Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Moje zdrowienie – czy ześwirowałem?

Otagowane: 

Przeglądasz 5 wpisów - od 11 do 15 (z 15)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      Wrzucę do tej dyskusji informację o ktòrej warto wiedzieć. Co więcej w jednym z artykułòw (nie pamiętam, ktòry numer) była opisana historia gdzie còrka w wyniku takiego podejścia i drogi terapii (zaimplantowała) oskarżyła swojego ojca o  morderstwo (z tego co pamiętam) swojej koleżanki. Ojciec pierwotnie został skazany, ale na szczęście dla niego w  sprawę zgłębiła się pani psycholog zajmująca się tematem od lat i udowodniła że był to zespòł fałszywych wspomnień.

      Sama dysocjacja może mieć ròżne podłoze i wątpię aby tutaj na forum.ktoś znalazł przyczynę choć sam fakt rozmawiania może być przydatny, ale jak czytam o takim szukaniu na siłę trudnych przeżyć, ktòre rzekomo były, ale ich nie pamiętamy zaczynam czuć nieufność, bo chciałbym aby realizowało się to w odpowiednich warunkach

      Cytat:

      Chociaż „wyparcie” na dobre zagościło w psychologii, to badacze procesów psychicznych człowieka traktują je wciąż nieufnie. Według niektórych naukowców nie ma żadnych dowodów na istnienie tego mechanizmu. Zwracają oni uwagę na fakt, że dorośli zwykle pamiętają dramatyczne, ale łatwe do zweryfikowania wydarzenia, w których brali udział w dzieciństwie. Zastanawiają się, dlaczego wyparciu ulegają tylko wspomnienia o tych zdarzeniach, których prawdziwości nie sposób obiektywnie potwierdzić. Wątpliwość ta najczęściej pojawia się w dyskusjach toczących się wokół tzw. zespołu fałszywych wspomnień (false memory syndrom). Tym terminem określane są sytuacje, gdy dorosła osoba w wyniku psychoterapii lub hipnozy zaczyna wierzyć, że w dzieciństwie była molestowana seksualnie. Zwolennicy teorii wyparcia utrzymują, że psychoterapia może doprowadzić do odzyskania (czy uświadomienia sobie) wypartych wspomnień o traumatycznych zdarzeniach. Z kolei jej przeciwnicy uważają, że podczas psychoterapii albo hipnozy dochodzi raczej do „zaimplantowania” fałszywych wspomnień, a nie do odzyskania prawdziwych. Ten drugi pogląd zaczyna przeważać, co zresztą znajduje odzwierciedlenie w samej nazwie „zespół fałszywych wspomnień”.

      https://charaktery.eu/artykul/wyparcie-bez-oparcia

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
      aktywny187
      Uczestnik
        Liczba postów: 87

        Problemy z perfekcjonizmem, pracoholizm, uzaleznienie swojej wartości od efektów, tłumiona złość objawiająca się poczuciem winy i nienawiści do siebie, brak wyrozumiałości, życzliwości, współczucia dla siebie….

        AeB
        Uczestnik
          Liczba postów: 13

          @bylyoptymista

          Hej,

          nie, nie ześwirowałeś. Twoja terapia wygląda wręcz modelowo. Też przechodziłem fazy „baju baju bez efektów”, by nagle usłyszeć od otoczenia, że „jest się niemożliwym do wytrzymania”, zauważyć, że jest się totalnie rozregulowanym emocjonalnie, a na końcu stwierdzić, że coś się jednak zmieniło. Bez realizacji planu, harmonogramu itp. Wyluzuj: to nie jest konieczne.

          Istotne: proces praktycznego końca nie ma. Dla mnie pierwotnym problemem była samotność, więc z poznaniem obecnej żony terapię przerwałem. Błąd: jestem obecnie samotny w związku z osobą narcystyczną. Tak więc w praktyce nie ma sensu ani określać celu, ani horyzontu czasowego terapii. Jak dojdziesz do stanu OK, to i tak zwolnisz sam z siebie tempo, ale konsultacja co jakiś czas nie zaszkodzi.

