Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Miłość Bezwarunkowa

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • abcd
    Uczestnik
      Liczba postów: 218

      Do tematu o miłości bezwarunkowej natchnął mnie też trochę film „Pałac Idealny”.
      Jest na cda, jak ktoś chce to proszę:
      https://www.cda.pl/video/56463807f

      2wprzod1wtyl
      Uczestnik
        Liczba postów: 1177

        @Abcd na poziomie wiedzy tak. Problem leży w tym, że u osoby dda włączają się mechanizmy przez co chęci i deklaracje niewiele mogą pomòc.Niektòrzy wręcz są uzależnieni od chwiejnych emocji, niepewności, nieprzewidywalności ( mam tak, że nie chcąc czuć tych emocji wolę uniknąć relacji, ale niektòre osoby dda mają odwrotnie, że wyszukują partneròw, ktòrzy pobudzą takie emocje- ani jeden ani drugi mechanizm nie jest tym właściwym). Spotkałem się też gdzie kobieta dda wzbudza zazdrość (inicjuje negatywne emocje) by sprawdzić czy partnerowi zależy.

        Dlatego dla mnie deklaracje i taki kontrakt jest mniej istotny. Ważniejsze jest czy ja mam już/dopiero wspomniane narzędzia, zasoby i czy ew. wybranka ma. Bo i tak wszystkich warunkòw i deklaracji nie da się spisać, wypowiedzieć. Jednak gdy obie strony mają narzędzia to gdy powstanie skrzyżowanie jest przynajmniej szansa na pròbę komunikacji i poszukania rozwiązania.

        Gdy są w jakieś części przepracowane mechanizmy to jest szansa, że żadna ze stron nie będzie prowokować negatywnych emocji tylko dlatego aby je poczuć. Gdy są przepracowane mechanizmy nie uważasz osoby odpowiedzialnej i przewidywalnej jako nudną, bo zauważasz wiele innych cech.

        Mòj tok rozumowania jest taki, że ważniejsze są zasoby i narzędzia niż deklaracje.

        Miałem ostatnio okazję przebywać z pewną rodziną dda, ktòra w ogòle nie uznaje tego i nie przepracowała niczego?

        I jakie moje obserwacje (nie chodzi mi w tym momencie o wywyższanie się, że 'ja widzę’ i że przepracowałem)

        – pierwsza obserwacja mechanizmy dda są (eureka :-))

        -druga obserwacja Ci ludzie się krzywdzą a wcale nie są złymi ludźmi – po prostu ilość mechanizmòw przekierowuje się na agresję a brak umiejętności komunikowania i rozwiązywania konfliktòw prowadzi do jeszcze większej gòry problemòw i niezrozumienia.

        -nie chciałbym i w życiu nie nazwałbym takiej relacji związkiem czy miłością choć ludzie tak uważają (ten punkt subiektywny, bo w końcu to nie moje życie i może tak ktoś chce).

        I teraz co z deklaracji? Nawet jeżeli nie chcą się krzywdzić to z racji, że nie mają zasobòw i narzędzi robią to co przekonuje mnie i utwierdza, że ważniejsze są narzędzia, bo one pomogą w rozwiązywaniu ròżnych uwarunkowań (to jeszcze nie jest żadna recepta i pewność, bo wiadomo decyduje wiele czynnikòw (osobowość, dana sytuacja życiowa itd), ale jeden z głòwnych elementòw dla osòb dda)

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        abcd
        Uczestnik
          Liczba postów: 218

          Nie no!!! wylogowało, a byłem pewny że nie wyloguje i nie zapisałem, i odpowiedź utracona :/ ok, spokój grabarza- wszystko będzie dobrze 🙂

          2wprzod1wtyl
          Wydaje mi się, że deklaracja i narzędzia tak samo ważne. To chyba musi być spójne, w harmonii. Albo też zależeć może od danego człowieka/pary jak u nich jest, bo co człowiek to inaczej może być? A tak w ogóle, to narzędzia, według tego jak myślę, ma każdy, tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę, a nawet jak już wie, że ma narzędzia, to niezbyt potrafi używać. A czym są według Ciebie te narzędzia, bo może podobnie myślimy?
          No właśnie, i jeszcze są zasoby. Czyli umiejętności, zdolności, możliwości- bo o to chodzi?

