Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Poczucie braku akceptacji

Przeglądasz 7 wpisów - od 31 do 37 (z 37)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      mnie przed zyciem tak "po swojemu" i realozacja mazen powstrzymuja strach przed odrzuceniem, brakiem akceptacji i tu sie zgadzam, ze kiedy uda mi sie zaakceptowac siebie przestanie mi na tym zalezec, druga sprawa, to strach przed odpowiedzialnoscia, do tej pory zylam pod plaszczykiem rodzicow, wybierajac mezczyzne chyba tak naprwde szukalam mozliwosci przejscia z jednego plaszczyka pod drugi. Tyle czasu na wielesposobow powtarzano mi, ze jestem do niczego, sama sobie nie poradze, wyreczano mnie a pozniej slyszalam, ze to dlatego, ze sama bym sobie nie poradzila, w koncu uwierzylam. teraz mam nadzieje, ze uda m sie to zmienic, ale czeka mnie sporo pracy

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        Przeczytałam wszystkie wasze posty i troche mnie zatkało, tyle wspolnych wewnętrznych cierpien i walk o te akceptację – cholernie ważna. Uwierzcie mi, że można to w sobie wypracować ciężka praca (ale coż przychodzi nam łatwo), rok temu brałam udział w grupowej terapii dda i poza tym chodziłam wcześniej na indywidualna – tyle złości i wściekłości (ile z siebie wtedy wypuściłam), tyle innych emocji, (ktore strasznie mnie dużo kosztowały) nie wiem naprawde gdzie to wcześniej magazynowałam; teraz jest lepiej choć ciaglę muszę się mieć na baczności, wiem, że to JA JESTEM W CENTRUM UWAGI i świadomość. że nie wszystkich muszę kochać i nie wszyscy musza kochać mnie ciagle mi towarzyszy, staram się o tym w rożnych sytuacjach pamiętać, teraz przyszła kolej na spełnianie marzen małymi kroczkami; ciagle się boję że nie podołam ale mimo wszystko nie poddaję się; a i jeszcze coś – też przeczytałam wiele ksiażek w tym kierunku ale ta wiedza jest naprawde nieprzydatna jeśli nic od siebie nie damy i nie zaczniemy naprawde zmagać się z tym na poważnie.
        WSZYSTKICH WAS CIEPLUTKO POZDRAWIAM

        sztywny
        Uczestnik
          Liczba postów: 409

          Podzielam zdanie Madzi.
          Jeżeli chcemy zmienić swoj światopoglad i podbudować się emocjonalnie to bierzmy się za naprawianie siebie z całych sił.
          Cieszę się, że jesteś na tej drodze, Madziu i że brniesz wyżej, coraz wyżej. Ja dopiero wystartowałem, ale mam ambicje Cię dogonić.
          Szczęśliwej drogi.

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Brak poczucia akceptacji prowadzi u mnie do chęci przypdobania sie innym, wychodzi mi to nie najgorzej, mam jakiś wrodzony dar dogadzania ludziom.Jednak kiedy już mnie polubia boje sie że będa chcieli poznać mnie nieco dokładniej, a przecież wtedy wyda sie że mam wady.
            Właśnie to jest dla mnie najgorsze, jak ktoś zaczyna mi mowić jaka jestem, że za bardzo sie staram,że uciekam, że sie boje, ale nigdy nikt nie prubuje zrozumieć dlaczego tak jest.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Moj ojciec miał takie etapy:
              – ciag alkoholowy (browary codziennie a raz na jakiś czas grubo się zapruł i wtedy się zalił że nikt z naszej rodziny go nie kocha, że wszyscy maja go w dupie itp. obwiniania)
              Poczas ciagu , do południa był nerwowy i przypieprzał się o wszytsko, o błahostki, a jak wypił to się uspokajał.
              – odstawienie alkoholu rownało się z kłutnia z matka a potem to już 3-4 miesiace bez odzwyania się do siebie (a ja tak chciałem żeby się pogodzili – to było dla mnie najważniejsze)
              – i sytuacaj się zapętla kiedy ojciec zaczyna znowu łykać, wtedy godzi się z matka (pamiętam że jak wszedłem raz do domu, jak miałem 9 lat i usłyszałem jak normalnie gadaja to nie mogłem przestać się uśmiechać. Siedzieli w kuchni a ja wchodzac tam gdzie siedzieli, trzymałem buzię ręka aby modz normalnie mowić – taki miałem uśmiech)

