Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Syndrom odstawienia(abstynencji)?
-
AutorWpisy
-
mam taka teorie ze: obecnie mam jakis syndrom abstynencki…odstawienia tzn moj ojciec nie pije przy mnie od dawna i mi brakuje klopotow … jakos tak organicznie, jakby moj organizm byl przyzwyczajony do zycia w ciaglym alarmie, a jak jest spokoj to lapie dola wowczas: mam doly i depresje. Jak pil to bylo co robic…..byla walka….bylo zaangazowanie i zajecie ,nie wiem czy mnie rozumiecie, mam za spokojnie teraz, …., wiem ze to brzmi jak sen wariata, ale ja sobie nie radze z faktem ze on nie pije w domu, kiedys powiedzialam mojemu bratu: wiesz ja nie jestem dobra na czasy pokoju, wychowalam sie podczas wojny, nie,,,,nie wystarczy zajecie, to musi byc zajecie high intensive, to musi byc walka o zycie doslownie, teraz to nazwalam po raz pierwszy , …tak dokladnie, chce wiedziec czy ktos ma podobnie…choc nie wierze w to ze ktokolwiek zrozumie mnie wlasciwie….bo to w sumie brzmi glupio….tylko ze ja pierwszy raz az tak szczerze sobie ta sprawe przedstawilam….to mozna nazwac szczytem samoszczerosci:)…i szczerosci wobec was.
Wyglada na to ze ja optymalnie funkcjonuje posrod chaosu…..
Strasznie mi ciezko obecnie….zle znosze ten spokoj, to ze nikt mi sie nie czai za plecami chcac mnie trzasnac, ze nikt nie szpera mi po szafkach szukajac drobnych itd. Zyje mniej wiecej jak inni ludzie… Ale jak juz napisalam w innym miejscu….nie umiem tak zyc.
Wiem ze to brzmi dziwnie i wariacko…ale naprawde sie uciesze jesli sie okaze ze nie tylko ja wiem o czym pisze. Pozdrawiam…nie wiem co robic….co z tego ze pewne rzeczy wiem jak nie wiem co robic dalej???
Stoje na skraju czegos….moze to dywan?
PozdrawiamEdytowany przez: Tarja, w: 21.07.2005 22:32
wow…mam dokładnie to samo, z ta roznica, ze moj ojciec nie żyje, ja dopiero po jego śmierci się rozsypałam… :y32b4:
nagle sie okazalo, ze musze żyć swoim życiem…Anonim21 lipca 2005 o 23:57Liczba postów: 20551He he śmieszne, że to mowisz… Moj tata nie pije już od…ponad miesiaca i też mi dziwnie…To jest na maxa dziwne, bo mi dziwnie i..ech 😀 Przez ostatnie 4 dni miałam doła ZUPE£NIE bez powodu!!! Dotychczas była pewna stabilizacja, raz na tydzien doł, kłotnie, wyzywanie, chęć ucieczki albo schowania się do najmniejszej dziury…A teraz tego nie ma i jakoś nie mogę się odnale¼ć 😀 Na poczatku czekałam, czekałam, czekałam aż znow się napije, a teraz już nie wiem, bo dużo czasu minęło…A ja jakoś nie mogę się odzwyczaić…
Przechodziłem taki etap, kiedy moja matka się leczyła i nie piła przez pewien czas.
Może mi tego nie brakowało ale kiedy piła zawsze czułem złość i ta złośc mna kierowała. To dziwne, ale chyba mnie napędzała.Chciałem pokazać całemu światu
jaki jestem skrzywdzony. Nigdy o tym nie myślałem wcześniej. Coś w tym jest. Oczywiście teraz pije dalej i już jest ok 😉Gdzieś czytałem, że każda zmiana w życiu czy nawet w sobie wiaże się ze strata, tzn. tracimy kawałek siebie samych. Możemy wtedy odczuwać tęsknotę za tym co utraciliśmy… A każda stratę trzeba przeżyć i może … potrzeba czasu?
Edytowany przez: mpman, w: 22.07.2005 00:10
Anonim22 lipca 2005 o 11:53Liczba postów: 20551tez mam podobnie, tyle, ze nie jest to akurat spowodowane alkoholem w domu, ale inna bolesnym faktem z mojego zycia.Nic mnie nie poterafilo cieszyc, wciaz cos podpowiadalo, to chwilowe, napewno wydarzy sie wkrotce cos zlego, musze byc czujna i tak bylam 42 godz na dobe, a wazne sprawy wymykaly sie spod kontroli
Mam to samo. Zauważyłam nawet niepokojace objawy w moim zwiazku. Otoż kiedy długo jest ok, ze mna jest coś nie tak. Tak jakbym nie umiała żyć z człowiekiem, ktory nie pije, nie awanturuje się. To jest trudne do określenia..Po prostu czasami mowię sobie przekornie: jest tak dobrze, ze aż nudno. Wiem, ze to jest strasznie głupie(!)..Wiem, że muszę nauczyć się żyć normalnie, bo do tej pory myślałam, ze normalne życie to życie w ciagłym stresie, ciagłe uciekanie przed czymś, czekanie na to najgorsz e itd..Jeśli życie nie jest walka to jakby życie na darmo..
Anonim25 lipca 2005 o 13:41Liczba postów: 20551Cześć wszystkim forumowiczom.Mam podobnie jak wy.Jesteśmy uzależnieni od napięcia w ktorym żyliśmy i dorastali,chyba nie umiemy żyć bezstresowo.Zauważyłem tę prawidłowość w swoim małżenstwie-przestaliśmy skakać sobie do oczu i staliśmy się sobie obojętni-oddalamy się od siebie.Myślę,że z czasem-może za kilka lat-przyzwyczaimy się do niskiego poziomu stresu w naszym życiu. 🙂
Anonim25 lipca 2005 o 15:15Liczba postów: 20551tak jak to nazwałes wysoko poziom stresu, wrecz zagrozenia towarzyszyl mi rowniez zawsze, niedawno zupelnie odkrylam zaskakujacy schemat, ktory moze u mnie wywolal te reakcje, i teraz za kazdym razem kidy cos mnie niepokoi zadaje sobie pytanie na ile jest to realne w kontekscie tego schematu i pomaga, troche, ja rowniez mam mnadzieje nauczyc sie nad tym panowac, bo to na prawde bardzo utrudniało i utrudnia mi zycie
Znow to głupie uczucie, że jest za spokojnie. Prawie wszystko mi się układa a ja narzekam Ciagnie mnie do czegoś co popsuje tę sielankę, . Jeden głupi, niedojrzały wyskok i znow będzie dobrze. I jak tu normalnieć ? To jak szukanie dziury w całym , ale tak czuje hehe
To naprawdę jest uzależnienie.Edytowany przez: mpman, w: 12.10.2005 18:40
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.