          2wprzod1wtyl
          Uczestnik
            Liczba postów: 1177

            Narzędziami są np.  wymienione wcześniej przeze mnie. (umiejętność zauważenia mechanizmòw, komunikacja, umiejętność rozwiązywania konfliktòw patrz. wcześniejszy wpis) czy te narzędzia mamy? Może i mamy nie wiem, ale gdy o mnie chodzi to dopiero po terapii  po filmach, po książkach, po dyskusjach na forum  zacząłem je w jakimś zakresie wykorzystywać. Dlatego to czy je mamy czy nie dla mnie nie jest aż tak istotne. Ważniejsze jest, że bez zapoznania się z tematem z nich nie korzystałem wręcz odwrotnie jechałem na mechanizmach. (w sensie praktycznym co z tego, że masz jakieś narzędzia skoro z nich osoba dda nie korzysta a nie korzysta, bo np. nauczyła się funkcjonować na mechanizmach)

            Co do zasobòw skupię się na tych najbardziej deficytowych u osòb dda czyli np. miłość, bliskość czy kontakty międzyludzkie. I gdy chodzi o zasobyto często mamy deficyty na zasadzie nie dostałeś miłości, bliskości to nie masz z czego czerpać i tym samym nie dasz. Przy czym zgadzam się, że można odbudować.

            Co do deklaracji to wolę skupiać się i rozwijać odpowiedzialność. Sam fakt rozwinięcia odpowiedzialności zawiera deklarację nawet bez deklarowania.

            2wprzod1wtyl
            Uczestnik
              Liczba postów: 1177

              Tak mi się jeszcze przypomniało, że deklaracja jest jedną z technik manipulacji. Manipulowanie odbywa się na osobie, ktòra się z czymś zadeklarowała.

              Na zasadzie – np. podpisz przecież zadeklarowałeś, dokończ przecięć zadeklarowałeś itp.

              A rzecz polega na tym, że mogę zmienić zdanie. Z tymże ròżnica między brakiem odpowiedzialności a zachowaniem odpowiedzialnym w tej sytuacji jest właśnie stanięcie z tym, rozmowa, komunikacja, szukanie rozwiązania co takiego się zadziało, jakie uwarunkowania zmieniły itp  a nie uciekanie, przemilczenie, porzucenie jak robią często osoby dda

               

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
              abcd
              Uczestnik
                Liczba postów: 218

                2wprzod1wtyl.
                Dobrze że zapytałem, bo Ty chyba bardziej szczegółowo rozpatrujesz, a ja istotowo. Bo jako narzędzia rozumiem: wolną wolę, rozum, pamięć. I w tym sensie pisałem, że każdy człowiek ma te narzędzia. I teraz, wolną wolę jeżeli nakieruję na dobro, na miłość, a rozum ze względu na prawdę, a pamięć na tożsamość (skąd pochodzę?, kim jestem?, dokąd zmierzam?) to wtedy mogę być prawdziwie sobą i nawet być ponad te wszystkie zaburzenia, w jakimś tam stopniu przynajmniej. A nie że miota mną każde zaburzenie, które mam. I deklaracja w przypadku uświadomienia sobie, że mam te narzędzia, polega na tym, że jak wyznaję miłość (w sensie mężczyzny do kobiety/kobiety do mężczyzny, czyli uwzględniającej też pociąg i popęd seksualny, nie chodzi o inne rodzaje miłości), to później deklaruję ze względu na tę miłość, dla tej miłości i ku miłości (oczywiście, zawsze na pierwszym miejscu miłowany jest Bóg, a później ukochana/ukochany i ja. Ale to się nie kłóci w najmniejszym stopniu.). A zasoby to jest to co wpływa na jakość, w sposób doczesny, tej miłości (czyli jeżeli jestem zdrowy, to mogę zapewnić komfort funkcjonowania ze mną- w sensie że nie jestem obciążeniem, a służę pomocą. Jeżeli mam dużo pieniędzy, to mogę zapewnić życie bez nędzy, jeżeli mam przyjemny dla oka np. wygląd, to mogę zapewnić przyjemność z patrzenia na mnie itd. itp.). Ogólniej, to między innymi siła, energia, moc, wrażliwość, inteligencja, dobre geny. I mam wrażenie, że zasoby w obecnej rzeczywistości (chociaż, może i było tak zawsze?), dla znacznej większości ludzi szukających człowieka z którym chcieliby się związać, są najważniejsze. A w kontekście życia wiecznego, zasoby wydają się nie aż tak istotne, tak mi się wydaje. Tak to rozumiem.
                Czyli to co Ty uznałeś za narzędzia, ja bym raczej przypisał do zasobów.

