Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD z miloscia i zrozumieniem

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      musze to wyrzucic z siebie…
      moja matka jest alkoholiczka..odkad pamiecia siegam..trzezwa czy pijana,wrzeszczala i awanturowala sie dzien caly-o nie wytarcie zlewu(po umyciu np.szklanki)do sucha-ewentualne "kaluzki "w zlewozmywaku bardzo ja draznily…moj brzydki charakter pisma(przepisywanie calych zeszytow,czasem i do rana) o znaleziony na dywanie jakis klak -a co kurwo jebana ty tego niby nie widzials!!!!!!!!!!!!z bratem codziennie dostawalismy wpierdal(slowa mamy)zreszta mamusia poslugiwala sie wylacznie rynsztokowym jezykiem(ale tylko w domu,w gosciach byla urocza)O opierdal latwo bylo gdyz ona nigdy nie pracowala-pila w nocy,wstawala w poludnie,troche posprzatala-i dawala w palnik.Z nudow jak sadze rozwinela sobie PORZADECZEK-kazda szklanka cukiernica ,buty w rogu-wszystko mialo swoje DOKLADNIE OKRESLONE MIEJSCE,marny los jesli cos przesunelismy lub przestawilismy..Czasem dostawala atakow szalu i wyla az jej piana ciekla.wieczorami szukalismy jej po krzakach,czesto zalegala gdzies w drodze do domu
      ojciec byl zawsze totalnie przytloczony..jezdzil w trasy ,wiec bardzo zadko byl w domu..zreszta przez jakis czas pil z nia(ale przestal),takie byly to czasy ,ze zarabial bardzo kiepsko,czesto nie bylo co jesc..dlugi wszedzie..to taki krotki zarys przeszlosci
      moj ojciec podjal w koncu ,po latach meska decyzje opuszczenia jej,wyprowadzil sie-ja i moj brat wyfrunelismy kazde po ukonczonym 18 roku zycia.
      jest coraz agresywniejsza,ojciec nie chcial jej bic,wiec chowal sie przed nia w laziene,lub w schowku.
      ogolnie wszyscy jestesmy chuje i cale zycie traktowalismy ja jak szmate-to slyszy od jakiego czasu jej mlodsza siostra.no i zakomunikowala nam ,ze bardzo jest nami zawiedziona. Wczesniej Mlodsza siostra wpadala czasem-walnela kazanie,ze powinna przestac pic,poplakal sie i poszla do domu(w poczuciu spelnionego chrzescijanskiego obowiazku,jaks sie domyslam)
      Moja najukochansza mamusia zostala nagle calkiem sama(nie liczac flaszek)
      mlodsza siostra postanowila ja uratowac,namowic na terapie(domyslacie sie ,ze tego typu skecze mielismy we wszystkich odmianach)W gruncie rzeczy to dobra kobieta,poszla do torunskiego AA,zaczela zbierac materialy o alkoholizmie kobiet,poznala juz kilka terapeutek…
      i teraz zaczyna sie wlasciwa historia..
      Pani Terapeutka powiedziala jej ,ze nasze postepowanie jej niewybaczalne,ze u kobiet taktyka jest taka,ze osobe sie pilnuje,zaprowadza na spotkanie,odbiera,codziennie zapewnia o milosci,o tym ,ze pomimo wszystko jest nasza mama,POMAGAC;KONTROLOWAC ;KOCHAC
      powiem tyle-moj brat jej nienawidzi i brzydzi sie jej(oj wycieralo sie mamunie z rzygowin),ja zerwalam z nia ostatecznie kontakt okolo roku temu(mam BPD,zalecil mi to rowniez moj terapeuta)
      bardzo rozsmieszyla mnie i ojca ta propozycja zabierania jej wszedzie i odbierania-przeciez dla niego kiedy ta zachlana szmata w koncu gdzies wylazla i nie bylo slychac jej darcia mordy,dla niego to bylo male ciche swieto
      no ale wychodzi na to ze jestesmy bez serca,ja powinnam stawic sie przed matka i zaproponowac jej moja pomoc i zrobic wszystko bysmy staly sie matka-corka(poniewaz to motywowaloby jaj do niepicia,to samo moj brat
      ojciec?hm..po samobiczowaniu powinien przyjsc z roza w zebach i blagac o ponowne przyjecie
      no ta koncowka to oczywiscie przerysowana,ale pani terapetka zrobila na mnie wrazenie,przyznaje

      _teresa_
      Uczestnik
        Liczba postów: 264

        no kurde nie wiem czy płakac czy sie smiac????
        ktos sobie urzadza waszym kosztem niezła zabawe.

        koko współczuje i trzymam za was kciuki , stańcie wszyscy na własne nogi, a terapeutka niech sama ja wozi jak taka spolegliwa.
        jaja normalne jaja, chyba kogos pogieło.

