcale nie jest lepsza. Mając taki obraz w domu, sama zaczęłam pić i się upijać ze znajomymi mając 16 lat. Zbliżając się do pełnoletności stwierdziłam, że nie chcę być taka jak oni. Że to marnowanie sobie życia, że to wcale nie jest takie fajne, jak się na początku wydawało. Więc przestałam to robić. Na swojej osiemnastce, którą zorganizowali mi w domu rodzice, wypiłam tylko kieliszek wódki z rodziną do czego musieli mnie namawiać. Przy znajomych w drugim pokoju piłam tylko napój.  Za to moi rodzice nadrobili za mnie… Ich widok po moich urodzinach był okropny… Matka walająca się po podłodze, niepotrafiąca dojść do łóżka, kompletnie nieświadoma co się z nią dzieje… Chyba wtedy po raz pierwszy  to mnie tak dotknęło. Kilka butelek wódki, które dostałam od znajomych w prezencie oczywiście 'zniknęło’.  Alkohol stał się da mnie wtedy obrzydzeniem. Pijani ludzie stali się dla mnie obrzydzeniem.
                Przez ostatnie kilka lat wszytko się pogorszyło… Tata z matką zaczęli pić we dwójkę w pokoju. Kupują połówkę, albo 0.7, siadają przy stole i wypijają. Piwo jest na porządku dziennym. Tyle razy słyszałam potem awantury, wyzwiska kierowane a to w jedną, to w drugą stronę, o takiej treści, że wstyd mi nawet przytoczyć. Nieraz stawałam wieczorem pod drzwiami i podsłuchiwałam, o co się kłócą. Tyle łez już wylałam przez nich, że zapełniłyby chyba morze. Nieraz widziałam jak matka zatacza się do łazienki, ląduje na podłodze nie mogąc utrzymać równowagi, a w nocy budził mnie odgłos wymiotowania. Zdarzyło się już nawet, że matka sikała w łóżko, bo nie była zdolna pójść do łazienki. Będąc małą dziewczynką widziałam nieraz wieczorami, że matka zasypia z jakąś szmatą przy twarzy. Wtedy nie wiedziałam dlaczego. Teraz już wiem… Wspomnienia tak bolą, że mój limit łez chyba nie został jeszcze wyczerpany…
                Najgorsze jest to, że jak moja matka wraca pijana z pracy (w pracy też pije z koleżankami) to ojciec się wścieka, że pije, że jest alkoholiczką, a później jedzie do sklepu po piwa i piją razem. Z kolei moja matka jak jest trzeźwa, to się wścieka na ojca jak wraca pijany od kolegów, czy od wujka. Obok nas mieszka dwóch wujków, którzy też sobie nie żałują alkoholu. Nieraz matka z ojcem chodzą do jednego i piją z nim. Od dłuższego czasu moja matka nawet już nie gotuje obiadów w niedziele, tylko robi to siostra, bo ona śpi pijana do popołudnia. Ojciec się wścieka, siostra się wścieka, ja się wściekam, tylko, że ja to robię wewnątrz siebie. Wychodzi to ze mnie zazwyczaj jak jestem sama i nikt nie widzi łez. Siostra się wścieka na matkę, ale ona też lubi wypić. Dużo razy wracała pijana do domu, rzygała, raz nawet pomyliła moje łózko z toaletą i chciała na nie nasikać… To taki paradoks, każdy się na siebie wku.wia, a wszyscy nadal robią to samo. Oczywiście kiedy moja siostra jest rano na kacu, to moja matka zajmuje się nią jakby była obłożnie chora. A to herbatkę jej zrobi, a to rosołek ciepły.
                Kiedy skończyłam liceum nie poszłam na studia. Zawsze musiałam prosić o pieniądze na drożdżówkę, sok. A kupno nowych spodni graniczyło z cudem. Były ważniejsze wydatki przecież. Dlatego też pojechałam z siostrą za granicę do pracy. Chciałam mieć swoje pieniądze, nie prosić się o 5zł na podpaski… Trzy lata jeździłam sezonowo za granicę, a sytuacja w domu się nie poprawiała. Mając chłopaków, wstydziłam się ich przyprowadzać do domu. Koleżanki rzadko zapraszałam do siebie. Raz mój były chłopak pierwszy raz będąc u mnie w domu zastał na progu moją matkę, oczywiście tak pijaną, że ledwo co stała na nogach, Myślałam, że się zapadnę pod ziemię…  Wyszłam z nim wtedy stamtąd szybko i poszliśmy na festyn, później się dowiedziałam, że była tak pijana, że moja babcia, która mieszka z nami chciała wzywać pogotowie. Chłopak, z którym się wtedy związałam miał duże problemy emocjonalne. To jest temat na inny wątek, powiem w skrócie, że bywały sytuacje, w których bałam się o swoje życie… (zamykania w pokoju, wywożenia w różne miejsca, groźby, że jak go zostawię, to się zabije). Kiedy zrobił kolejną straszną rzecz nie wytrzymałam i go zostawiłam, a on się powiesił… Pomoc od rodziców otrzymałam znikomą… Musiałam się uporać z tym sama. Jedyną osobą z kim mogłam porozmawiać był internetowy znajomy…
