Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 9 wpisów - od 141 do 149 (z 149)
  • Autor
    Wpisy
  • andziaaa84
    Uczestnik
      Liczba postów: 153
      w odpowiedzi na: pustka… #181458

      Myślę że podstawą tego abyśmy byli zdrowi jest to aby przestać robić to co inni od nas oczekują i w końcu skupić się na sobie. Dużo myślałam od wczorajszego wieczora kiedy postanowiłam tu się pierwszy raz wypowiedzieć i faktycznie doszłam do wniosku, że jak na razie to staram się aby innym było dobrze a nie mi. Szczególnie żeby ojcu było dobrze, a to on jest największym problemem. Teraz jak tak czytam Twojego posta to dochodzę do wniosku że i wokół mnie jest parę toksycznych osób, które oczekują odemnie wiele, a ja w zamian nic nie dostaję. Nie mozemy dać się kontrolować. W końcu to nasze życie a nie ich. Nikt za nas naszego życia nie przeżyje, tylko my możemy sprawić aby było ono piękne. Tja… dobrze się pisze a ciężej wykonać… i to mówię ja która biega na każde zawołanie zapijaczonego ojca… ech…Pustka… są chwilę że i ja ją odczuwam. Nie wiem czym ją zapełnić bo nie potrafię się zmobilizować aby racjonalnie myśleć. Ostatnio żyję z dnia na dzień z godziny na godzinę…. Bez marzeń… a kiedyś miałam ich tak wiele. Jednak mimo tego, że ostatnio czuję się beznadziejnie mam jakieś głębokie przeświadczenie, że nadchodzący rok będzie dobry. Damy radę stokrotqo 🙂

      andziaaa84
      Uczestnik
        Liczba postów: 153
        w odpowiedzi na: RADOŚĆ #181453

        Wiem wiem. Ale dziś nastąpił jakiś mały przełom bo zwykle jak chodzi o temat alkoholu to wystarczy że coś na ten temat wspomnę a mój ojciec już zaczyna kłótnię. A dziś cisza. Obym dała radę i wytrwała. A wracając do radości to teraz mnie olśniło. Puściłam sobie właśnie płytę z różnymi świątecznymi piosenkami, patrzę na choinkę i jedyne czego brakuje to śniegu. Lubię tą atmosferę świąt. Kojarzy mi się ten okres z moją mamą, która potrafiła z kilku gałązek zielonej choinki zrobić piękny stroik, zawsze mieliśmy ślicznie wystrojony dom, ciasteczka, barszczyk i uszka. Może te Swięta też będą radosne.

        andziaaa84
        Uczestnik
          Liczba postów: 153
          w odpowiedzi na: RADOŚĆ #181448

          Super że podałaś informację o tym emityngu, na pewno się dziś na nim pojawię.
          Radość ostatnimi czasy była dla mnie czymś obcym. Przez długi okres czasu czułam, że nie zasługuję na to uczucie. Kiedyś cieszyły mnie drobnostki. A teraz siedzę tu i zastanawiam się czy jest coś co mi sprawia radość… Jedyne co mi przychodzi do głowy to mój pies. Zwierzęta są idealne jeśli chodzi o odstresowanie. Jedno merdnięcie psiego ogona i troski znikają. Aaaa… dziś się uśmiechnęłam z satysfakcją sama do siebie bo powiedziałam mojemu ojcu że nic nie robi tylko pije i trochę marnie to wygląda i wyszłam. Jego mina była bezcenna… doznał lekkiego zaniemówienia ale mi nic nie odpowiedział.

          andziaaa84
          Uczestnik
            Liczba postów: 153

            Fajny był jeśli chodzi o pogadanie lub wolne itp. No ale wymagał, trochę za dużo. Teraz jak patrzę na to z perspektywy czasu to gdybym trochę bardziej była asertywna to może miałabym w tej pracy lepiej. No ale to już przeszłość i nie ma co gdybać..

            andziaaa84
            Uczestnik
              Liczba postów: 153

              Hmmm… a ja sama nie wiem jak to ze mną tak do końca jest jeśli chodzi o pracę. Aktualnie jej nie mam więc nie mam tego problemu, natomiast w mojej ostatniej pracy miałam dość fajnego szefa z którym mogłam porozmawiać bez krępacji. Nawet kiedyś porozmawialiśmy o alkoholu, bo on ma podobną sytuację, też ma ojca alkoholika. Oczywiście jako szef lubił sobie pokrzyczeć i pokazać władzę i w sumie dlatego się rozstaliśmy, bo jednak nie wytrzymałam w pewnym momencie tych jego humorów. Zbyt dużo wymagał bo widział, że jestem sumienna i chcę wszystko robić na tip top. Przyznam że dawałam się wykorzystywać, bo nawet w niedziele w domu potrafiłam pracować. Nie potrafiłam powiedzieć "nie" no i dlatego nie dałam rady. Jednak jeśli chodzi o samą pracę, lubię jak jestem sama, oczywiście pytam jak czegoś nie rozumiem, ale w zasadzie wolę się uczyć na własnych błędach niż pytać co jakiś czas o co mam zrobić. Praca w grupie jakoś mi nie wychodzi, być może dlatego że straciłam zaufanie do ludzi i od jakiegoś czasu mam przeświadczenie że mogę liczyć tylko na siebie. Teraz poszukuję kolejnej byłej pracy, bo znając mnie długo się w niej nie utrzymam… a może dam radę. Może znajdę coś co będę lubiła robić. Kto wie…

              andziaaa84
              Uczestnik
                Liczba postów: 153
                w odpowiedzi na: Muszę się wygadać. #181399

