Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Prośba o pomoc w ocenie sytuacji

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • meduza
    Uczestnik
      Liczba postów: 61

      Ponieważ jestem tu nową osobą, to na początek witam wszystkich!:)

      Mam do Was ogromną prośbę. Wiem, że jest DDA, mam chyba wszystkie możliwe objawy, ale nigdy nie byłam na żadnej terapii. W ogóle nie wiedziałam do niedawna, że to można leczyć i coś z tym zrobić. Oczywiście zamówiłam już różne ksiązki i myśle o uczestnictwie w terapii, ale na razie nadal ze względu na bycie DDA czuje sie osoba troche upośledzoną, jeśli mogę tak powiedzieć. W szczególności nie mam zdolności do dokonywania prawidlowej oceny sytuacji, nie wiem tak do konca co jest a co zle, co miesci sie jeszcze w granicach normy a co nie.

      W związku z tym, bardzo proszę pomóżcie mi ocenić moją sytuację.

      Jestem w stałym związku od ok. 3 lat. Mój narzeczony niewątpliwie jest w związek zaangażowany i myśli żeby spędzić ze mną życie. Pracuje, opiekuje sie naszymi zwierzetami i stara mi sie pomagac, ogolnie jest bardzo pomocny. Wiem że jest mi wierny i naprawde mnie kocha. Ale robi cos, czego ja nie moge zrozumieć. Tzn. wymaga ode mnie ciągłego zapewniania o swojej miłości, okazywania jej. To jeszcze rozumiem, bo sama lub jak stale mnie o tym zapewnia że kocha i niewatpliwie jako DDA troche sie boje okazywac uczyc, wiec moze dlatego on tak pyta. Ale sa takie chwile, że czasem mam zly dzien, albo sie o cos poklocimy, albo poprostu mam swoje problemy i wtedy oczekiwalabym żeby to on mnie wspierał w pierwszej kolejnosci, a on niby rozumie, ale zamiast dac mi jakies wsparcie, porozmawiac, wysluchac, to zawsze przekreca to na pytania : a moze ty mnie nie kochasz, nie chcesz i znowu domaga sie zapewnien o milosci. No i wtedy jest problem, bo czasem mnie to wkurza, bo widze ze nawet jak to ja mam problem, to konczy sie tak, iż to i tak ja musze jego upewniac w swojej milosci, zamiast on mnie wspierac w trudnych chwilach. Ale to jeszcze tez bym zrozumiała, natomiast sprawa niestety sie komplikuje. Poniewaz takie zachowanie mojego patrnera nieraz doprowadzilo mnie po prostu do zlosci co skutkowało, jakby to powiedziec – takim "psychicznym zostawieniem go", tzn. zajeciem sie wlasnym sprawami zamiast skladaniem takich zapewnien. I tu pojawiał się problem, bo mój Narzeczony się obraża ! Jak małe dziecko. I np. idzie sobie gdzies i mnie zostawia, przy czym czesto bywa to w takiej sytuacji, że ja np. wlasnie ugotowałam obiad, albo wlasnie jest jakis problem i On jest mi potrzebny. A on wychodzi. No i wtedy czuje, że kompletnie ni emoge na niego liczyc, bo widze ze to ze on sie obrazil, jest dla niego wazniejsze niz mi pomoc:(

      Powiedzcie mi, czy uwazacie,że jako DDA wpakowałam się w związek z osoba ktora tez ma jakis problem z soba, czy moze to jest normalny problem z ktorym warto w zwiazku walszyc i moje DDA nie ma z tym nic wspolnego?

      zbig
      Uczestnik
        Liczba postów: 40

        wasze zachowanie przypomina mi to co zdarza się pomiędzy mną i moją żoną, chociaż od jakiegoś czasu nabrałem większej świadomości i staram się trochę ogarnąć 🙂

        zapewne (przyjmuję że Twoja relacja jest obiektywna na ile mogłaś) Twój facet ma niskie poczucie wartości i brakuje mu poczucia bezpieczeństwa. Może jego rodzice nie chlali, ale pewnie znalazłoby się na nich wiele innych "haków"

        dla mnie wygląda to tak, że jego wewnętrzne dziecko chce wsparcia i oczekuje że Ty wskoczysz w rolę rodzica – i taki scenariusz przerabiacie często i Ty się czujesz ok jako rodzic, a on jako dziecko. problem pojawia się kiedy oboje wskakujecie w tym samym czasie w role dzieci i oczekujecie "pogłaskania" przez rodzica – trudno jednemu z Was "przełączyć się" bo jego dziecko potraktowałoby to jako porażkę.

