Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • nie.mam.juz.sily
    Uczestnik
      Liczba postów: 6
      w odpowiedzi na: wpisujcie gg #475405

      <p style=”text-align: left;”>Witajcie.</p>
      Jestem Aśka, mam 23 lata, jestem DDA. Mam za sobą psychoterapię indywidualną (w trakcie ktorej wyszło, że mam nerwicę lękową, fobię społeczną i zespół stresu pourazowego) oraz trochę leków. Najpierw zakończyłam terapię z psychoterapeutką, 3 miesiące później odstawiłam leki. Od tego czasu minęły 2 miesiące. Znów zaczynam się kiepsko czuć, dręczą mnie koszmary, wystarczy mała myśl, a zaczyna mnie już telepać – serce łomocze, ciało drży, oddech przyspiesza i zaczyna się zamknięte koło ataku lękowego, nad którym coraz trudniej mi zapanować. Nie chcę znów brać leków, nie byłam po nich sobą. Chcę zacząć żyć normalnie. Czy jest tu ktoś kto pomoże mi się z tym uporać? Liczę na Wasze doświadczenie w tym temacie. Zostawiam gg: 57391752. Pozdrawiam, Aśka.

      nie.mam.juz.sily
      Uczestnik
        Liczba postów: 6

        Użyte przeze mnie określenie miało służyć dobitniejszemu uświadomieniu koleżance wyżej, że właśnie czegoś nam brakuje – wzorców, autorytetów. Po dłuższej analizie przyznaję słowo niezupełnie trafione. Niemniej jednak nie uważam przeszłości jako argumentu czy usprawiedliwienia takich czy innych zachowań.

        nie.mam.juz.sily
        Uczestnik
          Liczba postów: 6

          Wiesz arielka, to cholernie niemądre nazwać DDA egoistą. Ja też nim jestem i też się izoluję i co? Robię to na złość swojemu narzeczonemu? Celowo skupiam się tylko na sobie? Nie chcę rozmawiać z nim o tym co mnie dręczy, bo jestem zapatrzona tylko w swoje problemy? Boże, moja droga, jak ty się dziewczyno mylisz… Mój narzeczony niejednokrotnie próbował ze mną rozmawiać i owszem trudno jest mu mnie zrozumieć, bo sam nie przeszedł tego co ja. Wiem, że robię źle izolując się, ale czasem inaczej się po prostu nie da. Odczuwa się przy tym potworny wstyd za to kim się jest i stąd ta izolacja. Widzę, że on też cierpi widząc mnie zamkniętą w sobie, ale mi na ten przykład nie przynosi ulgi rozmowa o tym, a wręcz przeciwnie. Wstyd mnie paraliżuje. Odczuwałam go odkąd pamiętam, jeszcze mieszkając w patologicznym domu i tam to się zaczęło – wstyd zaproszenia koleżanek do siebie, wstyd wyjścia poza własne podwórko, wstyd wyjścia z domu z którymś z członków rodziny, wstyd w szkole by podnieść rękę i na te kila sekund skupić na sobie uwagę kilkudziesięciu osób, co więcej móc zostać przy tym ocenionym, wstyd do swojego nazwiska… Aż do teraz – wstyd siebie przed osobą, którą kocha się ponad wszystko. Naturalnym jest, że DDA w związku czuje się tym gorszym, mimo zarzekań, że ktoś nas kocha, że jesteśmy dla tej osoby najlepsi i najważniejsi. Ciągle jest ta świadomość, że nie jest się do końca tym, kogo oczekuje ta druga strona, że jesteśmy mocno wybrakowani i mimo najszczerszych chęci nie będziemy potrafili z taką łatwością stworzyć zdrowej relacji.

          Więc racz nas nie oceniać powierzchownie. Piszę powierzchownie, bo jestem przekonana, że wcale nie rozumiałaś swojego partnera tak jak myślisz. I przykre jest to, że obwiniasz go za swoją nerwicę. Litości! Wiele osób z syndromem DDA również boryka się z nerwicami, lękami, depresją, fobiami. I jestem przekonana, że twój partner również i to ty nie potrafiłaś go odpowiednio wesprzeć. Uwierzył ci że go kochasz i co dalej…?

          I tak na zakończenie odnośnie twojego podsumowania „Mam wrażenie, że związki z DDA w większości wypadków są bardzo toksyczne i destrukcyjne. Jestem pewna, że już nigdy nie wejdę w żadną relację z osobą, która pochodzi z patologicznego domu.” I słusznie. Zajmij się problemami na swoim poziomie i broń Boże nie wiąż się z nikim, kto ma większe, bo swoją postawą jeszcze bardziej skrzywdzisz kolejną już i tak wybrakowaną istotę.

          Pozdrawiam.

          nie.mam.juz.sily
          Uczestnik
            Liczba postów: 6
            w odpowiedzi na: Strach przed ludźmi #462963

