Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Zmrożenie

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • aniaDDA
    Uczestnik
      Liczba postów: 410

      witajcie 🙂

      ”ale coś siekawego się dziś dowiedziałam na terapii.terapeutka mowiła,że my DDA/DDD mamy taka cechę,że chcialibyśmy być przejrzyści i niczego nie ukrywać i mamy ogromna chęć wyrazić siebie,bo w domu nam na to nie pozwalano. ale też powiedziała,że nie mowi się wszystkim wszystkiego o sobie,o swoich uczuciach,tylko mowi się do innych to,co PRZYNOSI NAM KORZY¦Æ.a nie zawsze wyrażenie uczuć czy opowiedzenie o swoich problemach jest dla nas korzystne.po co się samemu unicestwiać?chyba ,że DDA to lubia…
      „”

      czy Wy ludzie zgadzacie się ze słowami mojej terapeutki?a może ona mi kity wciska?bo po co się chodzi na terapię?wg mnie żeby nauczyć się być soba,przestać się bać,wstydzić siebie,zaakceptować siebie,a jak tu być soba,jesli się milczy o sobie i się udaje przed innymi normalna osobę?może by było łatwiej nic nie ukrywać?po co coś ukrywać?co ludzie moga nam zrobić słuchajac naszych zwierzen?a…za dużo myślę.a po co DDA lubia się unicestwiać,np.brać na siebie winę,głośno przyznawać się do błedow,problemow i wad?nie wiem…

      grubas,ja tez się niedawno o tym dowiedziałam,człowiek całe życie się uczy 😉

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        nikt napisał:
        „witajcie 🙂

        czy Wy ludzie zgadzacie się ze słowami mojej terapeutki?a może ona mi kity wciska?bo po co się chodzi na terapię?wg mnie żeby nauczyć się być soba,przestać się bać,wstydzić siebie,zaakceptować siebie,a jak tu być soba,jesli się milczy o sobie i się udaje przed innymi normalna osobę?może by było łatwiej nic nie ukrywać?po co coś ukrywać?co ludzie moga nam zrobić słuchajac naszych zwierzen?a…

        grubas,ja tez się niedawno o tym dowiedziałam,człowiek całe życie się uczy ;)”

        ale to co poznajesz w sobie czy na terapi czy dzieki pracy wlasnej to jest ta czesc Ciebie, ktora jest najglebiej – Ty sam nie wiesz co tam jest tak do konca. i chyba chodzi o to zeby nie byc takim uczuciowym exhibicjonista – zeby WIEDZIEC CO MOZNA POWIEDZIEC W DANEJ SYTUACJI. jesli powie sie za wiele o samym sobie mozna tylko zrazic sluchacza do siebie. [tym bardziej jesli mowisz o problemach, nie kazdy tego bedzie chetnie sluchal – a jesli bedzie to osoba nowo poznana, to nie bedzie miala ochoty kontynuowac znajomosci]
        to jest bardzo wazne, ze znasz i nadal poznajesz siebie. ale to jaki jestes w rzeczywistosci, warto zostawic do siebie, i poeksperymentowac z zachowaniem.

        wydaje mi sie ze nie umiem ubrac w slowa to co mysle… 😡 ale generalnie chodzi o to zebys tylko Ty siebie znal, a inni przeciez nie musza Cie znac az tak dokladnie.

        rzecz jasna wszystko zalezy od poszczegolnych sytuacji, ale wydaje mi sie ze ogolnie tak jest, a jesli sie myle, to niech mnie ktos poprawi.

        a mgr Grubas juz sie nie musi uczyc, bo wszyscy tutaj wiemy jaki on jest madry .

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          Mnie sie wydaje, że chodzi o to, że ludzie w zwykłych sytuacjach (w pracy, na imprezie, w autobusie i nie wiem gdzie jeszcze) nie opowiadaja sobie o swoich problemach, bolach, kłopotach i cierpieniu. Opowiadaja właśnie to co , może im przynieść korzyść – zostać lubianym, dostać awans, podwyżkę, nawet gdy to co mowia, nie jest prawdziwe, np.: że mowia biegle po angielsku. Robia to po to, aby coś załatwić dla siebie.
          O swoich żalach, problemach opowiadaja w swoim domu, w swojej rodzinie, swoim bliskim. Tam się otwieraja.
          U DDA/DDD jak było w rodzinie kazdy wie. Nie mozna bylo mowić o sobie. Każdy (rodzice) załatwiali w niej swoje sprawy. Mowili to, co miało przynieść im korzyść – upokorzyć, zasmucić innych, podporzadkować dziecko, żeby robiło to co chcieli – spełnialo zachcianki, nie dyskutowało, dbało, było na każde zawolanie, itd, itp.

