Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Ból w terapii

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 21)
  • Autor
    Wpisy
  • doris
    Uczestnik
      Liczba postów: 396

      Yucca, pisałam do Ciebie z całą moją życzliwością.

      Odebrałaś to inaczej, trudno, zdarza się. Szkoda, że nie zauważyłaś iż próbowalam zmierzyć się z Twoim problemem.

      Zdanie:"Tylko nie wiem czy ktokolwiek zauważył, że to nie ja sama siebie chwale i nie ja sama sobie dodaje oklaski." pozostawię bez komentarza, ponieważ musiałabym tłumaczyć komus, ze nie jestem wielbłądem, a to przecież na oko widać;)

      Powtórzę za Cerebri : wyluzuj ….

      Edytowany przez: doris, w: 2008/06/27 08:41

      Bronislavus
      Uczestnik
        Liczba postów: 212

        Moze na temat, moze nie, nie mniej o sobie…

        Wspominalem w ktoryms poscie o tym jak dlugo jestem w terapii, ze teraz grupowa itd. Od poczatku terapii bylem bardzo zaangazowany (jestem nadal), postanowilem MAKSYMALNIE wykorzystac ta terapie i zrobic z soba porzadek. Rozpoczalem prowadzenie zeszytu (juz trzeci tom sie pisze), mialy byc krotkie notki, uczucia, mysli… a zrobilo sie, hmm… zrobilo sie cos, co nazwalbym analiza totalna. W zalozeniu mialem pisac sobie tylko wieczorem, takie podsumowanie dnia, jednak na pewnym etapie zaczynalem pisac kiedy zadzialo sie cokolwiek. Nosze ten zeszyt ze soba, woze i praktycznie kazda wolna chwila zajmuje mi sledzenie co tez dzieje sie w mojej glowie. Tydzien temu zaczelo do mnie docierac, ze moj zeszyt sluzy mi do uciekania…. od uczuc, gdy cos czuje, cos przezywam – probuje to od razu opisywa, zamknac w ramy zdan, tym samym przerywam doswiadczanie, zamrazam to, co czuje, a czego pewnie sie boje. Analogiczna sytuacja z roznej masci lekturami z zakresu psychologii: uzbierala mi sie spora biblioteka ksiazek, ale lapie sie za nie, bo czytajac i analizujac dystansuje sie od tego co przezywam lub moglbym przezywac, od tego co czuje. Z moim zeszytem i lekturami mam komfort, dystans, moge kontrolowac siebie, posiadam wiedze, ladnie potrafie sobie wyjasnic co i jak sie ze mna dzieje, tylko obawiam sie, ze to slepy zaulek. Od tygodnia analizuje mniej, wiecej slucham, wiecej gadam z soba samym. Zapisuje tylko co mi sie snilo rano i wieczorkiem od myslnikow jakie mysli mi towarzyszyly i uczucia. Koniec z kronika codziennosci, zdaje sie, ze czas abym zamiast opisywac i analizowac zycie, zaczal nim zyc. Od tygodnia rowniez nie ruszalem lektur z psychologii, okazuje sie, ze hmm… zaczelo mi ich nagle brakowac, zerkam tesknie na polke, a wiec coz…. dawaly mi jakies poczucie bezpieczenstwa, chronily…. No to teraz sprobuje bez ochrony, ciekaw jestem co z tego wynikinie. Przyznam, ze jestem bardziej niespokojny niz zwykle, ale tez chyba bardziej koncentruje sie na rzeczywistosci, w koncu mam na to czas, skoro nie notuje 🙂

        Podoba mi sie to slowo – WYLUZUJ, wlasnie sobie mowie: BRONEK, WYLUZUJ! No i luzuje z kurczowym trzymaniem sie analizowania, kontrolowania, sledzenia krok w krok krytyka, wewnetrznego dziecka i snucia teorii co sie z nimi i miedzy nimi dzieje. I jestem naprawde bardzo ciekawy gdzie mnie to zaprowadzi. Na razie zaczelo mi sie chciec gadac na forum i wiecej odzwywac sie na terapii.

