Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD zal do niepijacego rodzica

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 24)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      hej wszystkim,
      chcialam was zapytac jaki macie stosunek do niepijacego rodzica,tego "wspoluzaleznionego"? Bo ja np.mam bardzo duzy zal,cala zlosc przelalam na matke,ja obarczam za wszystko,do ojca ktory jest glowna przyczyna calej tej szopki w domu nie mam nic!!az mnie to czasem dziwi..ale mam do niego minimalny zal,tzn.taki z ktorym da sie zyc i nie utrudnia tego zycia.a na matke jestem wsciekla,nie umiem jej kochac,nie chce byc z niz blisko,czuje tylko zlosc i zal,albo obojetnosc.bo jak ona,myslaca trzezwo kobieta mogla na to wszystko pozwolic??! nie umiem sie z tym pogodzic..
      opowiedzcie o swoim stosunku do niepijacego rodzica-z gory dzieki:)

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        Witaj aveia! U mnie w domu nie było alkoholu (matka wychowywala mnie sama, moj "tatuś" zwiał jak sie dowiedzial że przyjde na świat), a ja mam wielki żal do mojej matki. Przeczytaj jesli chcesz moj watek "Rozmowa z wewnętrznym dzieckiem". Myśle, że alkohol to jeden z powodow dyfunkcji i czasem nie najważniejszy… czasem boli coś innego, własnie bezemocjonalne postępowanie trze¼wego rodzica. Niestety nie wiem jak sobie z tym radzić. Czasem strasznie żałuje że moja matka już nie żyje, bo powiedziałabym jej to wszystko, bo dowiedziałabym sie jak było naprawde… Tylko dlatego żaluje że nie żyje, nie tęsknie, nie jeżdże na jej grob, nie wspominam miło i tak naprawde ciesze sie, że nei musze się już z nia użerać.. To takie smutne i trudne. Przepraszam, ze zamiast Cie wesprzeć to smucę… Ale dziś tak czuje.
        Pozdrawiam

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          hej,
          nie przepraszaj;) ale nie martwi cie TAKI stosunek do niej?(mimo ze nie zyje)? bo ja naokolo slysze ze rodzicow i tak sie w glebi kocha,bez wzgledu na wszystko,ze to wynika z natury.. ale ja naprawde czuje pustke,jestem chlodna,mysle ze jak bym wyjechala gdzies to bym do niej nie tesknila nawet(swoja droga nie ma mnie w domu juz 2,5 tygodnia i tak jest!). jedyne co czuje to powracajace czasami poczucie winy i obowiazku kochania jej.poczucie winy ze jej nie umiem kochac..:(
          a twoj watek czytalam;) wiesz,to ze jej to wyrzucisz to pomaga napewno,tylko czasem boli jak ona sie nie poczuwa wogole.. i robi z ciebie wyrodna corke

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Czy nie marti mnie moj stosunek do niej… Chyba już nie. Ja tez całe zycie słyszałam że rodzicow sie w głębi seca kocha i że pretensje do nich to brak szacunku, miłości i dowod na to że się jest złym dzieckiem, czułam sie winna, że czuję tak jak czuję. Powoli przestaje mnie to wszystko obchodzić, czyjeś zdanie, czyjaś obrona przed tym żebym czasem nie myślała czy nie mowiła żle o matce.
            Zadziwiajace jest dla mnie to, że gdy dowiedziałam się, ze ma raka, poczułam ulgę, ze umrze i przestanie mnie dręczyć, choć za parę minut czułam sie winna a potem czułam , ze zyczę jej wszystkiego co najlepsze, życzę jej żeby wyzdrowiala. Myśle, że my wszyscy kochamy naszych rodzicow, ale kochamy ich takich jacy sa w środku, jacy sie urodzili. Kochamy ich prawdziwie i nei rozumiemy dlaczego takie mury wokol siebie stworzyli…
            Chciałabym poznac moja mamę taka jaka była naprawde, bez tych wszystkich nalecialości wynikłyc z toksycznego wychowania. Wiem, ze wtedy byśm sie dogadaly, ale przepadło…Z drugiej strony , mimo wszystko traktowala mnie tak jak traktowala i nie moge oraz nei chce zaprzeczać ze tak było. Teraz jestem dorosła i mogę wytłumaczyć sobie powody, ale kiedys nie umialam i cierpialam… Nie chce tego zapominać.