              Brak akceptacji czuję praktycznie na każdym kroku. Akceptacja jest dla mnie bardzo ważna. Słowo żucone przez moja dziwczynę nie w taki sposob jaki bym chciał powoduje często sprzeczki. Głupie? Bardzo głupie i chore. Ale widze poprawę. Mam tylko nadzieje ze to nie ona sie dostosowuje do mnie ale ja normalnieje.
              Wstyd pisać ale chyba przez brak akceptacji mam takie dziwne stany: obejże jakiś film i jak spodoba mi się głowny bohater to zaras wcielam się w jego rolę, staram się go naśladować (mam tak bardzo czesto). Czasem nie wiem kogo już naśladuję. Czaasem wydaje mi się że wszystkie moje ruchy sa naśladownictwem. Nie mowiłem tego nikomu, nawet dziewczynie. Bardzo szybko łapie czyjś styl mowienia, chodzenia. Szczerze to mam czasem ochotę zżucić z siebie maskę.

              Memento
              Uczestnik
                Liczba postów: 33

                tony napisał:

                Wstyd pisać ale chyba przez brak akceptacji mam takie dziwne stany: obejże jakiś film i jak spodoba mi się głowny bohater to zaras wcielam się w jego rolę, staram się go naśladować (mam tak bardzo czesto). Czasem nie wiem kogo już naśladuję. Czaasem wydaje mi się że wszystkie moje ruchy sa naśladownictwem. Nie mowiłem tego nikomu, nawet dziewczynie. Bardzo szybko łapie czyjś styl mowienia, chodzenia. Szczerze to mam czasem ochotę zżucić z siebie maskę.”

                Ja mam tak samo ale nie wiem czy to wynik takich brakow. Z tym ze u mnie to przyjmowalo forme nasladowania kogos z otoczenia. Osoby na ktorej akceptacji mi zalezalo…

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  zupełnie niedawno czułam się bardzo podobnie, to chyba był pierwszy wiekszy problem, za ktory wziełam się na terapii, nie moge powiedzieć, ze teraz mam to juz z głowy, zdarza się, ze odzywa sie we mnie glos, ktrory podpowiadza, ze jesli tylko sprobuje zyc po swojemu, nie uzyskam akceptacji ze strony otoczenia i zostane sama. coraz częściej jednak myslę o tym nie jak o tragedii, a o okazji do ocenienia, kto przyjaciel, kto wrog, Teraz juz potrafie wyrażnie zaznaczyc jeezeli coś mi nie odpowiada, czasem robie to az nadto wyrażnie :), zdarza mi si pozniej miec stare watpliwosci-natury, chyba przesadzilam, zwyczajnie tak sie przyzwyczailam do spelniania czyichs oczekiwan, ze karzdy moj "bunt" demonizuje, ale ucze się. Zawsze wszystkich kokietowalam, cele byl jeden uzyskac ich akceptacje. tak samo podeszlam do terapeuty, ale on szybko sie zorientowal i ignorowal moje zachowania, dowcipkowanie itd.poczatkowo myslalam, ze mnie nie lubi i ze zwyczajnie sie nie zgralismy, az w pewnym momencie sama przyznala sie do tego, przed nim, ale i przed soba. milao to ogromny wplyw na c.d. gabinet stal sie miejscem bezpiecznym, w ktorym powoli uczylam i ucze sie siebie, kroczek po kroczku staram sie przenosic te zachowania do zyciea codziennego i jest postep. Teraz wiem jedno, ze jesli chociaz na moment poczyuje sie wolnosc jaka daje poczucie akceptacji,delikatnego, z miloscia i szacunkiem traktowania siebie, bedzie sie robilo wszystko, zeby przeksztalciec to w cos bardziej stalego, druga strona medalu jest taka, ze nasze stare schematu w takich momentach uaktywniaja sie podwojenia, ale moim sposobem na nie jest traktowanie ich jako czesc mnie, z ktora nie mam walczyc, ale rowniez przyznac im miejsce, sa czescia mnie, byl czs, ze mnie chronily, ale teraz musimy sie ze soba rozstac, na wszystko jest potrzebny czas i kazdy jest wlasciwy

                Przeglądasz 7 wpisów - od 31 do 37 (z 37)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.