Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Wierzycie w karmę?

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 38)
  • Autor
    Wpisy
  • Cinis
    Uczestnik
      Liczba postów: 32

      Delta, całkowicie masz rację, że obłuda i zakłamanie, czy to duchownych, czy własnej rodziny, odstrasza i człowiek ma ochotę nie mieć nic wspólnego z tym samym, co ci ludzie, uważający się za świątobliwych. Siostra Faustyna miała wizję, w której zobaczyła Pana Jezusa biczowanego i kiedy do biczowania przystąpili duchowni, to była największa męka Pana Jezusa. Jego Miłość jest taka, że na słowa kapłana zawsze zstępuje do Hostii, żeby przyjść do nas. Jego męka trwa pod postacią Najświętszego Sakramentu, gdy jest trzymany przez niegodne ręce, gdy wstępuje do serca, które Go nie kocha, nie wierzy w Jego obecność (co się zdarza też wśród księży), kiedy jest profanowany na czarnych mszach satanistów. Mówi się „Więzień Miłości” o Panu Jezusie ukrytym w Tabernakulum. To On czeka, żeby dać nam Swoją Miłość, On sam jest tym żywym Sercem, które bije w Najświętszym Sakramencie dla nas i daje zawsze całego Siebie. Tak, jak powiedział siostrze Faustynie, On tylko zasłania się księdzem. Są różni księża, ale Pan Jezus jest zawsze ten sam, dzisiaj też uzdrawia, uwalnia od złego ducha, wskrzesza duchowo umarłych.

      Nie zapomnę tego dnia, kiedy po ponad 10 latach przystąpiłam do spowiedzi, a później Pan Jezus wstąpił do mojego serca w czasie Komunii Świętej. Człowiek jest istotą duchowo-cielesną, mój duch został wskrzeszony. Całe dotychczasowe życie bez Boga było śmiercią. Nie ma nic na tym świecie, co mogłoby Go zastąpić. Chociaż jest ukryty i nie udziela się zmysłom, abyśmy mieli zasługę wiary, to jednak jest obecny. Tak, jak piszesz, Bóg jest jedynym przyjacielem, chce kochać, sam szuka każdego z nas z osobna, sam walczy o nas, czasem posługując się nawet cierpieniem, którego sensu nie rozumiemy. My jesteśmy wolni, ale czasem wystarczy, że uchylimy Bogu drzwi. Są takie słowa z Apokalipsy Św. Jana: „Oto stoję u wrót i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”.

      Delta
      Uczestnik
        Liczba postów: 100

        Cinis Pięknie opisałaś swoje duchowe przebudzenie 🙂 znałam kiedyś chłopaka uzdrowionego z ciężkiej choroby przez Jezusa.

         

        Cinis
        Uczestnik
          Liczba postów: 32

          Witaj,

          Tak się składa, że też poznałam takiego chłopaka. 🙂 Został uzdrowiony w czasie modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. Też jest nawrócony, więc kiedy czasem zdarza nam się rozmawiać to dobrze się dogadujemy, bo przynajmniej nawzajem nie jesteśmy dla siebie męczący: każde z nas potrafi godzinami mówić o Bogu i nie uważamy się za nawiedzonych. 😉 Wiadomo, nie zawsze jest wesoło. Kiedy człowiek wyrzeka się zła, ono nie chce zrezygnować i atakuje szczególnie w chwilach, gdy pojawia się cierpienie, osłabienie. Pan Bóg jednak nie zostawia nas samych sobie, mimo zwątpienia daje znać, że jest blisko.

          Trochę nieśmiało napisałam o swoim powrocie do Boga, to raczej On zorganizował sprzyjające okoliczności. Bóg posłużył się właśnie cierpieniem, żeby utorować sobie drogę do mnie. Do każdego dociera w szczególny sposób, w odpowiednim czasie, nieważne, jak daleko będzie wędrował w poszukiwaniu dziecka i jak długo. Kiedyś usłyszałam od spowiednika: „ojciec i matka mogą o tobie zapomnieć, ale Bóg o tobie nie zapomni”. To prawda. Kiedy Jacques Verlinde przebywał w tych niedostępnych aśramach, będąc już zaawansowanym w praktykach, Bóg przysłał tam lekarza, chrześcijanina. Czekając na spotkanie z guru, rozmawiał z Jacquesem. Dowiadując się, że ten był ochrzczony, zadał mu pytanie: „Był Pan ochrzczonym chrześcijaninem, to Kim jest dla Pana teraz Jezus?”. To pytanie wstrząsnęło Jacquesem. Poczuł wtedy bardzo bliską obecność Pana Jezusa, który zdawał się pytać go jak długo jeszcze będzie czekał na niego. Nie było w tym pytaniu wyrzutu, jedynie Miłość. To był moment zwrotny, w którym stało się dla Jacquesa jasne, że musi opuścić aśram i wrócić do Europy. To nie było łatwe nawrócenie, ale Bóg już go prowadził, później walczył o niego, o jego całkowite uwolnienie przez posługę egzorcyzmów. Serdecznie polecam Ci wysłuchanie jego świadectwa w wolnym czasie. Ojciec Joseph Marie (imię zakonne, które przyjął), obecnie służy innym swoim doświadczeniem, świadectwem życia, przestrzegając przed zagrożeniami duchowymi.

