Witamy Fora Szukam Ciebie odkrywam w sobie DDA

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
  • Autor
    Wpisy
  • silna
    Uczestnik
      Liczba postów: 19

      Witam wszystkich,

      Siedzę w pracy na nocnej zmianie, chciałabym z kimś pogadać, z kimś kto mnie zrozumie. Zawsze wydawało mi się, że świetnie sobie z wszystkim radzę, ale trzeba przyznać przed soba, że tak nie jest. Nie moge uwolnić się z tego toksycznego, chorego domu. Niby zarabiam, stać mnie, ale ciagle mnie coś powstrzymuje. Obecnie jest to myśl "jak ONI sobie beze nie poradza". To ja wychowuje moich rodzcow, mowię im co jest dobre i jak trzeba żyć. Może nawet nie mowię, ale ze wszystkich sił pokazuje, tyle że nie przynosi to żadnego odzewu, to strasznie boli. Jak ich opuszczę, wiem że sobie nie poradza, jak z nimi dłużej zostanę to pewnie oszajeję. Do alkoholika ojca prawie się nie odzywam, matkę traktuje jeszcze gorzej obwiniajac o całe cierpienie ktore spotkało mnie w dziecinstwie. Nie żebym kiedyś jej to wygarneła, ale każda moja odpowiedż na zadawane przez nia pytania jest pełna żłości i pogardy.Wiem, że nie łatwo było wychować 4 dzieci przy pijanym mężu, powinnam ja podziwiać, ale tak nie jest i nie umiem tego zmienić. Ja za to mimo 27 lat nadal jestem sama. Wiem że moge liczyć tylko na siebie, a brać sobie kolejna osoba o ktora będę musiała się martwić?? To nie na moje siły…
      Na dziś koniec, dobrze jest chociaż napisać, może ktoś mnie zrozumie…

      kmisio
      Uczestnik
        Liczba postów: 26

        ja mam tak samo. Myślę sobie, że jestem "aniołem Strożem" mojej rodziny. Daję im wskazowki jak maja żyć, jak zachowywać się. Często jestem pośrednikiem między rodzicami : "Mamo, a możesz zabierzesz tatę na wczasy. to mu dobrze zrobi"… "Tato, może zaprosisz mamę do kina, spędzicie razem wieczor". Jestem drogowskazem, szczegolnie dlatego, że studiuje psychologię. Wymagaja ode mnie diagnozy, dlaczego tata pije, czy przestanie, a jak przestanie to kiedy zacznie pić. A ja jestem taka zmęczona….Nikt nie widzi kiedy płaczę, kiedy jestem zła, tego juz nie zauważaja….moje potrzeby zupełnie się nie licza. jestem buforem, ktory pochłania wszystkie negatywne emocje z rodziny….Ale niedawno zrozumiałam, że nie mogę żyć ich życiem, że muszę walczyć o swoje życie. za dwa lata wychodzę za maż… Boję się ich zostawić samych, ale wiem że to po prostu jest konieczne. NIE MO¯EMY BRAÆ ODPOWIEDZIALMO¦CI ZA ICH POSTEPOWANIE< ICH RELACJE< ICH ¯YCIE>…bo po prostu wcześniej czy po¼niej odbije się to na wielu aspektach naszego życia….Ja wiem że to jest bardzo, bardzo trudne, ale wierzę, że jest to jedyne dobre rozwiazanie….Pozdrawiam tymczasem C.d.n.

        silna
        Uczestnik
          Liczba postów: 19

          Właśnie o to chodzi. Z jednej strony mam pełna swiadomość tego, że zatracam siebie dalej walczac o TEN dom, a z drugiej strony jak tu się uwolnić z tej niewidocznej smyczy? Nie jestem uzależniona od tego domu, ani od niczego innego 🙂 a jednak coś mnie w nim trzyma. Boje się o nich, nie o siebie, ja dam radę. Jestem samotnikiem, nie liczę na czyjaś pomoc, ufam sobie i tylko czasem jest mi ciężko tak iść prze życie bez wsparcia. Czasem zastanawiam się jak wiele złego musiałam wyrzadzić w poprzednim życiu, że w tym tyle jest prob złamania mnie. Prob ile jeszcze wytrzymam nim powiem poddaję się…

          kmisio
          Uczestnik
            Liczba postów: 26

            doskonale wiem co czujesz, jak czytam Twoje słowa…myslę, że JA to mowię. Przede wszystkim: nie myśl tak że byłaś kiedyś zła i to jest kara, nie można myśleć w takich kategoriach. Ja nigdy tak nie myślę, wierzę że to jest trud ktory mogę ud¼wignać, wiem że to droga do doskonalenia siebie, odkrywania swojej siły…i wierzę w Dobroć Boga.

