Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD wycofałam się

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • onaa89
    Uczestnik
      Liczba postów: 6061

      Psdw
      Dziękuję za wpis i Twoją historię:)
      Jasne, że możesz zwracać się do mnie pszczółko:)
      Nie wiem czego tak naprawdę chcę… Nie wiem jak to się potoczy… Z jednej strony chciałabym kiedyś usłyszeć od mamy parę szczerych słów, to brakujące przepraszam, na które czekam już kilka lat. Nie wiem czy kiedykolwiek zdobędę się na szczerą rozmowę z nią. A z drugiej strony łatwiej jest uciec, zerwać kontakt i tak uciekać nie wiadomo jak długo. Ale czy to o to chodzi? Hmm….
      Też mam młodsze rodzeństwo i mimo wszystko nie chcę ich zostawić, chociaż nie raz wyobrażałam sobie, że odetnę się od nich wszystkich.

      Michał z ojcem to myślę, że u mnie byłoby podobnie gdyby przestał pić. Akurat na kontakcie z nim mi nie zależy. I mam świadomość, że jeśli zerwę ten kontakt to zostanę czarną owcą bynajmniej w jego rodzinie, ale jakoś mnie to już nie przeraża;) I również zdaję sobie sprawę, że ten jad już we mnie jest i ucieczka nie sprawi, że on zniknie. Chcę walczyć o siebie, ale chyba wolę z dala od nich;)

      Felicja, a ja się cieszę, że nie dałam się wpędzić w poczucie winy. że nie powtarzałam sobie, że gdyby nie ja to byłby inaczej.:)

      akinomka tak też mam zamiar zrobić;)

      Pisząc to przypomniało mi się jak pierwszy raz chciałam uciec z domu… miałam może 9-10 lat. Pisałam list pożegnalny w zeszycie w wąskie linie, który znaleźli rodzice. Boże co ja jako to małe dziecko musiałam wtedy czuć…

      Lepiej mi jak czytam Wasze wpisy. Widać taka kolej rzeczy. 🙂

      onaa89
      Uczestnik
        Liczba postów: 6061

        gubię się w tym wszystkim…
        Z jednej strony chcę się od tego wszystkiego odciąć, wyjechać… a z drugiej nachodzą mnie myśli, że jeśli się uda wyjechać to zepsuje moje relacje z rodzeństwem do końca. Ja im się nie dziwię, że mamy kontakt jaki mamy, szacunku raczej u nas nie było. Owszem w razie co jedno za drugim w ogień wskoczy, ale ile było bolących wyzwisk. A przecież ja jako ta najstarsza powinnam zachowywać się inaczej. Pokazać im jak być powinno, że może być inaczej… lepiej… A u nas jest pusto, miłych chwil jest mało, każdy ma swój własny świat i w nim się obraca. Szkoda mi tej więzi jaka być powinna między rodzeństwem, a wątpię żeby kiedykolwiek taka zaistniała.
        Mama coś tam wie o życiu siostry, oczywiście więcej niż ja. Natomiast o moim praktycznie nic. Czasami widzę, że mama się stara i jest mi przykro, że ja tak się zachowuję, odburknę, obrócę się na pięcie i adios. Ale nie umiem inaczej. Mam do niej pretensje, że się nie interesuje, a jak już zapyta to wrzeszczę na nią, że głupie pytania zadaje…
        Sama nie ogarniam tego bałaganu… Co wyjadę i może nagle zacznę z mamą rozmawiać jak cudowna córka z najwspanialszą mamą? Popieprzone to wszytko…

        michal84
        Uczestnik
          Liczba postów: 662

          Pszczólko.
          Ale to twoi rodzice byli od tego by dawać wam przykład a nie ty. twoje rodzeństwo miałaś się od ciebie uczyć a ty od kogo??
          ja potrafiłem się do brata przez tydzień nie odzywać. A teraz naprawdę mam z nim całkiem niezły kontakt. Nie umie on mówić o uczuciach i go nie zmuszam. Ale mogę na niego liczyć.
          Wioesz ze wyjazd nic nie zmieni w tobie?? Ale da ci komfort do tych zmian. Nie będziesz się codzienne denerwować przez nią. Bedze daleko. nawet jak zadzwoni to ty będziesz kontrolować ile z nią rozmawiasz. jeden przycisk telefonu i cud nie słyszysz jej.
          Sam wyjazd nic nie zmieni.. Ale będzie ci lżej pracować na d sobą. U mnie tka było.