            A co do stosunku do niepijacej toksycznej matki i pijacego ojca to powiem ci o moim stosunku do rodzicow mojego serdecznego przyjaciela. Jego matka jest wlasnie podobna do twojej, a ojciec podobny do twojego ojca czyli ojciec uzaleznion, matka wspoluzajeniona i toksyczna. Ja nienawidze tej kobiety, jest dla mnie pelna klamstwa, obłudy, checi podporzadkowania sobie wszystich i częci dowartociowania siebie, nie znoszaca sprzeciwu i posiadania wlasnego zdania, natomiast ojciec… on jest w moich oczach kimś kto sobie nie radzi ale nie che ¼le. I tu cie rozumiem, naprawde.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              moj ojciec pił czesto, nadal jednak nie nazwalabym tego alkoholizmem, ale alkohol pojawial sie czesto, ojciec na trzezwo byl strasznym sztywniakiem, taka praca, ale jak wypil zmienial sie, jakos znikal ten jego wypracowany przez charakter pracy jaki wykonywal dystans, byl zabawny, nigdy nie robil awantur, zartowal, wyglupial sie-matka, identyczna jak opisywana przez Justyne matka jej przyjaciela, na pewno chciala dobrze, tylko, ze opjcu nie podskoczyja bo bala sie, ze ja zostawi, a przeciez to on zarabial pieniadze i co ludzie pomysla. Teoretycznie nie pila, ale jak juz wypila terror, to ona wszczynala awntury, koszmar, cala zołc, złość wylewala na mnie, szantaz emocjjonalny, zrobila wszystko zeby uzaleznic mnie od siebie, nawt na terapii jest mi ciezko zerwac te nic, zawsze wbijala mi do glowy, ze jestm zarozumiala, zbyt pewna siebie i ze jeszcze zycie nauczy mnie pokory, i ze ja na kazdym kroku zawodze, nie znosila i nie znosie sprzeciwu, ale ja teraz jestem juz zupelnie inna osoba i musi sie ztym pogodzic, nie poddaje sie jej kombinacja, chociaz czesto jeszcze pozniej maja one na mnie wplyw, wciaz jeszcze pytam dlaczego mi to zrobila, tak ja kochalam, a ona pod plaszczkiem troski i milosci tak mnioe skrzywdzial.
              Zupelnie niedawno zdalam sobie sprawe, ze czest tej ogromnej pustki jako czuje jest tesknota za ojcem, ktory choc zawsze byl, nidgy nie stana po mojej stronie, interesowal go i interesuje tylko swiety spokoj, co w moim domu oznaczalo stawanie po stronie mojej matki lub umywanie rak, teraz widze jaka krzywde wyrzadzila mi ta jego biernosc, ale z tym juz sie pogodzilam, poczulam jak bardzo brkowalo mi go i z jak determinacja staralam sie ja wypelnic, zreszto pisalam o tym w watku-ojciec-
              Teraz sama wychowuje dziecko, mam nadzieje, ze uda mi sie unikmn a bledow jakie popelnila twoja matka Justyno, bardzo kocham moja corke, ale ze wzgledu na moje doswiadczenia, bliskosc jest dla mnie taka trudna i czasem mi sie wygaje, ze jestem okrutna wobec niej, staram sie, ale wciaz popelniam bledy i mam poczucie, ze nie umiem okazac jej jak bardzo ja kocham, to tokie trudne ze az boli

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Jak czytam o Twoim ojcu, Maju, to jakbym widziala mojego wojka, brata mojej mamy (dla zasady dodam że mieszkalismy razem w duzym domu na wsi – ja, mama, rodzenstwo mamy i dziadkowie, oraz przez kilka lat prababcia,ktora potem niestety zmarla). Moj wujek własnie byla taki jak Twoj ojciec Maju. Ponury, zdystansowany, na boku, nie mowiacy nic o sobie, unikajacy awantur ale tez bardo ostro broniacy się przedemna – dzieckiem. Nie znosil mojej dziecinnosci, dziecinnej ciekawosci. Gdy był trze¼wy nie można było w żaden sposob do niego dotrzeć. Lubił sobie wypic, ale też nie powiem, żeby był alkoholikiem (nie wpadal w ciagi, nie robil awantur, nie przepijał całej wypłaty etc.) ale gdy wracał do domu po piwku czy dwoch, oczywiscie jeśli mu dziadek nie zrobil za to awantury w progu, to stawał sie wspaniałym wujkiem. Zaczynal się śmieac, żartować, brał mnie na kolana, przytulał. Rozmawialam o tym z psychologiem, powiedziałam że nie uwazam sie za dda tylko za ddd, poniewaz ten "alkonolizm" wujka bardzo pozytywnie wspominam. Ja go takiego lubiłam. Psycholog sie ze mna zgodzil.