        biedronka
        Uczestnik
          Liczba postów: 127

          Bronek, "wyluzuj" – to piękne słowo 🙂 Właśnie się go uczę 🙂
          A w temacie rozumu – nasz rozum nie jest w stanie poradzić sobie z terapią. Nasze umysły są siedliskiem różnych głupich myśli, chorych mechanizmów obronnych. Nasza głowa nie była w stanie nam pomóc, kiedy przez lata tkwiliśmy w chorych układach, nie zauważaliśmy, że interpretujemy świat w niezdrowy sposób…
          I dlatego terapii nie da się wziąć rozumem. To tak jakby chcieć krzywym od zawsze młotkiem wbić gwóźdż w ścianę. Bo teraz powinno się udać 😉
          Więc terapia robi nam przeciąg głowach i kiedy wreszcie nasz umysł jest w stanie ogólnego zamieszania i zwyczajnie się poddaje, kiedy my już wiemy, że nic nie wiemy, to do roboty bierze się prawa półkula, bo to tam dokonują się prawdziwe zmiany.
          To może być jeden etap, ale u mnie jest wiele takich sytuacji – zawsze gdy dochodzę do wniosku, że już dalej nie mogę, że terapia jest do bani, że nie mam siły tego wszystkiego udźwignąć.
          To co piszę powyżej wyczytałam, ale bardzo dobrze do mnie pasuje. Może komuś pomoże 🙂
          Ja się pod tym podpisuję.

          myszkowoz
          Uczestnik
            Liczba postów: 147

            A Bronek, czy czytasz jeszcze jakies inne ksiazki oprocz psychologicznych? Dlaczego sie pytam… Mh… bo kiedys tez duzo psychologicznych czytalam, jakies analizy, metody afirmacji, sposoby na bycie szczesliwym… I wiesz co widze z biegiem czasu? Te ksiazki dobrze jest przeczytac, ale tak naprawde to warto czytac ksiazki o ludziach. Biografie, opowiesci, reportaze, sprawozdania z osiagniec (himalajskich, zeglarskich)… tam znalazlam duzo do myslenia, takiego po prostu ludzkiego. Nie analitycznego, tylko przedstawianie zycie i mysli innych ludzi.

            Troche nie na temat, ale jakos tak mialam ochote o tym napisac. Yucca, prosze nie obraz sie, ze tak zbeszczecilam twoj temat 😉

            A jeszcze apropo rozumu. Tak sie zastanawiam. Jak mozna brac wogole terapie rozumem??? Przeciez to kim jestesmy, to sprawka naszych uczuc. Gdyby nie uczucia, nie bylibysmy wstanie dokonac zadnego wyboru. Taki prosty przyklad. Dlaczzego wybralo sie czerwone auto a nie zielone? NA rozum? Ale na rozum nie ma roznicy miedzy nimi. Ten sam silnik, te samo wyposazenie, tylko kolor inny. To uczucia kaza nam wybierac. Wiec jak mozna przejsc takie trudne decyzje, jakie sa dokonywane na terapii, bez uczuc?

            Edytowany przez: cerebri, w: 2008/06/27 17:38

            Bronislavus
            Uczestnik
              Liczba postów: 212

              Cerebri,

              Nie jest tak zle, poradniki psychologiczne mnie średnio interesuja, bardziej konkretne rzeczy dotyczace psychoterapii, psychologii klinicznej itd., po prostu mam w planach zajac sie tym zawodowo, mogę z cala odpowiedzialnoscia powiedziec, ze mnie to fascynuje. To jedna strona medalu. Druga jest taka, ze czasem czytanie czy autoanaliza przeze mnie uskuteczniane przybierają forme troszke niezdrowa, ucieczkowa i o tym pisalem. Oprocz ksiazek z zakresu psychologii czytam wiele roznych rzeczy, jestem po polonistyce i trzech latach filozofii, wiec repertuar jesli chodzi o literature mam bogaty 🙂

              Co do terapii – tak, chodzi o uczucia, natomiast coraz bardziej się upewniam, że ja mam silne skłonności ku spekulowaniu, odrywam się od rzeczywistosci, no i od uczuć też. No bo przecież w myśleniu można się zamotać, ja czasem mam wrażenie, że kręcę się wśród bytów, które stworzyłem w mojej głowie.

