Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Pomocy!Ratunku!

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 23)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Miałam podobne przeżycia, na poczatku, gdy moj zwiazek zaczał się sypać (maż powiedział mi ni z gruszki ni z pietruszki, po 10 latach zwiazku, że już nie chce ze mna być) runał moj świat.O tym, że kogoś miał dowiedziałam sie dużo po¼niej, od osob trzecich. Szukałam pomocy u psychologa, chciałam by ktoś powiedział mi jak mam ten zwiazek uratować. Jedna pani psycholog powiedziała mi wtedy, że na dwoje babka wrożyła i że to nie zależy ode mnie, że to decyzja męża i jeśli on sie uprze to odejdzie i nic nie zrobię. Powiedziała mi też bym w koncu zadbała o siebie.
      Byłam tak uzależniona od niego, że wolałam umrzeć niż zostać sama. On strasznie mnie obwiniał o wszystkie problemy naszego zwiazku, a ja przyjęłam te winy na siebie. To było 3 lata temu. Nie miałam nikogo, rodzice nie żyli, rodzenstwa nie mam, nawet przyjacioł nie miałam bo moj maż był typem samotnika i chciał mnie mieć tylko dla siebie, nawet na znajomych patrzył nieprzychylnym okiem. To trwało poł roku, wciaż mieszkaliśmy w jednym domu ale jak obcy ludzie. Nie byłam zależna finansowo, jednak zarabiałam niewiele i było mi ciężko. Momentem przełomowym było pewne zdarzenie, gdy umowiłam sie na spotkanie z nowo poznanym znajomym (mężczyzna) a moj maż odnalazł mnie na tym spotkaniu i zrobił awanturę przy tym znajomym. Pomyślałam że on jest jak pies ogrodnika, że on chce mnie zniszczyć a nie tylko nie być ze mna… I po 2 tygodniach sie wyprowadziłam. Dopiero po kilku miesiacach zaczęło do mnie docierać jak bardzo byłam uzależniona i omotana. Teraz wiem że podjęłam najlepsza w życiu decyzję, przestałam walczyć, przestałam pozwalać na obwinianie mnie za wszystko, przestałam czuć się winna za to jaka jestem, choć jednocześnie dostrzegłam wiele błędow jakie w tym zwiazku popełniłam. To może paradoks, ale sa to inne rzeczy niż wypominał mi maż. Jakby ten zwiazek był całkiem oderwany od rzeczywistości. Bardzo się bałam, byłam sama, ale poznałam ludzi, zawarłam nowe przyja¼nie, moje życie w koncu sie zmieniło i nikt nie chce być już dla mnie bogiem, tak jak maż.
      On nawet po wyprowadzce dalej probował mna manipulować dopoki zamiast płakać i przepraszać nawrzeszczałam na niego.
      Teraz nie mam nawet z nim kontaktu i nigdy już nie chę mieć. Jestem w nowym zwiazku a tamto…było jak zły sen.

      I choć nadal walczę w sobie z wieloma naleciałościami jakie on mi wpoił, to jednak jest coraz lepiej 🙂 Najbardziej boli mnie fakt, że maż wolał mnie zniszczyć i wpędzić w poczucie winy za wszystko, zamiast po prostu powiedzieć, że kogoś poznał i odchodzi. Chciał mieć czyste sumienie, choćby na zewnatrz i wyjść z tego wszystkiego jako pokrzywdzony i zranionym, może sam siebie probował przekonać do tego co mowił.

      Nie namawiam do niczego, jedynie do zastanowienia się czy tak na prawdę to tylko Ty spowodowałaś że ten zwiazek sie rozpadł. Najprościej jest komuś powiedzieć – to Twoja wina – i tak usprawiedliwić swoje zachowanie. Błędy popełniaja wszyscy, w 90% nieświadomie a jeśli ktoś odchodzi, zwiazuje sie z kimś innym, to jego decyzja i jego wybor. Gdy mowi – to przez Ciebie Cię krzywdzę ,jest tylko manipulatorem i zwykłym tchorzem!
      Pozdrawiam yucca

      agana
      Uczestnik
        Liczba postów: 92

        jestem zaskoczona tym jak bardzo moja historia jest podobna do twojej yuccko.
        też jestem jedynaczka (ojciec nigdy nie utrzymywał ze mna kontaktu)a matka zapiła się na śmierć.a maz…w moim małżenstwie było bardzo podobnie on jest typem samotnika ,więc ja też nie mogłam mieć znajomych ,nie mogłam iść do pracy,mało tego nie miałam nawet prawa być zadowolana, a "rozmowy" ograniczały sie do zapytania typu:co dziś na obiad.nawet myslałam ,że faceci nie umieja rozmawiać,ze nie czuja -jakiez było moje zdziwienie ,gdy odkryłam ,ze to nieprawda. Maż wprowadził swoja dyktaturę a ja myślałam,ze tak jest wszędzie ,że to normalne (nie był i nie jest alkoholikiem ,więc myslałam sobie ,ze jest zdrowym człowiekiem-mało tego twierdziłam ,że mam takiego wspaniałego męża))dopiero na terapii uświadomiłam sobie jak naprawdę wyglada moje małzenstwo.Ale decyzję o rozstaniu to ja podjęłam on pewnie nigdy by tego nie zrobił z tej prostej przyczyny,że po prostu było mu ze mna wygodnie.
        Najbardziej cieszę się z tego ,że mam świadomość….
        🙂

