Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD wyprowadzić się czy nie?!

Przeglądasz 9 wpisów - od 11 do 19 (z 19)
  • Autor
    Wpisy
  • Katarzynka21
    Uczestnik
      Liczba postów: 808

      Niesamowite 😉 Ja nigdy bym w takim wieku nawet nie pomyslala o wyprowadzce 😉 Taka decyzja wymaga pochwaly 😉 Podziwiam wszytkie osoby, ktore taka decyzje w tak mlodym weiku podjely i oczywiscie zachecam, bo to najlepsza decyzja w takij sytuacji, na ktora jednak nie wszytkich stac. I ja np. tak bylam wplatana w chore relacje, ze nawet jak bylam poza domem, to umieralam z niepokoju co tam sie dzeiej, nawet jak wyszlam za maz to tak na prawde nadal mieszkalam w swoim starym domu, co prawda nie fizycznie, ale duchodo i emocjonalnie. I dopiero w wieku 28 lat podjela decyzje o zerwaniu relacji i uwolnienia sie od tego. A Ty jestes 10 lat mlodsza. Pozazdroscic tak szybkiej decyzji 😉

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        próbowałam już wszystkiego, żeby ten "dom" uczynić Domem, ale jak u innych nie ma woli zmian, to głową muru nie przebijesz… Wiem, że to JEDYNE wyjście, bo miałam okazję z miesiąc pomieszkać sama i to była taka chwilka normalności, wspominam do dziś:)
        Tylko jak przychodzą chwile względnego spokoju, myślisz sobie "ee tam, może nie jest aż tak źle, kilkaset złotych za wynajem – przecież lepiej coś sobie za to kupić" itd. Aż nie przyjdzie kolejna awantura i przypomina ci się, że przecież tu się nic nie zmieni…
        No więc decyzja podjęta (właściwie już parę miesięcy temu sobie obiecałam, że od września-października się wyprowadzam:laugh:), teraz pomału się przygotowuję, poczekam aż okaże się, czy dostanę stypendium na uczelni, muszę znaleźć pracę…
        Wieśku, rozumiem Cię, jak widzisz, ja też myślałam, że mogę coś zmienić.
        Pozdrawiam Was ciepło!
        mam nadzieję, że już wkrótce będę mogła napisać tu coś o sielance w moim nowym mieszkanku 😉

        moniśka
        Uczestnik
          Liczba postów: 1

          Hej,
          Piszę tu dziś pierwszy raz. Również rozważam temat wyprowadzki, tylko nie jest to takie proste. Czytam niektóre wypowiedzi i podziwiam ludzi,którzy odważyli się coś zrobić ze swoim życiem i uciekli z tego piekiełka. Ja takiej odwagi nie mam. Poza tym czuję,że nie moge tego tak wszystkiego zostawić,że jestem tu potrzebna. Dzięki mnie to wszystko się jakoś trzyma,dom jakoś wygląda-chyba by to brudem zarosło gdyby nie ja:( Chwilami mam już tego dość, tak jak dziś, właśnie w tej chwili. Przed chwilką znów była awantura i wracają wtedy te myśli,że tak dłużej nie można,że muszę stad uciec,. Tylko nie mam do kogo i nie mam znikąd pomocy.Nie mam babci u której mogłabym znależć jakieś schronienie czy coś w tym rodzaju. A ciężko jest znaleźć pracę,taka aby zarobić tyle,aby móc coś wynając i jakoś żyć. Na pieniądze od rodziców nie mam co liczyc, zadne stypendia socjalne tez nie wchodzą w grę bo dochod w rodzinie jest wysoki, tylko,że ja nic z tego nie mam.Opłacają mi szkołę-co zresztą jest powodem ich wiecznych kłótni,ehhh..
          Potem jak to wszystko się uspokaja to myślę podobnie jak Ty żabko,że ehh jakoś to będzie.Ale to wszystko do czasu i awantury kolejnej…
          Niebawem mam zamiar podjąć terapię, mam nadzieję,ze zmieni ona coś w moim życiu,zmieni mnie 😉
          Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Ci powodzenia Zabko.