        W krótkim okresie myślę, że na spokojnie powinniście sobie określić granice których nie wolno przekraczać (np. to że on wyjdzie kiedy ugotowałaś obiad to OK jego problem bo będzie głodny (chociaż zapewne jako dorosły sam przyzna że to było infantylne) ale już kiedy jest potrzebny do czegoś to nie może zachowywać się tylko jak dziecko. No i Ty mając świadomość tych trzech stanów w jakich ludzkie ego może się znajdować możesz jakoś próbować przełączyć się z dziecka na rodzica lub dorosłego i opanować sytuację, nie traktując tego jako porażki ale zwycięstwo (umiejętność opanowania sytuacji)

        Ale w dłuższym okresie to ja bym raczej wam radził pójść na terapię w czasie której oboje zrozumiecie na czym to polega

        Edytowany przez: zbig, w: 2009/10/04 16:34

        meduza
        Uczestnik
          Liczba postów: 61

          Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem. Piszesz, że to jest Nasza zabawa, podczas gdy z postu, jak mi się zdaje wynika, iż jeśli jest to zabawa to tylko jednej strony, a druga strona bynajmniej tej zabawy właśnie nie chce. Bo ja takich rzeczy nigdy nie robie, jak mi sie cos nie podoba, nie pasuje to po prsotu mowie o tym. A Narzeczony sie obraża. No i skoro tu o tym pisze, to znaczy że ani tego nie akceptuje ani nie uważam za normalne, wiec nie wiem za bardzo na czym z mojej strony ta zabawa polega.

          Po drugie piszesz, żeby porozmawiać i ustalić granice. Tylko że znowu po pierwsze, nie bardzo własnie da się rozmawiać, jak ktoś się obraża i wychodzi. Pozniej niestety też się da, probowalam kilka razy. Po drugie – wyraźnie wiele razy mówiłam, prosiłam o to, by mnie nie zostawiał w potrzebie, że humory w takim wypadku niestety trzeba odłożyć. Niestety nic się zmieniło. Po trzecie w końcu i mojej ocenie najważniejsze – na tym polega właśnie dorosłość, że osoba dorosła te granice zna, nie trzeba jej mówić, to dziecku mogłabym tłumaczyć takie rzeczy. A ja bynajmniej nie mam właśnie najmniejszej ochoty bawić się w bycie rodzicem dla swojego partnera. Ale Twój post niestety troche mnie utwierdza w przekonaniu, że to jest właśnie proba zrobienia ze mnie rodzica:(

          Co do zdolności opanowywania to ja doskonale wiem jak do takich sytuacji nie doprowadzać, albo jak je powstrzymać, tylko właśnie chodzi o to, że nie chce brać odpowiedzialności, za jego zachowanie! Ja wiem, że jak wejde w skóre tego "rodzica" to wszystko będzie ok i nie mam żadnych problemów zeby to zrobić, żeby wiedzieć jak to zrobić i kiedy. Tylko nie chcę! Chcę mieć partnera, dorosłego, odpowiedzialnego. I mam spore obawy czy tak jest i dlatego proszę o pomoc w ocenie tego.

          W ogóle za odpowiedz bardzo, bardzo dziękuję, napisałam to co powyżej trochę jako uzupełnienie i żeby mieć pewność ze sie dobrze rozumiemy, bo naprawdę zależy mi żeby ktos spojrzał na to obiektywnie. Bo może ja przesadzam?

          Edytowany przez: meduza, w: 2009/10/04 20:20

          Torquemado
          Uczestnik
            Liczba postów: 901

            Mnie zastanowiło to co napisałaś: "chcę mieć partnera dorosłego i odpowiedzialnego". Sama jesteś taka? Szczerze w to wątpię. Domagasz się od swojego chłopaka cech, których sama nie masz, a tak bardzo pragniesz je mieć, że wpadasz w złość, gdy rzeczywistość włazi z butami w Twój idelany wizerunek. Kolejna kwestia to to, że zupełnie pomijasz siebie – winny jest Twój partner, a Ty pełna teoretycznej wiedzy jak sprawy powinny wyglądać ustawiasz się w roli sędziego, chociaż miejsce Twoje jest na ławie oskarżonych.

            zbig
            Uczestnik
              Liczba postów: 40

              meduza zapisz:
              „podczas gdy z postu, jak mi się zdaje wynika, iż jeśli jest to zabawa to tylko jednej strony, a druga strona bynajmniej tej zabawy właśnie nie chce. Bo ja takich rzeczy nigdy nie robie,

              ale napisałaś też:

              sa takie chwile, że czasem mam zly dzien, albo sie o cos poklocimy, albo poprostu mam swoje problemy i wtedy oczekiwalabym żeby to on mnie wspierał w pierwszej kolejnosci, a on niby rozumie, ale zamiast dac mi jakies wsparcie, porozmawiac, wysluchac

              są to momenty (wg mnie) kiedy Ty stajesz się dzieckiem potrzebującym oparcia.

