Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD O co chodzi…??

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Witam wszystkich!

      Będzie długo 🙂

      Trafiłam tutaj, ponieważ zaczęłam odczuwać swój związek jako niepotrzebny, szkodliwy, zły, męczący, unieszczęśliwiający, beznadziejny…
      Zaczęłam czytać artykuły na temat toksycznych związków i… trafiłam na artykuł, który zasugerował mi, że może jednak ja też mam problem, który być może przyczynia się do tego że jest mi w tym małżeństwie tak strasznie źle…

      Mój ojciec pił zawsze, taki "dobry kumpel", który nigdy nie potrafił odmówić kieliszeczka. Poza ty był kochany, wpierał mnie i moją siostrę, kochał, miał olbrzymią wiedzę która potrafił nam w pasjonujący sposób przekazać tylko… nigdy go nie było… Te chwile (zazwyczaj weekend) kiedy był z nami były super.Ale były bardzo rzadkie. Albo go nie było albo był pijany. Jak był pijany to w zaszdzie nic złego nam nie robił – nie było awantur, krzyków, bicia, ale nienawidziłam go wtedy. Był jakimś obcym, bełkoczącym facetem, który coś bredził od rzeczy. I zawsze był niewinny! "Mama się mnie czepia", "Przecież nie robię nic złego"… itd. zawsze pokrzywdzony, wszyscy sie go czepiaja. Nie znosiłam tego. Jak wracał do domu, słuchałyśmy jak przekręca klucz w zamku i po tym rozpoznawałyśmy czy jest trzeźwy czy pijany. I jak pijany – my z Siostrą wynosiłysmy się do swoich pokoi, a Mama… moja biedna kochana Mama zostawała z nim. Najpierw prosiła, potem groziła, a potem zupełnie przestała sie odzywać i ignorowała ojca. Na co on oczywiście stawał się agresywny. Nie to żeby ją uderzył, ale słowa były coraz bardziej paskudne – to tak w miarę postepowania choroby alkoholowej. Ja już tego nie widziałam, bo zdążylam się wyprowadzić na studia (prawie 500 km od domu), a Mama oczywiście nic mi nie mówiła, bo nie chciała mnie martwić…

      A potem… potem wyszła za mąż. Za chłopaka z którym byliśmy razem od liceum. I to małżeństwo sie rozpadło. Banalny powód – chłopak sie zakochał i przez 3 m-ce zastanawiał się którą z nas bardziej kocha. Po 3ch miesiacach tupnęłam nogą i poprosiłam żeby się wyprowadził. Po kolejnych 6 m-cach już byliśmy po rozwodzie.
      Cóż – cieszko było, ale z perspektywy czasu myślę że dobrze się stało. Bardzo się zmieniłam. Usamodzielniłam się, stałam się bardziej asertywna, przestałam się przjmować rzeczami, na które nie mam wpływu (wcześniej miałam z tym duzy problem), dobrze radziłam sobie zawodowo i finansowo. Było mi całkiem dobrze ze sobą.

      Potem poznałam mojego drugiego męża. Człowiek tez po rozwodzie, wydawał mi się dojrzały, samodzielny, niezwykle opanowany – dosłownie ideał. Niestety okazało się, że facet ma problem ze słown,a agresją. Wyniesioną z domu oczywiście (toksyczna mamuśka – awanturnica, centrum wrzechświata). Oczywiście wpakowałam sie w ten związek, jakże mogłoby byc inaczej – jako DDA musiałam (sarkazm oczywiście)… i bywało raz lepiej, raz gorzej, kłótnie na porządku dziennym, średnio raz na 2 tygodnie gruba awantura, mój mąż nie rzebiera w słowach – wyzywa, przezywa, przedrzeźnia, BREDZI po prostu, wypluwa z siebie co mu tylko slina na język przyniesie, a jak jest po wszystkim, to mówi że on tak nie mysli… a przy następnej kłótni znowu to samo…
      a teraz jest już zupełnie do d…, bo mamy roczną Córcię i teraz juz NIE WIEM jak sie z tego wyplątać… facet jest do tego manipulatorem i ja wiem że on mna manipuluje, a mimo to pozwalam mu na to… gra mi na uczuciach, Córcia go kocha i cieszy sie na jego widok, ale i tak jest BEZNADZIEJNY…

