Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD reakcja na pocieszanie

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 20)
  • Autor
    Wpisy
  • agataD
    Uczestnik
      Liczba postów: 105

      Myślę, że hamuje mnie projekcja uczuć do rodziców, jakiś schemat odczuwania. ha, trzeba przerobić to, co do nich czuję. może uda mi się na grupie analitycznej, ale przyznam, ze cho… się tego boję. strasznie to wszystko pogmatwane a do tego jeszcze to uczucie względności wszystkiego, co pojawia się w mojej głowie…nie wiem co jest prawdą a co moim wymysłem…
      Troche chyba nie wierze, że można mnie bardzo lubić, żeby nie powiedzieć kochać…
      Dlaczego?hmm…

      yucca
      Uczestnik
        Liczba postów: 588

        agataD zapisz:
        „Myślę, że hamuje mnie projekcja uczuć do rodziców, jakiś schemat odczuwania. ”

        No tak, ale… lęk przed bliskością to LĘK, zbudowany jest też na lęku, przed czymś, kims, jakimiś reakcjami. Projektujesz z jakiegoś powodu, nie tylko dlatego, że to system, że tak się nauczyłaś – gdyby tak było wyłażenie z dysfunkcji byłoby o wiele prostsze. Coś jest dopalaczem, istnieje jakiś wewnętrzny "organ przymusu", najcześciej oparty na strachu i oczywiście z projekcją związany. Coś nas blokuje, zamyka w raz obranym systemie, coś powoduje, że wybieramy takie a nie inne drogi myślowe i bardzo trudno nam jest się przestawić – jak sama mówiłaś, że bardzo Ci trudno sie przestawić, pokonac lęk, gdyby to była tylko kwestia pomyłki to po prostu byś się przestawiłą i nic by Cie nie ciągnęło w tył.

        To tak jak pies na łańcuchu, biega w kółko, bo jest na łańcuchu. Zastanów się co jest dla Ciebie tym łańcuchem, a jesli nie wiesz teraz to postaraj się żyć z tym pytaniem i wracać do niego – zresztą dobre pytania mają to do siebie, że same wracają do nas. Myślę, że to jest dobry trop, sama nim szłam, długo dość, ale widze juz dość solidne wyniki, wiem co mnie blokuje, choć nadal nie pokonałam bloskady. Może i Tobie ten sposób pomoże. Czego Ci życzę.

        A problem względości… też przez to przechodziłam.To się skończy wraz z złapaniem tropu uczuć, wtedy będziesz wiedziała, co jest prawda dla Ciebie. Sama prawda bardzo czesto bywa względna, dlatego nie ma sensu szukać prawd uniwersalnych – najczęściej. Kieruj się uczuciami, tym co lubisz, z czym Ci dobrze – choć nie ukrywam, że to trudny temat, trudno w nim dawać rady, pomóc wpaść na dobre tory, dojrzewa w nas wraz z tokiem terapii. Z czasem będzie lepiej, złapiesz trop.

        jaedyta
        Uczestnik
          Liczba postów: 14

          mam tak samo niestety ja wole pomagać niz otrzymywać pomoc powoduje to u mnie odczucie straszna samokrytyke ze jestem nieporadna chodze teraz na terapie i tam ucze sie ze otrzymywanie pomocy i proszenie o nia to nic zlego i juz na pewno nie powoduje ujmy na moim samopoczuciu bylam BARDZO długo zamrozona do tego stopnia że nie pamietam ostatnich 7 lat (szok) i zaznaczam nie jestem alkoholikiem
          trzymam kciuki za wszystkie dzieciaki

          agataD
          Uczestnik
            Liczba postów: 105

            dzięki yucca 😉 Twoje słowa podnoszą na duchu.

            aniaDDA
            Uczestnik
              Liczba postów: 410

              Moja reakcja na pocieszania jest taka, że chętnie bym zgryzła pocieszyciela, pocieszanie jest mi najmniej potrzebne, raczej wysłuchanie, zrozumienie, odwzajemnienie zwierzeniami, itd.

