Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Problem w tworzeniu emocjonalnych więzi

Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 65)
  • Autor
    Wpisy
  • hannae
    Uczestnik
      Liczba postów: 49

      >Sjz39 roznica polega jednak na tym, ze ja glosno nie mowie o swoich problemach, bo wiem, ze to sa tak naprawde moje wymysly, gdzies tam gleboko zakorzenione czarne mysli. Co jakis czas zwierzam sie przyjaciolce w bardzo kiepskich chwilach, ale staram sie nie obarczac tym partnera, z ktorym jednak jestem na co dzien. Staram sie wiec nie „zatruwac” tym otoczenia. Wszyscy wokol pewnie uwazaja mnie za fajna dziewczyne, wesola i wygadana, bo taka chyba naprawde jestem. W poprzednich postach wspominalam, ze pojawiaja sie u mnie takie ciemne „okresy” mimo ze rzadko, to przeraza mnie ta nagla zmiana nastawienia, mysli na swoj temat itd. I stad moje obawy. Moj ojciec byl zawsze na nie ze wezystkim, bardzo wrazliwy na opinie i chyba gdzies tam jako dziecko wchlanialam to mimowolnie. I tylko w takich okresach odsuwam sie od kontaktow, zebt wlasnie nie obarczac swoimi wymyslami innych. Natomiast gdy wracam do siebie to znow staram sie byc w towarzystwie, otwieram sie do ludzi. Problem rodzinny i zwiazane z nim odchyly juz przegadalam z najblizszymi, takze wiem ze takie pozostalosci w stylu braku wiary w siebie, nerwowosc itd musze sama przepracowac i nauczyc sie to jakos to zwalczyc i zrozumiec, ze potrafie!Takze nie sa to moje poglady, nie chce byc niewidzialna i zniknac:) chyba po prostu zbyt wrazliwie traktuje otaczajaca mnie rzeczywistosc i zbyt wiele wymagam od siebie i wciaz pojawia sie u mnie czasem ten wewnetrzny krytykant, ktorego musze uciszyc:)

      sjz39
      Uczestnik
        Liczba postów: 54

        Słuchaj, ciągle jak moja (mam nadzieję, że była) żona powtarzasz „ja sama”, „nie chcę obciążać”, „dlatego się odsuwam”. Piszesz, że masz partnera, więc z nim rozmawiaj o wszystkim, a nie tylko o „pogodzie”. Mówiąc o wszystkim, mam na myśli Twe obawy, lęki, etc. Rozmowa zbliża, a brak rozmów – oddala. Jeśli Twój partner jest „myślący” i szanuje Ciebie to Cię wesprze. Jeśli nie, tzn że nie jest Ciebie wart. Nie jesteśmy na tym świecie by nie przeszkadzać „innym, tym lepszym”. Jesteś, żyjesz po to by zaznaczyć się w historii tego świata. Nie jesteś „podczłowiekiem”. Jesteś równa jak inni. Wrażliwość jest dobrą cechą. Ja też jestem „nadwrażliwy”. Jednak nadwrażliwość na punkcie własnego ego, już nie zbyt.

        Każdy ma potrzeby, smutki, emocje, z którymi chce i ma prawo do dzielenia się z najbliższymi. Co oni z tym zrobią, ich problem. Jesteś, czy to się komuś podoba czy nie.

        Nauczyć się sama, przepracować sama…. Nie jesteś w stanie tego zrobić sama. Potrzebny Ci fachowiec. Nie walcz ze swymi uczuciami, emocjami. Budzi to tylko złość, frustrację i lęk, że znów ktoś Cię odrzuci.

        sjz39
        Uczestnik
          Liczba postów: 54

          Lęk przed mówieniem o sobie, rodzi brak zaufania do otoczenia. Jednak kij ma dwa końce. Z drugiej strony, ze strony otoczenia rodzi się także brak zaufania, zwłaszcza ze strony partnera, gdy mu nie mówisz co się w Tobie dzieje. On Cię nie zna, zaczyna się oddalać, a Ty od niego. Pojawia się brak zrozumienia. Czy tego chcesz, czy nie. Tak reagujemy. Nikt z nas nie jest jasnowidzem, nie wiemy co w kimś siedzi, jeśli ten ktoś nie mówi.

          sjz39
          Uczestnik
            Liczba postów: 54

            Mam takie pytanie do Ciebie: skoro nie chcesz obarczać sobą partnera, to czy partner ma miejsce by Tobie mówić o wszystkim otwarcie?