                A co do matki mojego przyjaciela, o czym wspomniałas, to piszesz, ze Twoj mama jest pokorna przed ojcem, a tamta własnie nie… Pomimo ze nei pracuje i utrzymuje ja maż i synowie, to wszystkich trzyma pod pantoflem. W domu czesto sa awantury o wszystko, doslownie o szkalnke wody, a mi się zdaje że ona jest zawsze ich prowodyrem. Rozdmuchuje najdrobniejsze sprawy, a ja mam wrazenie że dla niej to sposob na wyladowanie emocji… W jej opowiadaniach to ona ma zawsze racje, to jej sie zawsze udaje, to ja wszyscy lubia i ona stawia na swoim. Jest w niej to co miala moja mtka – przeswiadczenie ze facet to takie "cos" co ogranicza kobiete i o ile dla mojej matki bylo to tlumaczenie niecheci do zwiazkow, to dla niej jest to powod do olewania wszystkich, robienia co jej sie podoba, a jak nie to awantura, i ciaglego powtarzania ze jej maz nie bedzie mowil co ma robic.
                Czasem jak patrze jak ojciec mojego przyjaciela(alkoholik) sie chowa po katach zeby tylko byl spokoj i zeby jej nie ogladac to mi go szkoda, choc ponoc kiedys, w kwiecie wieku, sam był okropny i dalej czasem mu sie zdarzaja kasliwe uwagi i krytyka, to mam wrazenie ze on jest tak samo pokrzywdzony przez ta kobiete jak ich dzieci… Moze to mylne wrazenie, znam go przeciez słabo i doslownie od kilku miesiecy, ale on szuka towarzystwa i kontaktu ze mna, lubi porozmawiac, poopowiadac o sobie, nie włazi na głowę, a przynajmniej rzadko, mimo wszystko on – alkoholik wydaje mi się o bardziej normalny niż ona – niepijaca.
                Pozdrawiam

                p.s Maju, widzisz, zdalas sobie sprawę z tego, ze duzo nie brakowalo bys sie dla swojego dziecka stala taka jak matka dla mnie. Tylko coś CI powiem, jestes na bardzo dobrej drodze by twoje dzieci nie mialy do ciebie zalu, a przynajmniej tak wielkiego zalu, bo chyba kazde dziecko ma do matki zal o cos tam, ale nie o wszystko. Dlaczego tak pisze… dlatego ze się starasz, że to widzisz i cos z tym robisz. Ja mojej matce nie moge przede wszystkim wybaczyc tego, że była ślepa, ze nie widziala mnie, ze nigdy nie potrafila sie przyznac do błedu i szczerze ze mna porozmawiac. Do tego by dostrzec w sobie swoje błędy i się do nich przynac i chociaz powiedziec jak to wyglada z jej strony nie potrzeba terapii (o ktora jak sie domyslam moglo byc trudno 20-30 lat temu na wsi…) i niewiadomo jakich przedsiewzieć tylko zwykła ludzka otwartosc i milosc do swojego dziecka… Tego wlasnie najbardziej nie moge mojej matce wybaczyc… nie tego ze nie byla idealna, ale tego ze za taka sie uwazala.
                Jeszcze raz pozdrawiam

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  e to mam nadzieje nie jest tak zle, moi rodzice potrafia przeprosic, tyle, ze najczesciej to nic nie zmienialo, a ranili mnie pod plaszczykiem milosci, a ja skoro ich kocham, a przeciez musze, bo dzieci musza kochac dzieci, no i powinnam byc im wdzieczna za trud wychowawczy, to naturalnie musze im szybko wybaczyc i zapomniec, a dla podkrweslenia wielkiej milosci jaka mnie dazrza naturalnie dostawalam kase i tak dla mnie najwiekszym dowodem milosci i powodem do milosci byly pieniadze.
                  Moje dziecie wie, ze chodze na terapie i ze robie to w duzej mierze ze wzgledu na nia,ja dopiero ucze sie milosci .

                  moja mama nie jest pokorniutka z wiekiem coraz bardziej gdera i gdera, ostatnio jak wypila z ojcem i zaczela sie mnie czepiac, powiedzialam ojcu, zeby ja sobie zabral, bo skoro z nia pije to niech jej wysluchuje, to jego problem, a jej powiedzialam, zeby sobie poszukala innego obiektu, do wynurzen, bo jest pijana a ja jej belkotu nie zamierzam sluchac, wszyscy wiedza co jest dalej-ja wyroddna corka, a wogole o co chodzi, przeciez ona wcale nie jest pijana, a jesli nawet to nie pije za moje pieniadz-jeszcze czego!

