Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nie kocham go

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 24)
  • Autor
    Wpisy
  • kr.pka
    Uczestnik
      Liczba postów: 6

      Hej. Potrzebuję komuś się wygadać.

      Rok temu poznałam pierwszego w życiu chłopaka, który mnie zainteresował i do którego poczułam coś więcej niż przyjaźń. Zaimponowała mi jego wrażliwość, zaczęłam się o niego troszczyć, on o mnie. Studiowaliśmy razem. Kilka miesięcy spotkań i omawiania trudnych tematów, żeby każdy wiedział na czym stoi, zaowocowały nieśmiałą próbą wejścia w związek. Najpierw przez 3 miesiące panikowałam, że to nie jest prawdą, że on nie jest prawdziwy, że nie to niemożliwe, że po ponad 20 latach życia znalazłam kogoś, kto mi pasuje. Potem przeszłam do zamęczania go swoją obecnością, chciałam z nim robić wszystko, a jednocześnie nie doceniałam jego oddania w postaci czynów. Oczekiwałam gestów. Często wmawiałam sobie, że jak nie pisze. nie inicjuje, to go odstraszam, a okazało się, że on po prostu się dłużej zbierał i dla niego jego chęć bycia ze mną była naturalna. Chciałam wymusić deklaracje uczuć, a sama nie dawałam nic, bo wiedziałam, że prawdziwego szczęścia nie zbuduję na kimś, tylko na sobie. Spędziliśmy ze sobą prawie rok, starał się na każdym polu, ale mnie to nie wystarczało. Byłam toksyczna, ale on liczył, że jeśli tylko to przetrzyma, to się skończy i zrozumiem to. że tak nie może być, no i faktycznie, rozumiałam, ale brnęłam dalej. On mi wybaczał, potrafił stawiać granice, ale się powstrzymywał z obawy, że go źle zrozumiem i mnie zrani. Pierwsze pół roku związku wymagałam od niego deklaracji nie dając nic w zamian, a jak już się zdecydował po tym pół roku, to ja przestałam chcieć i pytać. Wiedziałam, że muszę przestać go ranić i ranić siebie, przestało nam się układać, bo prowokowałam kłótnie, nasza relacja intymna ucierpiała, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że chociaż jest wspaniałym materiałem na męża, naprawdę wymarzonym, to ja go nie kocham tak jak on mnie. Ja trochę pasożytowałam na jego dobru, bo miałam bonusy. Zależało mi na jego dobru, ale też mówiłam od pewnego czasu wprost, że nie dam mu deklaracji miłości, bo nie wiem czy to nie tylko przywiązanie. Każda kłótnia owocowała cichymi dniami, w których sama w głowie mówiłam sobie jak bardzo go nienawidzę i potem wypalało się pozytywne uczucie do niego. On był naprawdę kochający, starający się, wybaczający i wspierający na swój sposób (niezbyt wylewny w słowach, udowadniał dawaniem wsparcia, a dla mnie zaczął też pracować nad werbalnym okazywaniem czułości), ale ja już się wypaliłam. Myślałam o końcu związku podczas ciszy po kłótni, a on myślał tylko o daniu mi przestrzeni. Niedawno powiedziałam, że daję sobie ostatni czas i albo coś do niego poczuję, albo to koniec, bo nie chcę być z kimś z wyrachowania, że on mnie kocha i daje wszystko. a mnie jest wygodnie, ale nie potrafię dać nic w zamian. Po dwóch tygodniach.l, gdzie niby wzbudziłam w sobie pozytywne wspomnienia i szacunek do niego, niby chciałam walczyć z syndromem DDA i rozpocząć znajomość od nowa, uznałam, że jednak męczy mnie to i nie mam do niego tyle miłości, a może wcale i po prostu nie chcę. Zerwaliśmy. A teraz boli mnie to, że on wypruwał sobie żyły, by się udało, otworzył się przede mną jak przed nikim i nie opłaciło mu się to. Bo ja czegoś nie potrafiłam. Starałam się zmusić i wzbudzić jakąś chęć, ale wiem, że na tę chwilę i może już nigdu nie będę gotowa na związek z nim. Żyję w poczuciu winy, że tak go zraniłm i że brakło mi uczucia.