            Ja bałam się ludzi a w zasadzie się przed nimi wstydziłam przez to co przeszłam w rodzinie. Wstydziłam się za rodzinę przez koleżankami, sąsiadami, ludźmi z okolicy. Wiedziałam że oni wiedzą ale wmawiałam sobie że jeśli będę ich unikać to nie będą tak często sobie o mnie przypominać i o tym myśleć/rozmawiać. Z czasem doszło do takiego stopnia że mieszkając w malutkiej miejscowości bałam się wyjść do sklepu gdy z podwórka widziałam ludzi których muszę minąć. Czekałam aż sobie pójdą albo wymyślałam jakikolwiek głupi pretekst by nie wychodzić. Potrafiłam pobiec ukradkiem do babci mieszkającej dom obok i z jej mieszkania na piętrze sprawdzić ile widzę osób lub samochodów przy sklepie, liczyłam ile osób wchodzi i wychodzi ze sklepu by trafić tylko na kasjerkę. Wszystko zmieniło się w przeciągu ostatniego pół roku. Przeprowadziłam się do dużego miasta. Wiedziałam że muszę iść do pracy bo nikt nie da mi pieniędzy na opłaty. To była terapia szokowa. Miałam tydzień na wzięcie się w garść wyjście do ludzi znalezienie pracy i co ważne utrzymanie jej. Musiałam się ogromnie przełamać. Ale zrobiłam to bo nie chciałam wracać na wieś do rodziny bo to właśnie ona mnie tak zniszczyła. Początkowo płakałam gdzieś po kątach, chodziłam w kapturze by tylko nie patrzeć ludziom w oczy. Praca mnie otworzyła. Spotkałam tu wielu dobrych ludzi i co ważne z zupełnie inna mentalnością a nawet z podobnymi przejściami. Wstyd wracał gdy sami zaczynali ten temat jakby czytając mi w myślach. Widocznie widać po mnie co przeszłam. Ale już się tak tym nie przejmuję. Ludzie tutaj nic o mnie nie wiedzą i nie oceniają. Widzę po sobie jak bardzo się zmieniałam i że to wyszło mi na dobre. Nie chcę myśleć jaka byłabym teraz gdybym została z rodziną. Mam nadzieję że moja historia kogoś podbuduje. Nie nakłaniam tu nikogo na taki skok w głęboką wodę jaki ja zrobiłam ale ja nie miałam wyjścia. Inni mogą robić to mniejszymi krokami ale obowiązkowa jest świadomość że się da. Powodzenia 😉

             

            nie.mam.juz.sily
            Uczestnik
              Liczba postów: 6
              w odpowiedzi na: Czy dda umie kochac #461016

              Odnośnie moich motywujących cytatów: „Nie jesteś wcale złym człowiekiem. Jesteś dobrym człowiekiem, któremu przydarzyło się wiele złych rzeczy”. To prawda. Ja natomiast mimo bycia w związku nie potrafię zaufać. Wiem, że to co napisałam jest sprzeczne, ale tak właśnie jest. Z jednej strony zaufałam Mu pozostawiając dom, rodzinę (o którą jednak się martwię) gdzieś za sobą i zamieszkałam z Nim, by ułożyć sobie życie. Wie, że w mojej rodzinie był alkohol, ale nie ma pojęcia co to naprawdę znaczy. Pochodzi z dobrej rodziny. Nie wie o istnieniu czegoś takiego jak DDA. A ja nie potrafię się przyznać. Ciągłe moje wyładowania złości zrzucam na pracę, która poniekąd też mnie wykańcza ale tylko ja (i Wy) wiecie naprawdę, gdzie leży przyczyna. Kocham Go ponad wszystko, mimo że mnie ranił, ale zawsze Mu wybaczałam. Na początku wszystko wydawało mi się normalne, ale dopiero gdy przeczytałam o zachowaniach DDA uświadomiłam sobie, że to cała ja. Na początku naszej znajomości wspomniał o jakichśtam problemach w domu a ja od razu poczułam, że muszę Go chronić. Z czasem okazało się, że ta reakcja jest mi z góry narzucona. Często się kłócimy, ale ja nie potrafię wyobrazić sobie, by mnie mógł opuścić. Chcę nauczyć się ufać tak prawdziwie, bezgranicznie i mówię Mu, że to On musi mnie tego nauczyć. Chcę spędzić z Nim przyszłość, ale z drugiej strony boję się, że może zarówno mi jak i Jemu być coraz ciężej. Boję się mieć dzieci, bo mimo że ja nie piję alkoholu to wiem, że mogę w genach przekazać tej bezbronnej istotce coś złego. Nie chcę zniszczyć naszej rodziny…

              nie.mam.juz.sily
              Uczestnik
                Liczba postów: 6
                w odpowiedzi na: wpisujcie gg #460887

                Witam. Jestem Aśka, 21 lat, DDA. Jestem tu nowa. Trafiłam na tę stronę już dość dawno, ale nigdy nie miałam odwagi sama się odezwać. W końcu zebrałam na to siły, bo widzę,  że są tu osoby, które spotkało w życiu wiele podobnych nieprzyjemności. Czytając wiele tutejszych wpisów miałam wrażenie, jakby ktoś pisał to o mnie. Jestem osobą nieśmiałą. Nie mam przyjaciół. Nie umiem nikomu zaufać. Duszę w sobie wiele nieprzyjemnych wspomnień, o których nigdy nikomu nie mogłam powiedzieć. Tu też boję się o tym pisać, że ktoś mnie pozna, że bliska osoba mnie nakryje i stąd właśnie dowie się o moich problemach. Czasem po prostu chciałabym się komuś wygadać. Komuś kto choć w niewielkim stopniu będzie rozumiał co mnie przytłacza, kto nie będzie mnie powierzchownie oceniał. Odwdzięczę się tym samym. Jestem dobrym słuchaczem, dochowuję tajemnic. W końcu i tak nie miałabym z kim się nimi podzielić. Jeśli znalazłaby się choć jedna osoba chętna zamienić parę słów, wyżalić się, wysłuchać, tu podaję swoje GG: 57391752, założone na tę okoliczność. Pozdrawiam wszystkich gorąco.

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)