              zombie
              Uczestnik
                Liczba postów: 104

                Ja czasami nie wiem wtedy co mam ze sobą zrobić. Czuję się jak w klatce. Chciałaybm się wygadać, powiedzieć, że mam problem i że potrzebuję pomocy. Ale z drugiej strony chcę być twarda, niedostępna i zimna…żeby nikt mnie nie zranił Już wystarczająco zostałam przez życie zraniona. I owszem droga Yenny, również mam ochotę się rozryczeć i muszę przyznać, że często bęczę :blink: ale przede wszystkim z bezsilności, że nie mogę zapanować na swoim życiem. Niestety jak ktoś próbuje mnie pocieszyć (widzi, że jestem jak burza gradowa, ale nie wie z jakiego powodu) z reguły dostaje ode mnie po łapach, bo jednocześnie chcę pocieszenia i nie chcę. Jestem arogancka i niemiła. To bardzo skutecznie odstrasza amatorów pocieszania mnie…życie jest do banii. Ale Yenny, jesteś SKRZYWDZONA istotą ludzką, masz wszelkie prawo do łez…do krzyku i zastanawiania się nad niesprawiedliwością tego świata…My nie mamy się czego bać ani wstydzić, zostaliśmy jakby "naznaczeni", jesteśmy wyjątkowi…nie wszyscy to rozumieją, ale najważniejsze, że my wzajemnie rozumiemy się doskonale.

                yenny
                Uczestnik
                  Liczba postów: 21

                  aniaDDA zapisz:
                  „pocieszanie jest mi najmniej potrzebne, raczej wysłuchanie, zrozumienie”
                  niby pocieszanie nic nie daje, ale zrozumienia to już całkiem nie oczekuje, sama siebie nie rozumiem. Natomiast kiedy ktoś mnie próbuje pocieszyć, to przynajmniej wiem że kogoś obchodzi co sie ze mną dzieje 🙂
                  zombie – też często becze :unsure: mam nabytą skłonność do beczenia, co mnie denerwuje, bo kiedy w miejscu publicznym łzy mi napływają do oczu z powodu jakiejś błachej przykrości to już nie jest fajnie.
                  W dzieciństwie zaczynałam płakać kiedy tylko mama zaczynała sie złościć, żeby nie oberwać :S

                  yucca
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 588

                    Yenny i Ania Wy chyba nieco inaczej rozumiecie pocieszenie. Ja też nie lubię gdy ktoś mnie na siłę wyciąga ze smutów i zakazuje sie smucic, lubię natomiast gdy ktoś przy mnie wtedy jest, przytuli poglłaszcze, zrozumie, coś poradzi, a jak nie rozumie lub nie umie nic poradzic, to jest obecny, ciałem i duszą.

                    Yenny mówisz, że w dzieciństwie płacz chronił Cię od oberwania. Kurcze ja mialam odwrotnie, gdy moja matka się złościła to obrywalam potężniej gdy zaczynałam płakać. Moją matkę jeszcze bardziej złosciły moje łzy i w ogóle jakiekolwiek emocje. Musiałam stać spokojnie, bez emocji, wtedy udawało się uniknąc czegoś gorszego. No i teraz nie umiem płakać. :blink:

                    aniaDDA
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 410

                      yucca, tego samego potrzebuję co Ty, tylko Ty nazywasz to pocieszaniem, a ja zrozumieniem. Pocieszanie kojarzy mi się właśnie z mówieniem, że wszystko będzie dobrze podczas gdy chcę się wygadać, jak ktoś mnie pociesza w ten sposób, odechciewa mi się zwierzeń.

                      Lubię, gdy ktoś mi przyzna rację, gdy jestem pod wpływem emocji, dopiero po ochłonięciu mogę z kimś trzeźwo spojrzeć na problem i zgodzić się z krytyką. Fajnie jest mieć kogoś empatycznego.

                      kosmita987
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 244

                        Nie przepadam w ogóle nad aspektem pocieszania, lepiej się bezpośrednio skupić nad szukaniem rozwiązania i rozwiązaniem danego problemu, a nie na pocieszaniu. Gdy bywałem pocieszany, to zawsze czułem się tak jakby głupio, czułem, że nie o to chodzi.

                        Edytowany przez: kosmita987, w: 2014/10/18 21:12

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 20)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.