Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nowa stara Ja

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • Anika777
    Uczestnik
      Liczba postów: 11

      Ja- 41 lat, kochana córeczka, wspaniały partner, „mały biały domek”, praca (pomagacza) i… brak rodziny, która wyrzekła się mnie bo nie potrafi znieść mojego innego życia, samodzielności, braku akceptowania przemocy na dziecku. Rodzina, której zawsze pomagałam, byłam na każde skinienie. Mama, która nie potrafiła poradzić sobie z problemem alkoholu taty, mama, która nigdy nie powiedziala przepraszam (bo rodzice nigdy nie przepraszają dzieci). Mama, która nie zaznała szczęścia, która dala na to co potrafiła, ale nie potrafiła uchronic przed ręką taty. Mama która całe życie ciężko pracowała by dać nam wszystko a jednocześnie kupowała tacie alkohol by był spokoj. Mama, która nie ma refleksji nad swoim zachowaniem…Siostra dwa lata starsza, wychowujaca „sama” syna , choć to wychowujaca to dużo powiedziane. Mowiaca do dziecka debilu, idioto, mimo że syn jej jest cudownym dzieckiem. Całe życie użala się nad sobą, nie dąży do rozwoju, zatrzymała się w miejscu i o wszystko obwinia mnie. Teraz o to, że ma kuratora… Ja cholerna perfekcjonistka , mama 5 letniej dziewczynki, która ciągle wymaga od siebie więcej i więcej, której ciągle wydaje się, że daje dziecku za mało czasu i uwagi, która czasami krzyknie na dziecko a później nie potrafi sobie z tym poradzić. Ja bohater, który zawsze wszystko załatwił łącznie z zabezpieczeniem siostry i jej przyszłości jeśli chodzi o dom… ja osoba, którą mama z siostrą przedstawiły przed cała rodzina i sąsiadami jako winowajczyni ich „tragedii” bo nie zgadzałam się na prześladowanie swojego 13 letniego chrześniaka i traktowania go jak śmiecia. Dziecko, które praktycznie wychowałam, zastępując mu matkę, która całe życie jest zeczona po pracy.  Nie mam mamy, siostry i części mojego serca, które wychowałam… a najgorsze że moje dziecko nie ma babci- bo babcia widziec jej nie chce… Czuję jakbym zrobiła co miałam zrobić i teraz mogę odejść, bo oni gotują się nadal w swoim sosie i nienawiści wciągając w to 13 letnie dziecko…

      • Ten temat został zmodyfikowany 2 lat, 3 miesięcy temu przez Anika777.
      • Ten temat został zmodyfikowany 2 lat, 3 miesięcy temu przez Anika777.
      Anika777
      Uczestnik
        Liczba postów: 11

        Czy to forum „zyje”?

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          Jakoś żyje:) tylko chyba trudno odnieść się do Twego wpisu. Opisałaś siebie, ale nie zostawiłaś pola do odniesienia się. Napisz, czego oczekujesz. Pozdrawiam

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 630

            Potwierdzam. Też mam wrażenie, że trudno się odnieść do tego, co napisałaś,bo nie wiem,jakie jest pytanie.

            Mam wrażenie, że próbujesz się odnaleźć pomiędzy tym, co jest lansowane dziś i jest „politycznie poprawne”, choć czasem pachnie absurdem (że nie można podnieść głosu na własne dziecko, nawet gdyby szło prosto pod pędzący samochód) i tym, co było kiedyś (bicie dzieci „na zapas”, ich wykorzystywanie, poniżanie i poniewieranie) i co wiemy doskonale, że się nie sprawdza.

            Kim dla Ciebie jest dziecko, które chcesz chronić? Możesz coś bliżej?