                Tak też zrobię 🙂 Niestety nie miałam okazji oglądać tego filmu, ale jak tylko znajdę to sobie zaraz obejrzę… tak na dobranoc. Mam nadzieję, że jakoś to będzie. Po dzisiejszym wieczorze jestem dobrej myśli i tego się będę trzymać. Zyczę wszystkim miłych snów.

                andziaaa84
                Uczestnik
                  Liczba postów: 153
                  w odpowiedzi na: Muszę się wygadać. #181396

                  Faktycznie, mądry tekst ten List alkoholika. Coraz bardziej upewniam się w tym, że muszę się przestać przejmować. Może faktycznie coś da to, że zostawię go samemu sobie. Na wyprowadzkę jak na razie nie mam siły. Jutro wyjdę do ludzi, bo ostatnio siedzę w domu i się pogrążam w myśleniu. Najgorsze jest to, że jak gdzieś wyjdę to mam wrażenie, że on na mnie czeka i jest zły, że jeszcze mnie nie ma. Ale to zapewne tylko jakieś moje lęki. Tak, on szuka wymówek cały czas, a jak się go niby czepiam, to znaczy proszę lub próbuję z nim rozmawiać o piciu to twierdzi że to jego sprawa mi nic do tego, a czasem nawet mnie straszył, że pójdzie i już nie wróci. Ostatnio po takim tekście dałam mu walizkę i powiedziałam żeby już szedł jak musi. Wziął ją i się zaczął pakować po czym uznał, że jest zbyt pijany i nie wie co ma zapakować i poszedł spać. Nie rozmawialiśmy ze sobą dwa dni a dla mnie to była katorga bo się zadręczałam tym, że kazałam się mu wynosić. Potem oczywiście się pogodziliśmy. Od tego momentu już przynajmniej nie słyszę że pójdzie i nie wróci. Ten mój znajomy też mi powiedział że on musi sięgnąć dna… tylko że najgorsze jest to że ja będę na to dno patrzyła. Pierwszy krok zrobiłam, podzieliłam się moimi odczuciami z Wami a to chyba dobry krok. Czytam sobie i czytam i jutro powiem mu chyba tak…"Od dziś rozmawiam z tobą tylko jak jesteś trzeźwy…" i po prostu może zacznę go unikać, traktować jak powietrze…bo nie wiem jak inaczej mam zostawić go samemu sobie mieszkając z nim pod jednym dachem…

                  andziaaa84
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 153
                    w odpowiedzi na: Muszę się wygadać. #181390

                    Dokładnie Buczko… mam tak samo. Jak gdzieś wyjadę na parę dni na przykład, to dzwonię do niego z dwa razy dziennie, żeby po prostu usłyszeć czy jest trzeźwy, czy jest ok… to jest po prostu straszne jak to potrafi zawładnąć człowiekiem. Dodatkowo nie potrafię się z nikim związać na stałe. Ostani mój chłopak był naprawdę dobrym człowiekiem, starał się mnie zrozumieć… a ja go zostawiłam bo stwierdziłam że nie mam prawa obarczać go moimi problemami…ech Widocznie tak jak przeczytałam w jedym z artykułów na tej stronie na razie uważam że moją jedyną rolą życiową jest bycie córką. Dziękuję Wam za słowa otuchy. Zapewne skorzystam z możliwości popisania z Tobą na mailu. Dziękuję raz jeszcze 🙂

                    andziaaa84
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 153
                      w odpowiedzi na: Muszę się wygadać. #181388

                      Dziękuję za te słowa. Dużo dla mnie znaczą. Dobrze jest wiedzieć, że można się wygadać i nikt nie spojrzy na ciebie jak na wariata… Moi znajomi już dawno zostawili swoich rodziców, żyją własnym życiem i mam dziwne wrażenie że patrzą na mnie z politowaniem jak im mówię, że nie potrafię zostawić mojego ojca samemu sobie. Mój tata w tamtym roku prawie doprowadził się do śmierci bo przez trzy miesiące tylko pił a jak coś jadł to było to święto. "Obudził" się u lekarza jak spojrzał w lustro i uznał że wygląda jak szkielet. Doszedł wtedy do wniosku że musi się leczyć, był na jednym spotkaniu AA ale uznał że to nie dla niego. W akcie desperacji skontaktowałam się z jego znajomym, który też jest alkoholikiem ale niepijąym aktualnie od kilku lat. Rozmowa z nim bardzo mi pomogła. Do dziś jak mam problem to z nim rozmawiam. Ostatnio nawet mój tata się z nim spotkał, ale rozmowa na nic się nie zdała bo mój tata uznał, że skoro nie pije denaturatu pod monopolowym to nie jest z nim tak źle. Twierdzi że musi pić bo nie potrafi przestać i twierdzi że to kontroluje. Ale to taka gadka szmatka, bo widzę że jest z nim źle. Wstaje rano i już musi się napić… tylko że on tego nie widzi i to jest jego problem. Ten znajomy powiedział mi że teraz przemawia przez niego wódka i nie przemówimy mu do rozumu. Jedyne wyjście jakie widzę z tej sytuacji to odejście od niego. Wiem, że musze myśleć o sobie bo inaczej nie da rady, ale świadomość zostawienia go samego sobie po prostu mnie przeraża. Długo zwlekałam z decyzją odezwania się tu na forum, być może za długo bo widzę, że możliwość wygadania się tu dużo mi daje. W moim mieście są spotkania DDA, kiedyś byłam na dwóch ale potem praca kolidowała godzinowo z tymi spotkaniami. Ale w poniedziałek chyba się przejdę na spotkanie… no i postaram się bardziej wypowiadać tuatj na forum. Może to będzie jakiś dobry początek aby zmienić to moje życie. Dziękuję stokrotqo :*

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 141 do 149 (z 149)