Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › o śmierci
-
AutorWpisy
-
Jeżeli jesteś wdzieczny za cokolwiek to się w koncu odezwij,krzych
Anno, ja chyba opacznie odebrałam Twoj pierwszy post. Jako przedłużenie tego wszędobylskiego okołoświatecznego gadania o tym co trzeba w sprawie śmierci, jak pomoc umierajacym i jakie uczace jest towarzyszenie śmierci, ktore mnie po prostu dołuje.
A odnośnie Twojego drugiego pytania, o strach przed śmiercia. Ja się nie boję śmierci, jako niebytu czy bytu innego, nowego, gdzieś tam "w świetle". Swoja droga kiedyś bardzo dużo o tym czytałam. Natomiast jako długoletni świadek chorob i śmierci bliskich potwornie boję się cierpienia jakie potrafi towarzyszyć umieraniu. Każdy reportaz o cierpiacych i umierajacych wzbudza we mnie wspomnienia tego cierpienia u bliskich. Od kilku dni właśnie nie mogę się chwilami pozbierać, ogladajac wszystkie te wzmianki o misteriach śmierci panskiej, to co zrobiono zamiast grobu panskiego badajże w szczecinie. Może do niektorych to średnio przemawia, a mi przypominaja się momenty z mojego zycia w ktorych jako nastolatka musialam się sama borykać ze śmiercia matki, i wokol nie było nikogo. Wiem, że wtedy nie wyrażałam swoich uczuć, emocji bo musiałam być silna, znieść zbyt wiele (nie bede wchodzić w szczegoly) i nadal to we mnie siedzi, najcześciej gdy zapominam to wraca w okropnych snach. Pamiętajac o samotności umierajacych nie zapominajmy rownież o samotności żegnajacych.
krzych napisał:
A umrzeć, szczegolnie z własnej ręki, to oznacza wg was poddać się w najbardziej haniebnym stylu… ja tymczasem uważam wprost przeciwnie – że to wymaga odwagi, konkretnego podejścia do życia i śmierci i obłędnej wręcz konsekwencji w działaniu. oraz odpowiedzialności wobec siebie świata, bliskich. i tylko przy takiej kombinacji czynnikow można podejmować decyzje, czy żyć, czy umierać, jesli oczywiście mamy taki wybor…
”Zdecydowanie podzielam Twoj poglad na kwestię samobojstwa. Kompletna bzdura jest to, że popełniaja je ludzie słabi. Do tego trzeba odwagi niesamowitej determinacji. Samobojstwo, to nie oznaka słabości, tylko rodzaj buntu przeciwko mierności i bezsensowności życia. Niektorzy maja odwagę powiedzieć "nie" ciagłym porażkom, ciagłej szamotaninie, malutkim wzlotom i bolesnym upadkom, codziennym taplaniu się w życiowym bagnie. Kiedyś sam myślałem podobnie jak większość, że to tchorze, ale czym dłużej żyje widzę, że jednak jest wręcz przeciwnie.
Anonim7 kwietnia 2007 o 21:29Liczba postów: 20551"…Samobojstwo, to nie oznaka
słabości, tylko rodzaj buntu przeciwko mierności i bezsensowności życia. Niektorzy maja odwagę
powiedzieć \"nie\" ciagłym porażkom, ciagłej szamotaninie, malutkim wzlotom i bolesnym upadkom,
codziennym taplaniu się w życiowym bagnie…"A niektorzy maja odwagę mowić nie tym ciagłym porażkom,bezsensownej szamotaninie i bolesnym upadkom nadal żyjac. Może to zabrzmi jak banał, ale dwaga przez duże O sa proby mierzenia się z ta beznadziejna rzeczywistościa,radzeniasobie z tym okrutnym kontrastem pomiędzy szczęściem, jakiego oczekujemy od życia, a tym,co dostajemy i walka o to,żeby było lepiej. Do samobojstwa dochodzi nie w chwilach największej odwagi,ale kiedy boli tak bardzo,że chcemy już tylko jednego-żeby przestało. I zamiast się męczyć-idziemy na skroty.To co nazywasz buntem przeciwko mierności i bezsensowności życia, to tak naprawdę albo chwila zaślepienia,ktora ma tylko pozory tej wielkiej odwagi, albo wołanie o pomoc, żeby wreszcie ktoś zauważył i podał rękę…
dla mnie samobojstwo nie jest kwestia ani siły ani łabości tylko poczucia bezradności, beznadziejnosci, braku perspektyw, i zawzonego toru myslenia- a raczej pesymistycznego przewidywania przyszlosci
Wiesz, nie każdy godzi się na cierpienie. Niektorzy tak, a inni nie. Ja bynajmniej nie uważam, że cierpienie uszlachetnia i dla mnie ludzie, ktorzy wybieraja inna drogę niż życie nie zasługuja na miano słabych i zaślepionych.
Torquemado napisał:
”
Zdecydowanie podzielam Twoj poglad na kwestię samobojstwa. Kompletna bzdura jest to, że popełniaja je ludzie słabi. Do tego trzeba odwagi niesamowitej determinacji. Samobojstwo, to nie oznaka słabości, tylko rodzaj buntu przeciwko mierności i bezsensowności życia. Niektorzy maja odwagę powiedzieć "nie" ciagłym porażkom, ciagłej szamotaninie, malutkim wzlotom i bolesnym upadkom, codziennym taplaniu się w życiowym bagnie. Kiedyś sam myślałem podobnie jak większość, że to tchorze, ale czym dłużej żyje widzę, że jednak jest wręcz przeciwnie.”Torquemado,
wreszcie ktoś pisze konkretnie,śmiało i żywo na tym forum. i mowię to nie dlatego,ze akurat zgadzasz się z moim pogladem. co jest moim zdaniem najważniejsze – nauczmy się w koncu szanować decyzje samobojcow o odebraniu sobie życia; nie można ich potępiać, mowić, że byli np. egoistyczni, bo kogoś lub coś tutaj pozostawili; trzeba szanować te decyzje – one sa podejmowane przez tych ludzi naprawdę, jako jedyne i najlepsze dla nich wyjście z sytuacji. i nie wolno z tym dyskutować, choćby dlatego, że druga strona nie może już nic wyjaśnić.
sa na tym świecie rzeczy ostateczne i trzeba sobie to w koncu uświadomić, a nie przymykać oczy i udawać, że ich nie ma. tylko w ten sposob można walczyć z lękiem, także z typowym dla ludzi lękiem przed śmiercia.
i przecież – to też trzeba podkreślić na koniec – ani ja, ani Ty nie jesteśmy samobojcami, prawda Torquemado? mamy tylko taki poglad na te sprawy.
k.samobojstwo nie jest dla mnie wyborem innej drogi niż życie, jest wyborem rezygnacji z wyborow, z istnienia, z tego by cos poprawić, zepsuć, by czuc cokolwiek, myśleć cokolwiek … by byc
piszac to nie oceniam, jedynie wyrażam swoje przekonania
jednoczesnie dziwi mnie zawsze gdy słyszę, że ktoś NIGDY nie zastanawiał sie nad odebraniem sobie zycia… watpić to ludzkie
czasem jednak mam wrażenie, że najpiękniej uczyc sie człowieczenstwa od zwierzatHow to Disappear Completely and Never Be Found – jest taki utwor Radiohead 😉
To prawda, że nie jesteśmy samobojcami… przecież wciaż piszemy 🙂
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.