        yucca
        Uczestnik
          Liczba postów: 588

          agana napisał:
          ” Maż wprowadził swoja dyktaturę a ja myślałam,ze tak jest wszędzie ,że to normalne (nie był i nie jest alkoholikiem ,więc myslałam sobie ,ze jest zdrowym człowiekiem-mało tego twierdziłam ,że mam takiego wspaniałego męża).

          No właśnie… choć ja czułam, że coś jest nie tak, że potrzebuję więcej swobody, miłości, ciepła i wsparcia, to fakt, ze maż nie pije, pracuje a wolny czas spędza w domu, a nie z kolegami w knajpie, w mojej głowie był usprawiedliwieniem jego dykratury. Wmawiałam sobie, ze mam za duże wymagania, za dużo chcę.
          Może to że ja rownież nie utrzymywałam kontaktu z ojcem zaowocowało tym , że nie miałam pojęcia o tym jacy sa mężczy¼ni.Też myślałam, że mężczy¼ni nie potrafia rozmawiać, nie maja uczuć i wnętrza. Myślę rownież, ze sposob w jaki wychowywała mnie matka (ona też zawsze musiała rzadzić) na osobę uległa i podporzadkowana, wciaż zatroskana o innych a nie myślaca o sobie, sprawiło, że wybrałam takiego a nie innego mężczyznę. A co do świadomości -to było coś co mnie uratowało przed utrata godności a może i życia…
          Pozdrawiam
          yucca

          Edytowany przez: yucca, w: 18.03.2007 22:41

          agana
          Uczestnik
            Liczba postów: 92

            Dokładnie mogłabym się podpisać pod Twoim postem yuccko;znam wielu dda ale jestes pierwsza osoba z aż tak podobnymi doświadczeniami do moich.Zostawię zaraz swoj numer gg w :szukam….,jeśli bedziesz miała ochote to napisz.
            Pozdrawiam 🙂

            mysza38
            Uczestnik
              Liczba postów: 23

              Czytam,ze wiele jest osob o podobnych badz nawet takich samych doswiadczeniach.Pisze przed praca,stad tak wczesna pora.Co postanowilam tak juz na goraco:umowilam sie na pierwsza w zyciu terapie,znalazlam grupe wsparcia niedaleko miejsca zamieszkania,mam adres i kontakt-zaczne od siebie!Druga rzecz jaka zrobilam byla rozmowa zmezem-tak tak -rozmowa.ku mojemu zaskoczeniu sluchal uwaznie i z dziwnym spojrzeniem,jakby niedowierzal.ze ja wogole o czyms takim pomyslalam.Powiedzialam co mnie boli ,dobitnie i rzeczowo zazadalam terapii w poradni malzenskiej a jesli nie, to poprosilam o separacje,to na poczatek.Maz wogole nie bral pod uwage faktu,ze ja wierna i kochajaca zona moge czegos chciec a juz zadaC,to sie nie miescilo w jego swiatopogladzie>Chociaz serce walilo mi mocno staralam sie w miare spokojnie wypowiedziec swoje racje a zeby bylo w porzadku, to poprosilam o to samo jego.Dowiedzialam sie o sobie wiele istotnych rzeczy,czego nie robilam,czego nie dopilnowalam,co zepsulam-uswiadomilo mi to,jak bardzo jestem DDA,bo ja poprostu nie potrafilam i nie potrafie jeszcze inaczej myslec i sie zachowywac,ale wczesniej tego nie wiedzialam.Doszlo do pewnych ustalen na poczatek ma byc moja terapia i ta wizyta w poradni razem z mezem,chce tego on sam.Nie jest tak do konca przekonany o tym,czy chce utrzymywac kontakt z ta pania,poprostu potrzebowal uwagi i ciepla a ona mu to dala.Postanowilismy sprobowac po raz ostatni powalczyc o siebie i o nas.Dalismy sobie nadto czasu,aby zastanowic sie czego pragniemy.Ja wiem,ze pragne spokoju,milosci,zrozumienia,nie chce alkoholu,klotni,zdrad i poczucia winy kiedy spelniam chociaz jedna swoja potrzebe osobista.Poza tym nie robimy tego dla dzieci ale dla siebie kazde z osobna.Maz zrobil sobie test autodiagnostyczny-jest DDD i niestety alkoholikiem,chociaz nie lezy pod plotem i nie zapija sie od rana do wieczora(a takie mial mniemanie o sobie).Ma tez swoje problemy.Wiem jedno,ze JA chce rozwiazac SWOJE problemy a reszta zalezy od meza,jesli sam o siebie nie zawalczy to nikt mu nie pomoze.Czas jaki dalismy sobie to az lub tylko 1,5 roku po tym czasie wygasna nasze zobowiazania finansowe jakie mamy oboje i albo woz albo przewoz-czy ten czas jest wystarczajacy dla zmian siebie?Postanowilam nie ogladac sie za siebie i na meza-bedzie chcial to mnie ,,dogoni"i bedziemy razem nie ,to bede sama ale spokojniejsza i szczesliwa.A od dzisiaj cwicze swoja asertywnosc zarowno w pracy jak i prywatnie,tak trudno powiedziec glosno NIE a takie proste to slowo!