          Nie pamiętasz treści spotkań? Jezus Mario, człowieku, ale Ty masz nieźle nadrozwinięte poczucie kontroli. Na kilometr widać, że boisz się puścić (wiadomo dlaczego). No, ale musisz się puścić, bez tego nie pójdziesz do przodu. Tobie by się chyba przydał rozbrat z zegarkiem, kalendarzem i notatnikiem.

          Nie bój się też zmiany terapeuty; co prawda będziesz musiał trochę poopowiadać o sobie od nowa, ale potem i tak będziesz dalej, niż zaczynałeś w chwili zero. Nie przypisuj też psychiatrom nie wiadomo jakich umiejętności, być może mówisz o sobie inaczej niż kiedyś. To też zmiana.

          Narzucone sobie tempo robi wrażenie ucieczki od problemu. Tymczasem bez dnia nicnierobienia się nie da. Kiedyś trzeba pogadać ze sobą samym. Tym bardziej, że potrafi Ciebie „odciąć”. Czyli bolało za bardzo. I boli do dziś, tylko to zabetonowałeś. A te Twoje złości (rzecz najłatwiejsza do rozruchu, a u Ciebie i z tym był problem!) to właśnie próby wykipienia przez to, co zabetonowane. Co to jest, to już będziesz wiedział lepiej sam: lęk, opuszczenie, wstyd czy co tam przeżyłeś. Płacz Tobie wskaże, co to właściwie jest. I chyba sporo jego przed Tobą. Ale on Tobie pomoże, nie bój się. Nie rozpadniesz się od niego.

          Fajnie jest, że nauczyłeś się prosić. To trudne, zwłaszcza dla faceta.

          Ciekaw jestem, jak po latach oceni Waszą rozłąkę Twoja była dziewczyna. Mam wrażenie, że opuściłeś ją przedwcześnie, mimo, że była dla Ciebie wsparciem. Może ją jeszcze docenisz, ale to już będzie raczej musztarda po obiedzie.

          Życzę powodzenia w pracy nad sobą. Doceń sam siebie, bo osiągnąłeś już bardzo dużo, choćby umiejętność mówienia o tym, co boli, czego się wstydzisz. To nie jest umiejętność, którą posiada przeciętny Polak:-)

          Trzymaj się.

          A jak chciałbyś się wygadać poza, też jestem do dyspozycji.

           

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581
            • jak długo trwała Twoja terapia?

            Dwa lata.

            • Tylko dlaczego to są tylko te negatywne emocje? Złość, lęk, smutek, wstyd.

            A które uczucia ukrywałeś i dusiłeś, bo nie dostałeś na nie zgody? Różni ludzie mają różne rzeczy ocenzurowane – moja mama na przykład czułość, a ja – złość. To zależy od roli, jaką masz odgrywać.

            • I nie sądziłem, że to się przełoży na całe moje życie – że nie będę w stanie pracować, że będę się bał z kimkolwiek pogadać, że ludzie coś do mnie mówią, a ja mam wrażenie że to leci obok.

            Moja przyjaciółka mówiła, że w czasie terapii miała trudności z prowadzeniem samochodu, z tych wszystkich emocji było to chwilami niebezpieczne. Mnie to nie dziwi, przecież jesteś cały czas jednym człowiekiem, na terapii, w pracy, w domu, na wycieczce itp.

            • Oferują mi wsparcie, a ja po chwili jakby o tym zapominam i znów wracam do pozycji lęku i tego że jestem sam – to jakby silniejsze ode mnie. Przeraża mnie to, że jakby wszedłem w terapię za głęboko? Że czuję, że już nie mogę tak dłużej funkcjonować jak wcześniej.

