Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD wycofałam się

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • onaa89
    Uczestnik
      Liczba postów: 6061

      Włączyła mi się w ostatnich miesiącach jakaś dodatkowa blokada w stosunku do rodziców. Wycofałam się praktycznie całkowicie. Już w ogóle nie potrafię z nimi rozmawiać, no w sumie to nigdy nie umiałam, ale teraz nawet jak chodzi o jakieś błahe sprawy to czuję złość, że muszę się do nich odezwać. A jeśli czegoś ode mnie chcą to już w ogóle wyprowadza mnie to z równowagi. Jeszcze niedawno rozmawiałam chociaż z mamą ( z ojcem zawsze nawet droga do pracy jednym samochodem przebiegała w milczeniu) to o kimś czy to o jakichś duperelach, bo na jakieś poważne tematy, czy o sobie to nigdy nie umiałam. A teraz drażni mnie takie gadanie. Po co? Co mnie obchodzi co zrobiła ciotka czy gdzie pojechał !! Doprowadza mnie to do szału wręcz. Wolę, żeby zamilkła i nie gadała nic do mnie!!! Kiedyś mimo tego wszystkiego po burzach ograniałam się i zachowywałam normalnie. Smiałam się z nimi, grałam w coś tam, przebywałam. Teraz nie potrafię.
      Generalnie zawsze nawijam jak opętana, a teraz jak siedzę w domu to praktycznie milczę. Jak ktoś o coś mnie pyta to odburkuję tylko, albo nawet i na to się nie zdobywam. Siedzę sobie sama najchętniej z laptopem, książką albo telefonem, byleby z nimi nie gadać. Po prostu w domu się wyłączam. Chyba, że ktoś mnie wkurza to wtedy nie potrafię byś spokojna, kąsam jak wąż, czasami za bardzo nawet. Ahh ten niewyparzony jęzor… Kiedy jestem sama w domu, to z chęcią robię cokolwiek byleby nie siedzieć, a jak już ktoś jest to robię wszystko byleby nie wstawać… A już w ogóle jeśli chodzi o to, żeby z nimi usiąść przed TV, czuję się wtedy cholernie źle… Wiem, że nie tylko mnie dotknęły problemy w tym domu, ale jednak czuję, że ja tu nie pasuję po prostu. Jak niewłaściwy element tej układanki…
      Nie wiem czy to chodzi o to, że wychodzi ze mnie cały żal do nich czy po prostu potrzebuję od nich odetchnąć. Nie wiem…
      Teraz robię wszystko, żeby stąd wyjechać, ale z drugiej strony zastanawiam się czy nie chcę w ten sposób uciec. Wiem, że od uczuć i problemów nie ucieknę, one zostaną ze mną, a jednak męczy mnie życie w tym domu. Najchętniej zerwałabym z wszystkimi kontakt i pojechała na drugi koniec świata, ale przecież tak się nie da:unsure:
      Sama już gubię się w swoich myślach… Nie wiem co powinnam, czego chcę…
      Bezsens…

      ewelka1982
      Uczestnik
        Liczba postów: 4746

        Ula,ja rozumiem co czujesz.Doskonale.Masz zal,zlosc,moze nawet pogarde.Denerwuje Cie ta fikcja w domu.Moj ojciec jest dla mnie jak obcy i sie go wstydze.Z mama mam normalny kontakt,ale mysle,ze to wynika tez z tego,ze z nimi nie mieszkam,a Ty tak.Stad te uczucia zywe w Tobie

        nimfa222
        Uczestnik
          Liczba postów: 4

          Powiem Ci, że mnie też taka złość niezidentyfikowana bierze na rodziców (tyle, że ja nie mieszkam z nimi, ale zazwyczaj na weekendy przyjeżdżam). Szczególnie na matkę, że gada o jakichś bzdurach, ale np. nie pyta o moje sprawy zbytnio. I że oni tak sobie sielankowo siedzą, a kiedyś było jak było… Ojciec też mnie wnerwia, a jak mnie o coś prosi to zazwyczaj na niego krzyknę choć zaraz potem żałuję. Tyle, że ja mam problemy z kontrolowaniem złości, po prostu nie nauczyłam się inaczej reagować i też ciężko mi funkcjonować przez to w społeczeństwie i wśród innych w ogóle nie umiem okazać złości, bo od razu musiałabym chyba wrzeszczeć i rzucać przedmiotami 😉

