Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD prośba

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • NoMoreFears
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Hej jestem Magda. Mam 33 lata. Wychodzę na prostą, leczę depresję. Po tylu latach nareszcie jestem pogodzona sama ze sobą. Jeśli ktoś chce pogadać, zapytać o coś, doradzić bądź zapytać o radę to jestem 🙂

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Cześć, Magda! 🙂

        Ciekawi mnie jak leczysz tę depresję – farmakologicznie czy psychoterapią? I co ci najbardziej pomaga w godzeniu się ze sobą, to znaczy jakie myśli, działania, odkrycia najwięcej ci zmieniły?

        ajra
        Uczestnik
          Liczba postów: 24

          Fajna truskaweczka. Napawa optymizmem 🙂

          Twoje odpowiedzi dają, coś fajnego, bo na pewno, mnie jest trochę lżej. Teraz odkąd dowiedziałam się o ddd, zauważyłam że często jestem zamyślona i jeszcze trudniej (no i znów kontrola) zapanować mi nad emocjami.. jakby wszystko musiało powskakiwac na swoje miejsce i może wtedy będzie dobrze. No i mam swoje przemyślenia, na które otrzymuje odpowiedź zwrotną, dzięki czemu mogę spojrzeć na temat z innej strony, bardziej otworzyć oczy, na coś. I chyba dopiero teraz, poznaję życie (trochę dziwne, uczucie w tym wieku).. Dziękuję. Ale tak, oczywiście pilnuj, żebyś przez to Ty nie ucierpiał. Tego bym nie chciała, wiem jak to boli, więc jakikolwiek dystans z Twojej strony, zrozumiem.

          Artykuł, który podsunales.. Kilka razy czytałam i odkladalam, za każdym razem, wynosząc z niego coś nowego. Chciałam się z nim dobrze zapoznać, A nie zwyczajnie „odpekać”. Niesamowite jak człowiek może być nieświadomy swojego codziennego funkcjonowania w rodzinie, nie do końca widząc (może podejrzewając) w nim coś złego.. Przerażające.., patrzysz na dziecko, wydaje Ci się, że jest szczęśliwe, A tak naprawdę, niewiadomo jaką traumę ma za sobą.

          Jeśli mogę? Rozmawiales w trakcie terapii lub po, z rodzicami o skutkach ich postępowania? Potrafiłes i czy w ogóle miałeś taką potrzebę, żeby porozmawiać z nimi o tym wszystkim?

          U mnie najbardziej widoczne role to bohater i kozioł, ale tak jak piszesz z pozostałych też coś tam mogłabym przypisać do siebie. Cieszę się, że nie przekraczamy Twojej granicy. Związki to zawsze ciężki temat, choć teraz mam wrażenie, że są też, trudniejsze tematy.

          Mam taką obawę.. Bądź co bądź, myślę, że jestem wartościową osobą i posiadam cechy, których nie chciałabym się pozbyć, a terapia..? Jeśli zmieni we mnie właśnie to, co wydaje mi się godne uwagi we mnie? Jeśli stanę się zupełnie inną osobą? Inne myśli, inne priorytety, inna ja? Wykreowana przez osoby z zewnątrz.., sztuczna..? Jestem przerażona.. Na szczęście, Twoje słowa trochę mnie uspokajają..

          A Ty Madziu miałaś podobnie?

          Wracając do dzieci, kiedyś, nie tak dawno, myślałam, chciałam założyć w przyszłości rodzinę. Dziś, po tym co już wiem, jaki mam problem.. Czy osoba z ddd, jest w stanie wychować małą istotkę, na kogoś kto poradzi sobie w życiu? Czy przekaże jej odpowiednie wzorce, skoro sama ich nie zna? Też mieliście lub macie takie obawy? Zmieniło się u Was podejście w tej kwestii czy nigdy nie mieliście takich planów?

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            Nie mam dzieci, ale wierzę, że to możliwe. Znam DDD, którzy wychowują dzieci i u jednych to mi się potwierdza, a u innych się niepokoję. Miewam też wątpliwości w obie strony, ale to trudno ocenić nie będąc w środku, to są tylko moje wrażenia.

            Natomiast wiem, że wzorców można się nauczyć i właśnie po to była mi terapia. To nie jest wiedza tajemna ani ograniczona do jakiegoś wieku. W funkcjonalnej rodzinie nauczyłbym się tego w dzieciństwie i teraz byłoby mi pewnie łatwiej o siebie dbać, ale dopóki jestem w stanie zaryzykować nowe sposoby postępowania i ćwiczyć je w codziennym życiu, to nic straconego. A czy to wystarczy żebym mógł wychować dziecko w funkcjonalny sposób, to nie będę wiedział jeżeli nie spróbuję. W dodatku póki nie jestem w konkretnym związku, to pytanie jest mi obce.

            U mnie teraz różne rzeczy wskakują na swoje miejsce, ale nie wierzę, że w końcu wszystkie się poukładają, ale nie muszę być idealny. Łatwiej mi teraz to zaakceptować i nieraz nawet poprawiać błędy.