              Margo
              Uczestnik
                Liczba postów: 244

                Myszko…
                w moim malzenstwie jest zle. maz obwinia mnie. to ze pije uwaza ze to moj problem. zaczelam uczeszczac na spotkania al-anon. pierwsza wizyty u terapeuty od wzpoluzeleznien za mna.
                jest we mnie duzo chasu, obsesyjnego myslenia o prawie wszystkim.
                maz codziennie popija, czasem sa to dwa piwa, czasem flaszka wodki.
                nie widzi problemu. jest lagodnym czlowiekiem, nie awanturuje sie , nie krzyczy na mnie. jednak zdarza sie ze czasami ignoruje jego picie.
                bo ja ma tendencje do wpadania w skrajnosci. teraputka powiedziala ze swoim zachowanie :awanturami, placzem, krzykiem, kontrola, obsesyjnym mysleniem – robie wszytsko aby sie ze mna rozwiodl.
                a Ja? ja probuje zajac sie soba, ale wtedy ignoruje ze on pije, ignoruje to ze jak niezacznie sie leczyc, to picie doprowadzi do choroby zwanej ch. alkoholowa.
                a jak mysle o jego piciu, ze jest zle i niszczace to nie mysle o sobie i zyje znow w swiecie pscyhozy Hitchoka…
                taka wyniszczajca sie ruletka. w kamiennym kregu, zaklete kolo…
                chce to zmienic, ale jest ciezko..upadam..ale dzieki Bogu wciaz mam sile aby sie podniesc…i sprobowac jeszcze raz ratowac sama siebie…
                nie ma jasnych sytuacji, prostych odpowiedzi..rozwiazania szukajmy w sobie!!!!

                sciskam cie cieplutko Myszoooo

                mysza38
                Uczestnik
                  Liczba postów: 23

                  Hej!To znowu ja!Co u mnie nowego?!hm…niech sie zastanowie?No tak …jestem po pierwszej wizycie na terapii…uff!Pierwsze koty za ploty!Chociaz nie powiem bylo mi trudno i nawet wstydzilam sie na poczatku…potem atmosfera sie rozluznila i okazalo sie ,ze ci ludzie i ich problemy to ja i moje zycie.Zle pisze…to moje dotychczasowe zycie,przed postanowieniem wprowadzenia zmian.
                  Druga sprawa…przestalam sie ogladac za siebie…baaaardzo to trudne nie przywolywac tego co juz bylo,minelo i nie wroci.Jednak musze to robic a raczej nie robic…oho zakrecilam sie w koleczko troszke.
                  :rolleyes: Z mozolem powstrzymuje sie od tego by nie pytrac meza gdzie wychodzi,od kogo dostal sms-a ,i z wielkim trudem powstrzymuje sie od przeszukiwania telefonu i kieszeni w pogoni za dowodem zdrady.Mysle pozytywnie jak wzbiera sie we mnie zlosc to szybko staram sie pomyslec o czyms pieknym,madrym ,dobrym czyli…o sobie!!!! 😛
                  Wtedy ruszam do boju i albo czytam,albo biore druty i dziergam albo biore kapiel a wczoraj zakrecilam soebie kogel-mogel!!!I juz mi sie zrobilo weselej!
                  Usmiecham sie,usmiecham sie i jeszcze raz usmiecham sie…powiedzialam sobie koniec z kwasna i wiecznie niezadowolona mina-to przyciaga chmury i zle nastawienie do swiata a problemy staja sie taaaaaaaaaaakie ogromne ot poprostu przesadne reakcje i tyle!
                  Zastanawiam sie nad tym co robie a potem dzialam i szukam conajmniej 3 rozwiazan problemu.Na meza reaguje normalnie,poniewaz go o nic nie wypytuje-wiem tyle ile sam mi powie-zaczyna sam mi mowic dokad sie wybiera,kiedy wroci i o dziwo wraca na czas,ostatnio dostalam kwiat od meza za piekny usmiech tak powiedzial.Zaczelo mi zalezec na SOBIE to i wygladam lepiej,zaczelam dbac o siebie dla siebie.Niewazne czy wychodze z domu czy nie jestem ladnie ubrana i umalowana no i uczesana-czuje sie z tym pewniej i lepiej.Rozpieszczam sie,wczoraj kogel-mogel a dzisiaj nie wiem cos wymysle-moze ogromne lody albo kino?oooooo…kiedy ostatni raz bylam w kinie????hm…nie pamietam. 🙁
                  Oczywiscie …ic nie dzieje sie przypadkowo i wszystko to toczy sie z mozolem bo cos robie potem sie cofam,mysle i znowu do przodu i wciaz przekonuje sama siebie,ze zasluguje na wszystko co dobre i szczesliwe-zasluguje na dpbre zycie,milosc,piekno…zasluguje aby zyc!!!!!!!!!!!!!