              „Po drugie piszesz, żeby porozmawiać i ustalić granice. Tylko że znowu po pierwsze, nie bardzo własnie da się rozmawiać, jak ktoś się obraża i wychodzi. Pozniej niestety też się da, probowalam kilka razy. ”

              rozumiem, że miało być "później się nie da" a nie "da"
              oczywiście że na gorąco się nie da – w czasie kłótni i trzaskania drzwiami jeszcze nikogo się nie udało przekonać, że jego zachowanie jest irracjonalne 🙂
              natomiast to że później się nie da to jest niepokojące bo świadczy o tym że facet nie chce się zdobyć na odrobinę autorefleksji i daje to słabiutkie rokowania co do możliwości zmian (no chyba że jednak chodziło w tekście, że później "się da").


              Po drugie – wyraźnie wiele razy mówiłam, prosiłam o to, by mnie nie zostawiał w potrzebie, że humory w takim wypadku niestety trzeba odłożyć. ”

              zależy jaka to jest potrzeba, bo może też z Twojego punktu widzenia to jest coś o wiele większego niż dla niego (np. z tym obiadem – Ty się postarałaś a on wyszedł na pizzę, jakieś tam Twoje potrzeby emocjonalne zaniedbał, ale też wielkiej szkody nie uczynił, nie możesz powiedzieć że zawiodłaś się i nie możesz liczyć na niego).

              „Po trzecie w końcu i mojej ocenie najważniejsze – na tym polega właśnie dorosłość, że osoba dorosła te granice zna, nie trzeba jej mówić, to dziecku mogłabym tłumaczyć takie rzeczy. ”

              na poziomie rozumu i owszem, ale w czasie gdy grają emocje ludzie nie zawsze wiedzą jak zareagują.


              A ja bynajmniej nie mam właśnie najmniejszej ochoty bawić się w bycie rodzicem dla swojego partnera. Ale Twój post niestety troche mnie utwierdza w przekonaniu, że to jest właśnie proba zrobienia ze mnie rodzica:( ”

              jesteście razem 3 lata, taka próba nie zaczęła się przeciez wczoraj, i nie była jednostronna, przecież Wy się nieprzypadkowo dobraliście ze swoimi dysfunkcjami 🙂

              meduza
              Uczestnik
                Liczba postów: 61

                No i to co napisałes na końcu to właśnie mnie najbardziej martwi, i niestety potwierdza moją tezę – że obojemy mamy dysfunckcje:( Ja takiego związku nie chce:(

                Oczywiście w tekscie chodziło mi że się "nie da" – moje przeoczenie:) Probowałam zupełnie na spokojnie, nic nie dociera, on uwaza ze to moja wina, że go doprowadzam do takiej sytuacji.

                Oczywiscie zgadzam sie że czasem oczekuje wsparcia, napisalam tak, ale chyba też nie do końca też się zrozumieliśmy. Bo ja z powodu nieotrzymania tego wsparcia nie robię histerii, poprostu w tych chwilach nie zamierzam skakać dookoła niego i wymagam jedynie żeby on to zrozumiał. A nie że mnie koniecznie zalezy zeby on był wtedy rodzicem:) Wiec to nie jest walka o to kto bedzie rodzicem, tylko z mojej strony – żeby mieć spokój, a z jego żeby miec rodzica. Uwazam ze to jednak spora różnica.

                Co do sytuacji, to niestety chodziło o dużo bardziej poważne rzeczy, nie bede tu pisac konkretow, ale powiedzmy ze było zdarzenie losowe ktorego skutki trzeba bylo usuwac cały dzien. Doszło do tego przez moja nieuwage, moja wina ewidentna, no i poklocilismy sie bo oczywiscie narzeczony mial pretensje. I obraził sie i zostawił mnie z tym samą, a roboty było na cały dzien, w ogole nie wiedzialam jak sobie z tym poradzic. Dodam że zdarzenie to było bardzo poważne, i nie mozna bylo tego zostawić tylko niestety zająć sie tym natychmiast, i tak straty były bardzo duze.

                meduza
                Uczestnik
                  Liczba postów: 61

                  Torquemado zapisz:
                  „Mnie zastanowiło to co napisałaś: "chcę mieć partnera dorosłego i odpowiedzialnego". Sama jesteś taka? Szczerze w to wątpię. Domagasz się od swojego chłopaka cech, których sama nie masz, a tak bardzo pragniesz je mieć, że wpadasz w złość, gdy rzeczywistość włazi z butami w Twój idelany wizerunek. Kolejna kwestia to to, że zupełnie pomijasz siebie – winny jest Twój partner, a Ty pełna teoretycznej wiedzy jak sprawy powinny wyglądać ustawiasz się w roli sędziego, chociaż miejsce Twoje jest na ławie oskarżonych.”

