Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Milczenie

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • zytka
    Uczestnik
      Liczba postów: 156

      Cześć,

      Proszę powiedzcie mi jak funkcjonujecie w relacjach z ludźmi w Waszych domach , miejscach pracy? Chodzi mi o to czy dużo rozmawiacie z ludźmi, uzewnętrzniacie się? Ja w pracy i w domu generalnie milczę przez większość czasu. Nie mam potrzeby uzewnętrzniania się ,koleżanki mówią o byle czym , a ja siedzę i milczę -jak  taka „mumia”. Wiem ,że dużo osób tego nie rozumie ,że taka jestem, ale  w domu też tak mam i mój brat również ,że nie mówimy prawie wcale ze sobą i  z rodzicami ( tylko to co trzeba)…Mam tylko kilka osób ,z którymi rozmawiam na poważniejsze tematy,a z resztą nie mam potrzeby mówić …Mojej Mamie ciężko się zwierzać , bo zazwyczaj byłam ignorowana , odrzucana itd. Z tatą też może 3 zdania w życiu zamieniłam ,a mam 37 lat…

      Tak sobie myślę czy może rola” niewidzialnego dziecka ” zamyka mnie czy  to moja natura introwertyka?

      Czy ktoś  z Was ma podobnie?

      Pozdrawiam serdecznie

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        To zależy, od tego, czy Ci z tym dobrze. Jak się czujesz z tym milczeniem? Czy duszą Cię w środku jakieś niewypowiedziane słowa, a nie masz przed kim ich wypowiedzieć?

        Ja lubię milczenie. Mogę milczeć idąc w towarzystwie przez las, park, czy miasto. Dookoła wiele ciekawego się dzieje, a gadanie rozprasza. Czasem jednak lubię przegadane spacery z dobrym rozmówcą – wtedy nawet w środku lasu wytwarza się atmosfera kawiarniana. Ale niektórzy mają potrzebę ciągłego nawijania.

        Czasem jednak, kiedy trafię na odpowiedniego słuchacza, potrafię zatracić się w gadaniu na „głęboki” (moim zdaniem) temat.

        Dziś usłyszałem od dziewczyny, ze w ogóle nie rozmawiamy. A ja wcale nie mam takiego poczucia. Wiem, że omijamy pewne drażliwe tematy. Jednak rozmawiamy sporo. Kilka „pogłębionych” rozmów tygodniowo, to całkiem dużo moim zdaniem. Reszta to zwykła wymiana informacji (zarówno tych o znaczeniu praktycznym, jak i emocjonalnym, uczuciowym) – czego nie uważam za „rozmowy.

        Jestem introwertykiem.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
        dda93
        Uczestnik
          Liczba postów: 628

          Generalnie nigdy nie rozumiałem introwertyków i chyba podobnie jak wiele innych osób mam skłonność do uznawania takich zachowań za izolowanie się lub manifestowanie swojego poczucia wyższości („nie jesteśmy warci, by z nami rozmawiała…”). Choć z rzadka staję się jednym z nich.

          Myślę, że żeby się w tym rozeznać warto przyjrzeć się detalom. Co mnie blokuje przed rozmową? Brak potrzeby, nawyku? Nieśmiałość, niskie poczucie własnej wartości? Czy po prostu tematy jakie są poruszane mnie nie interesują? Czy może zamiast small talk wolę kontakt na głębszym poziomie? A może zniechęca mnie widoczny u rozmówcy brak zainteresowania czy schematyczne, zbywające mnie reakcje?

          Dla mnie normalne jest, że w miejscu pracy lub nauki trochę czasem o tym czy owym rozmawiamy. Znamy imiona swoich partnerów i dzieci, pytamy jak udał się wyjazd, wiemy nawzajem o niektórych problemach w życiu lub w domu itp. Bo nie da się żyć tylko pracą. Choć z drugiej strony, ubogą formą „nawiązywania kontaktu” jest kwitnące w niektórych firmach prymitywne plotkarstwo. Jeśli ktoś nie chce w tym brać udziału, trudno się dziwić.

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            https://www.empik.com/sekretne-zycie-introwertykow-granneman-jennifer,p1246956296,ksiazka-p

            Ta książka bardzo mi pomogła zrozumieć moją introwertyczną naturę. Wcześniej, usiłowałem pozbyć się wielu moich introwertycznych „przypadłości”. Wydawało mi się, że to jakaś ułomność, która różni i oddziela mnie od innych ludzi. Dziś daję sobie prawo do bycia takim, jakim mi wygodnie i miło. Wychodzeniu ze strefy komfortu mówię: tak! Ale mówię: nie! gwałceniu własnej natury, temperamentu, wrodzonych cech charakteru. Polubiłem siebie bardziej.

            zytka
            Uczestnik
              Liczba postów: 156

              Dziękuję bardzo  Panowie za odpowiedzi.