          Mnie się wydaje, że to własnie dlatego tak organicznie nie nawidzę tych "gierek’. Nigdy nie wiem o co chodzi drugiej osobie, czego chce i do czego zmierza. Chce i wolę być uczciwy, szczery, prawdziwy, własnie prze¼roczysty. I nie widze w tym nic złego. Chcę byc soba, wysłuchany, zrozumiany. Tylko że to niemożliwe w domu, i nie możliwe wśrod zwyklych ludzi. Co wiecej, czasem też wśrod profesjonalistow, sam sprawdziłem. Ciagle musze się ukrywać.Dopoki nie znajde sobie bliskiej osoby. I to jest dla mnie dramat. Mam tak nabrzmiała przez lata, ogromna potrzebę mowienia o sobie, że nie potrafię mowić o zwykłych rzeczach. No i jak tu znależć taka osobę, jeśli wszytskie ktore znam, to własnie "gracze"? Znow jestem sam, i kolo się zamyka, nie ma komu opowiadac o sobie, nie mama siły i ochoty, ani umiejetności, grania w gierki.
          To, ze nie wszytkim można mowić o sobie, akurat dobrze rozumiem. Czasem się nie tylko nie opłaca, ale może przynieść szkodę. Mowienie wszytkim w koło, jak się czuje, nie jest roziwazaniem problemu. Nie każdy musi mieć ochotę mnie słuchac. Jedna Pani powiedziała mi kiedyś, też że "nie każdy zasługuje, aby dzielić się z nim swoimi uczuciami". To prawda. Na tym świecie sa też ¼li ludzie.moim zdaniem terapeutka nie wciska Ci kitu. Ale najlepiej, jak ja sama poprosisz o wytłumaczenie.
          Trudno mi zgodzić się z kolei z czymś innym. Z tym, że można wyzdrowieć samemu. ¯e to zalezy tylko ode mnie, i że sam muszę wyzdrowieć. Tego nie rozumiem. I nie zgadzam sie.Choć raz w zyciu trzeba znale¼ć kogoś kto wysłucha, zaakceptuje, nie oceni, nie wyśmieje, nie ucieknie – pozwoli być. Jak można sie tego nauczyć od samego siebie?

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Wiesz, ja mam coj podobnie i myślę, że wielu innych. Rożnię się tylko tym, że ja pogrzebach się śmieję , a na wesołych imprezach płaczę.Coś mam rozchwiane emocje po przeżśyciach z DDA. Jak zaczęłam terapię od tamtej popry cały czas buczę z byle powodu.Pilnowałam tez dziecko przez 2 lata i ona mnie nauczyła miłości i tulenia. Moj syn jakoś nie miał takich potrzeb. Był nietykalski.terzaz po terapiach grupowych dla DDA rycze z byle powodu, poprostu wzruszam sie . Czuję cierpienie i emocje innych, niepotrafię się z tego wyzwolić.To bardzo wyczerpuje. Jęśli jest coś co Cię wzrusza to znaczy, że masz wrażliwość w sobie, tylko ja chowasz, bo boisz się zranienia.To wyuczone.Pamiętaj, że tam gdzie jest miłość tam też jest cierpienie.To jest wpisane w nasz żywot.Co nas nie zabije, to nas wzmocni.Przecież terza nie wzruszamy się na te same rzeczy.Teraz jesteśmy odporniejsi na cierpienia.Tak ma być.Filmy pewno ogladasz sama, i wtedy pozwalasz sobie na emocje…kiedy nikt nie widzi.Ja jestem zbyt wylewna, zbyt krzykliwa, zbyt wrażliwa. Chę to zmienić i nie umiem.A paru ludzi z mojej grupy DDA mi zazdrości…Tego czego nie znoszę w sobie :ohmy:
            Nie ma ludzi idealnych 😆
            Ani zadowolonych ze wszystkiego. :dry: Przypomina mi się scena z filmu o ganksterze, ktory przy pierwszym spotkaniu z terapeuta ostrzegł ja,że jeśli zrobi z niego mameję, to ja zabije. A potem ryczał 😆 co sesję.Pa.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              moj teraeuta nazywa to- okreslaniem i wytyczaniem swoich granic, mam z tym olbrzymi problem, ale mysle, ze wkoncu sie naucze, na poczatku terapi chetnie dzielilam sie swoimi emocjami z innymi, teraz zastanawiam sie czy warto, ale najpierw musialam wyrzucic z siebie ten kwas i zolc, nadal to robie, ale juz tylko do terapeuty -bo ludzie albo nie rozumieja , albo nie chca sluchac, teraz juz nie, przestaje miec do nich o to pretensje, mysle, ze czesto tak sie zachowuja, bo my mamy odwage siegnac do bolesnych momentow, oni czesto udaja , ze nie ma problemu. tak jes ze mna i moja siostra, obie zostalysmy adoptowane, dal niej ja jestem ckliwa romantyczka, troche mam wrazenie nieudacznikiem w sensie zwiazkow , ona ma meza zdradza go, nie szamuja sie, dzieci na to patrza, ale ona uwaza sie za autorytet, na szczescie stanelam na tyle silnie na wlasnych nogach- wreszcie, ze potrafie powiedziec jej – spadaj, jak mnie wkurzy i tlunmacze wysluchaj, a nie oceniaj, nie chcesz sluchac to powiedz, porozmawiamy o czyms innym, albo zwyczajnie nie zaczynam tematu