          Raczej chcesz uciec od samej siebie… Ale na pewno nic ważnego się nie wydarzyło ostatnio? Bo piszesz, że wcześniej jakoś ich znosiłaś dobrze.

          pompejusz
          Uczestnik
            Liczba postów: 13243

            Hej Pszczoła:kiss:
            Wynika to typowo za zaserwowane dzieciństwa…o to masz żal i dopóki nie wyrwiesz się z tego środowiska i nie złapiesz oddechu to Twój stosunek się nie zmieni.Może ten wyjazd za granice coś da…
            W końcu będziesz musiała a nawet chciała im wybaczyć dla własnej higieny duchowej..jeśli tego nie zrobisz to Twoje życie zawsze będzie takie na 85%…a domyślam się że chciałabyś na 100%…
            mi się udało wybaczyć ojcu i mam z nim teraz dobry kontakt wszystko to było możliwe pewnie przez to że miałem szanse na pomieszkanie samemu i ułożenie sobie tego…do mamy nigdy nie miałem żalu zbyt długo bo jak można mieć żal do kogoś kto jest współuzależniony…

            onaa89
            Uczestnik
              Liczba postów: 6061

              nimfa ja też nie potrafię kontrolować złości…
              W sumie to nic się nie wydarzyło specjalnego. Stosunek do ojca to w sumie nic nowego, potrafiłam go traktować jak powietrze przez długi czas. Najdłużej pół roku bez odzywania się, patrzenia się na siebie itp. A jeśli chodzi o mamę to mam do niej żal o kilka wypowiedzianych słów, które strasznie bolą. Za które nigdy nie usłyszałam przepraszam…Tyle, że nie wiem dlaczego właśnie teraz zmienił się mój stosunek do niej aż tak diametralnie.

              onaa89
              Uczestnik
                Liczba postów: 6061

                pompejusz zapisz:
                „Hej Pszczoła:kiss:
                Wynika to typowo za zaserwowane dzieciństwa…o to masz żal i dopóki nie wyrwiesz się z tego środowiska i nie złapiesz oddechu to Twój stosunek się nie zmieni.Może ten wyjazd za granice coś da…
                W końcu będziesz musiała a nawet chciała im wybaczyć dla własnej higieny duchowej..jeśli tego nie zrobisz to Twoje życie zawsze będzie takie na 85%…a domyślam się że chciałabyś na 100%…
                mi się udało wybaczyć ojcu i mam z nim teraz dobry kontakt wszystko to było możliwe pewnie przez to że miałem szanse na pomieszkanie samemu i ułożenie sobie tego…do mamy nigdy nie miałem żalu zbyt długo bo jak można mieć żal do kogoś kto jest współuzależniony…”
                Tyle, że Twój ojciec nie pije… u mojego się na to nie zanosi, a takiej sytuacji raczej nie dam rady mu wybaczyć. A mama… hmmm ja nie mam do niej żalu o to, że mnie nie chroniła, że było jak było. Raczej o to, że czuję, że ona jakby mnie obwinia o to, że zmarnowałam jej życie. A dokładnie chodzi o to, że rodzice wzięli ślub jak wpadli. A przecież do cholery do tanga trzeba dwojga, a ja się nie pchałam na ten świat. No i jak wspomniałam słowa, które ranią bardziej niż najmocniejsze uderzenie…

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  onaa89 zapisz:
                  „Włączyła mi się w ostatnich miesiącach jakaś dodatkowa blokada w stosunku do rodziców. Wycofałam się praktycznie całkowicie. Już w ogóle nie potrafię z nimi rozmawiać, no w sumie to nigdy nie umiałam, ale teraz nawet jak chodzi o jakieś błahe sprawy to czuję złość, że muszę się do nich odezwać. A jeśli czegoś ode mnie chcą to już w ogóle wyprowadza mnie to z równowagi.”
                  To co piszesz, to ja kilka lat temu, gdy mieszkałem z rodzicami. Nie pamiętam kiedy, ale nastał taki moment, że zacząłem ich ignorować. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Chciałem, by się do mnie nie odzywali, bym nie musiał z nimi rozmawiać. Przestałem patrzeć im w oczy, bo patrząc w oczy wykazywałem im jakieś zainteresowanie. Gdy na nich patrzyłem, to czułem ich zakłamanie i obłudę, czułem do nich wstręt, wręcz brzydziłem się ich, brzydziłem się na nich patrzeć, a o jakimkolwiek dotyku nie mówiąc. Jeśli musiałem, odzywałem się do nich półsłówkami, jak najkrócej i jak najszybciej, pokazując że nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Ich obecność działała mi na nerwy. Chciałem, by przestali istnieć. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego.