               

               

               

              Tak jak pisałam wcześniej w moim domu nie rozmawia się za dużo i tak było od początku mojego dzieciństwa. Najwięcej mówi moja Mama, ale bardziej na zasadzie narzekania, wydawania poleceń itd. Nie ma głębokich rozmów, prowadzenia dialogu-nie mam rozwiniętych tych umiejętności konwersacji i rodzice też nie…

               

              Zazwyczaj jak o czymś ważnym chciałam powiedzieć albo mówiłam to byłam wyśmiana,krytykowana i wtedy to powodowało moje zamknięcie i wolałam tłumić swoje problemy, niż być niezrozumianą.Nikt za bardzo nie interesował się moimi uczuciami, potrzebami itd. Swoje problemy załatwiałam sama i gdy jako nastolatka pojechałam zmienić szkołę średnią, to Pan dyrektor się dziwił, że rodzica nie ma ze mną, a powinien być bo byłam niepełnoletnia. Wtedy usilnie namawiałam Mamę, żeby ze mną jechała, bo załatwiłam sobie zmianę szkoły.

               

              Tak jest do dziś, że mało kto wie o moich sprawach, boję się np. wyśmiania, krytyki itd. Mając 20 lat przeszłam epizod depresyjny i nikt z rodziny nie wiedział, jedynie zauważyła, to moja nauczycielka… Także do końca nie wiem na ile jestem osobowością introwertyczną, zaburzoną emocjonalnie itp.W mojej rodzinie występuje dużo chorób psychicznych i może genetycznie też jestem obciążona…

               

              Dda93 nie wiem czy introwertyzm manifestuje poczucie wyższości – dla mnie raczej poczucie niskiej wartości. Jestem też nieśmiała i tak jak już wspomniałam mam bardzo wrażliwe wnętrze na wyśmianie, odrzucenie itd.

               

              Jeśli chodzi o pracę to nie lubię tego jak się plotkuje, a w grupie 10 kobiet to nieuniknione😉a ciagle są jakieś komentarze typu „ta szara myszka, ten brzydki, ten to, ten tamto”. Nie umiem też żartować z seksu, nie lubię wulgaryzmów zwłaszcza u kobiet.

               

              Nie lubię jak ktoś wyśmiewa się z chorych,jestem wrażliwa na cierpienia innych, pracuję z osobami niepełnosprawnymi i boli mnie jak słyszę komentarze koleżanek na temat podopiecznych.

               

              W tym gronie jest też jedna koleżanka, która podobnie jak ja nie lubi wyśmiewania,obgadywania, jest empatyczna na cierpiących i z nią się rozumiem.

               

               

               

              Jakubek ja lubię też pomilczeć,nie jest mi z tym źle, jest mi bliskie to co napisałeś, nie mam potrzeby nawijania. Nie potrzebuję mieć dużo ludzi wokół siebie, mam jednego przyjaciela i mu mówię o wszystkim.

               

              Jedyne słowa, które mnie duszą to, że chciałam wykrzyczeć Mamie, że nie spełniła się jako matka… Mam żal do Niej, ale wiem, że ona też ma braki, nad którymi nigdy nie pracowała.

               

              Dziękuję za polecenie książki

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez zytka.
              abcd
              Uczestnik
                Liczba postów: 218

                Zytka „Czy ktoś z Was ma podobnie?”

                Mam podobnie, tyle że próbowałem z ojcem porozmawiać na poważniejsze tematy, ale on raczej nie chce (ale i mam też wrażenie że nie jest w stanie, bo gdy jest na trzeźwo unika rozmowy, a gdy po piwsku, oczywiście nie ma żadnej z nim rozmowy, bo jak tu z odurzonym rozmawiać, słuchać bełkotu.)

                Z matką raczej tylko o przyziemnych sprawach.

                Ale tak sobie myślę, że na głębokie, albo trudniejsze tematy, to raczej trzeba być przygotowanym emocjonalnie, w sensie mieć dobrze ustawioną emocjonalność względem rozumności, bo gdy jest to nieuporządkowane, to rozmowa sprowadza się do tego co czuję, co mi się wydaje (a nie jak jest i być powinno). Poza tym emocje mogą sparaliżować rozum człowieka. Trzeba mieć też ugruntowane, że prawda jest obiektywna, a nie że każdy może sobie ustalać swoją. Trochę warunków trzeba spełnić by rozmowa na głębsze tematy była możliwa, a to wcale nie takie proste w tym chaosie w którym sie żyje.

                miłego i udanego dnia Zytka

                dda93
                Uczestnik
                  Liczba postów: 628

                  Od „prawd obiektywnych” trzymałbym się z daleka. Bo kto je poznał? Galileusz (osobiście ciężko nam sprawdzić)? Darwin (wielu się nie zgadza)? Steve Jobs (wiadomo, że nieprawda)? Kiedyś ich znajomość przypisywano mesjaszom, mędrcom i prorokom. Dziś zwykle stanowią domenę wszelkiej maści trolli internetowych lub osób z zaburzeniami urojeniowo-wielkościowymi. Dlatego myślę, że nie warto się nimi kierować.