            2wprzod1wtyl
            Uczestnik
              Liczba postów: 1177

              @Anika, słychać żal, złość na to, że pomagałaś a rodzina się odwròciła. Z pomocą jest tak, że gdy ona jest szczera, bezinteresowna to nie oczekujemy wdzięczności co więcej nawet gdy ktoś nie doceni, roztrwoni naszą pomoc też nie czujemy z tego powodu żalu. Natomiast gdy pomoc jest z poziomu bohatera to przeważnie będziemy wpadać w złość stąd warto się przyjrzeć czy nie wchodzisz w taką rolę.

              Jednak zupełnie czymś innym jest  strach jaki czujemy gdy widzimy jak nasi bliscy 'tracą’ życie. W rodzinach dysfunkcyjnych jest to bardzo częste, że ktoś z naszego rodzeństwa lub rodzic zaplątują się i przy tym odrzucają jakąkolwiek drogę wychodzenia z tego choćby poprzez terapię. Myślę, że każdy z nas czujei ten lęk, bo mało się zdarza by wszyscy członkowie naszych rodzin wzięli się za mechanizmy dda zwłaszcza gdy widzimy, że mechanizmy są przenoszone na kolejne pokolenia.

              Łatwo jest powiedzieć, że zrobiłaś wszystko i zostaw  dorosłych (ew. można powalczyć o siostrzeńca), ale wiem też jak trudno zapanować nad takimi emocjami.

              Co do Twoich ruchòw w kontekście siostrzeńca najważniejsze, że robisz to w zgodzie ze sobą, bo nie masz zgody na krzywdę dziecka. To wymaga odwagi, ktòra jest właśnie związana z 'odwròceniem się’ patologicznej rodziny, co więcej bywa też tak, że nawet krzywdzone dziecko może mòwić abyś się nie wtrącała co jeszcze bardziej utrudnia decyzje (osłabiania Twoich ruchòw będzie dużo w tym na poziomie niewydolności instytucji), ale gdy sama ze sobą będziesz w zgodzie to jestem pewien, że oczernianie przed sąsiadami, używanie przemocy/szantaży poprzez obrażanie się dysfunkcyjnej rodziny z każdym dniem będzie miało dla Ciebie coraz mniejsze znaczenie.

              Pamiętaj o jednym. Gdy patologicznym rodzicom odbierają dzieci lub interweniują to przyczyna tego stanu jest w patogicznej rodzinie a nie po stronie osoby, ktòra interweniuje. Dlatego w walce o siostrzeńca (bo dorosłych Ty nie uratujesz gdy nie będą tego chcieli) nie daj w sobie wzbudzić poczucia winy, że to przez Ciebie. Do tego będzie dążyć mama i siostra po to by odwròcic uwagę lub nawet nie przyznać się przed samą sobą.

              Myślę, że nikt nie jest nadgorliwy i nie interweniuje z błahych powodòw lub dlatego, że 'ma inne podejście wychowacze’. Jestem pewien, że Twoja reakcja jest spowodowana tym, że pęka Ci serce z bòlu na widok tego, że już nie tylko mama i siostra niszczą sobie życie, ale przede wszystkim siostrzeńcowi. Mamę i siostrę pewnie będziesz zmuszona odpuścić, ale o siostrzeńca jeżeli masz siłę i odwagę warto powalczyć (choćby dlatego, że dzieci same nie mogą sobie pomòc)

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 630

                Anika, myślę, że klucz do całej tej sytuacji masz w sobie i swoim stawianiu granic.

                Twój siostrzeniec jest Twoim siostrzeńcem i możesz lub powinnaś zrobić dla niego to, co możesz zrobić z pozycji krewnej, ale nie powinnaś myślę za bardzo wchodzić w rolę jego matki.

                Pewnie był inny czas, inne okoliczności, skoro mówisz, że matkowałaś siostrzeńcowi – bo przecież masz swoje dziecko.

                Może łatwiej w takiej sytuacji mają umiejętni dziadkowie, którzy dają swoim wnukom to, czego nie dają im rodzice, a jednocześnie nie próbują tych drugich „wysadzić z roli”.