                Co do reszty to w sumie zgadzam się, jedynie dodałbym odnośnie czerpania z miłości otrzymanej (albo nieotrzymanej), to uważam, że nawet jeżeli człowiek żadnej miłości nie otrzymał (chociaż to jest niemożliwe, bo sam Bóg miłuje każdego człowieka miłością absolutną i wystarczy tylko by człowiek to odkrył i zdał sobie sprawę i otworzył na tę miłość. Może to nie jest takie tylko.), to i tak jest zdolny miłować, rosnąć i dojrzewać w miłości. Ale tu już potrzebna świadomość tych narzędzi, które rozumiem, jak wyżej napisałem.

                Deklaracja nawet nie musi być konkretnie powiedziana partnerowi. Bardziej uważam. że to po prostu trzeba w sobie zadeklarować i trzymać się tego. Absolutnie nie chodzi mi o to, że jak już zadeklarowane coś zostało, to już nie trzeba się starać. Wydaje mi się, że dojrzałość polega na tym, że jak się zadeklarowało bezpośrednio ukochanej/ukochanemu, to bardziej w celu by utwierdzić, dać pewność, zapewnić stabilność emocjonalną, spokój, ale nie że jak deklaracja, to już niech się dzieje co chce-wszystko jedno, bo deklaracja.
                Chodzi mi o deklarację w sumieniu, w duchu. Sam na sam z Bogiem i sobą. A to co piszesz o wykorzystywaniu do manipulacji, to świadczy, że wolna wola tej osoby nie jest nakierowana na dobro i miłość, albo taka niepewność i niestabilność emocjonalna, że potrzeba sprawdzenia wygrywa nad zaufaniem, ale to z założenia błędne podejście, które będzie niszczyć związek, chyba że zostanie wyjaśnione i zrozumiane przez obie strony.
                Mam nadzieję, że dosyć zrozumiałe moje teoretyzowanie. A jeżeli zrozumiałe, to czy wynajdujesz błędy w takim myśleniu, 2wprzod1wtyl. ?

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez abcd.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez abcd.
                2wprzod1wtyl
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1177

                  Abcd, nie widzę błędu w takim podejściu. Co więcej wbija się to z tym co mòw o. Zatorski, że ponad 90 % ludzi ma wystarczającą ilość inteligencji, że mamy sumienie by rozpoznać co przynosi pokòj w sercu i ku temu iść a co niepokòj.

                  Myślę, że dròg jest więcej tak jak ròżni są ludzie. Nawet tak jak zauważyłeś wolę powiązać ròżne szczegòły, ale przez cały czas w tle mam też to spojrzenie holistyczne (całościowe). Tobie bardziej leży takie spojrzenie odgòrne i w ramach tego dzieją się poszczegòlne elementy. Ktoś inny dołączy się do dyskusji i powie a mi pomaga jeszcze inne podejście.

                  I tego się uczę. Osadzam siebie, ale też inne osoby dda w ich przeżyciach, traumach, często nałogach, mechanizmach, ktòre pozwoliły im przetrwać i w tym momencie przynajmniej mi aby w ogòle się dokopać do wolnej woli (ktòrą rozumiem, że mam), rozumu itp potrzebuję narzędzi (tych ktòre wymieniłem choćby tych podstawowych. Nazywam to narzędziami, bo dla mnie nabycie umiejętności rozwiązywania konfliktu albo zauważanie swoich mechanizmòw jest śrubokrętem, ktòrym mogę nieco pomniejszyć intensywność przez co np. mogę włączyć rozum z kolei nabycie narzędzia umiejętności uwzględniania potrzeb drugiego człowieka z uwzględnieniem siebie albo nauczenie się, że drugi człowiek jest oddzielną istotą jest takim obiektywem/kamerą/narzędziem dzięki, ktòremu mogę spojrzeć na daną sytuację/osobę z ròżnych perspektyw ròwnież dzięki temu mogę spojrzeć oczami drugiej osoby a przynajmniej spròbować.