            Nie możesz być wiecznie uwiazana. ja tez tak sobie ciagle powtarzam, że oni sobie nie poradza a ja sama przejde przez życie bez niczyjej pomocy. to jest błedne myslenie. My też potrzebujemy oparcia, potrzebujemy momentow kiedy nie bedziemy zgrywać twardych i niezastapionych….potrzbujemy PRADWY O SOBIE i WIARY W SZCZE¦CIE I WOLNO¦Æ

            silna
            Uczestnik
              Liczba postów: 19

              masz racje z tym że samemu, bez niczyjej pomocy jest ciężko i może nawet tak sę nie da. Ja jestem samotnikiem, a mimo wszystko czase bardzo chciałabym żeby ktoś chwycł mnie i przeprowadził przez to co jest ciżkie do pokonania. Czasem tylko potrzebuje przyulenia i wim że wtedy dam radę. A czasem wystarczy że się wygadam z tego co mi ciaży i też jest OK. 🙂

              litek25
              Uczestnik
                Liczba postów: 1

                Doskonale was rozumię. Sam przeżywałem koszmarne życie z alkoholikiem.Ciagle obawy że jest pijany, wieczne kłutnie o wszystko. Mieszkam na wsi i uciekałem w prace poza domem żeby mieć spokoj. Ciagle przebywałem wśrod alkoholikow pożniej pijacych i tych ktorzy przestali pić ale nigdy nie było czasu ani ochoty na zabawę z rowieśnikami. Przecież to co trzeba zrobić to trzeba a zreszta jak iść chociaż do sasiadow jak w każdej chwili może przyjść i mi zrobić awanturę. Dziś mam 26 lat od kilku miesięcy uczę sie rozmawiać z rowieśnikami i żyć własnym życiem. Ktoś mi kiedyś powiedział ty tylko chodziśz i przepraszasz za ojca a on i tak się nie przejmuje tym co robi. Jestem ciagle sam ale staram się być optymista i patrzeć na świat od tej lepszej strony. Nic nie poradzimy na to że w naszej rodzinie jest alkohol ale możemy starać się żyć swoim życiem. Przez swoje życie nabrałem wstrętu do alkoholu a sam jak do tej pory nie piję wogole alkoholu. Serdecznie pozdrawiam i życzę normalnego życia

                Estera Milewska
                Uczestnik
                  Liczba postów: 542

                  Ja już gdzieś w innym watku pisałam, że podobnie jak Ty nie znoszę alkoholu, nie piję go w ogole, proby konczyły się tragicznie dla mojego organizmu. Odrobina alkoholu, wymioty, osłabienie, oszołomienie. Ja podobnie jak Wy ciagle czuję się odpowiedzialna za moja mamę, moja siostrę, ale ileż można. Dopoki ojciec żył, robiłam wszystko, by jednej i drugiej ułatwić życie, tylko że mi nikt go nie ułatwiał. Zawsze byłam święcie przekonana, iż jeśli będę się dobrze uczyć to skonczę studia, znajdę świetna pracę i zabiorę je obie z tego bagna, jakie stworzył nam ojciec. A co do ojca to cały czas walczyłam, by wyciagnać z alkoholizmu. Nic to nie pomogło. On zmarł (na nic się zdała moja reanimacja, potem lekarzy, była to ostatnia moja proba ratowania jego marnego życia) Ale odpowiedzialność za rodzinę pozostała nadal. Często cierpia na tym moje ambicje, bo przecież kiedy chciałam wystartować w zmaganiach o stypendium zagraniczne i połroczny wyjazd do Anglii, moja siostra rozpaczała, że mam tego nie robić, bo ona sobie beze mnie nie poradzi. Czas chyba już odciać pępowinę. Zreszta ona zawsze się buntowała i udawała, że ma gdzieś wszystko, co dzieje się w domu i że wcale mnie nie potrzebuje (głupie gadanie, bo w rzeczywistości wyglada to inaczej). Tymczasem ja nadal prawie w ogole nie wychodzę ze znajomymi, nie bywam na zabawach, jestem od nich jakaś taka daleka. Jednak mam dopiero 22 lata i mam nadzieję, że mam jeszcze czas wszystko naprawić.
                  Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