                Niedawno pod wpływem mój ojciec złamał sobie rękę, wpadł do rzeki. A mógł się przecież utopić… Nawet bycie na silnych lekach przeciwbólowych nie przeszkadzało mu w piciu. Boję się, że kiedyś może dojść przez to do jakiejś tragedii. Zdarzyła się raz taka sytuacja, że jak byłam u mojego chłopaka, zadzwoniła do mnie zapłakana siostra, żebym szybko przyjechała. Mówiła, że ojciec pobił matkę i chce się powiesić. Wróciłam szybko, a matki już nie było, przyjechała po nią ciocia. Musiałyśmy ojca pół nocy pilnować, bo bełkotał, że idzie się powiesić tak, jak mój chrzestny. Oczywiście kiedy się pokłócili z matką, to byli pijani, co więcej pili razem. Na drugi dzień pojechaliśmy z ojcem po nią. Żadnego przepraszam, nic… Obwinianie jedno drugiego. Szybko zapomnieli o całej sprawie. Boli mnie to, że oni nie widzą tego, jak bardzo krzywdzą mnie i moje siostry. Tyle razy chciałam im to powiedzieć, ale nie potrafię.
                Kilka lat temu, kiedy to wszystko tak mocno odczuwałam, często miałam bóle w klatce piersiowej, aż pewnej nocy obudziłam się, i zaczęłam się cała trząść, serce zaczęło mi tak szybko łomotać ręce mi się pociły i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Później chodziłam otępiała i bez apetytu. Poszłam do lekarza, zapytał tylko czy się czymś denerwuję, powiedziałam, że trochę sytuacją w domu, to o nic więcej nie pytał, zrobił mi EKG na którym tętno miałam 230(!) (pytał, czy się denerwowałam na badaniu, nie denerwowałam się) i tylko przepisał mi Propranolol.  Sytuacja za jakiś czas się powtórzyła, czułam, że 'to coś’ nadchodzi. Usiadłam na krześle, ręce zaczęły mi się pocić, serce mocniej i szybciej bić, tętno chyba przekroczyło mi 200, zaczęłam się cała trząść i bardzo szybko oddychać. Myślałam, że chyba właśnie umieram, płakałam i nie mogłam się uspokoić… W życiu nie przeżyłam czegoś takiego i nikomu tego nie życzę. Moi rodzice chyba wtedy byli zajęci 'swoimi sprawami’. Mój organizm się uspokoił na jakiś czas, chyba na 2 lata i znowu powtórzyła się sytuacja, tylko w mniej nasilonym stopniu, byłam wtedy za granicą. Ręce mi się spociły, i zaczęłam bardzo szybko oddychać. Po jakimś czasie się uspokoiłam. Nie wiem czym to jest spowodowane, czy to wszystko przez nerwy i sytuację w domu…
                Denerwuje mnie to, że niektórzy nie potrafią zrozumieć tego, że nie piję alkoholu. Zawsze jest 'no weź się napij jednego, dlaczego się nie napijesz??’ I tak w kółko. 'No nie bądź taka, ze mną się nie napijesz?’. I te pytania dlaczego. 'Nie lubisz czy z jakiegoś innego powodu?’ I drążenie tematu.
                Obecnie jestem w szczęśliwym związku. Mój partner wie o moim rodzicach i mojej sytuacji. Stara się mnie wspierać, ale czasem mi brak tego wsparcia. Nie potrafię z nim o tym tak otwarcie rozmawiać. Wie, że nie chcę, żeby pił alkohol. Powiedziałam mu na samym początku, że szukam mężczyzny, który nie pije. Nie przeszkadza mi piwo na jakiś czas, czy wyjście z kolegami i napicie się z nimi oczywiście w granicach rozsądku. Zaakceptował to i udowadnia mi, że jest takim mężczyzną.
                Jestem dość zamkniętą osobą, wycofaną w relacjach międzyludzkich. Nie lubię skupiać na sobie uwagi. Już w gimnazjum przeczytanie klasie jakiegoś tekstu sprawiało, że mój głos zaczął drżeć i się łamać i ja sama cała drżałam z nerwów. A w podstawówce wygrywałam konkursy recytatorskie.  Kilka dni temu byłam w pracy na próbę, w tłocznym barze dla anglików i dostałam talerz w rękę i miałam wyjść na środek i wykrzyczeć numer zamówienia, oczywiście po angielsku. (jestem z chłopakiem od kilku tygodni w Anglii u mojej siostry) To było dla mnie zadanie graniczące z cudem. Serce waliło mi jak młotem… Dostałam propozycję pracy, ale z niej zrezygnowałam… Może wydać się to śmieszne, ale dla mnie to było trudne i nie chodzi mi o język, bo dobrze mówię po angielsku (miałam ambicje na studiowanie filologii angielskiej), tylko ciężko mi się przełamać… Nie wiem, czy to wina tych wszystkich przeżyć, czy po prostu już taka jestem.
                Wyjechaliśmy, bo nie chciałam dłużej być w domu, nie mogłam na to wszystko już patrzeć, nie mam już na to siły. Nienawidzę ich. Tylko dlaczego wieczorami płaczę w poduszkę i tak bardzo za nimi tęsknię?