              Napisałbym więcej, ale ciepło, duszno…. może po prostu myślenie mi szkodzi? 😉 A poważniej – myślę, że jestem w stanie znaleźć jakiś złoty środek między moim intelektem a uczuciami, pracuję nad tym.

              myszkowoz
              Uczestnik
                Liczba postów: 147

                No to chyle czola. Nie dorownam polonistowi i filozofowi… i obiecuje, juz nie bede udawac madrzejszej niz jestem 😀 (no wiem, i tak nie dotrzymam obietnicy, ale co tam 🙂

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  Zanim trafiłam na terapię były oczywiście książki o tematyce DDA, artykuły w necie, czasopisma itp. literatura, którą się zaczytywałam. Kiedy jednak wchodziłam głębiej w ten proces na spotkaniach odstawiłam to wszystko. Stwierdziłam, że tak naprawdę zamiast sobie pomagać to ja się w to wkręcam. No bo zamiast skupić się na życiu, otoczeniu i pracy ze sobą to ja czytam kolejne problemy, mechanizmy, reakcje na temat DDA i tym żyję cały czas, po prostu w tym siedzę, pytanie po co?

                  Bronek, napisałeś, że bardzo dużo piszesz, analizujesz siebie itp. Ja akurat mam problem z tym aby pisać dzienniczek uczuć (nie wiem czy akurat Ty o tym piszesz), na początku pisałam, potem przestałam, teraz od czasu do czasu wracam ale przede wszystkim przyglądam się sobie bez pisania. Może nie wychodzi mi to na tyle dobrze, na ile bym chciała, ale staram się obserwować to, co w danym momencie czuję. Jak ktoś mnie wkurzy w pracy, to odkładam telefon i chodzę komentując na głos, szefowie już do tego przywykli. Najtrudniej jest mi przyjrzeć się emocjom, kiedy się zdenerwuję, wkurzę, bo ciężko jest mi to złapać (chociaż w czasie terapii zauważyłam, że szybciej potrafię wyłapać to moje wkręcanie się w coś, ale to jeszcze nie jest tak jakbym chciała), ciężko żeby nie pójść dalej, żeby się nie nakręcać.

                  Jak Wy sobie radzicie z czymś takim? Co robicie, gdy ktoś Was wkurzy, np. ktoś bliski, a nawet i ktoś powiedzmy obcy? Moim problemem na terapii jest…. napisanie bajki, nie wiem dlaczego, ale nie potrafię przez to przebrnąć, może być nawet bajka o sobie a ja zaczęłam i stoję w miejscu i co gorsze wkurzam się na to. Nawet teraz jestem zła, czy dlatego, że nie wykonałam jakiegoś zadania czy że nie potrafię napisać, a nie miałam nigdy problemów z pisaniem? No nie wiem…. Trochę chaotycznie, ale takie są we mnie w tej chwili emocje.

                  biedronka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 127

                    Ja też na początku rzuciłam się na książki.
                    Ale na terapii doszłam do momentu, gdy już wiedziałam wszystko, co mogłam wiedzieć, znałam mechanizmy, potrafiłam to wszystko przeanalizować, ponazywać, wskazać prapoczątki w moim dzieciństwie – i w niczym mi to nie pomagało. Dalej miałam irracjonalne lęki, dalej nie radziłam sobie z własnymi myślami i niektórymi uczuciami.
                    I kiedy wylałam tą całą swoją frustrację na terapeutkę, że jak to tak, że już wiem, umiem i dalej jest mi trudno, i jak to się mogło przydarzyć najlepszemu analitykowi, jakiego znam ;), którego umysł powinien sobie radzić, a ewidentnie sobie nie radzi – ona spokojnie odparła, że zgadza się, że rozum sobie może nie radzić.
                    Po tym jej stwierdzeniu musiałam przeżyć żałobę :laugh:
                    A teraz, jak się czasem zapędzę w analizowaniu – powtarzam sobie "nie tędy droga" i włączam wsteczny,.
                    I staram się wyluzowywać, bo to pomaga mi bardziej 😛 Tak samo jak nabywanie umiejętności – jak radzić sobie z trudnymi uczuciami (a nie – jak nie dopuścić, żeby się pojawiały, nawet te niezbyt zdrowe, takie, których normalny człowiek pewnie nie ma…). Powoli zgadzam się na to, że taka moja uroda i już.