                  Wiesz, Pszczółko (jeśli mogę się tak do Ciebie zwracać), Twój wpis przypomniał mi to, jak zachowywałem się kiedyś. Mimo, że piszę o sobie, to myślę o Tobie. O tym, czy Twoja historia potoczy się tak jak moja i Twoje dzisiejsze reakcje poprowadzą Cię drogą, która doprowadziła mnie do tego miejsca, w którym się znajduję. Może moje "doświadczenie" Ci w czymś pomoże.

                  Nie wiem, jak długo utrzymywał się u mnie taki stan – rok, może dłużej. Ale wiedziałem, że wiecznie tak być nie może. Dlatego spróbowałem "uciec" z domu. Udało się to, gdy wyjechałem na studia. Wiedziałem, że nigdy nie wrócę do tego domu, do nich. Chciałem o nich zapomnieć. Byłem wtedy szczęśliwy. Może nie ogólnie, bo miałem wtedy ogrom problemów, jak chociażby z utrzymaniem się, by nie musieć wracać do "rodzinnego" domu, ale szczęśliwy, że nie muszę już ich oglądać.
                  Do domu jeździłem rzadko, ale tylko dlatego, że zostały w nim moje młodsze siostry. Tak naprawdę to do nich jeździłem. Ale kiedy i One się wyprowadziły, przestałem utrzymywać jakikolwiek kontakt z rodzicami.
                  Od tamtego czasu próbowałem o nich zapomnieć, nie rozmawiałem z rodziną na ich temat – szybko zmieniałem temat lub kończyłem grzecznie rozmowę. I chyba się udaje zapominać, bo czasami niewiele szczegółów pamiętam z dzieciństwa.
                  Gdzie się obecnie znajduję? Do rodziców nie mam jakiegoś szczególnego żalu. Teraz są oni dla mnie obcymi ludźmi, tak ich traktuję. Ale… niestety rzadko odwiedzam jedną z moich sióstr, która mieszka niedaleko rodziców. Boję się ich przypadkiem spotkać. Boję się tego, że będę musiał na nich spojrzeć, być może przywitać się. A tego nie chcę. Nadal nie chcę mieć z nimi żadnego kontaktu. Nie chcę o nich pamiętać! Czuję się tak, jakbym nigdy nie miał rodziców. I niech tak zostanie…

                  Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że takie załatwienie sprawy nie było najlepsze. Mimo, że nie wiedzą gdzie mieszkam, nie utrzymujemy żadnego kontaktu, nadal odczuwam niepokój na myśl, że oni mogą mi w jakiś sposób zaszkodzić. Myślę, że uspokoję się dopiero, gdy nie będą żyć. Wiem, że to brutalne stwierdzenie. Mimo wszystko nie żałuję swojej decyzji.

                  Pszczółko, nie wiem, jak potoczą się Twoje sprawy. Może moja historia pomoże Ci spojrzeć na wszystko z innej perspektywy i wybrać dla siebie najlepszą drogę. Zyczę Ci jednego – byś bez względu na swoje przyszłe i obecne relacje z rodzicami, odnalazła spokój wewnątrz siebie 🙂

                  michal84
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 662

                    Psów.
                    Obawiam się ze śmierć choć kończy wszystko dla nich tobie może nie dać rozwiązania.
                    To po prostu ucieczka. A ona nigdy nie rozwiązuje żadnych problemów.
                    Pod twoimi uczuciami z przed kilku lat mogę się śmiało podpisać.
                    Onaa znam to z autopsji.
                    I uważam że nie muszę wybaczać rodzicom by żyć na 100 %. Mój ojciec prawie w ogóle już nie pije. Ale ja wolałem jak pil. Mógłbym oddać go na leczenie, wyzywać policje a tak?? Lipa. Odkąd zaczął mniej pić stawał się coraz gorszy. Widać. Znalazł sobie sposub na rozładowanie emocji. Rodzinne. A raczej wyżywanie się na niej. Paradoksalnie czym mniej pije tym gorzej.
                    Ze starym nie gadam latami. OD marca słowem się nie odezwaliśmy.
                    Z matką gorzej.
                    Jeśli masz możliwość to wynoś się z domu ale pamiętaj że to nie rozwiąże twoich problemów.
                    Dla mnie to nasze DDA jest jak jad. On już cie zatruł. Ale czym dłużej jesteś z nimi tym więcej go chłoniesz.