                Bo przykra prawda jest taka, że nigdy nie będziesz prawdziwą matką dziecka swojej siostry – choćby ta biologiczna matka była nie wiem jak najgorsza – poza sytuacjami skrajnymi (pozbawienie praw rodzicielskich i adopcja w obrębie rodziny). I o to może być moim zdaniem cała złość, nienawiść do Ciebie i awantura.

                Zobacz, tak przyglądając się z boku, trochę to też wygląda, jakbyś to Ty była tą „lepszą” częścią rodziny, ale też potrzebowała tła w postaci tej „gorszej” części, bo wtedy Twoja „lepszość” jest bardziej widoczna. Pytanie brzmi, czy Ty się czujesz wystarczająco dobra gdzieś w głębi – sama dla siebie.

                Poza tym wydostałaś się z błotka i postanowiłaś żyć inaczej. Tymczasem uczestnicząc w życiu tych dwóch pań znowu siłujesz się z tym samym błockiem i trafiasz w nie ponownie.

                Nie masz prawa wymagać, by Twoim śladem ruszyli wszyscy inni. Ważne jest Twoje przejście do lepszej rzeczywistości. A to, co zrobią inni, to już ich sprawa. Siostrzeniec też kiedyś dorośnie i będzie miał wybór – picie „jak wszyscy” czy pójście do psychologa – i wtedy Twoje wsparcie i zdrowy osąd mogą mu być potrzebne.

                Niemniej jednak w tej sytuacji, jaką masz teraz doradzałbym głęboką rozwagę, ostrożność i przyglądanie się swoim impulsom. Bo nie zawsze to, co na pierwszy rzut wydaje się „sprawiedliwe”, jest dalekowzroczne i mądre. Bo nikt z nas nie jest Bogiem.

                Anika777
                Uczestnik
                  Liczba postów: 11

                  Nigdy nie czułam się kimś lepszym niż moja siostra, zawsze motywowałam ja do… no właśnie do czegokolwiek. Począwszy od zrobienia prawo jazdy po przez kursy, szkolenia, zawsze to ja podnosiłam jej samoocenę zwracając uwagę zeby nie mówiła źle o sobie. Powiem szczerzę nigdy nie miałam silnej więzi z siostrą. Odkąd pamiętam mama stosowała dziwne metody, miala jakiś problem ze mną nastawiała siostrę na mnie, miala coś do siostry szukała we mnie sprzymierzeńca. Co do matkowania siostrzeńcowi, być może to prawda, że przejęłam jej obowiązki, ale trudno było tego nie robić kiedy siostrą wracała z pracy i kładła się spać a dziecko przychodziło do mnie pytając czy może się przytulić. Trudno było przechodzić obojętnie wobec sytuacji w której siostrą szukając na siłę faceta „wypraszala” 3 letnie dziecko z pokoju, albo wychodziła nie mówiąc gdzie idzie a on siadał na schodach i czekał na mamę. Trudno było przejść obojętnie wobec tego gdy dziecko płakało bo mama mu powiedziala , że nie ma czasu na pierdoły a stroj na bal przebierańców to niech w przedszkolu zorganizują. Tak wiem zaraz powiecie nauczyłaś… moi drodzy moja siostra nigdy nie miala refleksji nad swoim zachowaniem, to ona była biedna, pokrzywdzona i jak to zawsze mówiła „należy jej się szacunek bo wychowuje samotnie dziecko”. Nigdy nic do niej nie trafiało, pokazywałam usiądź z nim , zagraj w planszowke, spytaj jak minął dzień, przytul! W odp słyszałam, że nie ma czasu na pierdoly bo jest zmęczona po pracy. Tulenie? To było bardziej duszenie, ściskanie na siłę. Nie jestem idealna, mam ogromne problemy z emocjami i nie potrafię pogodzić się z tym, że dwie dorosłe kobiety  niszczą życie fajnego , wartościowego dziecka. Trudno pogodzić mi się z tym, że moja córka nie może widziec kuzyna. Nie rozumiem jak babcia może nie mieć potrzeby widzenia wnuczki?

