Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Znowy chcę uciec ze związku

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • Paryzanka
    Uczestnik
      Liczba postów: 40

      Jestem w związku od dwóch lat. Tak naprawdę nie wiem co czuję i od początku ze sobą walczę, co chwilę kończę ten związek, co chwilę wznawiam…
      W każdym moim związku było tak samo – co chwilę zrywałam znajomość bez powodu, później żałowałam, wracałam i znowu uciekałam.

      Teraz znowu to przechodzę. Mój chłopak o niczym nie wie, a ja biję się z myślami czy wrócić do kogoś, z kim byłam kilka lat temu, bo wydaje mi się bardziej stonowany, dojrzały i gotowy na założenie rodziny.
      Czuję się podle, bo jestem z kimś, a nie czuję tej tzw. ”miłości”, nie czuję zazdrości, nie tęsknię, a do tego chcę zerwać z kimś, komu bardzo na mnie zależy i kto bardzo się stara…

      Nikt nie zrobił mi nic złego, a ja co chwilę kogoś krzywdzę swoim niezdecydowaniem.
      Mylę miłość z litością, ładuję się w związek, z którego nie mogę wyjść, bo boję się zranić tą drugą połowę.

      Mam 28 lat, chciałabym założyć rodzinę, bo to już ostatni gwizdek i podświadomie szukam poczucia bezpieczeństwa.

      Co mam zrobić? Za kilka dni nasza druga rocznica, mój chłopak jest podekscytowany, a ja boję się, że mi się oświadczy i nie czuję, że to ten na zawsze.
      Wiem, że on się załamie, a ja boję się samotności. Sama komplikuję sobie życie i żyję w takim bałaganie, który mnie męczy.

      niewiemniewiem
      Uczestnik
        Liczba postów: 37

        brzmi cholernie mi znajomo

        ewelka1982
        Uczestnik
          Liczba postów: 4746

          Więc znajdź się na szczerość i zakończ ten związek.Będzie bolało,ale innej rady nie ma

          Paryzanka
          Uczestnik
            Liczba postów: 40

            Marzy mi się o wszystkim zapomnieć i zacząć życie od nowa. Jak pomyślę ile osób zraniłam i jak bardzo teraz żałuję, a nie mogę niczego zmienić, to czuję się jak ktoś bezwartościowy, podły i bez serca. Czuję, że zostaję sama.
            Trzy miesiące temu zmarła moja mama, nie mam już nikogo, teraz znowu chcę zostawić chłopaka. To tak głupia autodestrukcja wbrew sobie.

            medulla
            Uczestnik
              Liczba postów: 713

              mnie to zrywanie i wracanie też brzmi znajomo… 😉 przechodziłam przez coś takiego Paryżanka, będąc tą drugą, zostawianą stroną i uwierz mi, o wiele mniej bolesne w ostatecznym rozrachunku byłoby dla mnie jasne, nieodwołalne zerwanie. takie lawirowanie i życie w wiecznej niepewności czy cię znowu zostawi, czy wróci, jest nie do zniesienia i niszczy.

              zlituj się nad facetem i zerwij 🙂 polecam też terapię, żeby się wyrwać z tego błędnego koła.

              drozdzyk
              Uczestnik
                Liczba postów: 2536

                Paryzanka

                moim zdaniem szukasz tego bezpieczeństwa i akceptacji "za wszelką cenę". Trwasz przy kimś kogo nie kochasz, bo lepiej trwać przy kimś takim niż przy nikim.
                Jeśli go lubisz to daj mu ułożyć sobie życie z kimś na kogo zasługuje bo tak ile będziesz go jeszcze zwodzić? Rozbudzać nadzieje na wspólną przyszłość, dzieci.

                Naucz się żyć sama, spróbuj chociaż przez jakiś czas pobyć naprawdę sama, bez faceta – sama ze sobą, z życiem z codziennością. Przyjżyj się sobie, spróbuj sama najpierw dojść ze sobą do ładu, poznać swoje myśli. Teraz każdy brak rekompensuje Ci partner. Zapełniasz nim pustkę i wyrwę, którą niewątpliwie masz w sobie – bo takie zachowania nie biorą się znikąd – one mają na pewno jakąś przyczynę.

                Nie znajdziesz jej jeśli zawsze ktoś będzie stał za Tobą. Ubezpieczasz się ….ale jednocześnie nie jesteś szczęśliwa. Dajesz też złudne szczęście komuś.

                Bądź ze sobą i z nim szczera.

                Powodzenia

                Panama
                Uczestnik
                  Liczba postów: 3986

                  Paryżanko, jeżeli nikt Ci nie odpowiada to prawdopodobnie masz duże zastrzeżenia do samej siebie, możliwe, że ukryte.

                  Paryzanka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 40

                    Wszystko to prawda co piszecie. Mam duże zastrzeżenia do siebie i trzymam wszystkich na dystans jednocześnie dając im nadzieję, zostawiam sobie w tej sposób taką otwartą furtkę na wszelki wypadek.
                    Boję się zostać sama. Boję się, że przez te nerwy i smutek, który w sobie mam, stanę się taka sama jak moi rodzice – wpadnę w alkoholizm i też będę wytykana palcami.

                    Paryzanka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 40

                      Nie wiem dlaczego każda wizyta u potencjalnych teściów, czy rodziny chłopaka sprawia, że wstydzę się i boję – że zapytają o rodziców, o rodzeństwo… A u mnie w domu nikt legalnie nie pracował, wszyscy pili, wiecznie ktoś w więzieniu, wiecznie policja. Boję się, że chłopak z którym jestem (ten, czy poprzedni) właśnie dlatego nie decyduje się na rodzinę ze mną. Na zewnątrz jestem bardzo pewna siebie, a tak na prawdę jestem strasznym tchórzem. Boję się zaryzykować w życiu, wszystko trzeźwo kalkuluję i nikt nie jest wystarczająco dobry, albo ja jestem zbyt mało warta.

                      medulla
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 713

                        Paryżanka :*

                        truizm, ale dopóki nie będzie Ci ok z samą sobą, nie dasz szczęścia nikomu innemu. myślałaś o terapii?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.