      no właśnie… a potem znalazłam te wszystkie artykuły o DDA i przeraziłam się… bo przecież JA NAKRĘCAM to wszystko! reaguję najgorzej jak mogę! nie znoszę krytyki! natychmiast się zamykam i mówię że go zostawię, że nie mogę juz z nim wytrzymać! i nie umiem rozmawiać! nie umiem sie kłócić!!!!! NIENAWIDZĘ kłótni!!!!!! nie mogę sobie darować (tak tak, wiem, że to typowe dla DDA) że się w to wpakowałam na własne życzenie. drugiej strony – jesli znajde sposób na siebie – może okaże się, że jednak jesteśmy w stanie znaleźć dla nas jakiś ratunek???? a jeśli nawet nie uratujemy małżeństwa – to może chociaż będziemy mogli patrzec sobie w oczy i utrzymywać jakieś zdrowe kontakty dla naszej Córci…

      kurcze, tyle lat zastanawiałam się jak mu pomóc, a tu… sama potrzebuję pomocy….

      zanudzam… to dlatego że mam straszny mętlik w głowie. te artykuły zamieszały mi strasznie… czuję sie chyba jeszcze gorzej… wczesniej obwiniałam męża, teraz widze że sama może jestem winna… a może właśnie nie?????????? może moje dziedzictwo DDA było uśpione, a mąż wyzwolił we mnie to co najgorsze??? może powinnam uciekać gdzie pieprz rośnie?????

      pozdrawiam serdecznie!

      mamuska2000
      Uczestnik
        Liczba postów: 89

        użyłam niefortunnego sformułowania, że "jest do d…, bo urodziła nam się Córcia".
        oczywiście nie dlatego jest do d… że sie urodziła, tylko dlatego że mąż jest tym bardziej beznadziejny – w zasadzie mi nie pomaga przy niej i jeszcze ma pretensje że czegoś tam nie zrobiłam, o czymś tam nie pomyslałam, a on by chciał, żebym pomyślała.

        Córcia jest wszystkim dla mnie i bez niej sensu życia bym już chyba nie widziała.

        Edytowany przez: mamuska2000, w: 2009/10/06 12:57

        Edytowany przez: mamuska2000, w: 2009/10/06 12:58

        Donatta
        Uczestnik
          Liczba postów: 191

          po przeczytaniu twojej wiadomości zastanawia mnie jedno – dlaczego uważasz ze " ty to wszystko nakręcasz"
          co takiego robisz? – nie napisałaś o tym
          czy przypadkiem nie obwiniasz sie bez sensu ?

          mamuska2000
          Uczestnik
            Liczba postów: 89

            no właśnie… tego nie wiem. wiem że nie umiem rozmawiać. ani sie kłócić.
            być może obwiniam się bez sensu, może dałam sobie to wmówić – mój mąż często próbuje mi wmówić że coś jest moją winą – on ma wybuchy złości, a potem ja się dowiaduję, że tez nie jestem bez winy.

            on zawsze mówi coś, co mnie zastanawia – że ja jestem w kłótni taka zimna, zamknięta i arogancka, że nie ma we mnie żadnych emocji. a ja przecież kipię w środku! i juz układam plan jak sobie poradze sama… no obłęd jakiś!!!!! ale przeciez on to tak widzi, nie wymyślił chyba tego – dlaczego???

            Edytowany przez: mamuska2000, w: 2009/10/06 16:14

            Edytowany przez: mamuska2000, w: 2009/10/16 10:30

            Donatta
            Uczestnik
              Liczba postów: 191

              faktycznie dziwne
              nie wiem co mam ci poradzić
              może ktoś inny wie o co chodzi
              może powinnaś raz porządnie wybuchnąc i byś wtedy wiedziała jak on na to reaguje, pewnie by się zdziwił

              zbig
              Uczestnik
                Liczba postów: 40

                mamuska2000 zapisz:

                te pieluchy sa dużo droższe

                potem wchdzi to na jakieś dziwne rejony, że bez niego byłabym nikim, bo mieszkałabym w moim małym mieszkanku z kredytem, a w ogóle to on płaci za wszystki (dodam że to bzdura!!!!)