                  Tutaj przytoczyłbym mitingi. Wcześniej nie przemawiała do mnie forma gdzie każdy mòwi i nie wchodzisz w to, słuchasz. Dziś widzę w tym mądrość, bo uczy to nabywania słuchania nawet jeżeli Cię skręca, uczy, że ktoś ma inne spojrzenie, inne wartości, inne doświadczenia i inne drogi rozwiązywania (inne nie znaczy, że mniej lub bardziej skuteczne myślę, że po prostu bardziej dostosowane do danej osoby). I teraz jeżeli jest grupa np. 30 osòb to 28 osòb będzie np. wykręcać głowę w drugą stronę słysząc kogoś rozwiązania a dla przykładu dwie powiedzą sobie 'no tak!’, 'tak to widzę’.

                  I tym jest relacja. Uczysz się, bo niestety osoby dda przez to właśnie, że były ranione, że zlewały się ze swoimi rodzicami (nie byli traktowani jako oddzielną istota). Wyuczyły się kontrolować rozmowę, wyuczyły się przemycać ukryte intencje (zamiast komunikować wprost)- dla przykładu w wymiarze wiary jest to nieczystość, bo nieczystość to nie tylko sfera seksualna, ale też właśnie intencją wobec drugiej osoby i gdy ona jest nieczysta, nieszczera, bo chcemy coś przemycić i gdy druga osoba tego nie przyjmuje to przenosi się to w gniew.

                  I tak funkcjonując w relacji w tym  miłosnej osoby dda z czasem się odcinają od ludzi, izolują się. I mimo  tego, że mam rozumu i wolną wolę potrzebuję też narzędzi o ktòrych napisałem. (Być może komuś innemu wystarczy rozum i wolną wola)

                  Zasoby oczywiście są szerszym tematem dlatego skròciłem się do miłości, bliskości i kontaktòw międzyludzkich. Myślę, że tak dzieci rodzą się z wystarczającą 'ilością’ miłości, ale z czasem ten zasòb nie tylko nie jest rozwijany przez rodzicòw, ale wręcz jest przysypywany i stąd w wieku np 18 lat tworzy się ròżnica np z ròwieśnikami.

                  Co do deklaracji to tutaj zostanę przy swoim zdaniu, bo uważam, że nawet w wymiarze wiary Bòg ode mnie nie wymaga deklaracji i ja ich nie mam potrzeby składać. Ważniejsza jest postawa i rozmowa. I tak samo w relacji miłosnej jeżeli będę miał poczucie, że kobieta mojego życia jest odpowiedzialna a w momentach wątpliwości, lęku, złości potrafi rozmawiać to zdecydowanię wolę to niż deklaracje.

                  Nie oznacza to, że zamykam się na jakieś rozmowy typu co byś zrobił gdyby np. urodziło się dziecko niepełnosprawne albo gdybym dostał 5 letni kontrakt zagranicą. Przy czym po pierwsze na ile byłaby to szczera rozmowa a na ile zachowawcza choćby z lęku  aby nie stracić już dziś relacji. Po drugie w ramach tej rozmowy też nie chodziłoby o deklarację a bardziej umiejętność rozmowy i takiego poczucia, że jak powstanie trudna sytuacja to zamiast ucieczki, kłamstwa, zamiatania pod dywan, obrażania będzie komunikacja.

                   

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                  abcd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 218

                    Ok, mniej więcej wydaje mi się, że rozumiem Cię. Co prawda nie ze wszystkim się zgadzam, ale już mniejsza o to.
                    Tylko jeszcze odnośnie relacji. Czy w ogóle jest możliwa relacja(głębsza), jeżeli jeden twierdzi, że prawdy (obiektywnej) nie ma, a drugi że podstawą jest to, że prawda obiektywna jest (dzięki czemu właśnie jest możliwe porozumienie i relacja)? Bez zgody w fundamentalnym postrzeganiu świata wydaje mi się, że relacja raczej niemożliwa.