          Chłopiec Papuśny
          Uczestnik
            Liczba postów: 3706

            Zlość zawsze wraca ze zdwojoną siłe. Gdy jesteś niegrzeczny, to ktoś może być niegrzeczny wobec Ciebie. 2+2 😉

            Cinis
            Uczestnik
              Liczba postów: 32

              Witaj,

              Wybacz mi, ale czy taka matematyka nie wydaje Ci się być dziwna? Kiedyś spotkałam się z podobnym stwierdzeniem, koleżanka mi powiedziała, żebym sobie policzyła wszystko, co dobrego zrobiłam, pomnożyła to przez siedem i obliczyła ile szczęścia z tego rachunku do mnie wróci… Czy to nie jest bez sensu? A dlaczego akurat coś ma wrócić podwójnie, czy siedmiokrotnie zwiększone? Skąd ktoś wziął takie zasady, czy ktoś to obliczył, czy wierzy się w takie rzeczy „bo tak” i koniec, bo „taka karma” ?

              Istnieje Bóg w Trzech Osobach i szatan, człowiek nie podlega ani reinkarnacji, ani karmie. Człowiek, który popełnia zło, tym samym poddaje się pod władzę szatana. Kiedy szczerze się nawraca, Bóg bierze go pod opiekę i choćby przez całe dotychczasowe życie pogrążał się w złu, Bóg przyodzieje go w nowe szaty, bo za niego oddał życie na krzyżu.  Nie wiem, czy słyszałeś o Bartolo Longo (1841 – 1926), jest teraz błogosławionym, z wykształcenia był prawnikiem. Przez długie lata zajmował się spirytyzmem, był też kapłanem szatana. Przeżył nawrócenie i chciał poświęcić swoje życie Bogu, porzucił karierę. Chciał Bogu wynagrodzić swoje przeszłe życie i osiągnąć pokój sumienia. Usłyszał w głębi serca głos, który mówił: ?Jeżeli pragniesz spokoju duszy i kiedyś jej zbawienia, rozszerzaj nabożeństwo Różańca Świętego, bo ten, kto to czyni, nigdy nie zginie?. Z kapłana szatana, Bartolo Longo stał się świeckim tercjarzem dominikańskim, apostołem Różańca, założycielem słynnego sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Został beatyfikowany przez Jana Pawła II w 1980 r.

              Chłopiec Papuśny
              Uczestnik
                Liczba postów: 3706

                Nie wierzę w świętych. Dla mnie przewodnikiem jest biblia i to co w niej jest zawarte.

                Cinis
                Uczestnik
                  Liczba postów: 32

                  Ja przed nawróceniem niewiele się interesowałam informacjami o świętych, ogólnie o wierze, byłam daleko od Boga. Kiedy zaczęłam się nawracać, zaczęłam też czytać na temat wiary z pism mistyków, z żywotów świętych, słuchać wykładów duchownych, świadectw ludzi nawróconych. Szczerze szukałam Boga i pomógł mi wyjść z zamętu duchowego. Kiedy zyskiwałam potrzebną mi wiedzę na różne tematy, wtedy dokonywałam świadomego wyboru, odrzucając błędy.

                  Jestem wyznania rzymskokatolickiego, swoją wiarę opieram na Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła Katolickiego, nierozłącznie – są to źródła Objawienia Bożego. Tradycja jest dla mnie równie ważna, jak Pismo Święte, ponieważ strzeże depozytu wiary. Kościół jest założony przez Chrystusa, „Tradycją są wszystkie prawdy razem wzięte, które apostołowie otrzymali bądź z ust samego Chrystusa, bądź też z natchnienia Ducha Świętego, a które podawana jakby z rąk do rąk i przechowywane w Kościele Katolickim dzięki nieprzerwanemu następstwu, doszły aż do nas.” – jak można przeczytać w Katechizmie kardynała P. Gasparriego. Czytam też samodzielnie Pismo Święte, ale interpretuję je w oparciu o nauczanie Kościoła.