                dla mnie to wygląda na tłumioną złość na Ciebie o pieniądze

                „i że "powiem mojej mamie jaka jesteś" (!!!)”

                a to może podpowiadać, że jest maminsynkiem i jedną z największych kar było dla niego kiedy mama się dowiedziała co "przeskrobał" i karała go. (ale dla Ciebie co to za niby kara, jak masz silne nerwy to możesz próbować grać w to że bardzo Ci zależy żeby się teściowa nie dowiedziała jaka jesteś naprawdę i poeksplorować temat.

                ale ogólnie to w myśl porad TA chyba lepiej próbować przechodzić z kłótni dziecko-rodzic albo dziecko-dziecko na dorosłego, czyli rzucić coś w rodzaju: "wydaje mi się że uważasz że te pieluchy są problemem – czy możesz mi powiedzieć o co konkretnie chodzi?" albo coś o tym że te dotychczasowe są niewygodne i czy może przewijać małą na zmianę z Tobą (nb. ja sam też nie rozumiem o co Ci chodzi z pieluchomajtkami – ja używam pieluch na rzepy (typu pampers) już przy drugim dziecku i pieluchomajtki zakładałem im na basen takie specjalne do pływania.)

                „on zawsze mówi coś, co mnie zastanawia – że ja jestem w kłótni taka zimna, zamknięta i arogancka, że nie ma we mnie żadnych emocji.”

                to samo mówi do mnie czasem moja żona, ale mam wrażenie że nie odróżnia przy tym:
                – odczuwania emocji
                – rozumienia swoich emocji (bycia z nimi w kontakcie)
                – wyrażania emocji
                – wyrażania emocji w nie raniący sposób przyjęty w dobrym towarzystwie

                silverka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 21

                  mamuska2000 zapisz:
                  ” toksyczna mamuśka – awanturnica, centrum wrzechświata.”
                  Ja myślę, że tu tkwi problem. On nie potrafi poradzić sobie z relacją ze swoją matką, więc całą złość wyładowuje na Tobie. Z tego co piszesz to on sam nie wie czego właściwie chce. Najpierw Ci ubliża, a zaraz potem przeprasza. Wścieka się na Ciebie, bo na matkę nie może. Oczywiście to go nie usprawiedliwia w żaden sposób, ale myślę, że to jemu przydała by się terapia. Poczytaj sobie "Toksyczni rodzice" Susan Forward, tam można znaleźć wiele odpowiedzi.

                  mamuska2000
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 89

                    bardzo dziękuję za odpowiedź!

                    ja też w mamie mojego męża upatruję główny problem. oczywiście nie wiem, czy mam rację, bo mąż niewiele opowiada o swoim dzieciństwie. kieruję się jedynie moimi obserwacjami.

                    teściowa nie znosi sprzeciwu. oznajmia a nie pyta, nie liczy się z naszym czasem, naszymi planami. ma być tak jak ona chce i to jest pewnik. a mój mąż? absolutnie nie jest w stanie jej się przeciwstawić. woli zmienić plany, odwołać spotkanie ze znajomymi, wyjście do kina etc., żeby tylko mamie się nie sprzeciwić. już nie raz tak było… jak jeszcze nie mięliśmy dziecka, to czasem potrafił sie jej postawić, ale teraz – masakra! "nie potrafię zrobić jej przykrości, ona tak się cieszy’ – i koniec tematu. czasem zachowuje sie przy niej jak taki malutki piesek – "łasi się", przymila, mówi rzeczy których nie mysli, byle tylko ona była zadowolona…

                    tak sobie poczytałam to i owo i myślę sobie że on jest DDD. ma prawie wszystkie cechy! jest zupełnie nieasertywny, bardzo przejmuje sie rzeczami na które nie ma żadnego wpływu ) i co gorsza z tego powodu chodzi naładowany, przygnębiony, nie może spać i potem tą złość wyładowuje na mnie, stale potrzebuje uznania i akceptacji, ma bardzo niskie poczucie wartości, bywa impulsywny, nie kończy spraw które rozpoczął…
                    on ma takie cechy, których ja juz sie pozbyłam ciężką pracą i widzę że pod jego wpływem cofam sie gdzieś, gdzie nie chcę być…
                    a o terapii nie chce słyszeć… "nikt nie będzie mi mówił jaki jestem beznadziejny".
                    nie wiem czy ja sama wystarczę…