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Tak, to też cały ja. Ktoś mi mowi "słuchaj, ten i ten umarł", albo "złamal nogę", a ja się uśmiecham, jakby mi to sprawilo frajdę. Ludzie się ciesza, żartuja, śmieja, bawia sie, a ja się nie odzywam, stoję z boku i mam marsowa minę. Albo odplywam w zaświaty. Jak o tym myślę, to wiecie co mi przychodzi do głowy?
                Jak ktoś jest smutny, to od razu mam ochotę mu powiedzieć: "przestan, nic się nie stało, zobacz". I uśmiech na twarz.
                Jak ktos się cieszy: powiedzieć mu "i z czego sie tak cieszysz głupku". I smutek na twarz.
                Chyba nie muszę dodawać, gdzie się tego nauczyłem i kogo wtedy nasladuję, jak automat, choć zupełnie niechcacy.
                Czuć to co czuje mogę na razie tylko gdy jestem sam, mam czas, żeby się zastanowić i nikt nie przeszkadza. Ale probuję.
                Pozdrawiam

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  pigeon,dobrze mowisz-wiedzieć co można powiedzieć w każdej sytuacji.żeby tylko to wiedzieć… :huh: ja mam z tym problem.właśnie się umowiłam z grupka internetowych znajomych w pubie i już się zastanawiam,co mogę im o sobie powiedzieć,aby się nadawało do powiedzenia.to sa obcy ludzie poznani na forum internetowycm,lecz o DDA pewnie nie wiedza nic,więc mowić o DDA,o terapii czy nie?mowić o tym,że jestem sama ,bo się z kimś rozstałam czy nie?mowić o swoich problemach z lud¼mi czy nie?itd.im dłużej się zastanawiam,to stwierdzam,ze nic co mnie dotyczy nie nadaje się do powiedzenia,więc pewnie zostaja mi rozmowy o filmach,ksiażkach,pracy czy sytuacji politycznej w kraju.mi się nic normalnego w życiu osobistym nie przydarza!własnej rodziny nie mam.o rodzicach-wolę milczeć.dlatego tak się boję kontaktow z normalnymi lud¼mi,że będę sztucznie się zachowywać.ale będę o tym pamiętać,żeby nie mowić o swoich osobistych problemach emocjonalnych,bo to wg mnie jest krępujace dla innych.chory świat!człowiek nie może w nim być soba 🙁