        kokolino
        Uczestnik
          Liczba postów: 215

          no wlasnie Teresa…jak ja uslyszalam ten wyklad to zaniemowilam..rece mi opadly
          Mlodsza siostra,nie majaca nawet sladowego pojecia jak wyglada zycie z ta kobieta,ale ja to jestem w stanie jakos zrozumiec, Starsza siostra wyplakuje sie do sluchawki,wiec chcialaby pomoc,cos zrobic..
          ale ta baba z AA?????????on pracuje od lat z rodzinami alkoholikow!!!
          nie daje mi to spokoju..chyba zadzwonie do mlodszej siostry i zdobede jakis namiar na te babe…to chyba jakas parodia

          anita139
          Uczestnik
            Liczba postów: 29

            Ja pierdziu… Przeczytałam, weszłam na "odpowiedz" i … siedzialam 5 minut z rekami nad klawiaturą NIC nie piszac, bo… cholera słów zabrakło… Owszem można wspierac alkoholika, ale tylko wtedy gdy sami tego chcemy! Ja w tej chwili mam potężny żal do mojej mamy (nie jest alkoholiczka, ale do tej pory, mimo, że ojcice przestał pic, wciaz jest współuzalezniona i (moze dziwnie to zabrzmi) wydaje sie, że jej to pasuje). Mam żal i NIE mam ochoty jej pomagac. Nie ma takiej siły, która zmusiłaby mnie do tego. Po raz pierwszy od wielu lat teraz mysle najpierw o synu, potem o sobie, potem długa, długa lista i gdzies tam jest moja mama. Może kiedyś przyjdzie dzień, kiedy wszystko co dotarło do mnie przez ostatnie miesiace zostanie przetrawione, może będę w stanie jej wybaczyc, ale teraz… Teraz robie to, co czuje. Wielka ulga po tylu latach.
            Co do terapeutki… zmienić…? olać…? wysłać na księżyc…? wybrać na prezydenta…? Zartuje oczywiście, ale zdecydowanie sie od niej odseparować. A! I wysłac siostre mamy na terapię! Póki co, jej widac, bardziej potrzebna…

            yucca
            Uczestnik
              Liczba postów: 588

              Mi się po prostu nie chce wierzyć w to wszystko. Kokolino, a może Twoja ciotka coś przekręciła, zmysliła, a może to nie jest placówka AA tylko jakaś pseudolecznica…no nie wiem… W głowie się nie mieści…. Bo jesli nie to wychodzi na to, że są terapeuci którzy uprawiają nie wiadomo co kosztem i tak już strasznie pokrzywdzonej rodziny alkoholika.
              Czytając to co piszesz czuję wściekłość, tym bardziej, ze w swojej terapii mam calkiem inne wiadomości podawane. W myśle tego co mówi ta pożal się boże "terapeutka" masz być matką własnej matki, doroslej, pozbawionej hamulców i szacunku do Ciebie kobiety. Może faktycznie warto zweryfikować, czy ta terapeutka naprawdę głosi takie kalumnie… czy komuś się cos pomieszało

              biedronka
              Uczestnik
                Liczba postów: 127

                kokolino, Twoja matka mogła opacznie zrozumieć wypowiedź terapeutki.
                ale jest jeszcze taka możliwośc, że terapeutka powiedziała, co powiedziała, bo a) nie wiedziała, co mówi, czyli się nie zna b) albo dokładnie wie, co robi – czyli w ten sposób jakos tam pomaga alkoholikowi zrzucić z siebie ciężar winy, samotności itp.

                w terapii to jest właśnie najpiękniejsze – gdyby przyszło do tej samej terapeutki 5 osoób z tej samej rodziny, to każdemu trzeba by dać tyle samo uwagi, emapatii i nikogo za nic nie winić 👿 nawet gdyby ktoś z tych 5 osób byłby katem a ktoś ofiarą, a ktoś na to wszystko tylko pozwalał
                bo tak naprawdę cierpią wszyscy i skoro wszyscy na terapię przyszli, to znaczy, że chyba chcą się zmienić i należy im pomóc
                nie do końca potrafię się zgodzić z tym podejściem (bo oczywiście uważam, że to ja jestem ta pokrzywdzoba), ale co zrobić

                proponuję – olej to, co mówi matka, a w konsekwencji to, co mówi (albo nie) terapeutka, w końcu ona tego nie powiedziała Tobie, czyli to są tylko plotki
                a jeśli matka zacznie od Ciebie wymagać miłości, powiedz jej, co o tym myślisz 😛

                Anonim
                  Liczba postów: 218

                  Kokolino, szczerze współczuję i jeśli mogę kilka słów. Muszę inaczej się uduszę bo przeczytałam i oczom nie wierzę.
                  Wiesz , moja mama też jest alkoholiczką , od pół roku nie pije w ogóle, od roku dopiero nabiera pewności, że przestaje być jej potrzebna ucieczka w alkohol. Zdaję sobie sprawę, że to początek bo przyswojenie i nauczenie się trwałego utrzymywania takiego stanu to jest dopiero wyzwanie.