                    Eugenia
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 7086

                      Pszczółko Kochana bardzo dobrze, że uczciwie piszesz o tym co czujesz i w ogóle-mnie się to podoba:) Ja też Ci napiszę co myślę, kiedy czytam Twoje wypowiedzi i pozwól, że odniosę się też trochę do tego o czym nie raz mówiłaś w rozmowach.

                      Tak naprawdę kiedy czytam albo słyszę, że ktoś mówi o tym, że rodzice czy rodzic obwiniają swoje dziecko o to, że sami ściągneli je na świat to ogarnia mnie kilka sprzecznych emocji na raz. NIGDY nie wiem co powiedzieć i Tobie też nie wiem co powiedzieć, tak głęboce to jest smutne. Poraża mnie ta niedojrzałość i totalny brak konsekwencji i co ciekawe jeszcze szukanie winnego i najlepiej istoty, która jest w tym zupełnie niewinna! Pszczółko, to tak jakbym słyszała osobę, która wcinała przez kilka miesięcy tony czekolada a na końcu dziwiła się, ze jej dupsko urosło. Albo jak gdybym słuchała osoby, która nawet nie otworzyła ksiązki, poszła na egzamin i miała pretensje do całego świata, ze go nie zdała! To samo czuję, kiedy słyszę, ze ludzie uprawiali seks, a później byli rozżaleni, ze z tego jest dziecko! Jasne, nie każdy kto żre czekoladę będzie spasiony, bo niektórzy mają swietną przemianę materii, tak samo wiele osób zdaje egzaminy bez żadnych przygotowań i tak samo nie z każdego seksu jest dziecko. Ale do jasnej ciasnej trzeba się z tym liczyć, ze tak może być! Wiesz co? Bo chyba właśnie tak jest, kiedy ludzie uprawiają seks a nie miłość. Gdyby uprawiali miłosć i byli naprawdę na siebie otwarci, to byliby też otwarci na owoc tej miłosci czyli dziecko. Pszczółko, nalezy im głęboko współczuć…..
                      Nie wiem co możesz czuć kiedy słyszysz coś takiego. Ale jedno jest pewne-jesteś owocem miłości, to Twoi rodzice są biedni, bo nie nie wiedzą co to miłość i jej owoce…

                      Pszczółko Kochana:) To co już napisałam-bardzo mi się podobasz, BO zachowałaś w tym wszystkim szacunek do siebie, do swoich uczuć. Nie zmuszasz się na siłę do pewnych uczuć w stosunku do rodziców, do wybaczania na siłę itd. Pamiętam jak Ciebie ruszyła moja akcja z ojcem, wiesz ile lat ja na to czekałam?? Ile faz przeszłam po drodze? Pamiętam jak chciałam ojca zabić serio serio, chodziły mi takie rzeczy, ze szok, albo jak siedzieliśmy w jednym samochodzie i się wyzywaliśmy i w pewnym momencie gul stanął mi w gardle i gdybym nie zakryła dłonią ust narzygałabym mu na głowę, tam mnie brzydził. Ale wiem jedno-NIGDY nie złamałam siebie jeśli chodzi o uczucia w stosunku do niego. Pszczółko gdybyś się teraz do super miłości zmusiła to nie byłaby miłość tylko chyba syndrom sztokholmski . Daj sobie czas i super pomysł z tym wyjazdem, zobaczysz sama ile da Ci dystans do domu i jego mieszkańców. Po prostu pewne etapy są potrzebne i już.

                      akinomka
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 849

                        wyjazd to najlepszy pomysł
                        bedzie miala czas na przemyślenie wszystkiego,
                        złapiesz oddech i dystans
                        to nie ucieczka-zrobisz cos dla siebie
                        odpoczniesz od domu
                        a pozniej wszystkopoukladasz

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.