                  O dążeniu do świętości Pan Jezus mówi w Piśmie Świętym: „Świętymi bądźcie”, mówi, żebyśmy szli za Nim, naśladując Go. Wielokrotnie wskazuje, jak dążyć do Nieba. Obcowanie Świętych jest dogmatem wiary, oznacza duchową łączność nas, żyjących jeszcze na ziemi ze Świętymi, którzy są w Niebie i duszami w Czyśćcu. Są liczne dowody na obcowanie świętych, choćby w postaci np. łask i uzdrowień otrzymanych za ich wstawiennictwem, święci ukazują się też w widzialnej postaci w różnych sytuacjach, np. w czasie egzorcyzmów, gdy są wzywani na pomoc i przybywają, budząc przerażenie złych duchów.

                  sztywny
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 409

                    Myślę, że w pierwszym poście nie chodziło o pojęcie karmy, ale o zbieraniu takich żniw, jakie się zasiało …

                    Jak siejesz, tak zniwujesz …

                    Napiszę z mojego doświadczenia życiowego …

                    Kiedy siałem nieprzyjemne sprawy, choć nieświadomie, to wewnątrz mimo wszystko działo się ze mną wiele złego, co w konsekwencji przekładało się na świat zewnętrzny, na udręki, kłopoty, również problemy zdrowotne, spotykałem na swej drodze ludzi nieżyczliwych, przestępczych …

                    Jeśli rozsiewam życzliwość, miłość, uśmiech, to cały świat zmienia się w taki sam sposób i faktycznie wydaje mi się, że otrzymuję samo dobro i choć różne potknięcia występują, to i tak w końcu bilans wychodzi dodatnio …

                    Nie jest to związane u mnie z żadną karmą, religią …

                    Jeśli nie przebaczam tym, którzy mnie skrzywdzili, to i sam nie dostaję przebaczenia …

                    Jeśli złorzeczę moim krzywdzicielom, to spotykają mnie znowu przykre sprawy w życiu …

                    Jeśli przebaczam i odpuszczam winy, to doznaję szczęścia, które rozsiewa się na zewnątrz mnie i w konsekwencji otrzymuję taki plon …

                    Decyzja jest prosta: albo chcę żniw dobrych, albo złych, nie jest to zależne od moich krzywdzicieli, tylko ode mnie, co ja z tym robię …

                    To, jak moi krzywdziciele postąpią ze swoimi występkami, to jest ich sprawa, to oni będą mieli swoje żniwa …

                    Dlatego przebaczyłem również moim rodzicom, abym mógł wzrastać wewnętrznie w pokoju … choć wydawał się to trudny krok, to teraz widzę, jak bardzo słuszny … zadbałem o swój komfort psychiczny …

                    Na temat Biblii raczej się nie wypowiem, poza kilkoma tylko wątkami, bo zdaje się, że Jezus miał właśnie największe problemy z faryzeuszami i fanatykami religijnymi, którzy twierdzili, że znają pismo i tylko oni dostąpili wiedzy …

                    Może i ludzie kiedyś zrozumieją, że prawda jest jedna, tylko, że wyznań jest dziesiątki tysięcy … może tylko przytoczę w ramach tego czym jest prawdziwy Kościół Powszechny : „Fenomen określany jako ?duch Asyżu? narodził się 25 lat temu. 27 października 1986 r. Jan Paweł II urzeczywistnił swe pragnienie, zapraszając przedstawicieli głównych religii świata i wyznań chrześcijańskich do Asyżu, aby w wielu językach modlić się o pokój. W mieście św. Franciszka spotkali się chrześcijanie, żydzi, muzułmanie, hinduiści, buddyści, przedstawiciele religii ludów pierwotnych z całego świata, przekonani, że prawdziwy pokój można osiągnąć jedynie poprzez głęboką relację z Bogiem na modlitwie… Jan Paweł II był przekonany, że różnice religijne, choć znaczne, nie stanowią przeszkody w budowaniu ducha braterstwa. ?Pomimo że jest między nami tyle i tak poważnych różnic, czyż nie jest prawdą, że na głębszym poziomie człowieczeństwa istnieje wspólna płaszczyzna, która może stanowić punkt wyjścia do współdziałania w rozwiązywaniu tego dramatycznego problemu naszych czasów: prawdziwy pokój albo katastrofalna wojna?? – pytał Papież w przemówieniu na zakończenie spotkania w Asyżu. Niepokój tych, którzy obawiali się religijnego synkretyzmu, Jan Paweł II osłabił, nadając spotkaniu specjalną formułę: być razem, aby się modlić. Chodziło o to, żeby nie marginalizować różnic we właściwej każdej religii modlitwie, ale modląc się blisko siebie, dawać światu wspólne świadectwo troski o pokój….”