          żabka
          Uczestnik
            Liczba postów: 128

            hej Moniś:) może dodam jeszcze, że ja też nie mam babci, cioci, nikogo… w tym problem, a stypendium to starcza na waciki, jak wiadomo;) nic tylko wygrać w totka albo założyć jakąś komunę dda;) trzymajcie się!

            duszekk
            Uczestnik
              Liczba postów: 357

              cholera zazdroszczę… ja nie potrafię jakoś podjąć tej decyzji… uciekam połowicznie – dwa kierunki, obfite życie towarzyskie, liczne wyjazdy – ale nie potrafię zdecydować się na samodzielność, choć mam już 22 lata… o tyle trudniej, że awantury i przemoc nie są czymś codziennym (gdyby były pewnie bym się nie zastanawiała…) – ostatnia większa była w czerwcu (przy czym nie było mnie w domu ok. 5 tyg) – powiedziałam sobie "dość" – ale nie potrafiłam tego udźwignąć na raz (była wtedy sesja egzaminacyjna, przeżywałam kłopoty sercowe) – potem znów "leniwie" nie potrafiłam się za coś konkretnego zabrać, chciałam wypocząć (i nie żałuję bo wakacje były cudowne)… teraz po sesji poprawkowej powinnam coś zacząć robić. tylko nie wiem co.

              coś w środku mnie mówi mi, że nie dam rady. w końcu jestem beznadziejna. jesienią (mam nadzieję) zaczynam terapię – nie wiem jak to zniosę mieszkając w domu, nie wiem, jak to zniosę studiując pracując i samodzielnie się utrzymująć… na konkretną pomoc znajmoych, nawet na głupie wypłakanie się na cudzym ramieniu mogę liczyć sporadycznie… bardzo się boję…:(

              jak znaleźć pracę dostosowaną do studiów gdy czuję, że do żadnej się nie nadaję???

              jak sobie radzicie z tym głosem gdzieś tam wewnątrz mówiącym, że na pewno się nie uda???

              żabka
              Uczestnik
                Liczba postów: 128

                Czytałam na tym forum wypowiedzi kilku osób (przy okazji plusów bycia dda), które są zaradne, aktywne i świetnie sobie radzą z trudnościami… To ja chyba jestem z jakiejś innej odmiany;) albo mam po prostu inny charakter, bo czuję się jak nieudacznik. Co prawda nie w pracy, bo takiej poważnej jeszcze nie miałam, a na jakichś stażach szło mi tak sobie, bo wszystkim się przejmowałam, denerwowałam, więc to nie jest tak, że z uśmiechem na ustach pójdę sobie szukać pracy – boję się tego.
                Już tu napisałam, że podjęłam decyzję:blush:, ale tak naprawdę to będzie zleżało od tego, jak ułoży się sytuacja, bo na taki totalny skok na głęboką wodę się nie odważę.

                biedronka535
                Uczestnik
                  Liczba postów: 108

                  na pewno lepiej jest sie wyprowadzic i nie widziec tego co sie dzieje w domu rodzinnym ale to nie rozwiazuje problemow. Ja sie wyprowadzilam ale moja mama skutecznie mi przekazuje na biezaco co sie u nich dzieje czy ojciec pije czy nie wiec od tego sie nie ucieknie. gdy ojciec zaczyna pic to niby tego nie widze ale dusza jestem w moim domu rodzinnym i mysle i przezywam wszystko od nowa wiec wyprowadzka to jest pierwszy krok ale i nie ostatni ktory trzeba zrobic by sie uwolnic. ja juz przestalam wierzyc ze sie uwolnie.

                  żabka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 128

                    w tej chwili to nadal nie jest możliwe, ale wiecie co? i tak dokonują się we mnie zmiany:) Doszłam do tego, że chęć wyprowadzki na łapu capu, to była trochę ucieczka od tego, żeby zobaczyć, że to ze sobą muszę coś zrobić i to będzie trudne, będzie wymagało wysiłku…
                    Oczywiście chcę normalnie mieszkać i żyć, nie mogę się doczekać, kiedy to nastąpi, ale muszę być cierpliwa. A w tej chwili, gdy mam wsparcie w terapii, czuję, że nabieram dystansu do tego, co się dzieje w domu, bo myślami już jestem w swojej przyszłości, którą pomału buduję.
                    Chciałam się z Wami tym podzielić:)

                    Netka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 512

                      Gratuluję i podziwiam 😉 Bardzo dojrzałe podejście 😉
                      Zyczę dużo sił i pogody ducha 😉

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 11 do 19 (z 19)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.