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    To dobrze, że z toba nie jest tak ¼le ;). No ja niestety slowa "przepraszam, zawiniłam" nie usłyszalam w domu chyba nigdy… w momencie gdy wyszlo niepodwazalnie na jaw, że matka popełniła ewidentny bład to wychodziła z niej mała bezbronna dziewczynka, ze spuszczonymi oczkami… przekonana że wszyscy jej dokuczaja i nikt jej nie kocha… na ktora uwział sie cały świat łacznie z jej corka… tak to wygladało zawsze. Innym razem wpadal w krzyk z pretensjami "czy ja juz sie nei moge pomylic, czego ty odemnie oczekujesz, ze mam wszystko wiedziec". Normalna rozmowa to w ogole byla rzadkosc chyba ze dotyczyla calkowiecie bezemocjonalych spraw typu – pogoda.

                    A tak jeszcze cos napisze do wszystkich mam i mamuś… Zwracajcie uwagę na konsekwentnosc… nie chodzi o to by byc nieugietym, bo skoro powiedzialam ze masz byc w domu o 20-stej to bez dyskusji, bo to nic dobrego. Choci mi o jakiesz regoly, zwykłe ludzkie regoly czy odpowiedzialnosc, nawet nei za dziecko ale za siebie, na zasadzie – dzis mi sie podoba to co robisz ale jutro juz mi sie to samo nei podoba, lub co jeszcze gorsze – dzis się godze na to bys cos tam zrobila, ale jutro robie ci awanture o to ze wlasnie to zrobilas. To rodzi potworny lęk i poczucie odpowiedzialnosci za wszystko i wszystkich oraz wycofywanie sie, niepodejmowanie dzialan nawet jak inni nie wyrazaja sprzeciwu. Męcze sie z tym potwornie na kazdym kroku do dzisiaj i nie wiem jak z tego wybrnać. Chce np. cos zrobic, pytam faceta co on na to, on nie ma nic przeciwko a ja i tak tego nie robie… .
                    Wiem jakie to wszystko trudne, wiem tymbardziej od wczoraj, odkad zdalam sobie sprawe ze nie lubie swojego wewnetrznego dziecka, wiem ze jestem dla niego identyczna jak moja matka i co… ta wiedza puki co nic nei daje… ale bede sie starac pracowac nad tymi emocjami bo do tej pory po prostu uciekalam od wszystkiego co zwiazane z dziecmi.
                    Pozdrawiam

