Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD proszę o pomoc

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • zielonagumeczka
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Hej piszę tutaj bo nie mam pomysłu już co zrobić . Kiedy byłam małą dziewczynką, zetknęłam się z alkoholizmem mojego ojca, pił od kiedy pamiętam. Wspomnienia są nie do opisania mama walczyła o ojca wysłała go na odwyk pod przymusem, po odbyciu go przestał pić obiecał, że już nigdy nie będzie . Było to jak kamień z serca, nie musiałam obawiać się że znajdę go na mieście pijanego , że gdy wrócę do domu będzie awantura, nic jak by świat staną w miejscu jak bym zaczęła żyć w lepszym świecie to było piękne. Trwało to kilka lat zaczęła się szkoła średnia i tu zaczęło się od nowa picie mojego ojca, stopniowe najpierw okazyjnie potem piwo w weekend a teraz hmmm weekendowe upijanie się czyli powoli wracamy do przeszłości. Moja mama jest kłębkiem nerwów powiedziała ,ze już nie ma siły walczyć o ojca , cały czas żyjemy z obawą że przyjdzie upity po raz kolejny wstyd i upokorzenie ból brzucha strach to wszystko wróciło. Ja chce mu pomóc bo bardzo go kocham  tylko nie wiem jak , nie wiem jak rozmawiać z nim bo nic do nie go nie dociera . Twierdzi że on nie ma problemu ,że co to takiego że sobie wypije jak cały tydzień pracuje i tak dalej rozmowy kończa się awanturą i …. kolejnym weekendowym kacem a naszymi bezsennymi nocami . Ja za rok sie wyprowadzam z domu nie chce zostawiać tak mamy i ojca , jak z nim rozmawiać jak mu pomóc ?

      Dawid31
      Uczestnik
        Liczba postów: 18

        Trudna sprawa. Do mojego ojca nigdy nic nie dotarło na tyle by się zmienił. Obecnie ponad rok z nami nie mieszka, pije ciągle, od meliny do meliny, tak żyje. Ja jednak żałuję jednego, że przez 30 lat zniszczył mnie tak, że muszę się odbudowywać jakbym miał lat 15,  straciłem własne ja, wiarę w siebie, pewność, sam upadłem. Niekiedy ktoś idzie na dno, podajesz mu rękę i go wyciągasz – to jest piękne. Ale jak ktoś 50 ty raz to robi, wiedz, że może nigdy nie skończy, miej świadomość, że możesz utonąć z nim. Moja mama nigdy tego nie rozumiała. Była z nim więc byłem zawsze z nią, broniłem, cierpieliśmy wszyscy. Gdyby wzięła rozwód jak chciała gdy byłem mały, byłbym pewnie teraz mniej zrytym człowiekiem. A tak zawalałem wszystko, bo cała energia szła na walkę w domu dosłownie. Finał pokazał, że gdy go nie ma jest lepiej i nie ważne, że to jest mój ojciec, bo gdy pije to nie jest człowiekiem. Uważam, że alkoholicy nie powinni mieć rodzin. Rodzinom ciężko ich opuścić i tak wspierają nie alkoholika a jego alkoholizm, dając mu miejscówkę , do której wraca i w której poniewiera ludźmi. Alkoholik powinien być sam. Abo straci wszystko i umrze, albo przestanie pić, zrozumie błędy i wtedy znów może należeć do rodziny. Innych wyjść przez to co przeżyłem już nie widzę. Bo alkoholik wykorzysta cię do końca, będzie grał na uczuciach, obiecywał, będzie pożerał energię , trzeb go odciąć od siebie. Czy można opuścić ojca, męża ? A czy ojciec i mąż może być katem dla żony i dzieci ? Trzeba zamknąć mu dom. Albo rodzina , albo picie.

        Ewciusia
        Uczestnik
          Liczba postów: 1

          Myślę, że bardzo ciężko będzie Ci pomóc swojemu tacie… jest to bardzo trudna sprawa… moze namów mamę, żeby na jakiś czas- jeśli ma taka możliwość -wyprowadziła się, nabrała sił, odpoczęła i pokazała Twojemu ojcu,że jeśli się nie zmieni to zostanie sam. Twoja mama i Ty powinnyście zacząć myśleć o sobie i swoich potrzebach. To jest ważne. Może umów tatę do terapeuty, który pokaże mu problem… Lub zgłos znów na przymusowe leczenie. Życzę Ci wszystkiego dobrego!

          zielonagumeczka
          Uczestnik
            Liczba postów: 4

            Dawid31 prosze powiedz mi jak radzisz sobie z przeszłością ? uczęszczasz na terapie czy sam próbujesz się z tym uporać. Ja swego czasu nawet nie wiedziałam że jest takie coś jak dda . Kiedy przeczytałam przeraziłam się, myślałam , że moje zachowanie wynika z tego ,że taka po prostu jestem , taki mam charakter. Teraz to już nawet nie wiem kim jestem. zastanawiam się nad pójściem do psychologa ale nie mam odwagi….