            hannae
            Uczestnik
              Liczba postów: 49

              Tak, sporo rozmawiamy i staramy sie byc szczerzy wobec siebie. Przyjaznimy sie od zawsze i sluchamy sie, wspieramy. W tych najgorszych momentach zawsze mnie i wysluchiwal, wspomnialam tylko o tym, ze nie chce rozwlekac sie nad tym jak to pare dni w miesiacu dopadaja mnie takie depresyjne mysli i zwatpienie w siebie.Nie czulabym ulgi mowiac w kolko ze nie wierze w siebie i ejste beznadziejna. Bo wiem ze te mysli sa nieprawdziwe i on nie jest w stanie ich ze mnie wypedzic..i ze za chwile mijaja.stad stwierdzenie ze wiem, ze musze nad tym pracowac. Pomimo wsparcia z jego strony zdaje sobie sprawe, ze te rzeczy nalezaloby chyba omowic z kims kto moglby dac mi narzedzia do pracy nad soba. Czas wiec zabrac do pracy nad soba, gleboko wierze w to ze bedzie dobrze:) Pozdrawiam i dzieki za rozmowe!

              rumcajsrumcajs
              Uczestnik
                Liczba postów: 9

                Witam.
                Szukam pomocy. Poznałem kilka lat temu dziewczynę, która miała problem z ojcem. Był alkoholikiem. Rozwód rodziców…masa problemów i cierpienia.

                Ona mimo tego była za ojcem, miała nadzieję że z tego wyjdzie. Obiecywał jej to, przez jakiś czas było dobrze, ale znowu zaczynał pić. Pomagała mu cały czas, starała się jak tylko mogła. Naprawdę walczyła. Jednak nic to nie pomogło.

                Przez długi czas zabiegałem o jej uwagę. W końcu małymi krokami się udało. Spotykaliśmy  się przez 1,5 roku. A tak na poważniej rok. Czasami były różne sprzeczki i nie porozumienia. Ale takie rzeczy się zdarzają. Często o sobie mówiła że trzyma dystans. Często mówiła że chce być szczęśliwa. Ale z drugiej strony czasami miała kiepski  nastrój i mówiła że coś z nią jest nie tak. Czasami się śmiała a często mówiła o tym że jest smutna. Jak proponowałem wyjazd, to mówiła za tydzień, za tydzień za tydzień….aż ja podejmowałem decyzję i wtedy się udało gdzieś wyjechać i spędzić więcej czasu ze sobą. Czasami , owszem ja potrafiłem coś burknąć, co ona strasznie brała do siebie. Jak się jej przydarzyła jakaś drobnostka, to przesadnie na nią reagowała. Przez ostatnie pół roku miała kiepski nastrój ( zdarzyło się dużo przykrych rzeczy w naszym otoczeniu i u mnie i u niej ) co nie pozwalało nam tryskać energią i dobrym humorem. Pewnego dnia usłyszałem że chce się ze mną rozstać. Że ona walczyła ze sobą przez jakiś czas i nie potrafi odwzajemnić moich uczuć. Rzeczywiście, ani razu nie usłyszałem od żadnego wyznania. Powiedziała że nie potrafi i po takim czasie to powinno nastąpić i nie nastąpiło. Z drugiej strony mówi że nie miała nigdy w życiu takiej osoby, na którą mogła tak liczyć jak na mnie, że nigdy nikomu na niej tak nie zależało jak mi. Ale nie potrafi….  Na początku zareagowałem bardzo gniewnie, z żalem.. emocje to spowodowały , i nie mogę się za to winić. Ponieważ nie wiedziałem, jakoś nie skleiłem faktów. Ale zacząłem dużo czytać o DDA. Większość opisów zachowań , pasuje do mojej dziewczyny. Nie wiedziałem jak z nią rozmawiać , teraz bym chyba bardziej potrafił. Naprawdę , widzę teraz swoje wszystkie błędy itd.   Jest jeden ważny problem. Ona się po prostu coraz bardziej ode mnie oddala, sama mówi że zbudowała mur. Zależy mi na niej i to bardzo. To świetna kobieta, dobra, inteligentna no wymarzona. Ale niestety nie wiem co mam zrobić aby ją przekonać żebyśmy porozmawiali szczerze o tym … co raz bardziej mnie unika. Słyszę że ” dzisiaj jestem zmęczona” . Dzisiaj nie mam czasu , dużo pracuję  …lub często potrafię czekać aż oddzwoni kilka godzin, a czasami wcale tego nie zrobi.

