Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak zacząć pracować?

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 43)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Nie widzę siebie w pracy, strasznie się tego boję, a wiem, że to właściwie jedyna droga do lepszej siebie. Jak się popchnać? Jak zaczać?

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        no ja tez obawialem sie ze sobie nie poradze w pracy, ze nie nadaje sie odpoweidnio do tego czym sie zajmuje. na szczescie – sam widze, ze sie mylilem. w pracy sie sprawdzielm, nadal sie realizuje w tym co robie. teraz moge sie jedynie obawiac ze wpadne w pracoholizm bo nie umie zorganizowac sobie czasu wolnego jak np. weekendy. przed rozpoczeciem pracy mialem niskie mniemanie o sobie, o tym co potrafie i z tad braly sie te leki i obawy. na szczescie bezpodstawne. Jak zaczac ? nie wiem w jakim jestes punkcie, wiec trudno cos powiedziec… powodzenia.

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          cześć
          Mam dokładnie ten sam problem…Nowe środowisko, nowi ludzie i obowiazki. To wszystko przeraża, bo jest nieznane. Wiem z doświadczenia, że dla mnie zawsze najgorszy jest pierwszy dzien. I dziwi mnie ten moj strach, bo potrafię szybko się dostosować i jestem ogolnie lubiana :), a jednak cały czas jakiś głos mowi mi, że się nie sprawdzę. Ostatnio nie zwracajac szczegolnej uwagi na ten moj "głos" zaczęłam roznosić swoje cv i szukać intensywnie pracy.Koniec z zamartwianiem się , taka droga nigdzie nie zajdę. Nie mam tak naprawdę nic do stracenia, jeżeli się nie sprawdzę – trudno 🙂 Jedyne wyjście to przełamać się i sprobować, nawet ze sciśniętym gardłem i kamieniem w żoładku…

          sztywny
          Uczestnik
            Liczba postów: 409

            Witam.
            Problem, problem, problem.
            Zmieniałem pracę już ośmiokrotnie i za każdym razem, kiedy szedłem na spotkanie z potencjalnym pryncypałem, to serducho chciało mi wyskoczyć, a głowkę wielka jak stodoła. Niekiedy zdarzało się, że oblał mnie pot. A czasami to zawracałem sprzed drzwi firmy, po prostu lęk był czasem nie do przezwyciężenia. Zawsze chodziłem z dusza na ramieniu.
            A przyczyna jest wydaje mi się prosta. Ileż to razy słyszałem, że czemuś nie podołam, że wszystko jest dla mnie za trudne, że jestem do niczego, że mnie oddadza do poprawczaka albo wyrzuca na ulicę. I to niestety procentuje.
            Ale głowa do gory, ja staram się zawsze myśleć przed spotkaniem: Nie będę się bał tyko przez chwilę, tylko przez te poł godzinki. Czasem się udaje. A potem w pracy to już jakoś leci, choć z bolami. Tak jest, niska samoocena przeszkadza, a czasem nawet udaremnia podjęcie pracy.
            Można powiedzieć, że mam doświadczenie w szukaniu i znajdywaniu pracy. Podjałem pracę już 8 razy, to dam sobie radę kolejny raz.
            Jeszcze raz – głowa do gory, przecież nic nie tracimy.
            Pozdrowienia

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Sadzac po sobie i własnych doświadczeniach nie wiem czy ten problem z praca, lęk przed zmianami zmieni się kiedykolwiek, zmieniłam swoja pracę 4 razy, zawsze w kierunku na lepsze, przepracowałam sporo już lat a do dziś unikam spotkan w pracy w grupie większej niż 2-3 osoby. A kiedy już z racji wykonywanego zawodu mam być na rożnego rodzaju spotkaniach, przeżywam katusze, panicznie boję się i ten strach nie pozwala mi na spokoj i odprężenie. To cholernie trudne dla mnie i jakoś nie widzę rady w tym kierunku, zawsze myślałam, że z czasem się to zmieni, lata upływaja a ja nie widzę takich zmian.

              Sztywny – jestem niewiele starsza od Ciebie ale jak czytam Twoje posty to aż bije z nich energia, dynamizmem do zmian i pozytywnym myśleniem Czy można tak z dnia na dzien stać się wesołym optymista ? Masz na to jakaś radę ?

              Pozdrawiam.

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                tez kilka razy zmienialam prace, nigdzie nie czulam sie na miejscu, wciaz niespelniona niedoceniona,znudzona, wciaz nie to, teraz mam dobra prace, dlugo sie o nia staralm, ale udalo sie i najpierw musialam udowodnic, z eja to dobry wybor i takie tam, radzilam sobie, pozniej okazalo sie, ze sobie radze, doceniono moje kwalifikacje, a ja sie rozsypalam strach wzial gore, ze wkoncu ktos sie na mnie pozna i odkryje, ze wkoncu nie jestem taka dobra. podczas terapi odkrylam, ze to co robie wogole jes wbrew mnie, przynajmniej na tym etapie, jeszcze nie do konca wiem co chce robic, ale coraz bardziej sie mecze, lubvie swoja prace, ale mam poczucie, ze potrzebuje ccegos innego, to co robie kloci sie z moja natura, choc wydawalo sie mnie rowniez idealnym rozwiazaniem, mam nadzieje, ze wreszcie uda mi sie znalezc własne "krzesło", ze nie zabraknie mi odwagi, zeby na nim usiasc.
                Ja z jednej strony slyszalam, ze jestem doskonala, ze sie nadaje do rzeczy wielkich z drugiej, ze jestem do bani , nie staram sie wszystko knoce i tak zreszto robilam. niestety oba komentarze, skrajne wychodzily od tych samych osob i pogubilam sie jak to ze mna jest.
                Jest cos co jest moim marzeniem, jest dla mnie wazne, zxblizam sie do tego malymi kroczkami, ale teraz jakby opor byl coraz wiekszy, nie rozumien jeszcze dlaczego tak sie dzieje, ale trace do twego energie i boje sie to0 realizowac.
                aprzecież"marzenia, ktore trwaja zbyt dlugo, nigdy nie doprowadza nas do celu