            Dawid31
            Uczestnik
              Liczba postów: 18

              Nie za dobrze sobie radzę, szczególnie gdy widzę gdzieś ojca wszystko wraca, później mam stracha, że znowu będzie się pchał do drzwi, czy, że w nocy dom podpali. Nigdy nie lubiłem tych sytuacji, w których od zawsze musiałem być tym broniącym mamy przed tatą, broniącym spokoju, straciłem na tym masę nerwów, po alkoholiku to spływa, często nie pamięta, ze ktoś 5 godzin pilnował czy nie puszcza gazu, czy nie zsikał się , czy może też nie skrada się dusić żony. Do dziś pamiętam jak byłem dzieckiem i po nocach noże ostrzył, wieszał się, wiem, że dwa razy go odcinałem , wtedy myślałem, że tak trzeba, później żałowałem. Akurat mój przypadek jest bardzo skrajny, chyba nigdy sobie z tym do końca nie poradzę. Po pierwsze walczę z sumieniem, bo chciałbym mieć tyle możliwości, żeby nawet jemu pomóc. Ale czasem myślę, co oznacza pomóc mu ? Dać na pół litra ? Bo on niczego innego przecież nie chce.

              Wiem, że czasem dobro wymaga działania. Moje dobre serce i miłość do rodzica mnie zaślepiały. Dziś mając obecny rozum, wyrzuciłbym go z domu jako nastolatek , ja natomiast brałem wszystko na siebie, broniłem matki , która też nie rozumiała ile sił tracę i wdawała się w nim w głupie sprzeczki wiedząc, że i tak nie pozwolę nic jej zrobić. Tak więc musiałem pokazywać ojcu, że jestem silniejszy, co nie powinno mieć miejsca, ale nie zostawiano mi wyboru. Później z wyrzutami sumienia rano, gdy np. umierał trząsł się że umiera, wyginało go , to oczywiście ratowałem tatę i mama się nie odzywała , że mu pomagam. Znów było źle. Na końcu gdy był chwilę trzeźwy i oni ze sobą rozmawiali, ja czułem się niepotrzebny. Nikt nie przeprosił, nie mówił o tym co się stało, ba widzieli tylko moje błędy, ” byli takim szczęśliwym małżeństwem ” . Całe życie wiedziałem, że to chore, ale tak się trwało.

               

              Nie mogłem nigdzie wyjechać, nie mogłem zostawić z nim matki, zabiłby ją. Ona przez to całe życie z alkoholikiem nie potrafiła się go pozbyć, nawet jak latał z siekierą, nakłamał, że się zmieni tysięczny raz i przeszło. Taka gehenna. Rok temu już mu tak palma odbijała, że on sam zaczął się wyprowadzać coś sobie uroił, wtedy odciąłem mu drogę powrotu. Może i grzeszę ale nigdy więcej pijany nie wejdzie do mojego domu. Ale wątpię, że grzeszę, grzechem było chyba to , że litowałem się nad potworem bo był moim ojcem, że pozwalałem sobą manipulować. Był czas, że sam dużo piłem gdy on trzeźwiał, odreagowywałem, to była masakra. Nie miałem pracy, bo albo walczyłem z pijanym wariatem, albo zapijałem smutki po tych wojnach. Alkohol zabija całe rodziny. Jeśli ktoś nie chce leczenia, niech idzie gdzieś umierać w samotności , inaczej się nie da, szczególnie z takim alkoholikiem, który sieje po pijaku terror. Nigdy nie chciałem wsadzić go do więzienia i nigdy tego nie zrobiłem, nie zrobiliśmy , nie wiem czy to dobrze, chyba mi wmówił, że na ojca nie wzywa się policji i tak od dziecka do 30 tki w sumie pamiętam tylko wojnę.