                  U mnie wyglądało to inaczej co prawda, bo okresy niepicia mamy trwały nawet kilka miesięcy, ale kryzysy bywały.
                  Odwiedziłam wiele gabinetów w poszukiwaniu pomocy dla niej, również takie, które proponowały przeróżne metody. Nigdzie jednak, ale to nigdzie, nikt nie przedstawił mi takiego sposobu na początek ratowania alkoholika z nałogu, o jakim piszesz. Wiem z własnego doświadczenia, że jeśli mama nie będzie chciała się leczyc, to nie pomogą żadne leki uspokajające, ani straszenie śmiercią, piekłem , ani odprowadzanie jej w te i na zad, wołanie o rozsądek czy kontrolowanie. Owszem, jeśli będzie widziała, że ma w Was wsparcie w trakcie leczenia, pomoc i poparcie jej decyzji, że zdecydowała się na terapię to co innego, bo to też będzie motywujące.
                  Ale zaczynać od takiego postępowania, to raczej próba bezskuteczna, ja tak to widzę.
                  Kurcze… nie wiem.. jakieś grube uproszczenie, które może Wam tylko krzywdy narobić. Wydaje mi się, że coś tu nie gra. Może faktycznie nastąpiło jakieś nieporozumienie, które warto osobiście skonfrontować.

                  Trzymaj się

                  Daszka

                  yucca
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 588

                    biedronka zapisz:

                    w terapii to jest właśnie najpiękniejsze – gdyby przyszło do tej samej terapeutki 5 osoób z tej samej rodziny, to każdemu trzeba by dać tyle samo uwagi, emapatii i nikogo za nic nie winić 👿 nawet gdyby ktoś z tych 5 osób byłby katem a ktoś ofiarą, a ktoś na to wszystko tylko pozwalał”

                    No niby tak, ale… jesli by do terapeuty przyszła cala rodzina, to nie będzie tak, że wszyscy siebie nawzajem krzywdzą. Matka kokolino została pewnie sama skrzydzona ale nie przez kokolino, jej brata czy ojca, ale przez własnych rodziców. I to musiałaby sobie uświadomić, a to spora bariera do pokonania – dostrzec, że się krzywdziło nie tego kto faktycznie coś nam zrobił.
                    To wszstko wzbudza wiele emocji w całej rodzinie, kazdy czuje się skrzywdzony, może dlatego terapie rodzinne odchodzą nieco do lamusa, a terapeuci wolą pracowac z indywidualnymi osobami.

                    Tak piszę, bo w mojej terapii terapeutka zwraca bardzo dużą uwagę na to by prawidłowo umieszczać uczucia złości, żalu, pretensje i zdawać sobie sprawę z tego na kogo faktycznie jestem zła, czy na osoby z mojego obecnego życia, czy na matkę. Można się zapetlić i zacząć od własnego męza czy dzieci oczekiwać rodzicielskiej troski, ale jest to już element przeniesienia. Czegoś się kiedyś nie dostało, i teraz się tego oczekuje od wqszystkich dookoła. Skądś niestety znam zmuszanie do przyjęcia roli matki własnej matki i pewnie dlatego temat rodzi we mnie sporo emocji.

                    biedronka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 127

                      yucca, ale może matka kokolino ma jakieś pokłady złości wobec kokolino właśnie… tak naprawdę my niczego nie wiemy… przeciez nas tam nie ma, skąd możemy wiedzieć, że własnie to, o czym pisze kokolino, nie jest kierowaniem złości pod właściwy adres
                      poza tym – tak patrząć na moją relację z moimi rodzicami, ja mam całą listę krzywd, jakich od nich doznałam, oni mogą mieć podobną listę, gdzie to ja występuję jako krzywdziciel
                      nie wiem, i nawet trudno mi wymyslić, co by to miało być (bo przecież to JA jestem ta pokrzywdzona), ale nie neguję, że tak nie może być
                      to wszystko jest bardziej skomplikowane (niestety) niż prosty podział na krzywdziciela i krzywdzonego, zresztą to nie o to chodzi (bo taki podział pokazuje raczej, kto ponosi winę), tylko o uwalnienie emocji
                      a nikt z nas nie wie, jakie emocje ma matka kokolino i co jej może pomóc
                      dlatego właśnie proponuję olać sprawę, albo postawić granice (nie chcę rozmawiać o twojej terapii, mnie to nie interesuje), albo jasno dac do zrozumienia, ze wszystkie roszczenia dot. miłości i kontroli już dawno się przedawniły, może jeszcze zerwac kontakt i pewnie wiele innych rzeczy

                      yucca
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 588

                        No ja mam jednak inne podejście, uwazam, że to rodzic jednak powinien brac odpowiedzialność i nie biadolić jaki to skrzywdzony przez dziecko. Bo to rodzic jest strona "trzymającą władze", stroną decyzyjną, a dziecko jest zależne (przynajmniej do pewnego wieku). Uważanie, ze dziecko rodzica krzydzi jest odwracaniem roli rodzicielskiej i wynika jednak z niewyrażonych emocji pod adresem własnych rodziców.

                        Ale fakt faktem, że najlepiej się nie przejmowac terapeutką która plecie trzy po trzy.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.