                Proszę was o poradę. Byłem na wielu stronach o dda. O depresjach itd. Przeczytałem masę artykułów, kilka książęk itp. Byłem na konsultacji u psychologa.Poznałem trochę wasz świat, o któym wcześniej nie miałem pojęcia wiem że to potrafi się ciągnąć przez całe życie… Ale nigdzie praktycznie nie znalazłem wzmianki o partnerach DDA. Jakiś wskazówek, żeby nie popełnić błędów które mogą wszystko popsuć. Jak dotrzeć  do takiej osoby. Wiem że może to być niemożliwe, ale jeśli jest , poradźcie coś, co zrobić żeby ten kontakt jednak był, wiem że to duże wyzwanie i że mogę znowu cierpieć…bo to jest cierpienie, jeżeli chcesz coś zrobić i nie masz pojęcia jak, starasz się i nie wychodzi.

                Ona jest bardzo wycofana na chwilę obecną.

                Zależy mi na niej, nie daje mi to spać. Nie mogę się na niczym skupić, cały czas wszystko analizuję. Dlatego proszę was o pomoc, wiecie najlepiej jak chcielibyście aby zachowywał się wasz partner w różnych sytuacjach.

                Czego oczekujecie  od bliskiej osoby?

                Bo ja tylko zgaduję…naprawdę nie wiem. Nic już nie działa.

                 

                Proszę o pomoc.

                 

                rumcajsrumcajs
                Uczestnik
                  Liczba postów: 9

                  Witam.
                  Szukam pomocy. Poznałem kilka lat temu dziewczynę, która miała problem z ojcem. Był alkoholikiem. Rozwód rodziców…masa problemów i cierpienia.

                  Ona mimo tego była za ojcem, miała nadzieję że z tego wyjdzie. Obiecywał jej to, przez jakiś czas było dobrze, ale znowu zaczynał pić. Pomagała mu cały czas, starała się jak tylko mogła. Naprawdę walczyła. Jednak nic to nie pomogło.

                  Przez długi czas zabiegałem o jej uwagę. W końcu małymi krokami się udało. Spotykaliśmy  się przez 1,5 roku. A tak na poważniej rok. Czasami były różne sprzeczki i nie porozumienia. Ale takie rzeczy się zdarzają. Często o sobie mówiła że trzyma dystans. Często mówiła że chce być szczęśliwa. Ale z drugiej strony czasami miała kiepski  nastrój i mówiła że coś z nią jest nie tak. Czasami się śmiała a często mówiła o tym że jest smutna. Jak proponowałem wyjazd, to mówiła za tydzień, za tydzień za tydzień….aż ja podejmowałem decyzję i wtedy się udało gdzieś wyjechać i spędzić więcej czasu ze sobą. Czasami , owszem ja potrafiłem coś burknąć, co ona strasznie brała do siebie. Jak się jej przydarzyła jakaś drobnostka, to przesadnie na nią reagowała. Przez ostatnie pół roku miała kiepski nastrój ( zdarzyło się dużo przykrych rzeczy w naszym otoczeniu i u mnie i u niej ) co nie pozwalało nam tryskać energią i dobrym humorem. Pewnego dnia usłyszałem że chce się ze mną rozstać. Że ona walczyła ze sobą przez jakiś czas i nie potrafi odwzajemnić moich uczuć. Rzeczywiście, ani razu nie usłyszałem od żadnego wyznania. Powiedziała że nie potrafi i po takim czasie to powinno nastąpić i nie nastąpiło. Z drugiej strony mówi że nie miała nigdy w życiu takiej osoby, na którą mogła tak liczyć jak na mnie, że nigdy nikomu na niej tak nie zależało jak mi. Ale nie potrafi….  Na początku zareagowałem bardzo gniewnie, z żalem.. emocje to spowodowały , i nie mogę się za to winić. Ponieważ nie wiedziałem, jakoś nie skleiłem faktów. Ale zacząłem dużo czytać o DDA. Większość opisów zachowań , pasuje do mojej dziewczyny. Nie wiedziałem jak z nią rozmawiać , teraz bym chyba bardziej potrafił. Naprawdę , widzę teraz swoje wszystkie błędy itd.   Jest jeden ważny problem. Ona się po prostu coraz bardziej ode mnie oddala, sama mówi że zbudowała mur. Zależy mi na niej i to bardzo. To świetna kobieta, dobra, inteligentna no wymarzona. Ale niestety nie wiem co mam zrobić aby ją przekonać żebyśmy porozmawiali szczerze o tym … co raz bardziej mnie unika. Słyszę że ” dzisiaj jestem zmęczona” . Dzisiaj nie mam czasu , dużo pracuję  …lub często potrafię czekać aż oddzwoni kilka godzin, a czasami wcale tego nie zrobi.