            Gdyby bycie w roli ofiary nic nie dawało, to nikt by tego nie robił. To jest bezpieczne, bo znane, i w pewnym etapie mojego życia mnie naprawdę chroniło. Pozwoliło mi przetrwać i dorosnąć, doczekać czasów, aż mogę naprawdę o sobie decydować. Ale w dorosłym życiu to się dużo gorzej sprawdza, a nawet jak działa, to widzę dużo skutków ubocznych. Nauka ról w dzieciństwie to bardzo silne doświadczenie i pomyśl, przez ile lat to trwało – nie spodziewam się, że teraz w kilka miesięcy można to odkręcić albo tym bardziej unieważnić.

            Z terapii wyniosłem przekonanie, że pierwsza myśl pewnie zawsze będzie taka jak nauczyłem się w domu rodzinnym i nie ma w tym nic dziwnego. Ważna jest jednak ta druga myśl, gdy zauważę co się ze mną dzieje. Mogę wtedy zrobić coś nowego, coś inaczej niż zwykle. I terapia pozwoliła mi poszerzyć ten czas na przyjrzenie się swoim emocjom – i to było chwilami naprawdę przerażające. Powoli się do tego przyzwyczaiłem i teraz więcej decyduję, a mniej jadę z automatu. Zaskoczyło mnie też coś, o czym nikt nie wspominał – że z czasem te nowe zachowania zaczynają mi się włączać też automatycznie, więc chwilami jest mi łatwiej nawet bez zatrzymywania. Nie polegam na tym, ale traktuję to jako miły bonus.

            Właśnie tak odczuwam automatyzmy jak mówisz – że są silniejsze ode mnie. Dlatego ta chwila świadomości i ćwiczenie innych zachowań oddaje mi siłę, bo wtedy już nie jest wszystko automatycznie. Ale ten moment, kiedy się zatrzymuję, zwłaszcza z początku bywał bardzo trudny.

            Terapia nie jest niczym magicznym i nie ma przymusu robienia wszystkiego inaczej. To ty decydujesz kiedy chcesz wejść głębiej, a kiedy wolisz trochę odetchnąć. Jak terapia trwa długo, to jest więcej miejsca na takie etapy.

            Terapia nie zmieniła mnie w kogoś innego i nie usunęła moich doświadczeń ani zachowań z domu. Cały czas to mam, tylko częściej dbam o siebie, tak na co dzień, nawet bez żadnej wyraźnej przyczyny (a nie dopiero jak doszedłem do ściany albo coś złego się dzieje), i mam więcej sprawczości, czyli łatwiej mi wybierać niż kiedyś, bo więcej uwagi poświęcam swoim bieżącym emocjom. Nie zawsze wybieram nowe zachowania, czasem się na przykład wycofuję jak dawniej, tylko rzadziej dzieje się to poza moją świadomością – częściej uznaję, że po prostu obawiam się zaryzykować, i mniej potem sobie dowalam za takie decyzje.

            W czasie terapii to wszystko się dopiero odkrywa i to jest wyczerpujące emocjonalnie. Ale to nie są jakieś nowe rzeczy, tylko raczej te zagrzebane, które i tak w sobie nosiłem, a tylko nie miałem do nich dostępu. Lęk był i o to, co mam teraz zrobić, ale i o to, że nic się nie zmieni i już na zawsze będę nieszczęśliwy. Więc starałem się coś zmieniać, ale czasem odpocząć, i dziś tego lęku mam o wiele mniej.

            AeB
            Uczestnik
              Liczba postów: 13

              @byly optymista

              A, znalazłem w wątku https://www.dda.pl/forum/temat/mama-alkoholiczka/#post-481623 Twoje słowa ”Nie raz [mama] gadała, że chce się zabić, a ja później się bałem.”

              I Ty się dziwisz, że Ciebie odcina?

              Raczej by się trzeba było dziwić, gdyby po takiej sytuacji Ciebie nie odcinało, bo byłbyś gdzieś koło psychopatii.

              Teraz lepiej można Ciebie zrozumieć. I napiszę tak: będzie dobrze. Uwierz.

            Przeglądasz 5 wpisów - od 11 do 15 (z 15)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.