          Lajla
          Uczestnik
            Liczba postów: 88

            cześć,
            błądzę dziś po internecie jak to przez ostatnich kilka tygodni stało się jakimś zwyczajem. Szukam dda, forum, gdzie znajdę ludzi którzy są i są świadomi tego, że dda to nie wymysł i jakiś bezsens, ale ludzie, którzy są świadomi tego, że potrzebują pomocy by normalnie żyć. Kilka tygodni temu (dzisiaj dokładnie 9) poczułam, że z tym o czym piszesz trzeba coś w końcu zrobić. Zapisałam sie na terapię. Kolejną zresztą. i do dzisiaj efekty są naprawdę słabe, bo zamiast lepiej czuję sie coraz gorzej, ale może to tak ma być? może potrzeba czasu? Jednak dla bliskich mi ludzi, ludzi których powinnam kochac i szanować może kiedyś czasu zabraknąć. Coraz częściej w ciągu dnia słyszę w głowie słowa 'śpieszy się kochać ludzi…" bla bla bla sobie myślę, bo niby jak? Kiedy nie moge patrzeć na niego pijanego, na nią równie pijaną? Tak nie powinno być, a jednak jest. Dzieci są rodzicami, a rodzice? nawet nie dziećmi, mają wszystko w głębokim poważaniu… i jak tu nie czuć złości? przez to sama do siebie czuję złość, że nie potrafię zapanować nad tymi emocjami. To jest chore. Coraz bardziej wydaje mi się chore. Czuję w sobie tylko gniew, mogłabym spalić cały świat i nadal nie czułabym ulgi. Wiem, wiem to po prostu, że czujemy to samo! Pytanie, co może uspokoić ten gniew, co może ulżyć emocjom, by kochać tych ludzi póki są…? Są jacy są kurczę, to moi rodzice, chociaż średnio przez trzy czwarte dnia nienawidzę ich bardziej niż kocham, za to co zafundowali tej rodzinie, mi i rodzeństwu, za to że teraz i my mamy podobne życie, że kolejne pokolenie może skończyć podobnie, jeśli nie spotka na swojej drodze dobrych i przyjaznych ludzi… Nie mam pojęcia co zrobić z tą złością. Nie pomogłam Ci. Ale wiedz przynajmniej, że nie czujesz tych emocji jako jedna. Nie wiem kiedy to się skończy, ja tylko pocę się ze strachu by nie było wtedy juz za późno, wtedy, kiedy otworzę serce,a złość nie będzie jedynym uczuciem wobec rodziców. Tobie również tego życzę. Wytrwałości i dobrych ludzi na Twojej drodze życzę Ci z całego serca.

            Edytowany przez: Lajla, w: 2012/06/21 00:51

            pompejusz
            Uczestnik
              Liczba postów: 13243

              Hej Lajla:)
              To trafiłaś na bardzoo fajne forum…napewno znajdziesz tu zrozumienie i będziesz miała gdzie napisać o swoich problemach:)Witajj i korzystaj:)

              Lajla
              Uczestnik
                Liczba postów: 88

                Dziękuję za miłe przyjęcie.
                Napisałabym, ze czuję się tutaj jak w domu… ale tutaj jest o niebo lepiej.
                Pozdrawiam!

                Edytowany przez: Lajla, w: 2012/06/21 00:51

                pompejusz
                Uczestnik
                  Liczba postów: 13243

                  Zalóź sobie jakieś swój temat o tym co Cie boli,lub chcesz wiedzieć,wypisz się a to pomoże:)

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    onaa89 zapisz:
                    „gubię się w tym wszystkim…
                    (…) Popieprzone to wszytko…”

                    Pszczółko,
                    podzielam zdanie Michała. Im dłużej będziesz w tym tkwić, tym bardziej się to odbije na Twojej psychice. Pamiętam, że wraz z dorastaniem, gdy stawałem się bardziej świadomy sytuacji domowej, coraz bardziej zamykałem się w sobie, coraz bardziej mnie ona przerażała. Wyjazd był najlepszą rzeczą jaką zrobiłem.
                    Też bałem się o swoje młodsze rodzeństwo, jak sobie poradzą. Ale wiedziałem, że zostając nie pomogę im, nie pomogę sobie. Dni, tygodnie, miesiące w domu mijały i nie było żadnych szans na poprawę sytuacji. To było jak zanurzanie się w otchłani wody z balastem u nóg. Gdybym tam został, to oni pociągnęliby mnie na samo dno.

                    Ja nie byłem w stanie ich wyciągnąć na powierzchnię. Nie dlatego, że nie próbowałem. Po prostu oni musieli tego chcieć. By się zmienić. Ty też musisz CHCIEC. Mało tego, za tym musi być jakaś reakcja. Najtrudniej jest przekonać samego siebie.