                  Proszę was o poradę. Byłem na wielu stronach o dda. O depresjach itd. Przeczytałem masę artykułów, kilka książęk itp. Byłem na konsultacji u psychologa.Poznałem trochę wasz świat, o któym wcześniej nie miałem pojęcia wiem że to potrafi się ciągnąć przez całe życie… Ale nigdzie praktycznie nie znalazłem wzmianki o partnerach DDA. Jakiś wskazówek, żeby nie popełnić błędów które mogą wszystko popsuć. Jak dotrzeć  do takiej osoby. Wiem że może to być niemożliwe, ale jeśli jest , poradźcie coś, co zrobić żeby ten kontakt jednak był, wiem że to duże wyzwanie i że mogę znowu cierpieć…bo to jest cierpienie, jeżeli chcesz coś zrobić i nie masz pojęcia jak, starasz się i nie wychodzi.

                  Ona jest bardzo wycofana na chwilę obecną.

                  Zależy mi na niej, nie daje mi to spać. Nie mogę się na niczym skupić, cały czas wszystko analizuję. Dlatego proszę was o pomoc, wiecie najlepiej jak chcielibyście aby zachowywał się wasz partner w różnych sytuacjach.

                  Czego oczekujecie  od bliskiej osoby?

                  Bo ja tylko zgaduję…naprawdę nie wiem. Nic już nie działa.

                   

                  Proszę o pomoc.

                  Tymczasowy
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 127

                    Przestań się starać.

                    malina32
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 142

                      Hannae mi sie wydaje ze masz niska samoocena. Choc powinnas byc podbudowana. Mieszkasz z dala od rodziny z partnerem. Ba masz nawet dwie prace. Super gratuluje

                      Widac ze jestes przedsiebiorcza i inteligentna. Zdrowa ,  bo nie narzekasz;).

                      Skoncenruj sie na tym co masz.

                      Na walkuj ze ktos cie nie lubi. Bo to jego sprawa a nie twoja. Nie odpowiadasz za innych. Nie dogadzaj im.

                      Rozmawiaj z partnerem bo z nim zyjesz. To nie lokator a partner. Nie obciazysz go swoimi problemami bo moze to was zblizyc.

                      A na czarnowidztwo sluzy okreslanie % jak czesto przytrafilo mi sie cos. Wiwczas wychodzi ze (zawsze,nigdy,czesto) ma wymiar liczbowy i konkretnie definuje jak wielki jest lek,problem. Ja stosuje to i pomoglo mi uswiadomic ze zawsze czyli 100% to zdarzylo mi sie moze ze 2 razy w zyciu. A reszta w 80, 60, 50 % a czasem 10% wowczas moje obawy redukuja sie bo nie uzywam abstrakcyjnych , generalizujacych okreslen.

                      Po ostatnie odpusc sobie. Bp duzo oczekujesz i robisz a malo sie soba opiekujesz.

                      Odpusc. Jest dobrze. Nie potrzebujesz zeby bylo idealnie.Niech ktos cie nie lubi, niech ci zazdrosci (to ja 😉 ) a ty zyj teraz a nie domyslaj sie co sie wydarzy. Nasze obawy w 80% sie nie spelniaja a reszta jestesmy w stanie poradzic.