                  Ja staram się ocenić obiektywnie tą sytuację, mam z tym spore problemy, bo jako DDA nie bardzo wiem co jest normą a co nie. Powoli zaczynam to jednak zauważać.
                  Zresztą – wcale nie uważam żeby partner był nieodpowiedzialny, może złych słów uzyłam, obrażanie isę wydaje mi sie raczej niedojrzałe a jeśli nieodpowiedzialne to tylko w tych chwilach, które są jednak rzadkie. A co do zasady to uwazam ze to bardzo odpowiedzialny facet.

                  A co do mnie? Nie wiem czy jestem odpowiedzialna, ale myślę, że tak. Cokolwiek by sie nie działo z moim zyciem emocjonalnym to ja nie zawalę pracy, nie zostawie kogos bez pomocy z tego powodu, nawet jesli wczesniej smiertelnie sie z nim pokloce. I szczerze powiem, że nie wiem skąd wyciągasz taki wniosek o mojej nieodpowiedzialności? Taka opinia jednak bardzo mnie dziwi, mam wiele wad, ale brak odpowiedzialności to chyba ostatnia rzecz jaką ktokolwiek mógłby mi zarzucić i też nigdy wcześniej z takim zarzutem się nie spotkałam, za to z różnymi innymi owszem. (np. z tym że czepiam się o byle co, że wszystko musze miec poukladane w najlepszym porządku, wiec że mam z tym problem i tu się z Toba całkiem zgadzam, ale to nie ma nic wspolnego z odpowiedzialnością). I bynajmniej nie uwazam zeby ktokolwiek był winny, w ogole tego w tych kategoriach nie oceniam, po prostu chciałam wiedziec czy ktos sie z takim problemem zetknął, jak sobie z tym poradził i czy uważa że taka cecha świadczy o jakiejs dysfunkcji i np. wymaga leczenia, czy może ja panikuję, bo jestem przewrażliwiona i wewnętrznie obawiam się że jako osoba z DDa związe się też z osobą z dysfunkcjami i każdy najmniejszy problem wyolbrzymiam. Ja tylko to chce wiedziec, co nie znaczy, że zostawie partnera z tego powodu jesli tak jest, albo że się obraże albo cokolwiek innego. To jest kwestia drugorzędna co z tym zrobię, sama jeszcze nie wiem,na razie chce wiedziec jak tą sytuację rozumieć czy to swiadczy o jego niedojrzalosci czy nie ( co wcale nie znaczy ze siebie uwazam za całkiem dojrzałą, ani za lepsza, ani za winna czy nei winna, w ogole tak nie mysle o tym)

                  Edytowany przez: meduza, w: 2009/10/05 10:05

                  Donatta
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 191

                    próbuj rozmawiać a jak wychodzi to siłą zatrzymaj
                    albo wróć do tematu w miejscu z którego nie ucieknie- np podczas jazdy samochodem

                    mój facet zawsze jak dochodziło do jakijś rozmowy to krzyczał bo nie potrafił mówić spokojnie, jego obroną był krzyk więć musiałam mu wytłumaczyć zeby nauczył się normalnie mówić , normalnie rozmawiać – oj długo to trwało ale jest coraz lepiej

                    meduza
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 61

                      O super, wreszcie jakis konkret! Bardzo dziękuje, za odpowiedz. Proszę napisz jeszcze jak to u Was wyglądało, jakie były efekty, czy są jakies postępy? Ja próbuje bardzo, ale też naprawde ciezko mi cokolwiek zmienic, porozmawiac. Bo jak już dojdzie do siebie to poprostu mnie przeprasza za te chwile słabości, bo tak wlasnie mowi ze to chwile slabosci ktore nic nieznacza. No i tym samym uważa nie ma o czym mowić:)A ja w sumie wiem że on to mowi szczerze, skoro przeprasza, to nei chce już go zamęczać, no i tym sposobem wlasnie rozmow nie ma:(

                      Donatta
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 191

                        musisz poprostu być sileniejsza i wymusić na nim tą rozmowe , teraz dajesz się manipulować, a chodzi o to zebyście szczerze pogadali, musisz do niego dotrzeć , jak już raz się uda później będzie coraz lepiej

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.