Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD za BARDZO

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • czara
    Uczestnik
      Liczba postów: 90

      Piszecie czasem o pustce, o nieodczuwaniu. Moj problem polega na czymś zupełnie innym, wszystkie emocje przeżywam jakby za bardzo, zbyt mocno i zbyt głęboko. Nauczyłam się na terapii odzyskać kontakt z tymi uczuciami, ktore wcześniej wypierałam i sama nie wiem czy dobrze sobie teraz z tym radzę.

      Czuję się wyczerpana. Kiedy zaczyna mi się robić smutno, odczuwam taki ogromny ciężar, wręcz fizyczny, ktory wprost przykuwa mnie do łożka i utrudnia oddychanie. Nie jest to depresja, to może trwać jedynie parę godzin lub kilka dni, w najgorszym wypadku. I mam co gorsze wrażenie, że gdzieś na wysokości serca pojawia się taka "dziura", taka ogromna ssaca pustka i nie wiem co tylko mnie powstrzymuje, żeby nie wlewać w tę "dziurę" kojacego alkoholu, jak przyzwyczaiłam się robić kiedyś. Wtedy wydaje mi się, że moj problem to ciało, że dobrze byłoby się od niego odłaczyć. Nie jestem wierzaca i jak wszyscy na tym świecie nie mam żadnej pewności, co by się stało po takim "odłaczeniu" ale jakieś przeczucie mowi mi, że wtedy byłaby ogromna ulga, że mogłabym przestać czuć, że przestało by boleć. Zniknęłaby ta "matryca bolu" jak pisała Lucyin. A na pewno zniknęłoby to ociężałe ciało, ktore tak cierpi.

      I nie mogę o tym opowiadać, nikomu "normalnemu" (z naciskiem na ten cudzysłow, Wy wiecie o co chodzi). Nie dość, że nie rozumieja, to jeszcze patrza z przerażaniem. Mam nadzieję, że przynajmniej tu na forum ktoś mnie zrozumie. Mam znowu ochotę zamrozić emocje, nie cierpieć, nie kochać, nie płakać… Nie czuć.

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        mi zdarza się podobnie.. mam czasem tak przerażajaco bolesny smuuutek, że nie mam siły podnieść się z łożka. banalne: nie mogłam pojść na terapie, albo musze zadzwonić do kogoś kto mnie stresuje, smutek i niepokoj zupełnie nieadekwatny do sytuacji… :unsure: trzymaj się, napisałabym więcej ale mam właśnie taka fazę…choć jeszcze w niezaawansowanym stadium…

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          mi zdarza się podobnie.. mam czasem tak przerażajaco bolesny smuuutek, że nie mam siły podnieść się z łożka. banalne: nie mogłam pojść na terapie, albo musze zadzwonić do kogoś kto mnie stresuje, smutek i niepokoj zupełnie nieadekwatny do sytuacji… :unsure: trzymaj się, napisałabym więcej ale mam właśnie taka fazę…choć jeszcze w niezaawansowanym stadium…

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Czuję, że się spalam ostatnio. Tak ¼le reaguję na stresy. Czuję się ciagle krzywdzona przez cały świat. Tak naprawdę to ja jestem mała egoistka. Ostatnio dużo myślę o śmierci. Jestem pod stała opieka psychologa ale chyba to nie wystarcza. Nie chcę wracać do środkow farmakologicznych, bo wiem, że to kanał, znowu trzeba będzie je brać parę lat. Z takim skutkiem, jak właśnie widać.

            Od małego prowadziłam pamiętniki. Miałam dziesięć lat i zastanawiałam się dlaczego nie mogę umrzeć. Nikt mnie w dom nie bił, nie wykorzystywał seksualnie, rodzice mnie kochali. Ale widocznie to nie wystarczy. Nie wiem czy wiele zmieniłam się przez kolejne 15 lat, wiem tylko, że gdybym dalej potrafiła się modlić, tak jak wtedy modliłabym się o jakaś nagła śmierć.