                Przepraszam, że się tak rozpisałam.
                Pozdrawiam wszystkich.

                marta0006
                Uczestnik
                  Liczba postów: 56

                  Mery 93..  Bardzo poruszyła mnie Twoja historia… Cała rodzina pije, coś okropnego. Wyobrażam sobie jak się teraz czujesz… Ale udało Ci się pomimo tak schrzanionego dzieciństwa wyjść z tego bagna, układasz sobie życie, nie chcesz być kopią swoich rodziców! Brawo wielkie dla Ciebie! Masz wielkie szanse na normalność!! Myślę,że teraz jest dobry moment,żeby pomyśleć o terapii, która pomoże Ci wypuścić wszystkie dziecięce uczucia i pozwoli zaakceptować przeszłość. Zasługujesz na szczęście i miłość, dobrze,że ją znalazłaś w swoim partnerze 😉 A objawy somatyczne to zapewne te wszystkie uczucia, które koniecznie chcą wyjść, dlatego przyspieszają tętno, nie pozwalają na spokojny oddech. Konieczna jest w tym wypadku wizyta u psychiatry.  Być może przepiszę Ci jakieś lekarstwa ale to tylko na chwilę- pamiętaj najważniejsza jest terapia i spotkanie ze swoim dzieckiem twarzą w twarz. Na początku może być ciężko, wyleją się hektolitry łez… no ale kiedyś trzeba odreagować traumatyczne przeżycia z dzieciństwa i po to między innymi jest terapia. Czemu tęsknisz do rodziców? Zapewne nie do nich tylko do poczucia bycia kochanym, bezpiecznym, marzysz o rodzicu który Cię utuli, pogłaszczę, powie kocham…. Musisz być świadoma,że nigdy może się tak nie stać. Alkoholizm to potworna, ŚMIERTELNA choroba. Warto poczytać co nieco o niej,żeby łatwiej zrozumieć „zachowania” swoich bliskich… Terapia to proces, ale z czasem przychodzi ulga, znam również takich którzy są już szczęśliwi, mimo,że przeżyli piekło.. Wszystko w Twoich rękach, pamiętaj są mitingi, są grupy wsparcia, terapie, jesteśmy tu po to,żeby być z Tobą mimo,że Cię nie znamy ale jesteśmy DDA i to wystarczy 🙂 Ściskam gorąco i trzymam kciuki za Twoje zdrowienie!!!