                  nick,ludzie kreuja siebie w jakis sposob a my im wierzymy ,czasami po latach ”wychodzi szydło z worka”,tak można oszukać innych.widzę to w swim otoczeniu.ludzie wierza na słowo a nie widza czynow.chciałabym być szczera,uczciwa,do tej pory zawsze przyznawałam się do błędow,co było moim błędem,bo nikt w moim otoczeniu,np.w pracy ,tego nie robi.w pracy nauczyłam się chwalić i przemilczać problemy,ale czy o to chodzi?świat ”normalnych” jest taki,więc chyba musimy się do niego dostosować.
                  jeśli chodzi o profesjonalistow,to była, kiedyś w takiej niekomfortowej sytuacji w rozmowie z pania psycholog.na jednej wizycie dużo się nachwaliłam,że już sobie dobrze radzę,podczas następnej wizyty miałam doła i mnostwo problemow wziętych…wg mnie ”z powietrza”czyli wymyślonych przeze mnie,irracjonalnych i nie opowiedziałam jej o nich,bo nie chciałam jej psuć zadowolenia z siebie,że jej klientka robi postępy,dostosowałam się do jej oczekiwan,co jest błędne,bo nie powinno obchodzic mnie co inni ode mnie chca.
                  nick…a może waśnie wśrod tych ”graczy” jest ta bliska oczekiwana przez Ciebie osoba?rozumiem Twoje zmęczenie,ciagłe kombinowanie co by tu powiedzieć,żeby dobrze wygladało 🙂
                  ta pani co powiedziała ,że "nie każdy zasługuje, aby dzielić się z nim swoimi uczuciami"miała rację,sa ludzie,ktorzy nie potrafia zrozumieć naszych uczuć i moga działać na nasza niekorzyść,np.obgadać,wyśmiać,itd.
                  trudno Ci się zgodzić,że wyzdrowienie zależy od nas samych,ale to niestety prawda 🙁 .ze smutkiem to piszę,bo to zdrowienie jest ciężkie.myślę,że nie warto nic robić na siłę,dać sobie na wszystko czas,trzeba samemu działać,lecz powoli,bo jeśli się chce spotkać swoja miłość,trzeba się spotykac z lud¼mi,chyba,że chcesz czekać jeszcze lata,aż jakaś dama sama do Ciebie przyjdzie 🙂

                  Antuanet

                  ja mam tak samo jak Ty kiedyś! 🙂 jak sa jakieś smutne sytuacje,np.pogrzeby,nie mogę opanować śmiechu.kiedyś dostałam ataku śmiechu w kościele ,gdy wszyscy klęczeli i się modlili,musiałam wyjść z kościoła,a gdy chciałam wejść z powrotem,ksiadz już mnie nie wpuścił :laugh:
                  nie masz pojęcia jak Ci zazdroszcze tego buczenia bez powodu!ja też bym tak chciała,na terapii ludzie rycza jak krokodyle a ja im tylko chustki rozdaję,też bym chciała się kiedyś poryczeć,żeby kiedyś ktoś dał mi chustkę,zamiast tego rżę jak kon.ale sa osoby,ktore mi zazdroszcza.nikomu nie dogodzisz…
                  czuję się mniej wartościowa z powodu,ze nie przeżywam cierpienia innych,ale coś mnie dziś wzruszyło ,oczywiście w telewizji,pewna dziewczyna opiekowała się chłopakiem w śpiaczce,zrezygnowała dla niego z pracy,tak się wzruszyłam jej dobrocia,że się popłakałam.

                  Maja,ja też na terapii za dużo o sobie mowię i potem mam kaca moralnego,że jestem taka wylewna,a inni dużo przemilczaja.myślę,że ta wylewnościa narażam się na śmieszność ,bo gdy powiedziałam ostatnio o swoim problemie,ktory teraz opisuję w watku,ludzie śmieli się ze mnie,a nawet widziałam na jednej twarzy irytację,więc może ten moj problem jest dla nich śmieszny,oni wszyscy sa śmiali,wygadani,więc rozmowy z lud¼mi pewnie nie sprawiaja im kłopotu, poczułam się głupia i niezrozumiana.terapeutka też nie widziała problemu,powiedziała ,że zawsze jakiś temat do rozmowy się znajdzie,łatwo jej powiedzieć…
                  nie wiem kto szczęśliwszy-ten kto widzi swoje problemy i je analizuje czy ten ,kto żyje w nieświadomości.

                  SZCZE¦LIWY TEN,KTO ¯YJE W NIE¦WIADOMO¦CI! 😉

                  man
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 303

                    nikt napisał:

                    Maja,ja też na terapii za dużo o sobie mowię i potem mam kaca moralnego,że jestem taka wylewna,a inni dużo przemilczaja.myślę,że ta wylewnościa narażam się na śmieszność ”

                    Tez tak miałem, z każdego spotkania na grupie wracałem z poczuciem winy.
                    W koncu postanowiłem powiedziec o tym na ktoryms spotkaniu. No i teraz
                    wiem, że to inwestycja a przecież o to chodzi, skoro podjałem decyzję to pozostanę jej wierny i wiem , że warto 🙂
                    Nie zadręczam się już.


                    ,bo gdy powiedziałam ostatnio o swoim problemie,ktory teraz opisuję w watku,ludzie śmieli się ze mnie ”
                    Może po prostu było im wesoło ale nie śmiali sie z Ciebie a to roznica. Wiesz jak dda czyiś śmiech potrafia sobie interpretować na własna niekorzyść. ”

                    ” a nawet widziałam na jednej twarzy irytację”
                    Ty masz prawo mowić, po to jesteś na terapi

                    „,więc może ten moj problem jest dla nich śmieszny,oni wszyscy sa śmiali,wygadani,więc rozmowy z lud¼mi pewnie nie sprawiaja im kłopotu, .”