                    To taki fragment, choć nie jestem ani katolikiem, ani protestantem, to myślę, że niezależnie od tego, czy się jest chrześcijaninem, buddystą, czy też eskimosem istnieją tylko dwie drogi … albo miłości, albo strachu …

                    Do znawców Biblii: ( z tysiąclatki, żeby nie bylo, że manipulacja):

                    <span class=”werset”>1 </span>Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
                    a miłości bym nie miał,
                    stałbym się jak miedź brzęcząca
                    albo cymbał brzmiący.
                    <span class=”werset”>2 </span>Gdybym też miał dar prorokowania
                    i znał wszystkie tajemnice,
                    i posiadał wszelką wiedzę,
                    i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
                    a miłości bym nie miał,
                    byłbym niczym.
                    <span class=”werset”>3 </span>I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
                    a ciało wystawił na spalenie,
                    lecz miłości bym nie miał,
                    nic bym nie zyskał…

                    Często też jest w KK formułka modlitewna: „i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom …” TRAFNE …

                    Wszystkiego, co dobre życzę.

                     

                    Cinis
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 32

                      Witaj,

                      Cenna wypowiedź o wartości przebaczenia. Zgadzam się, że to jest trudny krok, ale taki głos, jak Twój wnosi nadzieję, że przychodzi taki czas, kiedy serce zostaje uleczone i przebaczenie obejmuje także sferę uczuć, nie tylko woli. Cieszę się, że dla ciebie nadszedł ten moment.

                      Odnośnie papieskiej inicjatywy w Asyżu, którą opisałeś, nie była ona jednoznaczna z zerwaniem z nauczaniem i misją Kościoła, którą jasno wskazał Chrystus, choć wzbudziła wiele różnych interpretacji. Papież podczas tamtego spotkania wskazał na Pana Jezusa jako Boga i Zbawiciela, choć w większości mediów to było przemilczane – cóż, takie znaki czasu.

                      Być może narażę się na posądzenie o faryzeizm, trudno, ale ośmielę się nie zgodzić z Twoim stwierdzeniem, że ta sama prawda jest zawarta we wszystkich wyznaniach, a wydarzenie w Asyżu można zinterpretować jako przejaw „jedności w wielości”, prawdziwy Kościół Powszechny. Stawianie wszystkich religii na równi nie jest możliwe i z racji tych różnic nie było mowy o wspólnej modlitwie, przedstawiciele różnych kultów „byli razem, aby się modlić”, wyrażając swoje zaangażowanie na rzecz pokoju. Celem spotkania nie było zunifikowanie religii świata pod przewodnictwem papieża. Na zakończenie Dnia Modlitwy w 1986 r. papież zauważył: ?Jak widzieliśmy, forma i treść naszych modlitw są bardzo różne i nie ma mowy o tym, by je sprowadzać do wspólnego mianownika?. W imię miłości i wzajemnego poszanowania byłoby błędem zrównanie wszystkich wierzeń, miłością Kościoła było i jest przywodzić do prawdy, zgodnie z wolą Chrystusa.

                      Ufam Magisterium Kościoła, ciągłości jego nauczania. Sumienie i rozum mi to podpowiadają, a to, mam nadzieję, właściwie jest w stanie osądzić Stwórca.

                      Pozdrawiam Cię i również życzę wszystkiego dobrego.

                      sztywny
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 409

                        Każdy ma prawo do wyrażania swojej wiary, czy też niewiary … Przy jednoczesnym szacunku dla innych ludzi i wyznań …

                        Ja osobiście uważam, że jest jedna Siła Wyższa, Energia, Bóg, Absolut, Rzeczywistość … Jakkolwiek Go pojmujemy, mówi 12 Kroków …

                        Fanatyzm religijny jest przeciwieństwem miłości …

                        Miłość, to otwarcie się na wszystkich i wszystko, bez osądzania … Nie mogę świadczyć miłości, jeśli stawiam siebie ponad drugiego człowieka …

                        Walka ze swoimi słabościami występuje we wszystkich rejonach świata, DDA są rozsiani po wszystkich kontynentach, znajdziemy ich we wszystkich wyznaniach, wychowywali się w każdej z kultur …

                        Przywiódł nas, czy to tutaj, czy na terapię, czy na mitingi, jedna wspólna sprawa, która nazywa się PROBLEM, problem wspólny dla katolika, prawosławnego, żyda, muzułmanina, świadka jehowy, hinduisty, buddysty, ateisty, szamana … „DDA nie jest związane z żadnym wyznaniem … nikt nie ma prawa mówić drugiemu co ma zrobić, aby znaleźć własną drogę do wyzdrowienia”.

                        Swoją drogą, ale byłby czad, gdyby się okazało, że gdzieś w innej części galaktyki, w innych układach gwiezdnych, również odbywają się mitingi DDA … Ciekawe byłoby to doświadczenie …

                        Gorąco u mnie dzisiaj, bardzo wakacyjnie 🙂

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 38)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.