            Porozmawiałem z żyjącym rodzicem, i to niedawno, więc dopiero się przyglądam co to właściwie dało. Terapeuci nie zachęcali do tego, ale miałem bardzo wyraźną potrzebę i poczułem się do tego gotowy. Poza tym bardziej bałem się milczenia, niż tego, że powiem. Właśnie odchorowuję te lęki i całe to przeżycie, więc nie chcę nic więcej o tym mówić w tej chwili. Wiem natomiast, że różnie to bywa i nie ma uniwersalnego wyjścia. Znajomi po terapii i bez terapii czasem próbowali rozmawiać i się odbijali od ściany, a potem zerwali kontakt, inni chyba usprawiedliwiają rodziców, więc nawet do tego nie podchodzą, kto inny jest zadowolony ze zmiany w stosunkach nawet bez takiej zasadniczej rozmowy.

            Mam tylko poczucie, że i to tak nie jest najważniejsze jak się poukłada z rodzicami, tylko właśnie dbanie o siebie i ćwiczenie nowych wzorców zachowania. Jestem dorosły i już od dawna nie rodzice mają nade mną władzę, tylko ja sam. Tego się trzymam.

            Alizee
            Uczestnik
              Liczba postów: 409

              Hej! Niestety z własnego doświadczenia wiem, że bardzo ciężko jest wychować dziecko nie mając pozytywnych wzorców wyniesionych z rodzinnego domu. U mnie to na razie ciągle nauka jak to powinno wyglądać i strach, że i tak ciągle popełniam jakieś błędy bo mam wrażenie, że przeginam w drugą stronę bo tak bardzo chcę, żeby miało szczęśliwe dzieciństwo.

              Ale pocieszające jest to, że dużo pomaga świadomość tego, że wzorce, które nam przekazano nie są dobre i warto nad sobą pracować. Ja bardzo się cieszę, że udało mi się to dostrzec jeszcze jak moje dziecko jest małe chociaż i tak nieświadomie zafundowałam mu parę traum.

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Świadomość, że wzorce mam kiepskie, to miałem od dawna, tylko przed terapią brakowało mi pozytywnych, więc szukałem trochę na oślep. I tak nie jest łatwo się przestawiać, ale teraz przynajmniej wiem na jakie tory, zamiast uciekać „żeby nie było tak jak w domu”, bo to może przynieść jeszcze gorsze skutki. Błędy popełnia każdy i nikt nie ma nieskończonej siły, więc teraz tak pochopnie nie oceniam ludzi którzy wychowują dzieci.

                Nadal niepokoi mnie napad złości, ale wiem już, że samo okazywanie złości nie jest problemem dopóki jest wprost, rodzic nie zrzuca winy na dziecko i nie wycofuje swojej miłości. Ja się tego nie nauczyłem, dla mnie złość nadal budzi lęk przed odrzuceniem, ale staram się wyrażać ją wprost, bo chyba najgorsze jest udawanie że nic się nie stało i zostawienie dziecka samego z tym przeżyciem, bez wyjaśnienia i uspokojenia.

                ajra
                Uczestnik
                  Liczba postów: 24

                  Ja wcześniej, jakoś głębiej nie zastanawiałam się nad swoimi wzorcami. Może z obawy przed tym co odkryje. Teraz wiem, w dużej mierze, dzięki Wam, że na nich i na sobie, muszę się skupić i rzeczywiście, nie ma co za daleko wybiegać w przyszłość, skoro teraźniejszość jest nieokreślona.

                  Alizee
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 409

                    Ja właśnie też wcześniej nie zastanawiałam się nad swoimi wzorcami i to był błąd bo nieświadomie wiele z nich sama powieliłam. Cały czas staram się nad tym pracować bo zawsze bardzo idealizowałam swoją rodzinę i do tej pory mam poczucie winy jak mówię o niej źle stąd w mojej głowie zawsze panował zamęt czy prawdą jest to co mówi terapeuta czy rodzina. Tak więc ajra warto się skupić na nich i na sobie i lepiej być świadomą tych złych wzorców i pracować nad sobą bo czy ma się dziecko czy nie to warto to zrobić dla siebie. Bo u mnie te złe wzorce mają wpływ na wiele sfer w moim życiu takich jak chociażby praca, związek.

                    I masz rację truskawek, każdy ma prawo popełniać błędy tylko trzeba umieć się do tego przyznać nawet przed własnym dzieckiem.

                    ajra
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 24

                      Chyba mam podobnie, z tym idealizowaniem. Ciężko jest mi  w to uwierzyć, ale fakty mówią same za siebie. Poza tym z jednej strony ogromny żal i zlosc, z drugiej, może jakaś nadzieja i wyrozumialosc, że przecież nikt świadomie nie krzywdziłby swojego dziecka. Tylko czy można nie zauważyć krzywdy dziecka, jeśli jest ona rozłożona w dłuższym okresie czasu..? Zareagować na nią..? <span style=”line-height: 1.5;”>Przeciagam temat, który już, pewnie dawno macie za sobą, ale zwyczajnie próbuje zrozumieć.</span>

                      Mam pytanie jeszcze, odnośnie funkcjonowania tej strony.. nie odświeża mi się forum i tylko jak wejdę w link na poczcie, mogę dotrzeć do ostatniej wiadomości, i tylko z tego posta. Może jest jakiś sposób na „przeładowanie”, żeby widzieć ostatnie wpisy?

                       

                      Alizee
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 409

                        Wiesz ja dochodzę do wniosku, że czasem można nieświadomie  krzywdzić własne dziecko. Zależy kto jakie ma przekonania. Chociaż wydaje mi się, że ciężko jest nieświadomie krzywdzić fizycznie dziecko ale psychicznie można i to jak najbardziej.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.