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  A moze "kra" się pyta o pracę nad samym soba ? ….sic ! …

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    Ja rownież wiele razy zmienialem pracę. Obecna jest 7. Robiłem bardzo rozne rzeczy, z niektorych nie jestem teraz dumny, choć wtedy nie wydawały mi sie niczym złym. Do niedawna nie zastanawiałem się nad tym co robię, czy mi to pasuje. Trzeba bylo "zarabiać", "pracować", "płacić rachunki", "nie być darmozjadem". Brałem co bylo. Prace proste, czasem poniżej kwalifikacji. Zawsze zbierałem dobre opinie, czasem nawet bardzo dobre. i tak mnie to pchało do przodu. Konczyłem studia, drugie, języki. Zawsze pod katem pracy. Innych to dziwiło. Jakiś czas temu dostałem awans. W porownaiu z tym co robilem dotychczas, to ogromny postęp, kop w gorę jak sie mowi. Zupełnie inne wymagania, zupełnie inna odpowiedzialność, tylko pieniadze te same 🙂 No ale tutaj jest Teraz Polska! i trzeba o tym pamietać. Awans opłaciłem załamaniem, poszedłem na zwolnienie, przez dwa tygodnie ze strachu nie wychodziłem z domu. W głowie tylko jedna myśl "będzie katastrofa". Pracuję, staram się, wychodzi mi całkiem nieżle. Zbieram od szefa dobre opinie. To pomaga, bo w pracy atmosfera jest raczej fatalna. Bardzo dużo krytyki, zawiści. Z chęcia dał bym nogę. Tylko na razie nie ma gdzie.Wiec przychodzę i staram się robic swoje. Jest czasem trudno, czasem bardzo przykro. Ale nic nie poradzę na to jak zachowuja się inni. Staram się nie dac wciagnac w ich gierki, dystansuje się. I robie swoje. Nie zawsze mi wychodzi, nie wszystko jest akceptowane. Trudno. Wypalam sie, to prawda, ale nadal chodze do pracy, więc pracuję. Za pracę mi się płaci. Staram się nie oczekiwac akceptacji, zrozumienia, ciepła itp. Takie rzeczy to w rodzinie, a nie w pracy. Stram sie za to byc miły, ciepły, pomocny. Ale się nie narzucam i nie oczekuję rewanżu. Chyba trochę okrzepłem ale nie chcę stac się zimnym, nieczułym i zawistnym draniem pnacym sie do gory, więc uważam na to co robię, co mowię i jak sie zachowuje. Nie pracuję w swoim zawodzie, musiałem sie przebranżowić. Bardzo to odchorowałem, ale takie sa realia. Staram sie znale¼ć coś dla siebie w tym co robię, jest to trochę podobne do mojego zawodu, choć z bardzo dalekiej perspektywy 🙂 Boję sie tylko bardzo, że mi nie pozwola. ¯e będę musiał zrezygnowac i z tego. I zajać sie czymś z gruszk i pietruszki.
                    Rozgladam się. Probuje dowiedzieć sie od siebie, czego chcę, żeby poszukac tego swojego krzesla, jak ładnie napisała maja. Na razie wiem że dla siebie chce ciszy, spokoju, braku pędu, poza tym kontaktu z lud¼mi, ale nie za bliskiego, i żeby było co robić. ¯eby to co robię "działało" i choć w jakiejś części było też dla innych, nie tylko sztuka dla sztuki. Mało konkretne co?

                    sztywny
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 409

                      Szanowna Mgiełko.
                      Czy ja jestem optymista?
                      Nie, skad takie przypuszczenia, gdybym był optymista i trze¼wo patrzył na świat, to chyba nie zagladałbym na to forum. Pewnie nie czułbym takiej potrzeby, jak rownież nie potrzebowałbym pomocy specjalistow.
                      Inna sprawa jest pozytywne nastawienie do terapii i wiara w uzdrowienie. Bo tak mi się wydaje, że jeżeli chcemy wyleczyć nasze chore emocje, to musimy przez cały czas myśleć o tym pozytywnie. Jestem przekonany, że terapia ma sens tylko wowczas, jeżeli z całego serca będziemy ja realizować.
                      Jeszcze tydzien temu, byłem tak zdołowany, że myśli samobojcze towarzyszyły mi w dzien i w nocy. Ale ten tydzien był dla mnie magiczny. W ciagu tygodnia poznałem więcej bratnich dusz niż przez całe moje, jak do tej pory, znienawidzone życie. I dodało mi to odwagi i sił do realizacji planu naprawienia siebie samego. Daleka, bardzo daleka droga przede mna, ale chyba zrobiłem ten najważniejszy, pierwszy krok – PO PROSTU TEGO CHCE.
                      Dzięki Boże za to, że skierowałeś mnie na to właśnie forum.

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        janusz96, kurde, nie mogłeś jeszcze chwilę poczekać ze swoim postem? Jak ja teraz wygladam…
                        kra napisz coś :laugh:

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 43)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.