               

              Wiesz co jest pozytywne ? Że teraz jest lepiej i wiem, że moje życie może być jeszcze dobrym życiem. Skoro w rok dużo nadrobiłem, skoro teraz są już momentami jakieś namiastki szczęścia odczuwalne, to wiem, że wiele przede mną . Szkoda tylko, że za cenę ojca, ale to on wybrał. Według niego jestem złym synem , według mnie byłem za dobry , przez miłość, sumienie pozwoliłem, aby zło decydowało i o mało całej rodziny nie pogrzebało. Moja mama teraz też już widzi różnicę, cieszy się życiem, ma koleżanki, dosłownie odżyła. Tam gdzies wewnątrz mam i żal też do niej, bo, nie wiem jak kobieta moze być z kimś takim, szczególnie matka. To jak znecanie się nad własnymi dziećmi i skazywanie ich na życiową porażkę . Nie wiem jak to się dzieje, że alkoholik może tak komuś umysł zablokować, ale tak to jest, że jak wprowadzi cię w swoje gierki, podporządkuje cię do swojego rytmu, to święta są nie wtedy co u innych a wtedy gdy jest mniej pijany .

              Dawid31
              Uczestnik
                Liczba postów: 18

                Dodam, że nie uczęszczam na terapię, ale mam zamiar. Byłem u psychologa kiedyś , bo sam nie rozumiałem problemu. On mi od razu powiedział, że to wszystko jest winą ojca. Płakałem masakrycznie, nie mogłem się zatrzymać, mówiłem i ryczałem, on otworzył mi wtedy oczy. Nie sądziłem, że alkoholik może mieć na nas taki podświadomy wpływ, nie wiedziałem już sam o co chodzi, co się dzieje.

                beznadzieja
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2

                  Ojcu nie pomożesz. Mamie także. Ludzie się nie zmieniają, a przynajmniej nie tak bardzo. To po prostu fakt, z którym musisz się pogodzić. Może pomóc tylko sobie. Wyprowadzka to dobry krok, chociaż możliwe, że Twój dom będzie dalej z Tobą – w Twojej głowie, w Twoich uczuciach i myślach. Mówisz, że nie chcesz porzucać mamy, ale to Ty jesteś dzieckiem, a ona matką – nie masz obowiązku żadnego bycia jej powierniczką, jej zastępczym mężem, przyjaciółką czy kimkolwiek innym. Rozwiązywanie problemów rodziców to nie jest obowiązek dzieci. Przeciwnie – to obowiązek rodziców, by pomagać dzieciom i wychować je do dorosłości. Nie daj się zawłaszczyć przez rodzinę z problemami, bo nie udźwigniesz ich. Staraj się pogodzić z faktem, że rodzina jest jaka jest, ojciec jest taki, a mama taka i że się nie zmienią, dlatego im nie pomożesz. I staraj się nie czuć winna czy zobowiązana do tej pomocy, bo to nie Twój obowiązek. Musisz się odseparować emocjonalnie od rodziny. Im szybciej to zrobisz, tym większa szansa, że dasz sobie normalne życie, bez powtarzania traum domowych.

                  mase
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 9410

                    Zaproponuj mamie, żeby wybrała się do poradni leczenia uzależnień i współuzależnień. Tam się nią zajmą i jak będzie chciała to jej pomogą. To chyba jedyne co można zrobić.

                    Patrycja90
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 12

                      pierwszą oznaką choroby może być system zaprzeczania „nie mam problemu” najlepiej aby tata udał się na terapie jednak jeżeli sam tego nie zrozumie i nie dostrzeze problemu Twoje starania nic nie pomogą.. ponieważ to on nie Ty musi chcieć zerwać z nałogiem..

                      skrzat
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 611

                        Najpierw dowiedz sie o sobie – idż na terapie dla współuzaleznionych i na dda , mamę także tam pokieruj – to odbywa się w Poradni Leczenia Uzależnień .

                        Poza tym udaj się na mityng Al-Anon  i na mityng DDA/DDD   – spis grup DDA masz w zakładce u gory strony pt.Baza mityngow.

                         

                        Warto dowiedzieć się PRAWDY o chorobie alkoholowej, bo niewiedza powoduje, że iluzorycznie wydaje Ci sie,ze  ODWYK  Twojego taty  to Wyleczenie , a tak nie jest.  Bez wiedzy o chorobie i o współuzależnieniu, będziesz  tkwić w iluzji, że  DETOKS  to TERAPIA uzależnienia.  To jest mit.  Terapia nie polega na „odwyku” ani na „detoksie”. Terapia uzależnień trwa latami a potem i tak należynadal się z tego leczyć, chociażby chodząc na AA i pracując na Programie. Czasem jest to LECZENIE  do końca życia …  dlatego iluzją jest myślenie, że „byl na odwyku i już będziemy żyli długo i szczęśliwie”.

                         

                        Ty – do poradni ina mityng.

                        Mama – jest pełnoletnia i sama zdecyduje, czy chce iść  do poradni i na mityng.

                        Tato –   hm. jest już duży , może iść do poradni  i na mityng.

                        Jedyne, comożesz zrobić TY , to zająć się swoim zdrowieniem.

                        Powodzenia.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.