      rasputnik
      Uczestnik
        Liczba postów: 50

        I Ty twierdzisz że masz problemy emocjonalne i że jestes jakaś wybrakowana bo DDA?
        Powiedział bym że zachowałaś się dojrzale i odpowiedzialnie, mimo tego że dałaś chłopakowi popalić.
        Umiejętność wzięcia odpowiedzialności za relację i przyznania się że coś nie działa i to Twój problem to dużo więcej niż standard wśród 'zdrowej’ części społeczeństwa.
        Ile jest przypadków żon (albo i mężów) które korzystają z partnera jako bankomatu i dostawcy zasobów, rozrywki, statusu społecznego, ale go nie kochają. Za to gdy przyjdą pierwsze problemy – odchodzą od niego obwiniając go o wszystko co się stało albo jeszcze próbując go dodatkowo ukarać odbierając dzieci czy obsmarowując na prawo i lewo…

        kr.pka
        Uczestnik
          Liczba postów: 6

          Boli mnie to, że on się zaangażował, że go otworzyłam, że on cierpi przez to, że nie byłam w stanie mu dać miłości. Powiedział mi na odchodne (bo zawsze próbowałam poznać jego zdanie i tylko przede mną się tak otwierał), że nauczyłam go, że może sobie wypruwać żyły, a się nie opłaci. Że byłam pierwsza, przed którą się tak w życiu otworzył i że teraz już zawsze będzie się bał. Wiem, że on uczucia zdusza w sobie i boję się, że tak będzie, że nie przepracuje tego jak powinien. Boli mnie, że zrobiłam mu krzywdę, chociaż chciałam dobrze, boli mnie, że niewystarczająco potrafiłam kochać, że to mnie czegoś brakło.

          A jednocześnie boli mnie to, że zrezygnowałam z takiego naprawdę dobrego kandydata na męża (a ja marzę o ustatkowaniu się, jeśli już ogarnę siebie na terapii i poza nią), dojrzałego mężczyzny, który wiedział czego od związku chce, czego chce od życia, potrafił pracować nad utrzymaniem tego, nad przyszłością, zmieniać się na lepsze. Był odpowiedzialny, zaradny, ale przestał być dla mnie atrakcyjny. Zabrakło mu spontaniczności, chociaż i nad tym pracował, żeby było mi lepiej. To naprawdę wypuszczenie z rąk czegoś cennego, za czym gonią ludzie całe życie. Taką osobę, która kocha bezwarunkowo i szanuje.

          rasputnik
          Uczestnik
            Liczba postów: 50

            Moze taki juz urok DDA – tak naprawde nie wiesz czego chcesz, jak juz to masz to nie doceniasz i szukasz czegos innego, dopiero jak stracisz to zdajesz sobie sprawe ze to mialo jednak wartosc. No coz, tez w wielu sprawach tak mialem i mam nadal, brak takiego wewnetrznego poczucia ze wiem co robie, po co i ze to jest wlasnie to czego chce.

            2wprzod1wtyl
            Uczestnik
              Liczba postów: 1177

              Odnośnie osòb dda_nieprzepracowanych jest mowa o stylu przywiązania i kołyszącej łòdce. Osobom dda w relacji jest znana niestabilność i paradoksalnie przez to czują się w takiej relacji 'bezpieczni’ natomiast stabilność i przewidywalność jest nieznana przez co gubią się w takiej relacji. Z tego co piszesz jesteś przed terapią?

              Kolejna rzecz, ktòrą można zauważyć to przejmowanie emocji (nie mył z empatią) innych osòb w tym przypadku partnera tylko dlatego, że podjęłaś według Ciebie odpowiednią dla Ciebie decyzję.