                  agana
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 92

                    Myszko
                    Twoj post czytałam z uśmiechem na twarzy- dla mnie emanuje ciepłem,optymizmem i zadowoleniem -bardzo przyjemnie mi się czytało. 🙂
                    ¯yczę Ci jak najwięcej takich dni 🙂

                    mysza38
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 23

                      agana niestety nic nie jest trwale…mam dola ogromnego!!!! 🙁
                      ryczec mi sie chce,nikt mnie nie rozumie…maz znowu wczoraj pil i gral …a ja?
                      Mialam ochote tam isc,do tego baru i …wrzeszczec,zwymyslac,zbic i wogole…nie zrobilam tego.Wylaczylam telefon zeby mnie nie kusilo dzwonic,chociaz i tak nigdy nie odbiera jak jest zajety z kolegami. 😡
                      😡 🙁 😡 🙁 😡 🙁 😡 🙁 😡 🙁 😡 🙁 😡 🙁 😡
                      tak wlasnie sie czuje!!!Co nie oznacza ,ze sie poddaje!Nigdy!Chce wolnosci i zycia!Od wczoraj pisze pamietnik,zawieram w nim moje emocje,uczucia,analizuje postepowanie.Bylam na drugim spotkaniu DDa,jakos slowo mityng mi nie pasuje :rolleyes:
                      Ale mimo wszystko cierpie dzisiaj,czuje sie jakbym ponosila porazke a ja jestem dopiero na starcie…dotrwam do mety?

                      Margo
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 244

                        Myszko..ja mam problem wpadania w skrajnosci..
                        ucze sie ustalania granic..sa u mnie one niestety bardzo plynne..albo ulegla, albo agresywna, albo olewajaca, albo nadmierna kontrola.
                        mysle ze polowa sukcesu jest to ze TO WIEM, ze sobie To uswiadomilam.
                        praca nad soba, nad swoimi reakcjami to trudna sprawa..
                        relacje z mezem tezm. kiedy jest trzezwy wydaje sie ze jest okej, ale jak zapije wszytsko pryska jak banka mydlana i wiesz co jest najsmieszniejsze? czy najtragiczneijsze? To JA sie zmieniam…to ja przechodze od bryzy do wichury..to we mnie toczy sie walka, wieczny chaos..bo moj maz
                        obojetnie czy trzezwy czy pijany jest tzw. constans…
                        i to mnie powalilo na lopatki..wiadomo ja sie martwie, nie chce aby stal sie alkoholikiem, aby faza ostrzegawcza nie doprowadzila go na dno i wiesz co?
                        mowie o tym mezowi (jak jest trzezwy)..mowie ze jesli nie bede do niego wydzwianiac i udawac ze sie martwie gdy on jest z kumplami, gdy sie spoznia , gdy pije..bo jest roznica pomiedzy moim martwieniem sie i jego poczuciem odpowiedzialnosci.Maz mi powiedzial ze przykro mu ze pierwsza nie dzwonie, nie wysylam sms gdzie jest, co sie z nim dzieje, ze poczul by sie kochany..
                        a ja mu na to " Kochanie, nie masz 3 latek, jestes doroslym facetem, mezem i ojcem, czas dorosnac, czas zaczac byc odpowiedzialnym. odpowiedzialny maz uprzedza zone ze przyjdzie pozniej, aby sie nie martwila, a nie zeby zona wydzwaniala do meza gdzie sie podziewa"…
                        nie wiem na jak dlugo to poskutkuje, ale jedna granice wyznaczylam i bede sie jej trzymac!!!!

                        powodzenia myszko…
                        po burzy ZAWSZE swieci slonce ,
                        a czasem i tecza przychodzi!!!! :laugh: :laugh: :laugh: 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 23)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.