Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471667
Masz rację Michale, rola ofiary nie jest wcale wygodna, ani tak naprawdę łatwa. To bardzo złudne przekonanie. Wychodzenie z tej roli nastręcza mi sporo różnych trudności, problemów, różnych emocji. Jednak już wiem, że świat bez tej roli jest dużo wartościowszy, piękniejszy, ciekawszy, bogatszy. I te relacje z wartościowymi, zdrowo patrzącymi na świat ludźmi, nie do przecenienia:)
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471666Some1, dziękuję Ci za marzycielski wpis, pakuj plecak i na szlak:)
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471665Fenix jesteś WIELKA:) Twój wpis, za który Ci bardzo dziękuję, dodał mi ogromnej otuchy i siły do walki o siebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że działa na mnie jak balsam.
Najgorsze są chwile zwątpienia, kiedy nachodzą mnie krótkotrwałe, na szczęście, myśli, że może ja sobie wyolbrzymiam swój problem, że on nie ma miejsca. I tak naprawdę jest, ponieważ on jest tylko w mojej głowie.
Ale będę walczyć i za Ciebie też trzymam kciuki:)
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471637Dziękuję Fenix, że dodałaś ziarenko do zapoczątkowanego przeze mnie wątku. Myślę, że masz rację. Robienie z siebie ofiary jest wygodne i załatwia wiele spraw w naszym życiu. Czujemy się gorsi, słabsi, ale wydaje nam się, że taka już nasza dola. Dzieje się tak, bo chyba tego chcemy. Tak naprawdę to nasza wina, że pozwalamy sobie na takie traktowanie. Jednak nie jest wcale łatwo wyjść z tej roli, nawet wtedy, gdy znajdzie się Przewodnik, który nam to uświadomi. Wtedy następuje szok i niedowierzanie z którymi trzeba się zmierzyć i za wszelką cenę WYGRAĆ. Wygrać, choć walka nie zawsze jest równa.
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471636Michale, cieszę się, że pomimo „zagwozdki” odpowiedziałeś. Widzę, że czeka mnie ciężka i żmudna praca, ale jak czytam Twoje posty wiem i czuję, że warto.
Warto zawalczyć o siebie, swoje marzenia, każdy poranek, który sprawi, że będziemy silniejsi. Będziemy silniejsi, a co za tym idzie coraz rzadziej będą nas dopadać symptomy naszej choroby, której (jak napisałeś) nabawiliśmy się w dzieciństwie. Górę weźmie chęć realizacji marzeń: wyjazd w Bieszczady, spacer górskim szlakiem z ukochaną osobą, sturlanie się z ruchomej wydmy.
Uświadomiłeś mi, że to jest MOJE prawo do szczęścia. Teraz trzeba cały czas wzmacniać ową świadomość. Wiem już, że mnie (podobnie, jak Tobie) potrzebni są do tego inni ludzie. Zaczęłam się rozglądać i nagle spostrzegłam, że jest ich całkiem sporo. Dzięki nim i swojej determinacji, mam nadzieję, że będę czynić kroczki do przodu. Dziękuję Ci, za wsparcie.
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471592Dziękuję Some za Twoje spostrzeżenia. Generalnie w moim mieście terapeuci i grupy skupione są na AA i ewentualnie DDA. Tak mi przynajmniej powiedziała pani psychiatra z poradni uzależnień przy szpitalu, ale będę próbowała jeszcze Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie i w Poradni Zdrowia Psychicznego. Pozdrawiam Cię serdecznie.
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471586Michał, super że pozbyles się wyrzutów sumienia i świetnie sobie z tym radzisz. Ja jeszcze z wtłaczanymi mi wyrzutami walczę. Robię mnóstwo fajnych rzeczy z moim Przyjacielem, a mimo to smutas że mnie. Dziś pierwszy raz byliśmy grać w kręgle 🙂 Świetna zabawa, polecam:) Pani psychiatra bardzo była miła. Po zapoznaniu się z moim problemem stwierdziła, że mogę mieć problem ze znalezieniem właściwego terapeuty. Przepisała mi środek, który jak twierdzi mój Przyjaciel, może spowodować, że zacznę dostrzegać piękno otaczającego świata.Między innymi, dlatego też uczyniłam się tego forum i Twojej osoby 🙂 Fajnie mi się robi jak odpisujesz 🙂 Wiesz, wstyd się przyznać, ale zawsze miałam wpojone, umartwianie się, cierpienie, a ja nie chcę tak żyć. Mam wyrzuty sumienia, że się chcę bawić i korzystać z życia. Pisz do mnie jak możesz, pomaga mi to 🙂 Dziękuję 🙂 Jak poradziles sobie z tym, aby nie targaly Tobą wyrzuty sumienia 🙂 Pozdrawiam 🙂 Napiszę, jak będzie działał lek 🙂
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471508Michale, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak to, że poświęcasz swój czas i rozmawiasz ze mną jest dla mnie niezwykle ważne.
Od jakiegoś czasu wspominałam swojemu Przyjacielowi, że chciałabym porozmawiać z osobami podobnymi do mnie. On w końcu wczoraj załatwił to krótko „zrób to”. I zrobiliśmy, założyliśmy wątek i mogę realizować kolejny mój „pomysł na zdrowienie”.