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      Witam.
                      W moim domu pił ojciec. Matka, majaca doświadczenia nie tylko z pijacym mężem ale rownież z pijacymi swoimi braćmi była i jest zagorzała przeciwniczka alkoholu.
                      Nadal mieszkam z mama, choć moj wiek wskazuje na to, że już dawno powinno mnie tu nie być.
                      Od kilku lat ciagle dominuje we mnie poczucie, że nie mieszkamy razem ale obok siebie. Wcześniej nie zastanawiałam się nad tym choć tak na prawdę czułam co jest nie tak. Nie podejmowałam tego tematu w swoich rozmyśłaniach chyba ze strachu przed kolejna burza w moim pozornie spokojnym i na nowo ułożonym życiu.
                      Jednak, od długiego czasu, od kiedy poczucie że jednak coś jest nie tak stało się nie do wytrzymania – zaczełam analizować i to.
                      Niedawno podjęłam decyzję o zgłoszeniu się na terapię. Od tego momentu staram się poukładać sobie rownież to co czuję do mojej matki.
                      Bez watpienia mam do niej żal. O chłod emocjonalny, o ciagła dbałość o pozory, o kontrolę mojego życia, o swoiste uzależnienie od niej, o to, że do społki z moim ojcem alkoholikiem uczynili ze mnie emocjonalnego kalekę nie potrafiacego nic poczuć, nie rozumiejacego uczuć i uciekajacego przed nimi.
                      Odkad siegam pamięcia nie okazywała mi żadnych uczuć. Jeśli się coś działo tylko wzmagała kontrolę, robiła awantury i wytykała bycie wyrodnym dzieckiem.
                      Ciagle słyszłam od niej że nie można się mna pochwalić. Inni rodzice swoimi dziećmi się ciagle chwala a mna nie można. Bo niby czym tu się pochwalić. Nie dość że ma męża alkoholika to jeszcze ja jej dokładam. A wogole to jestem tak trodnym dzieckiem, że chyba odda mnie do jakiegoś zakładu dla takich dzieci. Bo ona już nie wie co ma zrobić. (dodam tu, że nie miałam problemow z żadnymi użwkami, nie wpadłam nigdy w tzw. złe towarzystwo. Uczyłam się średnio, nieraz marnie. Ale skonczyłam studia- panstwowe, jedne z lepszych. Więc chyba nie byłam aż tak tak do dupy.)
                      Zawsze musiała wszystko wiedzieć. Co robię, z kim się spotykam, gdzie chodzę. Ale nie po to żeby moc to jakoś ze mna przeżyć ale po to żeby to kontrolować.
                      Zawsze na siłę starała się uczynić swoje przekonania moimi. Probowała mi narzucić swoja ideologię życia. Kiedy buntowałam się wobec tego zawsze słyszałam, że jeszcze się przekonam iż miała rację ale już będzie za po¼no.
                      Zdarzyło mi się kilka razy w ferworze jakiegoś szczegolnie przykrego doznania z jej strony wspomnieć o tym, że nie była wobec mnie w porzadku. Ale to pozostało bez odzewu. Stwierdziła, że przecież musiała tyle pracować żeby nas utrzymać. I zaprzeczyła wszystkiemu.
                      Tak. Mam żal do mojego niepijacego rodzica. O to, że cała swoja frustrację życiowa wyładowyła na mnie, że nigdy nie była dla mnie wsparciem a jedynie kontrola. O to, że uzależniła mnie od siebie. O to, że boję się jej teraz zostawić i wyprowadzić, bo boję się że sobie nie poradzi. A nade wszystko chyba o to, że wspolnie z moim ojcem alkoholikiem pozwoliła mi uwierzyć że jestem marna, nieudaczna, że nikt mnie nie pokocha – bo co tu pokochać?, że nie zasługuje na nic dobrego, że czeka mnie jedynie marność – bo tylko to jest pisane marnym ludziom.

                      Aniaaa
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 36

                        Moj tato pil. Mama nie. Ale jestem baaardzo daleka od odczuwania jakiegokolwiek zalu do mamy. Przeciez to ona miala przykra mlodosc. Byla piekna, kochana, wyksztalcona kobieta. Zakochala sie w prostaku i wierzyla ze wszystko sie ulozy a gdy zauwazyla problem alkoholowy, wierzyla ze gdy mu stworzy normalny dom, przestanie pic. Ale to sie nie udalo. Dopoki alkoholik sam nie przyzna sie przed soba i innymi ze jest chory i nie zechce sie leczyc to przeciez nic z tego nie bedzie… Mama i reszta rodziny, probowala go naklaniac, ale dopoki on sam nie zrozumial, nic z tego! To choroba. I nie latwo jest komus w niej po moc. Nie wyobrazam sobie jak mozna winic za nia osobe wspoluzalezniona??? Ktora nie ma psychologicznego doswiadczenia w postepowaniu z osobami uzaleznionymi.. Mogla prosic, grozic i nic. Dopiero gdy sie rozwiedli, po kilku latach ojciec zszedl na dno i odbil sie od niego. Nie pije od 4 lat. Nie chcial zrobic tego dla nikogo, nie umial.. Zrobil to dla siebie, gdy zostal calkiem sam. Przejrzal na oczy. Mysle czesto o mamie, jak wygladalo jej zycie gdy bala mloda, po slubie itd itd… Beznadzieja. Jest mi jej zal. Wiem ze to nie jej wina a poniewaz wiem ze to choroba, nie jest to wina ojca i do niego tez nie mam zalu, chyba ze przypominaja mi sie sprawy ktore opowiedziala mi mama, jak sie w stosunku do niej zachowywal, jak ja ranil… Nie mozna miec zalu do kogos o to ze nie jest osoba wystarczajaco silna aby czemus tam sprostac… Za to ze sytuacja go przewyzszyla i postepowal tak a n ie inaczej.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 24)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.