                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Jeżeli o mnie chodzi to potrafię nie wejść w relację przy dużo mniejszej gòrce (wyszukanie haka). Dlatego moja odpowiedź będzie czysto hipotetyczna.

                      Myślę, że dużo zależy od tego czy między takimi osobami jest miłość czy inny jakiś stan emocjonalny.

                      Gdy jest miłość to nie będą sobie nic udowadniali przeciągali, przemycali, kontrolowali, dowalali a gdy jest inny stan emocjonalny to będzie  sporo nieczystych intencji z obu stron.

                      przykład z poziomu wiary. W kryzysowym momencie osoba wierząca może reagować przemocowo w stylu 'widzisz tak się dzieje gdy ktoś żyje bez Boga albo wręcz to przez Ciebie’ a osoba niewierząca będzie używać przemocy w stylu 'no gdzie jest ten Twòj Bòg, tyle się modlisz a zobacz ile problemòw’ albo zacznie używać poczucia wstydu.

                      Większym ew. problemem byłoby w moim mniemaniu wychowywanie dzieci. Łatwo  do tego by dzieci w takiej relacji stały się przedmiotem, kartą przetargową do tego by przeciągnąć, wywołać negatywne emocje, stanąć na swoim, udowodnić. (z tymże niestety rodzice toksyczni przedmiotowo traktować będą niezależnie czy mają takie same wartości, bo szybko znajdś sobie inną warstwę 'udowadniania’ co daje mi do zrozumienia, że nie ròżnice w jakieś swetrze są najstotmiejsze a to na ile ludzie w relacji są dojrzali)

                      Dojrzałość i odpowiedzialność w takiej relacji musiałaby być na b. wysokim poziomie.

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                      abcd
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 218

                        2wprzod1wtyl.Ale miłość to nie jest stan emocjonalny (bo nie jestem pewny czy dobrze zrozumiałem, że przypisujesz miłość jako coś emocjonalnego? Miłość powoduje co najwyżej emocje, ale emocje nie są istotą miłości i nawet jeżeli zanikną, to nie oznacza utratę, czy zniknięcie miłości. Po prostu chcę wiedzieć, czy tak samo rozumiemy, a nie że się mądrzę. )

                        Wydaje mi się, że nieczyste intencje biorą się, gdy nie ma wspólnego, albo przynajmniej spójnego celu między ukochanymi. Bo jeżeli deklarują sobie miłość (oczywiście w pojęciu Chrystusowym, a nie jakimś dennym światowym) i dla obu celem jest zbawienie, to gdzie tu miejsce na jakieś machloje/nieczyste intencje?

                        „przykład z poziomu wiary. W kryzysowym momencie osoba wierząca może reagować przemocowo w stylu 'widzisz tak się dzieje gdy ktoś żyje bez Boga albo wręcz to przez Ciebie’ a osoba niewierząca będzie używać przemocy w stylu 'no gdzie jest ten Twòj Bòg, tyle się modlisz a zobacz ile problemòw’ albo zacznie używać poczucia wstydu.”
                        To jakiś przykład kryzysu, albo niedojrzałości, albo odejścia od życia z miłości.

                        Różnić się pięknie jest czymś dobrym. Nie o to mi chodzi, żeby być takim samym- w sensie kopia kopii. Ale różnica w fundamentach m.in. wiary, postrzegania świata, to już nie jest piękna różnica, a rozłam i przepaść nie do przeskoczenia i wątpię, żeby nawet i dojrzałość, i odpowiedzialność na wysokim poziomie spowodowały, że można by przeskoczyć.

                        A tak jeszcze w kontekście dzisiejszej sytuacji na Ukrainie i odnośnie bezwarunkowej miłości do Ojczyzny. Jakby Rosjanie napadli na Polskę, jak teraz na Ukrainę, to zostałbyś i bronił, czy wyjechał ,by żyć sobie gdzieś tam w spokoju, ewentualnie wyjechał by bronić na odległość? Zastanawiałeś się?( ja zadeklarowałem, że zostałbym i bronił).

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.