                    w kwestii tego, że mąż ma do mnie pretensje o pieniądze – gdzies tam pewnie tak, bo on ma jakiś wewnętrzny przymus oszczędzania każdych 10 groszy. ale wydaje mi się że nie o to chodzi. jego mama zarabia więcej od ojca i nie daje mu o tym zapomnieć. kiedyś powiedział coś takiego: jesteś takim samym darmozjadem jak mój ojciec, a ja i moja mama dajemy sie wykorzystywać.

                    pozdrawiam!

                    Edytowany przez: mamuska2000, w: 2009/10/07 09:56

                    Edytowany przez: mamuska2000, w: 2009/10/07 09:58

                    Edytowany przez: mamuska2000, w: 2009/10/16 10:32

                    mamuska2000
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 89

                      zazwyczaj wybucham jak już on zacznie z tymi ptetensjami… on zresztą nie skończy zanim nie bedzie awantury po której oboje jesteśmy wykończeni.
                      niestety strasznie się boję tych awantur. i jego się boję. tyle nienawiści ile w nim jest wtedy…
                      musiałabym się chyba wyprowadzić żeby coś zmienić…

                      zbig
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 40

                        mamuska2000 zapisz:

                        a jesli chodzi o pieluchomajtki, to pamers ma taki produkt 🙂 to jest to samo co normalna pielucha, tylko rzepów nie ma. moja Córka walczy strasznie przy przewijaniu i strasznie trzeba się namęczyć żeby te rzepy zapiąć jej prawidłowo. a pieluchomajty wsuwa się jak majtki – dużo łatwiej 🙂

                        trochę średnio mnie to przekonuje, najpierw pisałaś o tym że rzepy uwierają (przecież one nie mają kontaktu ze skórą) teraz że córka walczy (przestanie walczyć jak się zorientuje że w jej interesie jest szybka zmiana i powrót do zabawy), a ze zmianą pieluchomajtek też pewnie będzie walczyła jeżeli nie dojdziesz z nią w tej kwestii do porozumienia.

                        jak dla mnie, wyłania się pewien obraz, do którego przejdę po zacytowaniu jeszcze jednego Twojego fragmentu


                        w kwestii tego, że mąż ma do mnie pretensje o pieniądze – gdzies tam pewnie tak, bo on ma jakiś wewnętrzny przymus oszczędzania każdych 10 groszy.

                        gdybyś chciała neutralnie opisać nawyki swojego męża to byś napisała "on jest oszczędny, moim zdaniem czasem aż do przesady" – wzmianka nt. 10 gr ma na celu ustawienie nas czytelników w pozycji do oceny "dobra" autorka, "niedobry" mąż.

                        Więc stawiam tezę taką: wiedząc, że Twój mąż jest przeciwnikiem zmiany pieluch na droższe, mniej lub bardziej świadomie zaczynasz taki temat o którym spodziewasz się, że zakończy się kłótnią. Daje to Wam obojgu możliwość "zamknięcia się", wycofania i stanowi zwolnienie od intymności.


                        ale wydaje mi się że nie o to chodzi. jego mama zarabia więcej od ojca i nie daje mu o tym zapomnieć. kiedyś powiedział coś takiego: jesteś takim samym darmozjadem jak mój ojciec, a ja i moja mama dajemy sie wykorzystywać.

                        ciekawe co by było, gdybyś zaproponowała zniesienie wspólności majątkowej – tzn. każdy ma swoje pieniądze, wspólne są tylko kategorie "na dom" i "na dziecko". Pomyśl, jak Ty byś zareagowała na taką propozycję i jak on by zareagował.
                        czy to w ogóle by przeszło? a może nie bo byście stracili okazję do zabawy w skąpca i darmozjada?

                        Sorki że teraz koncentruję się na polemice, ale od samego poklepywania po plecach i potakiwania postępu nie będzie 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.