                    Więc dlaczego sa na terapi? 😉

                    „SZCZE¦LIWY TEN,KTO ¯YJE W NIE¦WIADOMO¦CI! ;)”

                    Mam inne zdanie na ten temat, świadomość bardzo mi pomaga.


                    ”ale coś siekawego się dziś dowiedziałam na terapii.terapeutka mowiła,że my DDA/DDD mamy taka
                    cechę,że chcialibyśmy być przejrzyści i niczego nie ukrywać i mamy ogromna chęć wyrazić siebie,bo w domu nam na to nie pozwalano. ale też powiedziała,że nie mowi się wszystkim wszystkiego o sobie,o swoich uczuciach,tylko mowi
                    się do innych to,co PRZYNOSI NAM KORZY¦Æ.a nie zawsze wyrażenie uczuć czy opowiedzenie o swoich
                    problemach jest dla nas korzystne.po co się samemu unicestwiać?chyba ,że DDA to lubia…
                    ” ”

                    Francis Bacon podzielił problem ukrywania prawdy o sobie na trzy kategorie: skrytość, ktora jest cecha charakteru o zabarwieniu ujemnym.Powściagliwość, akt woli o zabarwieniu najczęściej neutralnym i dyskrecja, ktora jest wartościa duchowa,zaleta, cnota.
                    Dyskrecja jest przejawem madrości i dobroci. Madrość człowieka dyskretnego chroni go przed ujawnianiem posiadanych informacji osobom niepowołanym.

                    Staram sie też nie mieszać terapi z "normalnym" życiem . Na terapi mogę mowic o wszystkim co mnie boli, cieszy , smuci itd .

                    Edytowany przez: mpman, w: 04.03.2006 11:53

                    man
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 303

                      ” bo po co się chodzi na terapię?wg mnie żeby nauczyć się być soba,przestać się bać,wstydzić siebie,zaakceptować siebie,a jak tu być soba,jesli się milczy o sobie i się udaje przed innymi normalna osobę?

                      Ja chodze po to by nauczyć sie opiekować samym soba a także by moc świadomie
                      podejmować decyzje bez wyrzutow sumienia.

                      Moge milczeć i być soba…czuc się dobrze, sam podejmuje decyzje.

                      Edytowany przez: mpman, w: 04.03.2006 12:03

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        Bliski jest mi ten watek. 🙂

                        Nikt napisal:
                        "czy Wy ludzie zgadzacie się ze słowami mojej terapeutki?a może ona mi kity wciska?bo po co się
                        chodzi na terapię?wg mnie żeby nauczyć się być soba,przestać się bać,wstydzić siebie,zaakceptować
                        siebie,a jak tu być soba,jesli się milczy o sobie i się udaje przed innymi normalna osobę?może by
                        było łatwiej nic nie ukrywać?po co coś ukrywać?co ludzie moga nam zrobić słuchajac naszych
                        zwierzen?a…za dużo myślę.a po co DDA lubia się unicestwiać,np.brać na siebie winę,głośno
                        przyznawać się do błedow,problemow i wad?nie wiem…"

                        Nikt, Mnie sie przypomina w takich sytuacjach rozmowa o prace, w ktorej za bardzo sie otworzylem i pani, ktora ja ze mna prowadzila zapytala mnie w pewnym momencie, czy jestem szczesliwy, czy cos w tym rodzaju. Nie pamietam swojej reakcji, ale wpadlem w pulapke, ktora sam sobie uplotlem. Oczywiscie nie dostalem tej pracy. Wiec wydaje mi sie, ze sa sytuacje, w ktorych nie mozna mowic calej prawdy o sobie . Chociaz sam mam watpliwosci jak to teraz pisze. Moze lepiej, ze nie dostalem tej pracy. Moze to nie byla praca dla mnie. Moze dzieki tej szczerosci ochronilem sie przed czyms groznym. Moze taka szczerosc, patrzac z odleglej peryspektywy, wychodzi nam na lepsze. Czy sa w tej kwestii jakies reguly? Jak to pisze to narastaja we mnie watpliwosci. Poczytam watek do konca to mi sie pewnie troche rozjasni. Dzieki innym. 🙂
                        Pozdrowionka,
                        aquinas

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.