              Trzecią sprawą jest on sam. Ok. zaangażował się i będzie musiał zmierzyć się ze strata, ale według mnie to takie Twoje 'uzalanie’ się nad nim jest według mnie kastrowaniem.  To, że się nad nim tak użalasz według mnie jest bardziej krzywdzące dla niego niż decyzja o rozstaniu, ktòra na etapie relacji jest czymś z czym trzeba się liczyć. (Ok. jest stratą, jest smutkiem, ale bywa też częścią relacji)

              Ze swej strony mam styl unikowy i warto brać na to poprawkę, że po decyzji o rozstaniu odsunąlbym się i pewnie jest to o tyle błędne, że nie dałbym przestrzeni na ew. zbliżenie gdyby np. był to jakiś chwilowy kryzys, ale w Twojej historii zauważam przegięcie w drugą stronę takiego użalania gdzie wydaje mi się, że ktoś o bezpiecznym stylu przywiązania ani tego nie potrzebuje, ani nie chce przez co nie da sobie wsadzić w ręce tego Twojego poczucia winy i zostawi je w Twoich rękach co z kolei jest sygnałem dla Ciebie pracy nad tym.

               

               

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
              abcd
              Uczestnik
                Liczba postów: 218

                „nie kocham go” bo jak miłość dla Ciebie to uczucie, to nigdy nikogo nie pokochasz. Miłość to decyzje małe, duże.

                kr.pka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 6

                  Zdaję sobie sprawę z tego, że miłość to decyzja, że nad związkiem i nad sobą się pracuje, że da się wiele wypracować i się dotrzeć. Ale na pewnym etapie po prostu nie potrafiłam się do tego zmusić mimo tego, że o tym wiedziałam i mimo tego, że widziałam jego dobre strony i wartość. Robiłam co mogłam, by chcieć, by wzbudzić w sobie ten podziw, wolę walko, ale już mnie to przerosło i nie jestem w stanie budować w tym momencie związku z nim, już nie chcę i nie dam rady, chociaż wiem, że wypuszczam z rąk kogoś bardzo cennego. I boli mnie to, że muszę to opłakać i żyć ze świadomością, że nie potrafiłam w tym momencie tego zrobić i że żeby iść dalej, to muszę zaakceptować i uwierzyć, że to już rozstanie na zawsze, bo nigdy nie będzie tak samo.</p>
                  Niby ludzie do siebie wracają, ale jak będę tak myśleć, to już zawsze będę powstrzymywać się przed pójściem dalej, będę czekać i zastanawiać się czy to już mogę napisać, czy jeszcze. To będzie zatrzymanie się, a nie rozwój.

                  Boli mnie to, że muszę pogodzić się z tym, że nawet jeśli jakimś cudem zmienię wewnętrzne chcenie, zmieni mi się i będę chciała z nim być, to on już może nie chcieć, bo ma do tego prawo. Boli mnie brak wpływu na swoje uczucia i na swoje chcenie i umiejętność zmuszenia się, żeby z nim dalej być pomimo braku motywacji. W pewnym momencie zrezygnowałam i wypisałam się z tej relacji, bo męczyło mnie to wszystko.

                   

                  2wprzod1wtyl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1177

                    Poczucie straty, bòl, smutek, gniew wydają się oczywistymi emocjami w takich momentach, ale wydaje mi się, że są i tak dużo mniejszym kosztem niż tkwienie, oszukiwanie, poczucie samotności mimo relacji, robienie czegoś wbrew sobie.

                    Jest w tym jedno pytanie. Z racji, że jesteś osobą dda czy ta decyzja jest faktycznie, bo tak czujesz czy jest właśnie 'tęsknotą’ do kolysajacej łòdki (dziś z tego co piszesz nawet Tobie ciężkie wyważyć)?

                    Jednak podjęłaś decyzję i jak najbardziej to jest Twoja decyzja i takie wchodzenie zbyt głębokie w cudze emocje(użalanie, przejmowanie odpowiedzialności za cudze emocje )ta sytuacja daje Ci dużą obserwację i doświadczenie.