                    Ważne jest też zrozumienie. Moja matka miała dobrą pracę, ale przez alkohol ją straciła. Zaczęła chodzić do lekarza, bo ręce jej się trzęsły, miała stany lękowe. Nie mówiła mu nic o piciu. Lekarz powiedział jej, że jest znerwicowana i to dlatego. Ta diagnoza odmieniła jej spojrzenie na świat. Od tego momentu wszystko co ją spotykało, było atakiem na nią. Ona czuła się chora, osamotniona, zastraszona, a wymówką była diagnoza lekarza. Wszystko co ją spotykało nie wiązało się z piciem, tylko nerwami – trzęsące się ręce, lęki, luki w pamięci… A do tego dzieci, które jej nie kochały… Wszystko przeciwko niej… Uważała, że to przez nas – dzieci – popadła w nerwicę. Nie zauważała do czego doprowadziło picie.

                    Wiesz, alkoholik inaczej patrzy na świat, osoba współuzależniona również. Twoja mama może mieć takie same powody, by zostać z Twoim ojcem i wami, jakie i Ty masz, by zostać z Nią i rodzeństwem. U mnie osobą współuzależnioną była babcia, która często nas odwiedzała. Myślę, że bardzo się wstydziła, że ma taką córkę i zięcia. Próbowała to ukryć przed wszystkimi. Nigdy nie spróbowała nawet zawalczyć o naszą rodzinę. Nie mówię tu o jakiś kłótniach i próbach perswazji, tylko o stanowczych działaniach. Często miała nawet mnie za złe niektóre zachowania względem rodziców. Mimo, że sparzyła się wielokrotnie na obietnicach moich rodziców, to czasami próbowała mnie przekonać, bym im uwierzył, że teraz się uda, że teraz mówią prawdę.
                    Myślę, że ona na swój sposób próbowała im pomóc. Myślała, że jak im w jakiś sposób pomoże, spełni ich prośby, tak by mieli lżej, to przestaną pić. Moja babcia jest bardzo mądrą kobietą, ale w tej kwestii zachowywała się tak, jakby ktoś wyłączał jej racjonalne myślenie.

                    Pszczółko, masz bardzo ciekawy podpis. Może warto się do niego odnieść, zastanowić co chcesz osiągnąć w najbliższym, czy dalszym czasie. Zapytaj samą siebie, jak chcesz by Twoje życie wyglądało? TWOJE życie, a nie Twojej obecnej rodziny. I zacznij dążyć do zrealizowania swoich celów.

                    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

                    michal84
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 662

                      Cześć Lajla.
                      Ja nic nie robię z swoja złością na rodziców. On jeste. Krzywdzili mnie iz zadawali ból. A ból powoduje złość. Wiec ta moja złość jest naturalna. Mam do niej prawo. Moze kiedyś im przebaczę ale nie dziś. Ojciec fuż stal mi się obojętny, staram się by i matka się stała.
                      Znam to. Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.
                      Dlatego staram się pokochać siebie. Byc ze sobą w zgodzie.
                      A rodzice to jie świętość, ani bóstwa. To ludzie. I mam takie samo prawo ich kochać jak i nienawidzić.
                      Ja staram się panować na d okazywaniem emocji. U mnie to działa. Nie walczę z emocjami. Nie ma już tego swojego wielkiego mętliku. Niezgody. W sobie
                      Za to uczę się jak okazywać emocje. Nie kłamie już im. Jestem szczery, Mówię im prawdę w oczy. czasami parę dni siew waham czy postąpiłem słusznie, ale nadal idę ta ścieżką.
                      Ja uważam ze źle możemy wyrażać co czuje,y. BO\o to co czujemy nie może być złe.
                      Po prostu to sa nasz emocje na które nie mamy wpływu.

                      Franczeska
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 387

                        Pszczoła, bardzo jest mi bliskie to co napisałaś. Ja też nie mam ochoty na te kontakty ale mam w sobie dużo obowiązku i takiej powinności dlatego tam jeżdzę ale zaraz po dzień dobry najczęściej mam ochotę odwrócić się na pięcie i nie gadać no bo o czym? Waznych tematów nie poruszamy, mama jest gadułą i opowiada o swoich chorobach albo oo sąsiadach. Nic mnie to nie obchodzi, irytują mnie te spotkania, często wybucham, jestem nieprzyjemna. Mam do siebie pretensje w związku z tym. Chciałabym wiedzieć, że rodzice sobie dobrze radzą, że są zdrowi i niech sobie żyją jak chcą. Tylko ta wiedza jest mi potrzebna. Nie miałam ani nie mam z rodzicami żadnej bliskości. Szkoda ale dziś mi nie zalezy żeby to zmieniać.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 22)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.