            Wybaczcie że te posty tak wygladaja ale boję się, ale ja nie mogę za bardzo z nikim innym o tym porozmawiać. Czuję się winna, za ta depresję, za myśli samobojcze. To niczego nie ułatwia.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              czulam sie bardzo podobnie kilka tygodni temu, myslalm, ze nie dam rady, ze tym razem sie poddam, ale jednak jakos przyszedl moment, ze sie pozbieralam, czego z calego serca ci zycze

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Czara mam pytanie:
                czy czujesz się sklejona ze swoimi uczuciami? bo ja tak właśnie mam. nie potrafię, ciężko mi odrożnić to co czuję od tego co myślę. I jesli czuję smutek to determinuje mi on zupełnie rzeczywistość, nie mogę skupic sie często na czymkolwiek innym… Moje uczucia sa mna i nie mogę się z tego wyrwać.
                Jesem ciekawa czy ktoś tak ma i -własnie- jak sobie z tym radzi.
                Czara, czy mogłabys podac nr swojego gg jeśli masz.Widze, że mam troche podobnie jak Ty. I nie jestem też DDA. A DDD to może troszeczkę, sama nie wiem. Z tym że nie brałam nigdy środkow farmakologicznych. Ja wprawdzie net bede miala dopiero od pa¼dziernika. Ale jeśli możesz to napisz. pozdrawiam 🙂 :rolleyes: bu¼ka

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  Sklejona ze swoimi uczuciami?? A można inaczej? A można być odrębnym od swoich uczuć? Można nimi nie być?

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    Wiesz, ja nie pomimo terapii jeszcze nie orientuję się zbytnio dobrze w temacie uczuć.W tym względzie u mnie wszystko postawione jest na głowie…
                    Napisałam coś przed chwila, ale tak się zamotałamw tym tłumaczeniu, że w koncu nie jestem niczego pewna… :unsure:
                    świat uczuć to nie swiat myśli. nie nieraz na terapii tak mnie np boli, że nie potrafię powrocić do rzeczywistości, o coś takiego mi chodziło…
                    uczucia nie sa mna, tylko sa we mnie.
                    Poza tym uczucia po odmrożeniu ich przeżwam tak, że pochłaniaja mi cała moja uwagę, np jak się cieszę, to czasem nie mogę zaczać myślkeć o czymkolwiel innycm, jak dziecko, jeśli coś przeżywa to na całego. Ostatnio plakałam dobrych kilka razy dziennie i było mi tak smutno, że cięzko mi było cokolwiek zrobić pożytecznego np zaczać pisać pracę ze studiow. A powodu płaczu nie znam tak do konca.
                    przepraszam nie potrafię tego wytłumaczyć, jak coś wymyślę zrozumiałego to napisze, sorry, głupio mi… 🙁 zreszta może się mylę :unsure: 🙁
                    nie powinnam pisac jak nie jestem czegoś pewna

                    życzę dużo siły

                    magda21
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 19

                      Witajcie,
                      ja bardzo czesto popadam w skrajności. Jesli się cieszę to bardzo, jeśli smuce to tak , że ciężko z tego wyjść. Nigdy nie cieszylam sie średnio. Zawsze to uczucie jest potezne, przerasta mnie i moje wyobrażenia.
                      Uczucia sa silniejsze ode mnie. Tak jak Jolika jesli jakies uczucie mnie prezpelnia to calkowicie, tak ze inne mysli inne uczucia nie sa w stanie ich przebic.
                      Najgorsze jednak dla mnie jest stan przechodzenia! Ten moment kiedy euforia przemienia sie w smutek i to w jednej chwili. Czuje sie taki ssacy bol…. ohhh
                      czy ktoś mnie rozumie??

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        hm mi się wydaje że najważniejsze to pozwolić sobie przeżywać i nie przepraszac za to nie czuć się winnym. Czy można odczuwac za mocno…? Hm trudna sprawa pewnie można odczuwać tak mocno że nas że mnie mnie też to wyczerpuje. Czasem jednak myślę czy gdybym pogodziła się z tymi uczuciami nadal by mnie to tak bardzo wyczerpywało? Płacz oczyszcza, a wrażliwość jest potrzebna na tym znieczulonym świecie.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.