Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Napad wewnętrznego przerażenia #467917
Nie, to po prostu jakaś twoja projekcja.
w odpowiedzi na: Napad wewnętrznego przerażenia #467911Jakiś czas później, mam się lepiej. Dalej nie jestem w stanie zjeść w lokalu, chociaż nawet nie wiem, bo olałem to, jeżeli już zaopatruję się w gotowe to po prostu biorę na wynos. Szkoda walki z wiatrakami.
Przy okazji zmieniłem dietę, zacząłem regularnie zarzucać hantlami + pompki + zimne prysznice, serotonina i testosteron podskoczyły, czuję się o niebo lepiej. W poszukiwaniu wolontariatu spotkałem parę osób, zrobiłem parę rzeczy, to też się liczy. Poszedłem na mityng DDA po raz pierwszy od miesiąca czy dwóch – żeby uzyskać akceptację, i doszło do mnie, że to bez sensu. Trudno to wytłumaczyć. Liczyłem że kogoś poznam czy dostanę olśnienia – i w sumie dostałem. Żeby siebie znaleźć trzeba czasem sprawdzić gdzie siebie nie ma. Mnie tam już nie ma. Jestem DDA, ale to już nie to.
W międzyczasie trafiłem na pewne otwarte spotkanie grupowe, gdzie m.in. wypisaliśmy parędziesiąt swoich zasług/osiągnięć/rzeczy z których jesteśmy zadowoleni i omawialiśmy je. I doszło do mnie… że to co mam / kim jestem to naprawdę dużo.. że to wystarcza. A ja po prostu w siebie nie wierzę.
Nie był to oszałamiający katharsis w niebiańskim świetle ostatecznej prawdy, ale to ciągłe poczucie że jestem do dupy bo ciągle czegoś mi brakuje zaczęło umierać. Bo po prostu, ja wystarczam. Kamień z serca.
w odpowiedzi na: czy 12 kroków DDA działa ? #467820W 3 kroku jest „Bóg, jakkolwiek go pojmujemy”
to może być cokolwiek, bogiem może być samo marzenie o uwolnieniu się z ciężaru, bogiem może być nic i wszystko, bogiem może być to że nie wierzysz…
co tam chcesz, DDA jest areligijne
w odpowiedzi na: Wolontariat. Pomoc DDA. #467667Problem w tym, że DDA nie da sobie pomóc, ponadto nie da się pomóc. Tak 'doraźnie’.
Nastawiając się na pomoc innym DDA nikomu się nie pomoże, bo to tylko ucieczka od własnego problemu.. od którego nie ma ucieczki.
Ale wracając do tematu wolontariatu, najbliższym będzie pójść na mityngi DDA i poopowiadać. To na pewno pomoże, i innym i tobie.
w odpowiedzi na: Napad wewnętrznego przerażenia #467659Jak mi powiesz 'cześć’ pod stołem to walnę na zawał
potem poczęstuję marchewką
Teraz jest ok, może się stanie może nie a jeśli się stanie to już lepiej to zniosę. A jak lepiej to zniosę to aż się ucieszę z tego
w odpowiedzi na: Napad wewnętrznego przerażenia #467657Dzięki
Kiedyś właśnie tak konfrontowałem się z domniemanym zagrożeniem, wychodząc mu naprzeciw, ale na dłuższą metę to bez sensu, bo tylko podtrzymuje strach przed oceną. Bo skoro „muszę się konfrontować to znaczy że zagrożenie faktycznie istnieje”
No ale jakoś trzeba sobie radzić, przynajmniej na tu i teraz. A na dłuższą metę leczyć przyczynę a nie objawy
Ja stwierdziłem że może to jakaś lekcja, żeby zaakceptować samego siebie nawet w takiej chwili słabości. A może nawet szczególnie wtedy. Czyli „mam beznadziejny żałosny napad przerażenia przy prostej czynności? No i co z tego, tak mam po prostu, zdarza się, przy tym wszystkim co przeżyłem.” I ok.
Może znowu mi się przydarzy, ale teraz jest ok.
w odpowiedzi na: Napad wewnętrznego przerażenia #467625No i znowu mi się przydarzyło. Poszedłem zjeść, jakaś babka przyszła, czekała na jedzenie a ja nie mogłem fizycznie podnieść widelca, bałem się irracjonalnie że tylko się gapi i ocenia, choć wiedziałem że nie. Poprosiłem zapakować na wynos i zjadłem w domu. Nigdy nie miałem takich problemów przy jedzeniu.
Bezsilność i niewładanie nad własnym ciałem to obrzydliwe uczucie. Kompletne gówno
Jakby depresja którą niby ogarnąłem i wyszedłem wróciła, ale tylko na tę chwilę.
A postanowiłem coś zrobić, działać, zapisałem się na szkolenie wolontariuszy żeby robić coś poza pracą i siedzeniem w domu. Żeby zyskać w swoich oczach. A może znowu popełniam podstawowe błędy i nie rozumiem.
Albo rozwiązaniem jest zostać nie przejmować się i zostać odrzuconym żeby nie bać się odrzucenia, albo naprawdę potrzebuję ludzi
w odpowiedzi na: Zdrowienie, katharsis, nirwana #467338Albo DDD – jest jeszcze szersze, bo obejmuje wszystko
właściwie to forum powinno się nazywać DDD.pl ale DDA jest bardziej 'rozpoznawalne’
w odpowiedzi na: Ktoś musi umrzeć, by on się zmienił… ? #467283Klasyk z de Mello:
Jak zmieniac wszystko? Jak zmieniac siebie?
Wyobrazcie sobie pacjenta, ktory idzie do lekarza i mowi mu, na co cierpi. Doktor odpowiada:
– Rozumiem panskie symptomy. Wie pan, co zrobie? Zapisze lekarstwo dla pana sasiada.
Pacjent odpowiada:
– Dziekuje, bardzo dziekuje. To bardzo poprawi moje samopoczucie.
Idiotyczne to, prawda? Ale wlasnie tak czynimy. Osoba pograzona we snie sadzi, ze poczuje sie lepiej, jesli zmieni sie ktos inny. Cierpisz, bo spisz, ale myslisz sobie: „Jakze piekne byloby zycie, gdyby ktos inny sie zmienil. Jakze piekne byloby zycie, gdyby zmienil sie moj sasiad, zona, szef”.
Zawsze chcemy, by dla naszego dobrego samopoczucia zmienil sie ktos inny.Innymi słowy, jeśli nie da się z nim żyć, idź dalej
w odpowiedzi na: Uwarunkowanie społeczne pt. "facet musi być zdrowy" #467106Facet nie tyle „musi być zdrowy” co „pewny”, ale generalnie tak, mamy przepierdzielone pod tym względem.
Ale każde przekleństwo może być błogosławieństwem, każdy problem można odwrócić – w tym wypadku –
skoro świat „oczekuje” i ma w dupie twoją słabość, to możesz mieć w dupie świat, oczekiwania oraz mieć pewność wynikającą z siebie bo tak.
Siła w bezsilności. Pewność w niepewności.
-
AutorWpisy