W pewnym momencie bowiem, miałam wątpliwości, że może ja sobie wymyślam tylko, że moja rodzina to nieżyczliwi ludzie. Ja już wiem, że to JA pozwoliłam na takie traktowanie siebie. Zawsze naiwnie myślałam, że jak będę ciepłą, życzliwą, starającą się osobą, to inni odwdzięczą się tym samym. W przypadku moich rodziców i dzieci okazało się, że czuję się jak osoba, o życiu i moralności której, tylko Oni mają prawo decydować, bo ja zostawiając w wakacje dorosłe dzieci zburzyłam rodzinne szczęście, zniszczyłam rodzinę (to mi wtłaczają jak mantrę). Dziś Przyjaciel uświadomił mi, że pisząc do nich przepraszające smsy nie dość, że robię z siebie ofiarę, to jeszcze im wtłaczam poczucie winy. Oni najprawdopodobniej wiedząc, że zawsze starałam się być „w porządku” muszą znaleźć sobie „kozła ofiarnego”, żeby się poczuć lepiej z tym, że przez całe wakacje się do mnie nie odzywali, bo to MOJA wina.
Jutro raniutko wizyta u psychiatry. Ma zadecydować, czy nadaję się do jakiejś grupy wsparcia. Mam nadzieję, że jest jeszcze dla mnie szansa:)w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471499Przy Twoich przeżyciach Michale, moje to w zasadzie nie są problemy. Jedno tupnięcie z mojej strony, uderzenie pięścią w stół i tych bohaterów już by pewnie nie było. Tylko te pęta w mojej głowie nie pozwalają mi jeszcze tego zrobić, chociaż z boku widzę, że wydaje się to banalnie proste.
Wiesz Michale, moim największym problemem jest chyba to, że oczekuję „głaska” od tych nieżyczliwych ludzi, od których uzależnił się mój umysł. Wystarczyłoby, żeby powiedzieli, że akceptują mój związek, że mogę żyć tak jak chcę i już unoszę się nad ziemią, kwitnę, doświadczam, poznaję, cieszę się, kocham, robię tysiące rzeczy o których w skrytości ducha zawsze marzyłam i te które dopiero poznaję. To jest dopiero żenada, że dojrzała kobieta uzależnia swój nastrój, emocje, postępowanie od rodziców i dzieci. Traktuje ich jak demiurgów i bogów, już teraz wiedząc, że ich poglądy i oczekiwania są z innego świata.
Dzięki mojemu Przyjacielowi, który otworzył mi oczy na wiele spraw, zaczęłam rozmawiać z moimi koleżankami. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nie usłyszałam od nich słów krytyki, że opuściłam dzieci, tylko słowa o odcinaniu pępowiny, ich dorosłości, samodzielności, o tym, aby nie podcinać im skrzydeł, nie chować „pod kloszem”, że one również mogły się ze mną skontaktować. Oczywiste prawdy, a ja dopiero je odkrywam. Koleżanki, które poświęciły mi czas, tłumaczyły, że nic złego nie zrobiłam, że dzieci z czasem zrozumieją, że ich matka ma prawo do szczęścia, że relacje się ułożą.
Dziękuję Ci za słowa otuchy i wsparcia. Zawsze wtedy się troszkę rozklejam, bo cenię ludzi, którzy nie krytykują, nie oceniają, ale wspierają, ciągną w górę.
Chociaż moja sytuacja jest dla mnie trudna, zdaję sobie sprawę, że jest tylko zakodowana w moim umyśle, a inni mając ciężej potrafią jeszcze wspierać.
Nie poddam się, chociażbym miała ponieść porażkę (wtedy postaram się podnieść, otrzepać i ruszyć dalej). Będę wszędzie, gdzie się da szukała wsparcia i pomocy. Będę walczyć o „JA, JA, JA”.
Michale, jeśli Cię zanudziłam – przepraszam. Jestem na etapie, otwierania się na innych i otwarcie mówienia o moim problemie, przyznania się do tego, że on istnieje.
Pozdrawiam.
w odpowiedzi na: 47 lat i dramat DDD #471497Michal84 serdecznie dziękuję Ci za odzew. Jestem pełna podziwu dla Twojego sukcesu i determinacji. Gratuluję Ci. Ze mną jest tak, że boję się swoich ponad 70-letnich rodziców, którzy wmawiają mi poczucie winy, że zostawiłam swoje dzieci (25 i 26 lat) i nie odzywałam się do nich przez całe wakacje, bo poznałam kogoś, kto jest przeciwieństwem mojego byłego męża. Nie akceptują mojej nowej relacji w takiej formie i wciągają w to, według mnie, dorosłe już dzieci. Cała rodzina odwróciła się ode mnie, są obrażeni, sfochowani, twierdzą, że zgłupiałam na starość. Ja jednak dopiero teraz bym mogła zacząć żyć, ale ich pęta trzymają mnie tak bardzo mocno. 6 stycznia ma się odbyć kolejny sąd rodzinny nade mną, w celu omówienia dalszych losów rodziny. Jak staję z boku, to widzę taką żenadę tej sytuacji (prawie 50-letnia kobieta kuląca się pod oskarżycielskim wzrokiem i głosem zeschizowanej rodziny). Jak jestem w środku sytuacji, boję się bronić, aby ojciec nie dostał zawału, a matka udaru. Jeśli mogę zapytać, a co u Ciebie stanowiło problem, z którym sobie poradziłeś.
-
AutorWpisy