                  indifference
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 20

                    Mery93, kurcze dziewczyno! Mimo tych wszystkich strasznych rzeczy które przeżyłaś, jesteś bardzo bardzo dzielna!

                    Wyrwałaś się z tego bagna (przepraszam że tak mówię, ale nikt nie powinien czegoś takiego doświadczyć), poszłaś w swoją stronę, nie pijesz! Oczywiście, terapia jest koniecznością, inaczej cały czas będziesz do tego wracać, rozpamiętywać, będzie Cię to bolało. No i pewnie te dolegliwości fizyczne to też z tego powodu. Ja dopiero zaczynam terapię, jestem po wizycie u psychiatry i trzech spotkaniach indywidualnych z psychologiem. Jeszcze dużo przede mną. Trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki!

                    Maniaka88
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 5

                      Witam Was wszystkich serdecznie. Mam na imię Monika i mam 27 lat o syndromie DDA dowiediałam sie 4 lata temu, przyjaciółka podrzuciła mi parę tematów i ksiażek na ten temat, wtedy właśnie się dowiedziałam, że coś takiego w ogóle istnieje. Moja mama była alkoholiczką odkąd tylko pamiętam wieczne kłótnie z Ojcem bicie mnie etc ogólnie niezbyt miło to wspominam. Mój tato zmarł 9 lat temu nigdy nie pił alkoholu az do pewnego momentu ostatnie jego 2 lata życia to była praca i przesiadywanie w barze w sumie staram sie go jakoś usprawiedliwić bo w domu nigdy nie było posprzątane, ugotowane Matka wiecznie pijana tylko ciągneła od ojca kase. Zmarł gdy skonczyłam 18 lat. Matka znowu zmarła 1,5 roku temu ale od 2.5 roku nie miałam z nią zbytnio kontaktu bo wyjechałam do Irlandii do Brata po tym jak jej kochanek o 2 w nocy usiłował dzgnąc mnie nozem, ogolnie jesli chodzi o życie jestem osobą usmiechnięta łatwo nawiązuje kontakty tyle, że jesli chodzi o związki partnerskie jest to po prostu porażka. nie potrafie się zakochac, nie potrafie się w pełni otworzyc. Chciałabym spróbowac terapi ale jestem po za granicami kraju i nie mam zielonego pojecia czy tutaj są jakies spotkania dla DDA. pozdrawiam Wszystkich serdecznie.

                      Litman
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 4

                        Witam wszystkich to w sumie mój pierwszy treściwszy post na tej stronie. Znalazłem ja dzisiaj rano i po przeczytaniu wielu tematów czuje że znalazłem miejsce gdzie ludzie mają podobne problemy i będę mógł z kimś porozmawiać. Większość ludzi takich jak my zakłada na co dzień maskę przed światem by tylko nie pokazać odrobiny za wiele otoczeniu o sobie gdy tak naprawdę umiera od środka. Co prawda mój rodzinny koszmar się skończył i przez chwile myślałem, że mogę zacząć normalne życie uciekając od rodziny ale myliłem się, mogę uciekać i na koniec świata ale póki sam w sobie z tym wszystkim nie wygram to niczego nie zmieni.
                        Chciałem iść do psychologa ale jakoś nie mam do tego przekonania bo zawsze pomaga mi bardziej rozmowa i innymi ludźmi tylko że od dłuższego czasu przyjaciele się ode mnie odwrócili bo nie potrafili zrozumieć moich problemów.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 26)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.