Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Sens życia…

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
  • Autor
    Wpisy
  • Manfredi
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Na wstępie chciałbym się przywitać. Natrafiłem tu przypadkiem, szukając rozwiązania moich problemów. Wszędzie znajduję, tylko opisy, diagnozy itp, ale nigdzie nie mogę znaleźć wskazówek, jak sobie z tym radzić. Zacznę od początku. Moje dzieciństwo nie wyglądało tragicznie. Ojciec alkoholik, mama alkoholiczka i hazardzistka (aktualnie kilka lat po odwyku, w sumie to najwspanialsza mama, jaką mogłem mieć). W domu nie doświadczyłem przemocy fizycznej, choć sporo było tej psychicznej, wpędzania w poczucie winy itp. Nie chcę do tego wracać, ale jakbym miał opisać dzieciństwo jednym słowem, to był to wszechobecny strach. Aktualnie wydaje mi się (w zasadzie, to wydawało), że wyszedłem na prostą. Skończyłem studia inżynierskie, prawie magisterskie (wciąż nie napisałem pracy dyplomowej), poznałem kobietę (jesteśmy ze sobą ponad 5 lat), znalazłem pracę, kupiłem mieszkanie, adoptowałem psa. Jednym słowem, realizuję wszystkie swoje marzenia, tylko niestety żadne nie daje mi satysfakcji. Wszyscy mi zazdroszczą, a ja nie potrafię się cieszyć. Mam problemy ze zdrowiem (nie jakieś poważne, głównie wynikające ze słabej odporności). Koniec końców, rzuciłem pracę, żeby odpocząć (myślałem, że mój stan to problem przepracowania i nadmiernego stresu), ale nic się nie zmieniło. Brakuje mi jakiejkolwiek motywacji do działania. Ta bierność jest nie do zniesienia, ale absolutnie nie wiem co z tym zrobić. Mam wrażenie, że nic nie potrafi mnie cieszyć, a każde zrealizowane marzenie okazuje się porażką. Nie potrafię okazywać uczyć (nawet nie wiem, czy mam jakieś uczucia)… Tak jak większość, mam problem ze znalezieniem znajomych itp. Aktualnie dziewczyna wyjechała do pracy na wakacje, a ja siedzę sam w domu i nie wiem co robić. Jak zawsze mam problem, z przekazaniem swoich myśli, więc posłużę się cytatem z książki”Matka Noc” Vonneguta:
      „Zrobiłem może pięćdziesiąt kroków chodnikiem i stanąłem jak wryty.
      To nie poczucie winy tak mnie sparaliżowało. Nauczyłem się nigdy nie poczuwać do
      winy.
      To nie było obezwładniające poczucie straty. Nauczyłem się niczego nie pożądać.
      To nie był lęk przed śmiercią. Nauczyłem się myśleć o śmierci jak o przyjaciółce.
      To nie była rozpaczliwa wściekłość na niesprawiedliwość. Nauczyłem się, że człowiek
      może z równym powodzeniem rozglądać się za diamentową koroną w rynsztoku co za
      sprawiedliwą karą i nagrodą.
      To nie była myśl, że nikt mnie już nie kocha. Nauczyłem się żyć bez miłości.
      To nie była myśl, że Bóg jest okrutny. Nauczyłem się niczego od Niego nie oczekiwać.
      Sparaliżował mnie fakt, że nie miałem absolutnie powodu, żeby się poruszać w
      jakimkolwiek kierunku. Jedyną rzeczą, która skłaniała mnie do poruszania się przez tyle
      martwych i bezcelowych lat, była ciekawość.
      Teraz nawet ona zgasła.”

       

       

      szarem
      Uczestnik
        Liczba postów: 6

        Menfredi, może nie będę potrafiła Ci doradzić, ani pomóc. Piszże tu, żebyś wiedział, że mam dokładnie takie same spojrzenie na życie. Nie mam żadnej życiowej motywacji, ciągle zamiast iść do przodu cofam się do tyłu. Okazywanie uczuć jest w moim przypadku praktycznie zerowe. Przytłacza mnie ciągłe kontrolowanie własnego życia. Każdy ważny moment mojego życia odhaczam jako załatwiony, ale nie widzę w tym żadnej radości. Nawiązywanie nowych kontaktów jest dla mnie tak trudne, że wole zamknąć się w pokoju, schować pod kołdrę i przespać kilka najfajniejszych dni swojego życia zamiast je szczęśliwie przeżyć. Ale chce żyć, chce wyjść z syndromu DDA, na przekór swojej osobowości chce zmienić swoje życie.