                    Dor, jak mnie ktoś wścieknie, to się wściekam – dużo i głośno mówię, czasem rzucę brzydkiem słowem, czasem idę się przejść po okolicy, ale przede wszystkim pomaga mi opowiedzenie tej złości komuś, kto akurat jest pod ręką 😆

                    Bronislavus
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 212

                      Cerebri,

                      Zastanawialem sie, po coz napisalem o moim wyksztalceniu, wszak moglem tylko napisac, ze lektur mi nie brak. Ano napisalem, bo odkąd pamietam mam jakies kompleksy zwiazane z moim wyksztalceniem, najchetniej bym sie zaedukowal na smierc 🙂 A mniej z usmiechem: zawsze sie w pewnym sensie wstydzilem tego, co mi sie udalo osiagnac, pewnie dlatego, ze w domu nie bylem za to chwalony, a wrecz przeciwnie "twoi koledzy juz pracuja, maja dzieci, a ty…" i takie tam. W kazdym razie ucze sie chwalic tym, co mi sie udalo/udaje osiagnac.

                      Odnosnie postow Dor i Biedronki:

                      Czytajac Wasze wypowiedzi utwierdzilem sie w przekonaniu, ze sie troszke w teorii DDA i byciu dla siebie psychoanalitykiem zamotalem. Piszecie o wyrazaniu emocji: mysle, ze zdecydowanie lepiej jest przezywac radosc niz sobie napisac, ze akurat ona prawdopodobnie sie pojawila. Analogicznie z gniewem – na pewno zdrowiej jest sobie siarczyscie zaklac niz napisac w zeszycie cos w rodzaju "teraz czuje gniew, jestem wkurzony itd." Uczcucia to przeciez energia, a energii raczej na papier nie przeleję.
                      Gadanie do siebie jest dobre, zauwazylem, ze takie pogawedki np. w samochodzie pozwalaja mi na lepszy kontakt z tym, co sie we mnie dzieje.

                      Wiecie co, kiedys terapeutka mi powiedziala, ze mam sie tak nie spinac i nie spieszyc, ze to co ma sie zadziac to i tak sie zadzieje, tylko w swoim czasie. Wszystko wskazuje na to, ze ze wszystkich sil (lektura, analizami etc.) chcialem/chce ten proces przyspieszyc.

                      Wyrazania zlosci dopiero sie ucze, ale juz wiem, ze lepiej ja wywalic z siebie niz gniesc…

                      myszkowoz
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 147

                        Bronek, nie wiem teraz jak tys odebral mojego posta. Bylam wczoraj bardzo zdenerwowana, a wtedy ja mam glupawke i czasem dziwne rzeczy wypisuje… Co chcialam napisac, to ze ja sie glupio poczulam, ze tak sie spytalam o te ksiazki, nie pomyslawszy, ze moge miec do czynienia z osoba, ktora ewidentnie bije mnie na leb i szyje w tym… i mam nadzieje ze to tak odebrales. 🙂 A co do nauki… widzisz w mojej rodzinie, zas gdy nie konczy sie jakis bardzo "gornolotnych" studiow, zapewniajacych dobry dochod, to jest sie wysmiewanym. Jak z mojej kuzynki sie smieja, ktora skonczyla geografie. Nie konczenie studiow wogole nie wchodzi w rachube. Wiec w mojej rodzince, kazdy by cie chwalil za 2 kierunki 🙂 Kwestia ludzi.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 21)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.