                  Nawet jeśli swoim rodzicom masz wiele do zarzucenia, występowanie z pozycji oceniania i siły jedynie utrwaliłoby Twoje rany i zablokowało możliwość znalezienia pokoju w sobie i z nimi, wpychając Cię wprost w ramiona 8. i 9. Kroku w Programie DDA, żeby to oni Tobie też mieli coś do wybaczania, a nie tylko Ty im.

                  abcd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 218

                    Dda93, rozumiem że do mnie, chyba że ot tak komentarz do tego co napisałem?
                    Jeżeli do mnie, to widzę to tak. Otrzymałeś rozum od Boga, jak każdy człowiek, ze względu na to, że właśnie prawda jest i jest poznawalna, i ze względu na łaskę wiary. I gdy już otworzysz się na prawdę (m.in. że Bóg jest i jest Trójcą Przenajświętszą), to można być pewnym, że nie zmieni się w fałsz- to też jest prawda(obiektywna).
                    A jeżeli teoria była brana za prawdziwą, a po głębszym poznaniu okazała się błędna, to nie oznacza, że prawda zmienną jest, a po prostu to, że nawet gdy coś jest w 99% prawdziwe, a w 1% nie, to summa summarum nie jest prawdą, proste. Nie ma co się obrażać na prawdę (obiektywną)i trzymać się od niej z daleka ze względu na pomyłki( które są bolesne najczęściej i tworzą urazy), bo ostatecznie takie odejście od prawdy jest tworzeniem sobie więzienia.

                    Co do rodziców, nie za bardzo zrozumiałem o co Ci chodzi i skąd taka ocena, bo nijak to się ma do mojej sytuacji. Ale dziękuję za radę.

                    AeB
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 13

                      Hej,

                      może temat mało wesoły, ale uśmiechnąłem się cały, gdy przeczytałem, gdzie Zytko pracujesz. Od razu przypomniała mi się dawna moja terapeutka, która dowiedziawszy się, że moja młodsza siostra pracuje z niepełnosprawnymi – a oboje jesteśmy DDA – powiedziała z miną starego, karcianego szulera tylko jedno słowo: „Typowe…”

                      U mnie jest o tyle ciekawie, że kiedyś „kupowałem” domowy schemat typu „siedzieć cicho”. Było w tym i niskie poczucie własnej wartości, i przekonanie o niedostatkach kompetencji, że nie ma się o czym  mówić… Terapia rozwiązała mi język, ale prawdziwym przełomem okazało się odejście żony. Jak tylko zacząłem opowiadać o swoich problemach, okazało się od razu, że 4/5 kolegów w pracy, sąsiadów, a nawet wspólnych znajomych okazało się osobami wspierającymi. Przy takim „powerze” kurtyna wstydu ostatecznie opadła i teraz mam raczej problem, aby nie okazywać w nadmiarze swoich odczuć, gdy nie jest to potrzebne:-)))

                      Zważ, że nie szukając kontaktu możesz stwarzać wrażenie osoby niedostępnej, wyniosłej, nielubiącej zbędnego spoufalania się. Ja takie stwarzałem, a dowiedzenie się o tym było niemałym szokiem!

                      Na obawę wyśmiania udało mi się wstawić protezę „a co mnie czyjaś dezaprobata obchodzi? Ważne, co ja czuję”. Nawet zaczynając od absolutnie sztucznego i automatycznego traktowania tej kwestii, łokcie zaczynają się poszerzać:-) Ale bez obaw, tacy jak my nigdy nie staniemy się potworami rozjeżdżającymi otoczenie jak walec:-)))

                      Samej komunikacji można się nauczyć. Kwestia wprawy.

                      Co do ojca – niestety, też mam problem z komunikacją. Beton. Nawet nie dał się namówić na zwierzenia w stylu „masz ogromne doświadczenie życiowe, co uznałbyś w życiu za godnego działania, a z czego trzeba zrezygnować? Z czego możesz być dumnym, a w co nie wchodzić?”

                      „Także do końca nie wiem na ile jestem osobowością introwertyczną, zaburzoną emocjonalnie itp.W mojej rodzinie występuje dużo chorób psychicznych i może genetycznie też jestem obciążona…”

                      Tak, jasne. Ciężar dorastania Ciebie przygniata, a nie rzekoma choroba psyche. Pojęcie ludzkie przechodzi, ile można wyciągnąć z siebie smutku, żalu, bólu…

                      celinex99
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1

                        Hejka

                        Mam bardzo podobnie. Też dużo milczę w relacjach, nie mam potrzeby mówienia, chyba że temat jest dla mnie interesujący. W pracy staram się skupić na swoich obowiązkach, nie nawiązywać relacji prywatnych, bliskich…

                         

                         

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.