                    To wchodzenie w cudze emocje jest częstym mechanizmem osòb dda Ty zaczynasz wchodzić w smutek swojego partnera i masz poczucie winny natomiast w innej sytuacji można przejąć (nasiąknąć).złością przez co np. w niewygodnej czy trudnej sytuacji zamiast wykazać asertywność, stanowczość, granicę, tzw. zimną krew wchodzimy w tą agresję.

                    Już powiem skrajnie nawet jakby popełnił samobòjstwo to też nie jest Twoja odpowiedzialność.

                    Smutek, strata, gniew to są ew. emocje Twojego partnera gdy są zbyt intensywne można szukać wsparcia   natomiast użalanie się i ew. zmiana decyzji pod tym wpływem jest przejmowaniem jego emocji na siebie. (brzmi chłodno i w bliskich relacjach trudno stawiać granicę, ale patrząc z dystansu jest w tym sens zwłaszcza w okresie długofalowym)

                     

                     

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                    kr.pka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 6

                      Nie sądzę, że to kołysząca się łódka, bo poczucie stabilizacji jest dla mnie bardzo ważne i boli mnie utrata jej.

                      Mam takie przekonanie, że powinnam uhonorować jakoś stratę tego człowieka i nie spłycić jej. bo on i jego oddanie zasługuje na żałobę po jego stracie. Chciałabym się odbudować i być szczęśliwa, ale boję się, że zapominając o jego zaletach i dobrych chwilach z nim, wyrzucając go niejako z głowy i stosując uogólnienia typu „nie ten to inny”, „znajdziesz lepszego” umniejszam mu.

                      Nauczył mnie tego, że można chcieć walczyć dla siebie i dla kogoś, pracować nad sobą dla pożytku w dłuższej skali. Chciał się zmieniać, żeby lepiej było mnie i jemu, bo pragnął trwałej i dobrej relacji.

                      Bolą mnie jego słowa, że nauczyłam go, że nie warto, że finalnie to było kłamstwo i łudził się. Ale też wiem, że czasem tak jest, że dajesz z siebie wszystko i nic z tego nie wychodzi. Szkoda, że w tak ważnej sytuacji jak wiązanie życia i uczuć oraz mocnego postanowienia bycia z kimś i naprawdę wielkiej miłości z jego strony musiał się o tym tak boleśnie przekonać. A ja byłam i jestem tego przyczyną, a raczej moje braki i nieumiejętność kochania go i chcenia. Chociaż mówię, zrobiłam wszystko, by wywołać chęci i nic.

                      2wprzod1wtyl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1177

                        Nie jest moim celem przeciąganie liny czy to empatia czy przejmowanie odpowiedzialności za emocję, zostawię Cię z tą obserwacja i co z tym zrobisz to Twoja sprawa.

                        Przedstawiłem jedynie co.mi się rzuciło w oczy po przeczytaniu dwòch pierwszych postòw. I w moim oczom rzuca się 'użalanie’ przejmowanie smutku i nieumiejętność bycia w złości i smutku partnera. (można rozmawiać i tym samym uwzględnić potrzeby partnera, ale tutaj przynajmniej gdy o.mnie chodzi widzę co innego)

                        Już na koniec warto też wiedzieć, że jeżeli jednak masz tendencje (częste u osòb dda) do brania odpowiedzialności za cudze emocje i nie potrafić być w cudzych tzw. negatywnych emocjach to jest duże ryzyko, że trafisz na toksyna, narcyza lub psychopatę, bo  mają opanowane manipulowanie emocjami przez co często gdy np. toksyk się że złości to osoba biorąca odpowiedzialność za jego emocje  zaczyna chodzić na palcach, odwracać uwagę byle tylko przestał się złościć a że toksyk robi to często z premedytacją to następnym razem 'zagra’ w smutek – by wzbudzić poczucie winy.

                        pozdrawiam i życzę dobrych obserwcji

                         

                         

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 24)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.