                  Anika777
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 11

                    Jeśli chodzi o chrześniaka… sam szukał pomocy, poszedł do szkoły kiedy już nie dawal rady. Tylko, że wszędzie pracują ludzie, jedni bardziej drudzy mniej zaangażowani. Co ma myśleć dziecko, które opowiada o tym co dzieje się w domu, jak traktuje go babcia i mama, jak mama nie broni go kiedy babcia go szarpie i w odpowiedzi słyszy od Pani psycholog „idz z mama na spacer i postaraj się z nią porozmawiac” kiedy oni jako placówka nie potrafią się z nią dogadać. Co może myśleć dziecko, które w momencie kiedy przyjeżdża policja słyszy od nich „masz pokój,  ciepło o co ci chodzi?” Dopiero kiedy stanie się tragedia wtedy się ludziom oczy otwierają.

                    dda93
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 630

                      Z tego co piszesz, wygląda na to, że Twoja siostra nie dorosła do roli matki. Skoro nie da się tego załatwić formalnie (proces ten mógłby być żmudny i bolesny dla wszystkich), wychodzi, że nie możesz nic innego jak tylko być dla swojego siostrzeńca zastępczą matka, taką która (w przeciwieństwie do biologicznej matki) znajdzie czas, porozmawia, przytuli.

                      Im dziecko młodsze, tym bardziej tego potrzebuje. Im bardziej samodzielne, tym łatwiej może być o okazje.

                      Tak „inteligentnych” porad szkolnej pani psycholog szczerze współczuję…

                      Co do „przyzwyczaiłaś” być może też masz trochę rację. I w tym być może być niemała Twoja wina. Czy nie spełniałaś względem siostry roli „ulatwiacza’, „wyręczacza”? Kogoś, kto robi za nią, myśli za nią, jest odpowiedzialny za nią? No i teraz masz…

                      To by oznaczało, że być może działasz wedle typowych mechanizmów współuzależnienia i być może warto byłoby się tym u Ciebie zająć.

                      Może warto było pozwolić, żeby siostra sama dostała po głowie od własnego życia, to dorosłaby i wzięłaby za nie odpowiedzialność (choć może i nie…). Ale tak, to po co? – skoro ma Ciebie…

                      Przykro, że w efekcie wszystkiego cierpi niewinne dziecko…

                      2wprzod1wtyl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1177

                        To smutne, że dziecko jest zaniedbywane emocjonalnie i dobrze, że to zauważasz, ale mimo wszystko gdzieś trzeba postawić granicę wchodzenia w cudze życie.

                        Jest też coś takiego jak nieświadoma rywalizacja z siostra. (przy czym nie chcę na tym się skupiać, bo istotniejszy jest sam fakt świadomości przekraczania granicy)

                        Z tego co piszesz jest duże prawdopodobieństwo tego, że siostrzeniec rośnie na ddd, ale w sytuacji gdy nie są zaniedbywane takie kwestie jak bezpieczeństwo (przemoc, nałogi, byt) wchodzenie i sugerowanie komuś jak ma wychowywać jest według mnie przekraczaniem granicy (można jako siostra napomnieć, powiedzieć, ale raz może dwa).

                        Ciężko jest wyznaczyć granicę przy czym uważam, że przekierowywanie odpowiedzialności na instytucje też bardzo często powoduje wypatrzenia dlatego według mnie jak ze wszystkim trzeba znaleźć balans między nadmierną ingerencją instytucji a ochroną dzieci przed krzywdą.

                        Na koniec już jako dygresja. Gdybym widział, że ktoś nie ma czasu dla dziecka, szarpnie lub da klapsa choć uważam, że przemoc jest niepotrzebna aby wychować a z drugiej strony byłyby zachowane normy bezpieczeństwa (nie byłoby awantur) higieny to z pewnością bolałoby mnie to, ale nie ingerowałbym z poziomu instytucji, bo to nie instytucja ani  ja (nawet gdyby moje kompetencje na to wskazywały) jest od tego aby nakazywać sposòb wychowania.

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 3 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.