        Menfredi, może na początek po prostu spróbuj chcieć. Ja też właśnie zaczynam.

        Manfredi
        Uczestnik
          Liczba postów: 2

          Najgorsze, że nie wiem od czego zacząć. Czego chcieć? W którą stronę iść? Ciągle pytania, i brak odpowiedzi. Mam wrażenie, że osiągnąłem w życiu wszystko co można było osiągnąć…

          szarem
          Uczestnik
            Liczba postów: 6

            Zacznij chcieć zmienić swoje życie. Na przekór sobie.

            Nie lubisz biegać? – Idź pobiegać. Na przekór lenistwu.

            Roza.3
            Uczestnik
              Liczba postów: 5

              Manfredi, slowo w slowo opisales moj stan psychiczny. Najbardziej boje sie w tym, ze zranie moja druga polowke. Tez bym chciala znac odpowiedzi na te wszystkie pytania..

              Delta
              Uczestnik
                Liczba postów: 100

                Manfredi a słyszałeś o takim facecie jak Ethard Tolle , trochę mi ciebie przypomina 🙂

                KochamRap
                Uczestnik
                  Liczba postów: 17

                  odczuwam dokładnie to samo….gdy osiągam kolejny wyznaczony cel/marzenie to się z tego nie cieszę tak jak powinnam. wydaje mi się że wynika to z tego, iż dda stawiają sobie poprzeczkę zbyt wysoko i w dzieciństwie nie odczuwały radości, bo były zajęte strachem, stresem itp. oraz stawiamy sobie od razu nowe cele (bo przecież nie możemy po prostu NIC nie robić 😉 )

                  rozwiązanie? myślę, że napisanie na kartce to czego byśmy chcieli i „odhaczenie” tego czasami pomaga (bynajmniej daje poczucie: uff, udało się)

                  chyba nigdy nie będziemy przeżywać wielkiej radości, musimy zaakceptować nasze małe radości ( wypicie pysznej kawy, przytulenie, zjedzenie czekolady, obejrzenie fajnego filmu, patrzenie na deszcz lub słońce)

                  Bierność? znajdź sobie małe zadanie, np. ćwiczę w domu co drugi dzień 10 przysiadów/ugotuje nowy obiad (i odhaczamy zadanie na kartce)

                  motywacja następuje w momencie, gdy coś naprawdę chcemy…moja rada? poczekać i spisywać na kartki marzenia, cele, zadania do wykonania na dziś 🙂 mi to pomaga. a jak coś jest nieaktualne to skreślam albo na nowo piszę listę

                  Pozdrawiam

                  asia9240
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 9

                    Moje życie też straciło sens, właściwie nie wiem czy kiedykolwiek je miało. Mam 24 lata, dochodzi 13sta a ja siedzę w piżamie, przeglądam ogłoszenia o pracę (od ponad miesiąca nie mogę znaleźć niczego, a jak już znajdę to okazuje się że coś jest nie tak), związek mi się rypie, nic mi się nie chcę, nie widzę w niczym sensu zaraz człowiek niespodziewanie zginie w wypadku lub dowie się że jest ciężko chory. nie mam wsparcia od nikogo, brak znajomych (bo  każdy ma przecież swoje życie). Wszystko nijakie, uzależnione od ludzi. Studia zaczynam kolejny raz i wciąż jak dzieciak boję się co inni o mnie myślą. Znajome?

                    serena66
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 240

                      asia9240 – Mówisz szukasz pracy. Powiem Ci coś takiego, że ja od 4 miesięcy szukam i nic nie mogę znaleźć. W Trójmieście szukam. Pracodawcy robią problem z tego, że szukam pracy w innym mieście. Czuje się jak chodząca porażka. Na rozmowach jestem pewna siebie i się nie stresuje. A jak słyszę negatywny wynik to czuje się jak szmatka. Nie chce mi się nieraz żyć. Nie mam w nikim wsparcia. Sama się wszystkiego uczę i jestem zdana na siebie.

                      asia9240
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 9

                        serena66 ile masz lat, utrzymujesz się sama?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.