                      Odpusc. Zyj! 😉

                      Just a girl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 78

                        Z mojego punktu widzenia, na temat partnerów DDA. Byłam z mężczyzną 9 lat, z czego trzy lata trwało moje małżeństwo (rozstaliśmy się przeszło rok temu, jesteśmy też po rozwodzie). Przez cały czas trwania tego związku nie zdawałam sobie sprawy, że jestem DDA, mój mąż również, termin ten nie był nam w ogóle znany. Natomiast zawsze wiedziałam, że coś jest ze mną „nie tak”, wskazywało na to wiele rzeczy. Kiedy pojawiał się między nami nawet najdrobniejszy konflikt, zamierałam. Mój mąż podnosił głos, był sfrustrowany, gniewał się – tak jak to robią ludzie w kłótni. Ja stałam cała zesztywniała, miałam pustkę w głowie, żadne słowo nie chciało przejść przez moje gardło i tylko modliłam się, żeby to już się skończyło. Efekt tego był taki, że jemu po 15 minutach złość mijała, a ja jeszcze bardzo długo czułam się dosłownie skrzywdzona, odrzucona. Wiadomo, dla DDA jest to komunikat – krzyczysz na mnie, więc mnie nie kochasz. Nigdy też w związku nie przeforsowałam swojego pomysłu, zawsze wszystko było tak jak on chciał, żeby było. Bo to on był tym mądrym, świetnie radzącym sobie w pracy, nieprzeciętnie inteligentnym, duszą towarzystwa. Ja miałam ogromne problemy z relacjami ze współpracownikami, chociaż ogólnie w pracy radziłam sobie dobrze i byłam doceniana przez przełożonych. Czułam się nieakceptowana, bałam się rozpocząć rozmowę (w pokoju w pracy siedzieliśmy w 7-9 osób). Kiedyś mój mąż powiedział mi, że powinnam uważać co mówię przy ludziach, bo nie każdy rozumie moje poczucie humoru. Tak bardzo wzięłam to do siebie, że w pracy ważyłam każde słowo, zastanawiałam się kilka razy zanim coś w ogóle powiedziałam, a najczęściej nie uczestniczyłam w rozmowach. To wszystko sprawiło, że moje poczucie własnej wartości było jeszcze niższe, o ile to w ogóle było wówczas możliwe. Kiedy próbowałam, w tych najcięższych depresyjnych momentach, powiedzieć mężowi, że już nie mam siły, że potrzebuję pomocy specjalisty, on się wściekał, mówił, że nie ma mowy bym poszła do jakiegoś psychologa. Dlaczego? Bo nie. Nie potrafiłam robić nic sama, pomóc sobie w żaden sposób. Prosiłam, żebyśmy razem podjęli jakąś aktywność, wyszli gdzieś z domu. Szliśmy na spacer, a później mąż mówił teściom, że „musiał wyprowadzić mnie na spacer, bo nie umiem sobie znaleźć sama zajęcia”. Było naprawdę jeszcze wiele sytuacji, których teraz nie pamiętam, musiałabym dłużej się zastanowić. Na koniec, przed samym odejściem, kiedy powiedziałam mu, że boje się, bo myślę o samobójstwie, powiedział mi wychodząc z domu, żebym zrobiła to jak będzie w pracy, żeby nikt go nie podejrzewał i najlepiej nie w jego mieszkaniu, bo będzie syf…

                        Mimo tego, jestem przekonana, że mąż bardzo mnie kochał, a ja naprawdę bardzo kochałam jego. Przez wiele miesięcy na terapii analizowałam to, co właściwie się stało, żeby zrozumieć. Wciąż nie jestem pewna, czy rozumiem. Kiedy odeszłam on czasem dzwonił do mnie, mówił o tym, jak bardzo go skrzywdziłam, wyładowywał na mnie złość, wierzę w to, że mnie znienawidził. Słyszałam to w jego głosie. Minął już ponad rok, a ja dalej nie jestem w stanie wybaczyć sobie tego, że go zostawiłam, chociaż wiem, na poziomie racjonalnym, że jeżeli mowa o winie, to ona zawsze leży gdzieś pośrodku. Cały czas za wszelką cenę tłumaczę jego zachowanie, że nie wiedział co się dzieje ze mną, nie rozumiał, a ja nie potrafiłam wytłumaczyć. Dla niego to była abstrakcja, nie mógł zrozumieć, że skoro mamy dobre życie, mieszkanie bez kredytu, oboje nieźle zarabiamy i nie mamy żadnych większych problemów, a ja czuję w środku taki ból, że chciałabym zrobić sobie fizycznie krzywdę.  Myślę, że to w jakiś sposób go przerosło. A ja bardzo żałuję, że nie zdawałam sobie sprawy wcześniej gdzie jest mój problem, bo może gdybym wiedziała i podjęła terapię zanim małżeństwo się rozpadło,  dziś bylibyśmy szczęśliwi.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 65)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.