hej:) dołaczam się do grona uzależnionych od adrenalinki… 😉
dawno już odkryłam w sobie, że w momencie kiedy tatuś przeciagał okres abstynencji i nic 'ciekawego’ w domu się nie działo, paradoksalnie moj niepokoj wzrastał; a nastroj zjezdzał w doł… zastanawiałam się nad tym zjawiskiem i doszłam do następujacej konkluzji:
🙂 Tatuś nagrzany=cała moja uwaga skupiona jest na problemie tj. skutkach jego randki z flaszeczka
:huh: Tatuś trze¼wy = większych problemow brak = zaczynam niebezpiecznie poświecać więcej uwagi własnej osobie… :ohmy: .. i tu zaczynały się schody…
teraz tatuś jest na leczeniu (kilka miesięcy)
i jakoś tak strasznie mi spokojnie…aż w uszach d¼więczy 😉
absurdalne, ale wcale bardzo komfortowo się z tym nie czuję…
erm..podobno każdy odwyk (nawet ten adrenalinowy) przechodzi się ciężko… 😛