                  ala1978
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2

                    Witam. Do niedawna sama nie wiedziałam, że jestem DDA.Tylko zastanawiałam się dlaczego nie jestem normalna, dlaczego ciągle muszę być taka odpowiedzialna za wszystko i wszystkich. Denerwuje mnie byle co, męczę się sama ze sobą inni ze mną też,mam ciągle stany depresyjne, zmienne humory, uff… dużo by wymieniać. W końcu przeczytałam książkę "Toksyczni rodzice" i zrozumiałm – to nie ja jestem nienormalna, ale ONI moi rodzice, alkoholicy. Mam 29 lat,jestem najstarsza z rodzeństwa, a jest ich jeszcze 12 z czego 7 w chorym domu,gdzie nie masz prawa myślec, czuć, wypowiadać się, być sobą. Nie mam siły, myślę o terapii, bo dłużej nie wytrzymam, a mam męża i 2 dzieci…Pozdrawiam.

                    sasha
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1

                      Ja juz od dawna wiedzialam ze jestem DDA. Nadal mi ciezko nawet to napisac. Od roku chyba zbieralam sie zeby zalogowac sie na tej stronie, strasznie to wszystko w sobie zablokowalam i chociaz wiem co ze mna jest nie w porzadku nie wiem jak sie zabrac za rozwiazanie tego. Myslalam o psychoterapii ale od kilku lat mieszkam w Dublinie i wiem ze rozmawiac o tym po angielsku byloby mi jeszcze trudniej. Szkoda ze zanim wyjechalam z Polski nie wiedzialam o DDA, pewnie zaczelabym chodzic na spotkania, chociaz chyba dopiero teraz jestem gotowa aby o tym zaczac mowic. Trudno mi jest nawet na glos wypowiedziec to ze moi rodzice sa alkoholikami, ze moja z pozoru bardzo normalna rodzina jest przepelniona alkoholem i przemoca. Kiedys myslalam ze poprostu mam taki charakter, ze sie wszystkiego boje, ze zupelnie w siebie nie wierze, boje sie kontaktow z ludzmi a w relacjach z moimi rodzicami mimo ze dorosla jestem wciaz zastraszonym dzieckiem. To ze bycmoze nie jest to moja wina istnialo gdzies w mojej podswiadomosci ale odsuniete w kat i zakopane. Teraz jestem gotowa na leczenie. Sama sie zdiagnozowalam i potrzebuje kogos kto mi w tym dalej pomoze, ale nie wiem do kogo sie zwrocic. Narazie siedze na podlodze kiwam sie i placze myslac o tym jak skrzywdzono dziecko ktorym wciaz jestem i mimo 28 lat nie potrafie dorosnac. Jesli ktos chcialby ze mna pogadac niech da znac.

                      Joanna2906
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 15

                        odkrylam w sobie dda juz dawno i myslalam sobie, ze jesli naprawie swojego ojca i pomoge mu wyjsc z alkoholizmu to ja w koncu tez bede spokojna i bede mogla zajac sie swoim zyciem, postaralam sie dla niego o jedna z lepszych terapii w moim regionie, rozmawialam z nim, zawozilam go , staralam sie go wspierac!!!!!..i…co.stalo sie znow to samo! znow mnie oklamal, poraz kolejny mnie oklamal! ja juz nie wiem jak mam zyc, w sumie to przy zyciu trzyma mnie moje dziecko, staram sie dla niego normalnie funkcjonowac, ale nei zawsze umiem, nie potrafie juz chyba zyc normalnie. postanowilam i zaczynam od poniedzialku terapie, ktorej sie poprostu boje, nie wiem co mnie czeka, skoro teraz juz zakladam ze moge sie rozczarowac po wstepnej rozmowie z pania psycholog….no i dlaczego jak z gory zakladam, ze tak bedzie……tego nie wiem, ale mam glupie przeczucia, jest mi porostu strasznie ciezko i w sumie to nikt mnie nie rozumie:S

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.